Twoje zdjęcia okiem ekspertów – luty 2018
Autor fotografii: Darek Gajewski

Opis fotografii: Zdjęcia przesłane do oceny były robione podczas rodzinnych wypadów za miasto.
Opinia naszych ekspertów:
Łukasz Kacperczyk:
Solidna rodzinna pamiątka – w sam raz do postawienia na kominku w ramce czy wklejenia do albumu. Nic więcej. I w sumie bardzo dobrze, bo myślę, że o nic więcej tu nie chodziło, więc teoretycznie zadanie wykonane. Z tego powodu zniósłbym nawet pozowanie modeli, choć zdecydowanie wolę fotografie dzieci nieuśmiechających się do obiektywu. Plusami są dla mnie brak artystycznych pretensji (im wyższy koń, tym boleśniejszy upadek), spójność wizualna i tematyczna. Niestety te dwa ostatnie aspekty są również wadą. Niby wszystko w porządku – pastelowe kolory, idealnie rozmyte tło, uśmiechnięte dzieci… Ale zaraz – to rozmycie! Moje oczy krwawią. Tło jest tak nienaturalne, że dziewczynki wyglądają jak sfotografowane w studio na tle nie najlepszych dekoracji, a nie w plenerze.
Drugi plan działa tu odwrotnie, niż powinien, tzn. nie kieruje uwagi widza na wesołe modelki, ale wręcz przeciwnie – przyciąga wzrok i wszystko psuje. Nawet gdyby rozmycie tła było wyłącznie rezultatem wykorzystania cech optyki zamontowanej w aparacie (choć początkowo miałem obawy, że to efekt działania aplikacji w telefonie…), byłoby to zdecydowanie przesadzone, bo jednak – fotografując człowieka w konkretnych okolicznościach przyrody, warto byłoby nie pozbywać się jej śladów. Ale, ale – sprawdziłem EXIF i nie ma mowy o fotkach z telefonu. No i właśnie, skoro to zdjęcia zrobione lustrzanką, z rozmysłem i przemyślanym doborem obiektywu, do tego przy dużych otworach przysłony, które gwarantują rozmycie drugiego planu, to po co je jeszcze podkręcać w komputerze?
Apeluję o wstrzemięźliwość w Photoshopie i od czasu do czasu usunięcie się na drugi plan, by uchwycić dzieci w trakcie zabawy. Nawet w albumie rodzinnym mieszanka zdjęć pozowanych i podchwyconych będzie wyglądała znacznie lepiej niż kolekcja uśmiechów prosto do obiektywu i uniesionych kciuków.
Joanna Kinowska:
To, co Łukasz nazwał solidną rodzinną pamiątką, ja muszę nazwać wprost: udawaniem. Wyobraźmy sobie, że te zdjęcia – jak pamiątki – wkładamy do albumu rodzinnego. Mnie coś zgrzyta. Może gesty? Kartkowałabym album w poszukiwaniu tych naturalnych. No, chyba że właśnie to w rodzinie fotografa już jest „naturalne” – jeśli tak, to ja przepraszam. Uczynienie z dzieci modelek, z wycieczki – sesji zdjęciowej, z przyrody – studyjnego tła… To wszystko, co szczegółowo opisał zresztą Łukasz, mówi mi, że dążenie do ideału pięknego zdjęcia dzieci pozbawiło prezentowane ujęcia nawet statusu pamiątki.
Przeszkadza mi tu wszystko. Wystudiowane i podciągnięte światło, pozy, mimika. Naprawdę próbuję zrozumieć, po co wychodzić w plener, skoro eliminuje się naturalne tło? A może w tym rzecz. Plener, sesja. A gdzie wypad, wycieczka, szwendanie się po okolicy, przygoda? Gdzie zapał rowerzystek? Gdzie radość z bycia z siostrą na spacerze? Sterylność kadru – te uśmiechy i kciuki do aparatu, to przecież nie jest żaden spacer. Mam wrażenie, jakby stylistka chwilę temu zeszła z planu, tuż przed fryzjerką poprawiającą modelkom włosy. Gdzie się podziała autentyczność, żeby zdjęcie mogło być pamiątką?
Wybiegam w przyszłość i zastanawiam się, czy dziewczynom spodobają się te fotografie. Wyszły ślicznie. Bez dwóch zdań. Tylko jakie to będzie wspomnienie? Że była sesja z tatą? Przypomną sobie te wszystkie razy, kiedy były instruowane, co zrobić przed aparatem. OK, mają śliczne zdjęcia. Tylko czy nie nazbyt płytka ta historia? Gdzie to coś poza „ślicznością”? Dla dobra wszystkich – poszłabym w stronę autentyczności.
Autorka fotografii: Martyna Kucharek

Opis fotografii: Z racji tego, że są to zdjęcia spójne, tworzące pewną historię, pozwolę sobie dodać opis do całości.
Cytat do zdjęć: „Byłam tajemnicą dla siebie samej – kłębkiem fragmentarycznych wspomnień i niezbadanych, mrocznych zakamarków. Moja głowa była pełna sekretów, ale ja zgubiłam mapę, która pokazałaby mi, gdzie je znaleźć”.
(Joss Stirling, Kim jesteś, Sky?)
Generalnie chciałam zrobić zdjęcia smutne, opowiadające historię zagubionej, może zranionej kobiety – na pewno strasznie samotnej.
To była moja najszybsza sesja. Zorganizowana w kilka dni, a trwająca troszkę ponad godzinę. Miałam wszystko, kompletnie wszystko w głowie i nie bawiłam się w mega wielkie pozowanie. Zrobiłam to, co chciałam, modelka pięknie współpracowała. I tak oto powstały zdjęcia. Mnie osobiście bardzo się podobają.
Opinia naszych ekspertów:
Łukasz Kacperczyk:
Autorka pisze, że wszystko miała przemyślane, że sesja szybka i łatwa, bo wszystko miała w głowie. No i pięknie, ale na zdjęciach zupełnie tego nie widać. Technicznie prace są oczywiście w porządku – widać, że z warsztatem nie ma żadnych problemów. Dlatego też czepiam się innych rzeczy (zawsze coś się znajdzie, bez obaw). Nadesłany zestaw sprawia wrażenie nie tyle spójnej, zaplanowanej z wyprzedzeniem serii, ile raczej szukania właściwego ujęcia. Mimo że nie jest zbyt obfity (na szczęście, to nie zarzut!), to wydaje się szerokim wyborem przekazanym komuś do ostatecznej edycji. Fajnie, że na jednym zdjęciu widać twarz modelki – początkowo już się krzywiłem na te odwrócone głowy, ale wolałbym, żeby ten pomysł rozegrano konsekwentnie i do końca, a teraz tak nie jest, bo na ostatniej fotografii też widać twarz, przez co zdjęcie numer pięć traci cechy kontrapunktu. Zresztą ten kadr jest chyba najlepszy – najbardziej do mnie przemawia i do tego idealnie pasuje do opisu nadesłanego przez autorkę. Ma w sobie pewną lekkość i szczerość; wydaje się pozbawiony artystowskiej pretensji towarzyszącej pozostałym nadesłanym pracom.
Zalecam większą bezwzględność w trakcie edycji i poświęcenie dłuższej chwili na zastanowienie się nad każdym z kadrów. Warto byłoby zadać sobie pytania: Czy nie dałoby się czegoś ulepszyć? Czy dane zdjęcie rzeczywiście wnosi coś do serii poza zwiększeniem jej objętości? Czy ta konkretna fotografia jest niezbędna, czy jedynie zajmuje właściwe miejsce w sekwencji?
Joanna Kinowska:
Zgadzam się z Łukaszem, więc tylko rozwinę jeden wątek. To jest historia na jedno ujęcie, a jeśli chcemy temat przegadać – to na dwa. Maksymalnie. Jest samotność, ale jeśli na każdym zdjęciu mamy modelkę – to już dla mnie staje się to historią o dziewczynie w lesie, portretem w naturze. Tu nie ma samotności, tu jest konkretna obecność. Więc może właśnie jedna fotografia powiedziałaby więcej, a przynajmniej to, co autorka miała na myśli. Sama czarnobiel nic do smutku nie dodaje. Pochylenie głowy – nie dodaje. Drażni ta nachalność i powtarzalność.
„Nastrojowe”, „jest klimat”, „wspaniałe” – tak powiedzieliby użytkownicy portali takich jak PLFOTO czy FotoTok. Posypałoby się mnóstwo wspaniałych ocen – dobry feedback. Sama autorka jest bardzo zadowolona, więc po co psuć ten stan?
Skoro zdjęcia trafiły do oceny, to znaczy, że nie skończą swojej podróży w szufladach autorki i jej modelki. Dla jasności podkreślę, że to są całkiem udane fotografie. Nie ma wstydu. Kompozycje, kadry, dopracowanie. Cieszy, że autorka przygotowała się zawczasu, przewidziała wszystko. Martwi liczba. Czym różni się ujęcie pierwsze od drugiego? Dokąd prowadzi tę historię? To dla mnie tylko wersja, a każde następne zdjęcie i jego historia są identyczne. Dalej są zbliżenia, pojawia się walizka, nagie plecy. To mnie nigdzie nie prowadzi. Nie czuję rozwinięcia tej opowieści. To, że raz walizka otwarta, a drugi raz zamknięta jest zbyt proste. Wyszło „fotostory”, któremu brakuje tylko dymków z komentarzami. Tak, wiem, że to kompletnie nie o to chodziło. Nastrojowo i poetycko miało być. I prawie jest. Na jednym, maksymalnie dwu zdjęciach. Podmiot liryczny rzadko dobija czytelnika wyjaśnianiem każdej metafory, prawda? Jedna czy dwie fotografie pozostawią niedopowiedzenie, nie powtórzą gestu, pozwolą się wpatrzeć, pobyć dłużej z jednym kadrem.
I oby to nie był portret na tle rozmytej jak ze studia drogi (ale o tym było już wcześniej…).
Autorka fotografii: Monika Milewska

Opis fotografii: Zdjęcia zrobione przeze mnie podczas dwóch plenerów fotograficznych w Toskanii w kwietniu 2016 i maju 2017 roku. Byłam na wielu różnych kursach, warsztatach, plenerach. Zauważyłam, że prowadzący rzadko oceniają zdjęcia kursantów, jakby bali się kogoś urazić. Z drugiej strony kursanci często obrażają się, gdy usłyszą negatywną opinię o swoim zdjęciu. Ja chciałabym usłyszeć, dlaczego moje zdjęcie jest np. złe i co można zrobić, żeby było lepsze. A może też, dlaczego jakieś zdjęcie jest dobre.
Opinia naszych ekspertów:
Łukasz Kacperczyk:
Cieszy mnie pozytywne podejście autorki do krytyki i zapowiedź nieobrażania się w razie nieprzychylnych opinii. W końcu po to jest ten cykl. Tak trzymać. Zakładam, że nie należy traktować nadesłanych fotografii jako spójnej serii, ale mimo wszystko z jakiegoś powodu autorka wybrała je do zgłoszenia, a każde portfolio (nawet będące zbiorem pojedynczych prac) powinno mieć swoją dramaturgię. Będę więc delikatny i przyczepię się tylko do tych dwóch czarno-białych ujęć wciśniętych między pastelowe toskańskie widoczki. Ach, te decyzje, decyzje, decyzje…
A teraz już kilka słów o pojedynczych kadrach. Zacznę od dwóch, które podobają mi się najmniej – numer dwa i numer cztery. Dwójka – nie ta pora dnia, czego skutkiem są nieciekawe kolory (była chyba kiedyś taka tapeta w Windowsach…), za mało chmur na niebie i brak obiektu, który stanowiłby główny motyw. Zdjęcie nadawałoby się do artykułu, w którym tekst zostałby nałożony na te połacie martwej przestrzeni. Po dłuższej chwili dostrzegam w nim sugestię dioramy, ale zbyt delikatną, by uratować ten kadr. Fotografia numer cztery przedstawia słynną toskańską kapliczkę. Tutaj niestety mamy albo kiepski punkt widzenia, albo kiepskie kadrowanie. Gdyby wybrać dłuższą ogniskową i bardziej skupić się na kapliczce, umiejscawiając ją blisko dołu kadru, może dałoby się coś ugrać. Jednak nawet wtedy przydałoby się ciekawsze niebo… Ewentualnie można by skadrować zdjęcie w poziomie jako panoramę, ujmując kapliczkę w lewej części obrazu, a w prawej tworząc efektowny zawijas z drogi. Trzeba by to było jednak zrobić na miejscu, bo w tej chwili brakuje kawałka sceny, który znajdował się poza prawą krawędzią kadru. Teraz jest to niestety tylko notatka z lokacją do powtórnych odwiedzin. Można takie zdjęcie oczywiście zrobić, ale nie warto się nim chwalić.
Trzecie zdjęcie już mi się podoba, ale wydaje mi się nieco przekręcone w prawo (delikatnie, ale na tyle, żeby coś mi w nim nie pasowało). Ociepliłbym też nieco tonację kolorystyczną fotografii, żeby nadać jej trochę więcej wyrazu. Na pierwszym czarno-białym ujęciu (zdjęcie piąte w kolejności) przyczepiłbym się troszkę tylko do dwóch rzeczy. Pozbyłbym się wieży, której sylwetka jest widoczna w prawym górnym rogu (wtedy kompozycja jeszcze bardziej skoncentruje się na głównym obiekcie). Zawsze zachęcam do przyglądania się samym brzegom kadru – jeśli nie na etapie komponowania zdjęcia, to podczas późniejszej obróbki (zwrócenie na to uwagi zdecydowanie pomogłoby pierwszemu zdjęciu – tam z kolei problem pojawia się w lewym dolnym rogu). Drugi zarzut do zdjęcia numer pięć (uwaga, uwaga – nie przeczytacie tu tego często) to jednocześnie zachęta do delikatnego podkręcenia fotografii w komputerze. Oczywiście nie chodzi o nic drastycznego. Zdjęcie szóste ma potencjał, ale trzeba by trochę uciąć (na dole) i – niestety – trochę dodać (na górze), co jest możliwe tylko na miejscu w trakcie fotografowania… Ósemka (druga czarno-biała propozycja) to całkiem fajne tło dla ujęcia, które nie powstało – brakuje np. człowieka albo jakiegokolwiek innego głównego tematu kompozycji. Gdzie zgubiłem zdjęcie numer siedem? Nigdzie, specjalnie zostawiłem je na koniec, bo tutaj nie mam się do czego przyczepić. Delikatne, nastrojowe. Super.
Joanna Kinowska:
Przyjmuję wyzwanie autorki. To są poprawne zdjęcia. Nie ma o czym gadać. Kompozycja jest dobra. Światło – wyczekane, jest OK. Plenery chyba po to są organizowane, aby każdy zrobił zdjęcie, po które przyjechał. Poprawne, spoko zdjęcie. Można wydrukować i powiesić na ścianie, zrobić tapetę w komputerze, a jakby ich było więcej – to nawet kalendarz.
To są ładne fotografie. I tu jest koniec historii. Nie wiem absolutnie nic o osobie, która stała za obiektywem: czy jej się podobało, czy coś przeżywała. To są pocztówki. Nudne pocztówki, widziane tysiące razy.
Autorko, spróbuj zrobić to wszystko sama. Bez zorganizowanego pleneru. Pojedź sama i poszukaj. Nawet na piechotę, obok domu. Dla mnie „zauważenie” jest podstawą pejzażu. Osobiste zaangażowanie. Dlatego z tego zestawu zatrzymuję się na zdjęciu ze schodami. To też jest widziane wiele razy. Jeden ciasny kadr, a nie cukierkowy pejzaż. To mi mówi więcej o autorce. Wiem, że umie operować światłem, że świetnie komponuje. Teraz do swoich zdjęć musi tylko dodać duszę i będziemy w domu.
O cyklu:
Od maja 2017 ruszyliśmy z nowym cyklem artykułów, w którym dwoje naszych ekspertów komentuje i ocenia prace nadesłane przez użytkowników Szerokiego Kadru. Omówiają oni wybrane zdjęcia – czasem ganiąc, kiedy indziej chwaląc. Czekamy na zgłoszenia odważnych czytelników! Zdjęcia może przesłać każdy zainteresowany.
W każdym odcinku cyklu „Twoje zdjęcia okiem ekspertów" publikowane są trzy fotografie z komentarzem Joanny i Łukasza. Będą to fotografie różnych autorów. Tak, aby jak największa liczba odbiorców mogła uzyskać tę nietypową konsultację.
Pierwszy nabór zdjęć do eksperckiego cyklu artykułów odbył się w maju tego roku, kolejny w październiku. Następną edycję planujemy na drugą połowę 2018 roku.
Zobacz podobne poradniki
Twoje zdjęcia okiem ekspertów – grudzień 2017

Twoje zdjęcia okiem ekspertów – październik 2017

Twoje zdjęcia okiem ekspertów – sierpień 2017

Twoje zdjęcia okiem ekspertów – lipiec 2017

Komentarze

Z fotografii p. Gajewskiego tylko nr 7. Głębia ostrości przeszarżowana, ale do przyjęcia.
Z fotografii p. Kucharek tylko nr 5. Wykadrować nadmiar bieli, drogę z góry i z lewej, i będzie interesujący portret.
Fotografie p. Milewskiej celnie oddaje ocena p Kinowskiej: "To są ładne fotografie. I tu jest koniec historii."
A tak a'propos samych recenzentów : czy p. Kinowska zawsze musi się najpierw ustosunkować do wypowiedzi p. Kacperczyka?

KayMannZ fotografii p. Gajewskiego tylko nr 7. Głębia ostrości przeszarżowana, ale do przyjęcia.
Z fotografii p. Kucharek tylko nr 5. Wykadrować nadmiar bieli, drogę z góry i z lewej, i będzie interesujący portret.
Fotografie p. Milewskiej celnie oddaje ocena p Kinowskiej: "To są ładne fotografie. I tu jest koniec historii."
A tak a'propos samych recenzentów : czy p. Kinowska zawsze musi się najpierw ustosunkować do wypowiedzi p. Kacperczyka?
W ostatnich dwóch „Okach” rzeczywiście jako pierwszy swój komentarz pisał Łukasz Kacperczyk, ale wcześniej dwa razy z rzędu zaczynała Joanna Kinowska. Autorzy zamieniają się kolejnością pisania, by uniknąć monotonii. Wydaje nam się, że możliwość nawiązania do oceny współautora sprzyja ożywieniu rubryki.


Witam! zainteresował mnie cykl "okiem eksperta" i chciałabym dowiedzieć się w jaki sposób /jakie są zasady zgłaszania ,przesyłania zdjęć. Z opisu sądzę ,że ma to być cykl ....proszę o informację. Dziękuję. Barbara
Zgodnie z informacją o całym cyklu znajdującą się pod artykułem: Następną edycję planujemy na drugą połowę 2018 roku.

