Twoje zdjęcia okiem ekspertów – czerwiec 2017
Autor fotografii: Klaudia Siemionek
Opis fotografii: W swojej fotografii lubię pokazać emocje, a często też dynamikę.
Opinia naszych ekspertów:
Joanna Kinowska:
Ta fotografia od razu mnie złapała. To pewnie ten uśmiech, emocja, coś bardzo szczerego. Najpierw widzę radość, ale potem zaczyna się główkowanie. Sytuacja trochę studyjna, tak właśnie – trochę. Neutralne tło, modelka, pewnie jakaś sesja. Ale jej mina tak zupełnie niewyreżyserowana. Taki moment przed lub po. Zdjęcie, którego nikt nie wymyślił, przydarzyło się, i jest tak od razu świeże. Pewnie Łukasz powie coś o asymetrii, że można by skadrować dół. Sama mina jest hipnotyzująca, więc mnie tu kompletnie nic technicznego nie przeszkadza. Jak już ten uśmiech się opatrzy (a potrzebuje sporej naprawdę chwili), to dostrzegam jaśniejsze włosy na czubku głowy.
Mam wrażenie, że w sytuacji portretu studyjnego fotografowie tak bardzo skupiają się na technice, świetle, celu, że zapominają o całym świecie. Zdarzają się – i jest na to podobno wiele teorii – zdjęcia niezaplanowane, i od razu te najlepsze – zwykle na zupełnym końcu sesji, przy dużym zmęczeniu, kiedy obydwie strony odpuszczają. Fotograf już „to” ma, a fotografowana/fotografowany przestaje udawać i pozować. Warto do takiego momentu doczekać, bo może zaskoczyć. Oczywiście ja bym wolała, żeby i taką sytuację umieć zaplanować. Żeby ona się nie przydarzała, lecz miała miejsce zgodnie z zamysłem. Tylko jak zaplanować taką lekkość, szczerość, taki pazur?
Łukasz Kacperczyk:
I co ja mam teraz napisać? Joanna zaanonsowała już moje czepialstwo i trochę mi głupio wpisać się w stereotyp… Mam z tym zdjęciem problem, ponieważ ocena, odbiór i ewentualne sugestie zmian (co by było, gdyby…) w dużym stopniu zależą od przeznaczenia i kontekstu fotografii. Jeśli zdjęcie miałoby trafić do czasopisma jako ilustracja na otwarcie artykułu, zrozumiałbym wolną przestrzeń w górnej części kadru. Jeśli miałby to być nieformalny portret, który powstał na backstage’u sesji, zrozumiałbym ciemną szminkę na ustach modelki (i niedoświetlone oczy), która nie pasuje do naturalnej stylizacji dziewczyny na zdjęciu. Jeśli miałby to być portret koleżanki fotografki, doceniłbym radość, energię i witalność emanujące z jej twarzy (no dobra, to doceniam niezależnie od kontekstu). A tak, bez kontekstu i bez znajomości celu powstania zdjęcia, mogę się jedynie domyślać – i czepiać. W końcu za to mi płacą…
Żebym jednak nie wyszedł na zupełnego marudę. Bardzo wiele mi się w tym zdjęciu podoba: miła dla oka delikatna tonalność, wyrazista symetryczna kompozycja centralna subtelnie zaburzona delikatnym przekrzywieniem ramion modelki (co nadaje fotografii dynamiki i dla mnie ożywia ją równie mocno jak ekspresja na twarzy portretowanej). Mam tylko nadzieję, że celem nie był tu „portret pięknej modelki robiącej śmieszną minę” (nie przepadałem za nimi już w latach 90., kiedy były dość powszechne), bo oznaczałoby to, że 1) cel nie został osiągnięty i 2) byłby to po prostu pomysł chybiony. Ale nie, to na pewno nie to.
Autor fotografii: Artur Różański
Opis fotografii: Moim ulubionym tematem zdjęć jest elektrownia i kopalnia Bełchatów. Dla mieszkańców i pracowników jest to tylko zakład pracy. Dlatego chciałem pokazać różnorodność emocji tego miejsca. Czasem potrafi być to bardzo malownicze miejsce, czasem surowe, niepokojące. Innym razem przypomina pustynię. Wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy, o jakiej porze dnia i w jakich warunkach pogodowych na nie spojrzymy.
Opinia naszych ekspertów:
Joanna Kinowska:
To dla mnie taka fotografia uliczna z pustyni. Brzmi niedorzecznie, zdaję sobie z tego sprawę. Fotograf odnalazł linie i kolory w przestrzeni tak trudnej, że aż niemożliwej. Zwykle próbujecie zrobić widok, cały szeroki kadr, opowiadając o starciu natury z cywilizacją. Tak to wyglądało na pozostałych zdjęciach nadesłanych przez autora. Dymiące kominy w tle dramatycznego pejzażu prowokujące do rozważań na temat kondycji zachodniego świata itd. A tu jest jakiś żart, lekkość. Wielka prostota, dbałość o kadr pozostawia miłe wrażenie – lekkości właśnie. Nie ma tu tego przytłoczenia, dramaturgii, które są zbyteczne do tego tematu. Autor podszedł w inną stronę i zatrzymał się idealnie z linijką w ręce. Słupek tak perfekcyjnie dotyka horyzontu! Takie kompozycje wymagają najwyższej precyzji.
A dlaczego fotografia uliczna z pustyni? Sama nazwa nurtu (której nie znoszę absolutnie) mówi nam o ulicy, a zatem konotuje przynajmniej wioskę, skupisko ludzkie. Tymczasem wystarczy przestrzeń publiczna i ślad człowieka (niekoniecznie rozumiany dosłownie jako odciśnięta stopa na piasku…). Ślad tutaj bardzo dobitny – kominy no i ten słupek. Zabawna skala, powtórzone barwy i znaki. Bardzo to udanie podpatrzona sprawa.
Łukasz Kacperczyk:
Otrzymaliśmy od autora zestaw pięciu fotografii przedstawiających ten sam obiekt – ukazany, zgodnie z opisem, z różnej perspektywy. Nie tworzą one jednak spójnego cyklu, są raczej wariacją na temat jednego pomysłu. Dlatego pozwoliliśmy sobie wybrać jedną z nich, która – naszym zdaniem – prezentuje się najlepiej. Praca jest bardzo malarska, a efektowność wizualna kontrastuje z lakonicznością ujęcia tematu. Praca zadaje wiele pytań, nie dając odpowiedzi, ale myślę, że właśnie w tej zagadkowości tkwi jej siła. To z tego powodu chce się wracać do tego obrazu. Niezwykle precyzyjna kompozycja (rzeczywiście jakby od linijki, jak wspomniała Joanna) umieszczająca najważniejsze elementy kadru na obrzeżach wywołuje wrażenie spokoju, pustki i ciszy. Jedyne, do czego bym się przyczepił, to nieco zbyt mocne podbicie mikrokontrastu, które odebrało zdjęciu trochę naturalności. A nie, w sumie największy minus jest taki, że musieliśmy sobie sami z Joanną wybrać najlepsze ujęcie. Umiejętność edycji jest niezwykle ważna dla fotografa – kto wie, czy nawet nie ważniejsza od samego fotografowania? Zwłaszcza w kontekście charakterystycznego dla ery cyfrowej przesytu obrazami.
Autor fotografii: Damian Jończyk
Opis fotografii: Różnobarwna codzienność – Jestem mężem, mam też dwóch wspaniałych synów. Wychowanie dzieci to ogromne szczęście, którego nie da się opisać, lecz zdarzają się także chwile zmęczenia, złości, smutku zarówno dzieci, jak i dorosłych. Dokumentując życie mojej rodziny, staram się pokazać ją bez ubarwiania, od wewnątrz z każdej strony, z możliwie największym wachlarzem emocji, które nam na co dzień towarzyszą.
Opinia naszych ekspertów:
Joanna Kinowska:
Mamy tutaj bardzo poprawnie zrobiony fotoreportaż o rodzinie. Plany bliższe i dalsze, portret i rzut ogółu, jest i akcja – jest nawet zdjęcie bez bohaterów. Wzorowo, szkolnie, zaliczone. Nigdy nie wiem, jak oceniać takie zdjęcia. Przecież to życie osobiste autora, jego dzieci i matka dzieci jego. I teraz ten album rodzinny mamy przykrawać do fotoreportażu prasowego? W tych zdjęciach jest ogromna szczerość, emocje (ojca-autora), no i dbałość o kadr, oświetlenie. Miło się to ogląda. Tylko ten kłopot i przyzwyczajenie, że warto to ułożyć w serię do ośmiu zdjęć i wysłać na konkurs fotografii prasowej. A skoro tak, to bezlitośnie: za dużo bohatera, na każdym niemal zdjęciu ktoś. Zbyt intensywnie. To jedno zdjęcie rekwizytów OK, ale to za mało. Ono jest inne, bo strasznie płaskie, takie zdjęcie dla-tych-co-wiedzą. Jako przerywnik dla uspokojenia emocji potrzebujemy czegoś naprawdę z oddechem. Dalej – dziecko wyglądające przez drzwi balkonowe i leżące na łóżku – to de facto to samo zdjęcie, obydwa mają to „coś”, zaciekawienie, kadr taki nie wprost. Portret – taki bliski, musi być. Tylko może to zdjęcie z zabawą z komórką już niekoniecznie? Moje najulubieńsze zdjęcie z tej serii to dzieciak przewieszony przez łóżko. Widać na nim niezaplanowane życie, którego trochę za mało w tym cyklu. To wszystko jest tak dobrze sfotografowane, blisko, emocjonalnie, z dbałością. Zdjęcia tonalnie pasują do siebie (duuuuże brawa!). Ale tu pojawia się mój kłopot – przecież nie będę oceniać albumu rodzinnego, bo o co innego w nim chodzi. A jeśli już się zdystansujemy i popatrzymy na ten zestaw jak na fotoreportaż, to poproszę wyraźnie mi powiedzieć, jaki jest cel tej opowieści; gdzie jest akcja; gdzie bohater. Charakterystykę bohatera chcę dostać, emocje takie, że to ja – widz – mam się poczuć w określony sposób. No i na koniec – jeśli reportaż, to on jest o samotnej matce z dwójką dzieci? Autorze, musisz coś wykombinować, żeby tę historię dopełnić sobą – ojcem. Twoja decyzja – wte czy wewte? Dla siebie czy dla nas?
Łukasz Kacperczyk:
Kontekst, kontekst i jeszcze raz kontekst – ocena czy raczej odbiór fotografii opiera się na kontekście. Wrócę do tej kwestii jeszcze za moment. Zgadzam się z Joanną – mimo że pojedyncze kadry to solidne ujęcia, całość wymaga dodatkowej edycji czy wręcz dorobienia nowych ujęć (lub przygotowania całości od nowa). Dokument z życia rodzinnego? Brakuje taty. Materiał konkursowy lub do publikacji w czasopiśmie? Kuleje dobór prac i narracja (mimo że prezentowany wybór i kolejność to propozycja Joanny, która zajmuje się tym zawodowo – nawet to nie wystarczyło, by wydobyć potencjał tego materiału/autora). Zdjęcie środków higieny nie pasuje do pozostałych – gdyby pójść tym tropem i kilka razy przełamać narrację portretowo-ludzką, byłoby dobrze. A tak mamy tylko kwiatek u kożucha. Na pierwszy rzut oka całość sprawia dobre wrażenie, m.in. dzięki wspomnianej już tonalnej jednorodności zestawu. Jednak im dłużej zaczynamy się zastanawiać nad sprawami wykraczającymi poza poziom sprawności technicznej, tym więcej pojawia się znaków zapytania.
Ale zaraz, zaraz – a może te prace wcale nie mają pretensji do bycia reportażem, dokumentem, sztuką* (*niepotrzebne skreślić)? Wracamy do kwestii kontekstu. Może autor to sprawny fotograf, który po prostu robi zdjęcia swoich bliskich? Co prawda nawet z zestawu pokazywanego rodzinie i znajomym usunąłbym jedną z prac ukazujących mniejszego szkraba tyłem do aparatu, ale i tak jest to piękna pamiątka, do której będzie się chętnie wracało. Pamiątka bez cukru i zbyt ostentacyjnego pozowania. I to w zupełności wystarczy. Przy okazji chciałbym podkreślić, że określenie „fotografia rodzinna” nie jest nacechowane negatywnie (w każdym razie w moich ustach). Zbyt często zapominamy o tym, że fotografia może też służyć tylko (a właściwie – aż!) do rejestracji chwil, które chcemy zapamiętać. A jeśli operator aparatu sprawnie się nim posługuje (jak w tym wypadku), to już w ogóle cudownie.
O cyklu:
Od maja 2017 ruszyliśmy z nowym cyklem artykułów, w którym dwoje naszych ekspertów komentuje i ocenia prace nadesłane przez użytkowników Szerokiego Kadru. Omówiają oni wybrane zdjęcia – czasem ganiąc, kiedy indziej chwaląc. Czekamy na zgłoszenia odważnych czytelników! Zdjęcia może przesłać każdy zainteresowany.
W każdym odcinku cyklu „Twoje zdjęcia okiem ekspertów" publikowane są trzy fotografie z komentarzem Joanny i Łukasza. Będą to fotografie różnych autorów. Tak, aby jak największa liczba odbiorców mogła uzyskać tę nietypową konsultację.
Pierwszy nabór zdjęć do eksperckiego cyklu artykułów odbył się w maju tego roku. Kolejny nabór planowany jest na początku jesieni.
Zobacz podobne poradniki
Pierwszy nabór za nami. Cykl z ekspertami ruszy lada dzień!
Nowy cykl „Twoje zdjęcia okiem ekspertów"
Krok po kroku – 5 minut przy komputerze – 7 błędów edycji