Tryby P, S, A, M: co to jest oraz kiedy i jak ich używać?
Wstęp
Z fotografowaniem w trybach kreatywnych jest trochę tak jak z pisaniem na klawiaturze. Każdy z nas przechodził pewnie etap stukania w klawisze dwoma palcami, coraz sprawniejszego i… coraz bardziej utrwalonego. Po tym etapie, jeśli ktoś chce przestawić się na bezwzrokowe pisanie wszystkimi palcami, jest to prawdziwa droga przez mękę. A przede wszystkim na początku pisanie staje się wyraźnie wolniejsze! Aż następuje moment przełamania i wystrzał w kosmos, bo pisząc w ten sposób, można osiągnąć wielokrotnie większą wygodę i wydajność niż w przypadku używania dwóch palców wskazujących.
Podobnie rzecz ma się z wieloma fotografami, którzy rozpoczynali robienie zdjęć od trybów automatycznych. Bywa tak, że po rozpoczęciu zabawy z preselekcją czasu otwarcia migawki lub stopnia przysłony ich zdjęcia zaczynają na początku wyglądać znacznie gorzej. Są poruszone, nieostre, niedoświetlone – nie to, co we wspaniałym trybie Auto. Jednak mija miesiąc, czasem pół roku i nagle znajomi zaczynają patrzeć z uwagą na nasze zdjęcia i pytać, jak osiągnęliśmy taki czy inny efekt. Bo oni nigdy czegoś takiego w trybie Auto nie zarejestrowali. I nie zarejestrują.
Dlatego mimo godnej podziwu inteligencji współczesnych aparatów cyfrowych, które umieją samodzielnie określić miejsce i położenie w kadrze fotografowanych osób albo typ rejestrowanej sceny, i tak warto nauczyć się fotografowania w trybach kreatywnych. Gorąco do tego zachęcam!
P jak Program
Pod literką P kryje się tryb fotografowania znany najczęściej jako „Program”, ale spotykane są też inne, bardziej rozwinięte nazwy – na przykład Programowa Automatyka Ekspozycji. Jest to w pewnym sensie tryb kontrowersyjny – przydatny do tego, żeby bez większych wstrząsów odejść od fotografowania „na zielonym prostokąciku”, ale po nabraniu wprawy raczej przestaniemy używać trybu P.
Tak jak w przypadku trybu automatycznego, aparat sam ustala parametry ekspozycji potrzebne do tego, by zarejestrować dobrze naświetlone zdjęcie. Jest jednak kilka istotnych różnic. Przede wszystkim te parametry można regulować, kręcąc pokrętłem na aparacie lub operując odpowiednimi przyciskami. Tylko że regulacja odbywa się zawsze w ten sposób – zmieniane są odpowiednio dobrane pary: czas naświetlania i stopień otwarcia przysłony. Na przykład jeśli aparat uzna, że w danych okolicznościach najlepiej będzie zastosować 1/60 s i przysłonę otwartą do f/5,6, to kręcąc pokrętłem w jedną stronę, uzyskamy krótszy czas naświetlania i bardziej otwartą przysłonę (np. 1/120 s i f/4), a jeśli pokręcimy w drugą – coraz dłuższe czasy naświetlania i mocniej przymkniętą przysłonę (np. 1/30 s i f/8). W sumie zdjęcie za każdym razem będzie naświetlone tak samo (pomijam tu kwestie związane z możliwością poruszenia obrazu czy głębią ostrości).
Ale to jeszcze nie koniec różnic w stosunku do trybu pełnej automatyki. Zazwyczaj jest też tak, że w trybie Auto standardowo włączona jest automatyka lampy błyskowej (choć można ją zwykle wyłączyć), natomiast jeśli wykorzystujemy ustawienie P, lampa pozostaje wyłączona (choć to też można zmienić). Innymi słowy, minimalizujemy ryzyko przypadkowego „walnięcia” fleszem w muzeum czy jakimkolwiek innym miejscu, w którym używanie lampy może być zabronione lub niewskazane.
Warto też wiedzieć, że wiele współczesnych aparatów cyfrowych oferuje różne zakresy dostępnych ustawień aparatu, w zależności od wybranego trybu fotografowania. Może się okazać, że w trybie Auto nie będziemy na przykład mogli samodzielnie ustawić czułości ISO, nie mówiąc już o bardziej zaawansowanych kwestiach, takich jak tryb pomiaru ekspozycji lub sposób działania automatyki ustawiania ostrości. Jeśli w takim wypadku przełączymy tryb działania aparatu na P, menu wyraźnie się rozszerzy i będziemy mieli dostęp do znacznie większej liczby ustawień.
Kiedy używać trybu Program?
Przede wszystkim wtedy, gdy zmęczyło nas już absolutne poleganie na „zielonym prostokąciku”. Nie zależy nam jeszcze na pełnej kontroli nad czasem naświetlania czy stopniem otwarcia przysłony, ale chcemy już samodzielnie ustalić poziom czułości ISO, tryb pracy lampy błyskowej i balans bieli. Jednak nie warto się zbytnio do Programu przyzwyczajać, ponieważ na dłuższą metę lepsze będzie raczej korzystanie z pozostałych trzech głównych trybów fotografowania omawianych w tym artykule.
S jak Shutter Priority
Litera S oznacza pierwszy z trzech ważnych i naprawdę przydatnych kreatywnych trybów pracy zaawansowanych aparatów: preselekcję czasu naświetlania. Ten tryb również ma wiele nazw – inne popularne to priorytet czasu naświetlania albo priorytet migawki (shutter to po angielsku właśnie migawka). Warto dodać, że spotyka się też inne oznaczenia literowe tego trybu fotografowania. Nikon stosuje literę S, podobnie jak Casio, Fujifilm, Kodak, Olympus, Panasonic, Samsung, Sigma i Sony, ale na przykład Canon i Pentax wolą używać oznaczenia Tv (od angielskiego Time variable). Chodzi jednak dokładnie o to samo.
Preferuję określenie tego trybu jako „preselekcję czasu naświetlania”, ponieważ ta nazwa najlepiej oddaje istotę funkcjonowania tego trybu – najpierw określamy, jaki czas naświetlania nas interesuje, a później robimy zdjęcie. Co ważne, automatyka aparatu cały czas stara się z nami współpracować, tak dobierając stopień otwarcia przysłony, aby zdjęcie z wybranym przez nas czasem naświetlania było poprawnie naświetlone.
Różnica w stosunku do trybu P polega jednak między innymi na tym, że czas naświetlania traktowany jest absolutnie priorytetowo. Przy standardowych ustawieniach menu w przypadku większości aparatów oznacza to, że jeśli ustawimy zbyt krótki czas naświetlania w stosunku do możliwości obiektywu (nie da się już bardziej otworzyć przysłony), to zdjęcie i tak zostanie wykonane – co najwyżej będzie mniej lub bardziej niedoświetlone. Tak samo działa to też w drugą stronę – gdy ustawimy zbyt długi czas ekspozycji, a obiektywu bardziej przymknąć się już nie da, zdjęcie będzie prześwietlone. Warto dodać, że we wszystkich omawianych trybach (a więc w P również) działa też opcja zwykłej korekcji ekspozycji, czasami niedostępna w trybach automatycznych.
Kiedy używać preselekcji czasu naświetlania?
Ogólnie zawsze wtedy, gdy czas naświetlania ma dla nas kluczowe znaczenie. Może to być sytuacja, w której fotografujemy aparatem trzymanym w dłoniach i chcemy maksymalnie zminimalizować ryzyko poruszenia zdjęcia. Wtedy najlepiej posłużyć się prostą zasadą odwrotności ogniskowej. Znając ogniskową, przy której fotografujemy (w przeliczeniu na format 35 mm), wykorzystujemy ją jako mianownik ułamka oznaczającego dopuszczalny czas naświetlania, np. przy ogniskowej 60 mm bezpiecznym czasem będzie 1/60 s.
Druga typowa sytuacja fotograficzna to zdjęcia, w których chcemy wymusić naprawdę długi czas naświetlania. Wtedy też oczywiście najłatwiej posłużyć się trybem S (oraz statywem), aby zarejestrować na przykład malowniczo rozmytą wodę potoku lub rozmazane światła pędzących po ulicy samochodów.
Sytuacji, w których preselekcja czasu naświetlania będzie optymalnym trybem pracy aparatu, można jednak wymienić znacznie więcej. Często są to bardzo szczegółowe ustalenia, na przykład podczas pokazów lotniczych – inne czasy ekspozycji wybiera się do fotografowania samolotów odrzutowych, inne do śmigłowych, a jeszcze inne do helikopterów. Chodzi wszak o to, by śmigła samolotu lub łopaty wirnika zarejestrować jako lekko rozmyte, obracające się, natomiast żeby sam samolot albo śmigłowiec pozostał ostry.
Podobnie szczegółowa wiedza dotyczy na przykład fotografii sportowej (różne ustawienia dla różnych dyscyplin), krajobrazowej (inne ustawienia dla rozmycia wody potoku, a inne dla morza lub pędzących po niebie chmur) czy astrofotografii. Priorytet migawki ma też kluczowe znaczenie przy zdjęciach fajerwerków oraz w technice zwanej panoramowaniem – rejestrowaniu ostrego motywu na tle rozmytego, poruszonego tła. Ale również i w tym przypadku inny czas naświetlania ustawiamy w zależności od prędkości przemieszczającego się motywu i naszej odległości od niego.
Czasy naświetlania, jakie trzeba wstępnie ustawić w aparacie, za każdym razem będą różne, ale niezmienne jest jedno – preselekcja czasu naświetlania to jeden z najważniejszych trybów fotografowania, które warto opanować.
A jak Aperture Priority
Za literą A (czasami Av) kryje się drugi z trzech najważniejszych kreatywnych trybów fotografowania – preselekcja stopnia otwarcia przysłony (po angielsku aperture). Dla mnie – i dla większości znanych mi fotografów – jest to tryb absolutnie podstawowy. Najwięcej zdjęć w swoim życiu wykonałem i wykonuję właśnie po ustawieniu na kole wyboru trybów literki A.
Preselekcja przysłony działa tak samo jak preselekcja czasu otwarcia migawki, tylko że w tym przypadku my sterujemy przysłoną, aparat zaś stara się tak dobrać czas naświetlania, aby poprawnie naświetlić zdjęcie. I znów najważniejsze jest to, czego chcemy my – jeśli starania aparatu okażą się nieskuteczne, bo wymagany czas naświetlania będzie zbyt długi lub zbyt krótki, to trudno, po prostu zarejestrujemy niedoświetlone lub prześwietlone zdjęcie. Ale zawsze zarejestrujemy je dokładnie przy takim otworze przysłony, jaki wybraliśmy.
Regulacja stopnia otwarcia przysłony przekłada się oczywiście przede wszystkim na twórcze sterowanie głębią ostrości na zdjęciu. Im otwór przysłony większy (czyli im mniejsza wartość przysłony, np. f/2,8), tym mniejsza będzie głębia ostrości, natomiast przymykanie przysłony (zwiększanie wartości przysłony, np. do f/11) powoduje, że głębia ostrości jest coraz większa.
Warto przy okazji poruszyć kwestię wpływu wybranego otworu przysłony na jakość obrazu. W teoretycznym, idealnym modelu obiektywu najwyższą jakość zdjęć osiągnęlibyśmy przy maksymalnie otwartej przysłonie. W praktyce zazwyczaj bywa jednak tak, że obiektywy osiągają pełnię swoich możliwości po przymknięciu o 1–2 działki przysłony, czyli zwykle przy wartościach f/4 lub f/5,6. Dalsze przymykanie przysłony zwiększa wprawdzie głębię ostrości, lecz równocześnie coraz mocniej daje o sobie znać zjawisko dyfrakcji. Dlatego – o ile nie musimy – lepiej nie przymykać obiektywu mocniej niż do wartości f/11. Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy wymagane jest nawet maksymalne przymknięcie przysłony, ale warto pamiętać, że ostrość zdjęcia będzie wtedy znacznie gorsza. Realna rozdzielczość obrazu spadnie dwu-, trzy-, a nawet czterokrotnie!
Kiedy najlepiej stosować preselekcję stopnia otwarcia przysłony?
Zawsze wtedy, gdy to właśnie głębia ostrości stanowi główny parametr, który chcemy regulować na zdjęciu. Mocno otwieramy przysłonę, gdy zależy nam na małej głębi ostrości, na przykład podczas wykonywania zdjęć portretowych. Przy reportażu zazwyczaj trochę ją przymykamy, natomiast przy fotografii produktowej albo krajobrazowej z reguły stosuje się już znaczne przymknięcie przysłony – do f/11 lub nawet bardziej. Bardzo mocnego przymykania wymaga też zwykle makrofotografia.
Inną typową sytuacją, w której to preselekcja przysłony sprawdza się najlepiej, są trudne warunki oświetleniowe i związane z tym ryzyko poruszenia zdjęć. Zamiast ustawiać minimalny bezpieczny czas naświetlania w trybie S, można maksymalnie otworzyć przysłonę, ustawić czułość ISO w tryb automatyczny (ale najlepiej z wybranym wcześniej ograniczeniem np. do ISO 3200 lub 6400) i liczyć na to, że to wystarczy. Ryzykujemy oczywiście, że zdjęcie – na skutek zbyt długiego czasu naświetlania – będzie trochę nieostre, ale wolę ten problem niż mocno niedoświetloną klatkę zarejestrowaną przy czasie naświetlania narzuconym w trybie preselekcji czasu. Zresztą współczesne aparaty cyfrowe oferują tak dobrą jakość zdjęć przy wysokich czułościach ISO oraz tak skuteczne systemy stabilizacji obrazu, że fotografowanie z ręki jest obecnie możliwe naprawdę niemal w każdych warunkach oświetleniowych.
M jak Manual
Kryjący się za literą M tryb manualny, czy też bardziej po polsku – ręczny, wydaje się najbardziej prymitywny ze wszystkich omawianych tu sposobów współpracowania ze światłomierzem aparatu. Ale tak naprawdę to właśnie w tym trybie mamy szansę na największą kontrolę nad końcowym wyglądem zdjęć i to dzięki niemu możemy wykazać się maksymalną kreatywnością.
W tym przypadku aparat nie wspomaga nas już bezpośrednio w żaden sposób – musimy samodzielnie ustawić zarówno stopień otwarcia przysłony, jak i czas naświetlania. Dlatego, jeśli ktoś chce na poważnie pracować w trybie ręcznym, najlepiej kupić aparat z dwoma pokrętłami, pierwszym odpowiedzialnym za sterowanie przysłoną, a drugim – za czas otwarcia migawki. Jedyną, ale istotną pomocą ze strony aparatu jest wyświetlana w wizjerze lub na tylnym ekranie „drabinka” światłomierza, pokazująca, czy przy wybranych parametrach zdjęcie będzie niedoświetlone (i jak bardzo), prześwietlone (i jak bardzo), czy też naświetlone prawidłowo.
Kiedy najlepiej wykorzystywać tryb manualny?
Cóż, znam fotografów, którzy używają go niemal non stop, wykonując na przykład punktowy pomiar ekspozycji na najjaśniejszych elementach kadru, a następnie korygując ustawienia aparatu tak, żeby naświetlić zdjęcie np. słabiej o 2 EV. Przy odrobinie wprawy wcale nie jest to tak czasochłonne, jak by się mogło wydawać, ale powiedzmy sobie szczerze – to dość ekstremalne i chyba nieco zbyt purytańskie podejście do kwestii związanych z ułatwianiem nam życia przez współczesne technologie.
Najważniejszą i chyba najczęściej spotykaną sytuacją, w której warto skorzystać z trybu ręcznego, jest fotografowanie z wykorzystaniem lampy błyskowej (zwłaszcza zewnętrznej) lub nawet grupy lamp. Wbrew pozorom, technika jest dość prosta: ustawiamy bezpieczny dla danej ogniskowej czas naświetlania (czyli taki, przy którym zdjęcia wykonywane z ręki będą raczej nieporuszone) i stopień otwarcia przysłony (taki, aby w strefie głębi ostrości zmieściło się wszystko, na czym nam zależy). Reszta to już zmartwienie automatyki pomiaru mocy światła błyskowego, o ile oczywiście używamy systemowej lampy błyskowej. To lampa (wykonując niezauważalny zazwyczaj przedbłysk) sprawdza, jak mocno musi błysnąć, żeby dało się prawidłowo zarejestrować fotografowaną scenę.
Inną sytuacją, w której zdecydowanie najlepiej użyć trybu manualnego, są wszelkiego rodzaju zdjęcia wykonywane w celu ich późniejszego łączenia, na przykład w postaci panoramy czy składanej w komputerze „wielokrotnej ekspozycji”. W przeciwnym wypadku przy każdorazowej, nawet minimalnej zmianie kadru światłomierz aparatu może ustawić inne parametry ekspozycji, przez co poszczególne zdjęcia mogą się różnić czasem naświetlania, głębią ostrości albo po prostu stopniem naświetlenia. Tak przy okazji – w tych sytuacjach dobrze jest również samodzielnie ustalić balans bieli lub wybrać jedną z ustalonych na sztywno preselekcji.
Podsumowanie
Jeśli jeszcze nie wykorzystujesz podczas fotografowania któregoś z trybów P, S, A czy M, to zdecydowanie warto zacząć! Rozpocznij od prostych ćwiczeń, na przykład wieczornego fotografowania jadących samochodów przy czasie naświetlania wynoszącym kilkanaście sekund (w trybie S), oczywiście ze statywu lub aparatem położonym na ławce lub murku. Otwórz maksymalnie przysłonę w trybie A, ustaw dość długą ogniskową i zrób zdjęcie portretowe. Albo wybierz M, ustaw parametry ekspozycji oraz czułość ISO tak, aby zdjęcie bez lampy było niedoświetlone maksymalnie o 1 EV, a następnie włącz lampę wbudowaną i wykonaj kilka zdjęć. Za każdym razem zobaczysz różnicę w stosunku do przemądrzałego „zielonego prostokącika”. I szybko przestaniesz go używać.
Zobacz podobne poradniki
Komentarze
bede w 100% korzystal z porad zawartych tutaj ,sa wspaniale jak samo fotografownie ,ucze sie dopiero tego fachu i bardzo mnie kreci
,prosze o wi ecej takich artukolow ze szczegolowymi opisami roznych funkcji w aparatach nikon ,mam nikon D3100 i chce go rozbudowac ,czy jest warto ??? prosze o opinie na ten temat ,z gory dziekuje i pozdrawiam adams1967
Ja należę do tych fotografów, którzy korzystają z trybu M zawsze! Odkad miałam aparat kompaktowy z taką możliwością. Potem szybko zakupiłam lustrzankę i od razu też przeszłam na M. Nie wyobrażam sobie korzystania z trybu P. Od razu można używać trybow tematycznych, które są stworzone by myśleć za nas. I po co komu tytul fotografa wykutego w szkole. Ja sobie poradzę w każdych warunkach i każdym aparatem, a Ci co korzystają z automatyki lub półautoamtyki już nie będą mieli tak wesoło.
Popieram Klaudynkę.
Sama w 90% robię na M. Czasem sięgam szybko po zielony prostokąt , ale przy niespełna rocznym brzdącu czasem tak trzeba w niedoświetlonym pomieszczeniu, szybko flesh.
Sam artykuł jest cenny, bo nigdy nie zgłębiałam innych opcji, mam Canona1000D - taki standard, ale zawsze wydawało mi się, że tylko M jest tym idealnym.
Właściwie od początku kiedy posiadam lustrzankę używałam trybu P, myśląc, że jestem taka super bo nie robie na automacie. Ten artykuł przekonał mnie, jak bardzo się myliłam. Mogę się jednak pochwalić, że fotografowałam niedawno koncert całkowice na trybie manualnym i w zasadzie udało mi się go opanować na tyle, że zdjęcia wyszły bardzo dobrze. :)
Na to czekałem...w końcu ktoś jasno i klarownie przedstawił tryby , które mnie interesowały , szczególnie tryb A , po paru nieudanych próbach z ręki jak autor opisał , wyszły niewyrażne i poruszone fotki , teraz wiem , że trzeba cierpliwie wypracować sobie ten tryb , kupiłem niedawno Nikon 510 p , i tak na ,,sucho'' sobie w domu trenuję , na wiosnę ruszam w teren na foto krajobrazowe więc teraz jest nallepsza pora na teorię , potem praktyka i liczę , że zacznę pstrykać w miarę przyzwoite fotki...artykuł super
Dobry artykul.Pamietam jak jeszcze mialem Zenita i metoda prob i bledow doszedlem do calkiem niezlych zdjec.Potem byla Minolta analogowa,bylo troche latwiej ale zawsze staralem sie kombinowac bo to przeciez sama radocha.Zdjec bylo mniej ,teraz mozna napstrykac 2000 a fajnych jest10.Odbiegajac od tematu moze ktos pomoze wybrac Nikona,3100,3200,5100? Dzieki i pozdrawiam-dobrych plenerow zycze!!
Ja zamierzam wrócić do fotografii, bo kiedyś sprawiało mi to olbrzymią frajdę. W liceum miałem lustrzankę analogową Zenita 12XP z obiektywem standardowym, stałoogniskowym o jasności 1,8. Nawet robiłem amatosko czarno-białe powiększenia w domu. Potem dorosłe życie, rodzina, dom, dzieci, kredyty itp. Nastała zatem dla mnie era" pstrykaczy", myślących i robiących zdjęcia za mnie. Teraz oczekuję niecierpliwie na Nikona 5100 z kitem 18-105 mm (tak na początek), którego zakupułem już w necie i za kilka dni powinien dotrzeć. Trochę się obawiam, czy po tylu latach przerwy poradzę sobie ze współczesną lustrzanką cyfrową. Ten artykuł będzie moim elementarzem. Wielkie dzięki.
Artykuł o wielkich walorach merytorycznych zwęzły, napisany w sposób pzryjrzysty i zrozumiały dla każdej grupy użytkowników która się nim posłuży. Zawiera sedno fotografowania w pigułce jeśli ktoś to zrozumie chociaąż w części to i tak zmieni swoją fotografięna dużo lepszą a to już nie mały sukcesw jaki sobie sprawi.
Uwaga do tych, którzy uważają, że tryb P jest mniej zaawansowany: P nie jest ani gorszy ani lepszy od S czy A, jest połączeniem tych trybów, w prosty sposób za pomocą jednego pokrętła pozwala wybrać potrzebną w danym momencie kombinację czasu i przesłony, we wszystkich trzech trybach korzystamy z pomiaru ekspozycji aparatu. Szkoda, że autor szerzej nie wspomniał o ręcznych ustawieniach ISO, skoro mowa o kreatywnym fotografowaniu. Proszę o następne ciekawe artykuły.
purytańskie?
ja jestem fotografem który nie używa prawie wogóle pomiaru światła. Wywodzę się ze szkoły analogowej i po prostu wierz Mi jak z klawiaturą o której pisałeś można wytrenować oko. Tryb manualny pozwala podejmować decyzję świadomie i w pełni. Nie twierdzę, że inne tryby są złe czy dobre. Na pewno są skuteczne w niektórych sytuacjach, kiedy nie ma czasu na reakcję- szczególnie przy większej zmienności światła- np. twój samolot który kręcił się po niebie jak gówno w przerębli i ciężko kontrolować gdzie samolot wzgl słońca, zachmurzenie etc. choć to nie jest niemożliwe.
"Cóż, znam fotografów, którzy używają go niemal non stop, wykonując na przykład punktowy pomiar ekspozycji na najjaśniejszych elementach kadru, a następnie korygując ustawienia aparatu tak, żeby naświetlić zdjęcie np. słabiej o 2 EV."
Wystarczy zrozumieć zasadę działania pomiaru matrycowego i nie trzeba nic korygować, a jeżeli to tylko dlatego że zna się swój sprzęt. Można też o wiele bardziej skomplikować ten proces robiąc np pomiary światłomierzem kierunkowym w celu skonstruowania zdjęcia HDR z różnych ekspozycji. Nie bez powodu światłomierze to drogi, ceniony sprzęt.
A najważniejsze można także nauczyć się pisać, w zdaniu powyżej znajdują się co najmniej trzy błędy stylistyczne.
Nie mąć ludziom w głowach
tym nie mmniej chciałeś dobrze i to się chwali. To ważne i dobre.
Chcesz podyskutować zapraszam do napisania wiadomości ;]
pozdrawiam
Piotr L.
Właśnie się zorientowałam, jak mała była moja wiedza i jak spora ignorancja wobec A, S i P. Używam głównie trybu manualnego, zawsze wydawało mi się, że w ten sposób najszybciej i najlepiej nauczę się panować nad zdjęciem. A przecież jest tak wiele innych możliwości :) Świetny artykuł, dziękuję!
W fotografii reportażowej można wiele zdziałać w P bo jest to bardzo szybki tryb. Np Joe Buissink fotografuje 85-90% zdjęć ślubnych w trybie P bo jak sam przyznał jest on dużo szybszy niż manual którego był wyznawcą przez wiele lat. Dzisiaj używa manuala tylko wtedy kiedy robi zdjęcia z lampą a tych z kolei robi mało.
Trzeba pamiętać że liczy się efekt końcowy a nie to jak zdjęcie zostało wykonane. Znowu w fotografii n ślubnej nie tylko liczy się efekt końcowy ale jeszcze czas zrobienia zdjęcia bo ciekawe kadry umykają bardzo szybko.
Od kiedy zacząłem używać lustrzanki to tryb A traktowałem jako podstawowy (99% zdjęć). Właściwie tryb A jest dla mnie na tyle uniwersalny, że właściwie przełącznik trybów u mnie jest prawie nie używany.
Zrobiłem kilka zdjęć w innych trybach - Auto, i Auto bez lampy potraktowałem jako tryby gdzie moje wykorzystanie lustrzanki nie odbiegało od zwykłego kompaktu. Tryb S ma swoją specyfikę i tak samo jak P po prostu z wyjątkiem kilku zdjęć testowych jakoś nie nie przekonał.
Tryb M kiedy potrzebowałem zmusić aparat do tego aby dał mi pełne panowanie nad zdjęciem.
Większość zdjęć robię również przy wcześniej wybranym ISO. Ma to pewną wadę, w szczegółowości gdy wychodzę z ciemnych wnętrz w słoneczny dzień. Kilka zdjęć już sobie popsułem. Mimo to, nadal uznaje to za najbardziej do mnie dopasowane.
Witam!
Mam małe pytanie. Chciałbym zaczerpnąć troszkę info, porad itp. odnośnie robienia zdjęć "Makro" jakiego pierścienia + soczewka(Sony Alpha 58) użyć do Makro, co polecielibyście? By, móc sfotografować dany obiekt, zbytnio się do niego nie zbliżać, aby nie uciekł...
PS. Za wszelkie porady itp.
Dziękuję !
Artykuł super. Prosto i przystępnie napisany. Właśnie takie teksty przyczyniaja się do "przełamywania barier" i wykraczania poza AUTO. Oby więcej takich treści. Mnie z całą pewnością zachęci do powrotu do bardziej świadomych eksperymentów z trybami A oraz S. Po wczesniejszych, niezbyt udanych doświadczeniach - bardzo rzadko korzystałem z tych literek. Szacunek dla autora!
Właśnie trafiłam na ten artykuł - bardzo, bardzo DZIĘKUJĘ! W końcu zrozumiałam sens tych trybów i wiem, jak i kiedy się ich używa.
Aż wstyd się przyznać, ale mam lustrzankę już 8 miesięcy, a fotografowałam cały czas na "P", ponieważ "bo tak".. W połączeniu kilku artykułach o przysłonie i otwarciu migawki razem z tym jestem w końcu zadowolona, bo wszystko rozumiem. Jutro idę trenować! :)
Jeszcze raz pięknie dziękuję!
To wszystko nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać. Wielokrotny zdobywca nagród World Press Photo Paolo Pellegrin - MAGNUM (mój ulubiony fotograf) fotografuje w każdym trybie, ale 80% zdjęć robi w programie P. Wielu fotografów np. Christopher Anderson - MAGNUM wiele zdjęć robi w programie A. Wystarczy przejrzeć EXIFy ich zdjęć. Więc to wszystko nie jest takie proste, bo nikt nie będzie pytał w jakim trybie zrobiono zdjęcie tylko będzie oglądał efekt finalny i to on jest ważny. A już stwierdzenia typu, że jestem super fotografem bo używam tylko manuala, a jak ktoś używa innego trybu to jest kiepski świadczą o strasznie małej wiedzy fotograficznej i małej praktyce. Obejrzyjcie zdjęcia fotografów, o których wspomniałem i przemyślcie sobie swoje wypowiedzi. Pozdrawiam.
klaudynkaJa należę do tych fotografów, którzy korzystają z trybu M zawsze! Odkad miałam aparat kompaktowy z taką możliwością. Potem szybko zakupiłam lustrzankę i od razu też przeszłam na M. Nie wyobrażam sobie korzystania z trybu P. Od razu można używać trybow tematycznych, które są stworzone by myśleć za nas. I po co komu tytul fotografa wykutego w szkole. Ja sobie poradzę w każdych warunkach i każdym aparatem, a Ci co korzystają z automatyki lub półautoamtyki już nie będą mieli tak wesoło.
Zgadzam sie kolego .
Bardzo ciekawy wpis. Już na podstawie samych komentarzy widać, że tryb A zyska spore grono użytkowników. Nie ulega wątpliwości, że większa kontrola parametrów aparatu sprzyja kreatywności. Ja również bardzo często używam tego trybu w swoich realizacjach: http://www.blik.info.pl/realizacje/