Spiesz się powoli, czyli fotografia dla cierpliwych
Dowiedz się, jak pokazać na zdjęciach długotrwałe procesy.
Po ostatnim spotkaniu na łamach Szerokiego Kadru dziś chciałbym przeżyć z wami inną przygodę. Leniwą, spokojną, powolną i trwającą dłużej niż moment. Dziś poeksperymentujemy z fotografią i długimi czasami naświetlania, ale nie tylko, ponieważ czasem użyjemy krótkich czasów, aby w konsekwencji na ujęciu pokazać proces trwający wiele godzin. Brzmi ciekawie? Przed napisaniem artykułu wyznaczyłem sobie jak zawsze cel: stworzyć zdjęcia, które wymagają zaangażowania i nie są dziełem przypadku. Chciałem przygotować kilka ujęć, które dzięki długiemu czasowi (nie tylko naświetlania) pokażą coś, czego ludzkie oko na pierwszy rzut nie dostrzega. Przymierzałem się do różnych tematów, spróbowałem m.in. sfotografować nocny nieboskłon, zarejestrować taniec stokrotek w słońcu, uchwycić wzrost zasianej rzeżuchy, pokazać, co się dzieje na schodach domowego zacisza, i na koniec towarzyszyć kwiatom, gdy wstają rano ze snu. Wszystko po to, aby udowodnić, iż fotografowanie przy większym nakładzie czasu pozwala przeżyć wyjątkową przygodę i poznać rzeczy, z którymi na co dzień fotograf nie spotyka się w swojej pracy.
Obserwujemy gwiazdy
To było pierwsze zdjęcie i pierwsze wyzwanie. Potrzebowałem wężyka spustowego, statywu, aparatu (w tym wypadku: Nikon D3s) oraz obiektywu 14 mm f/2.8. Cel był jeden – sfotografować widok z mojego balkonu nocą i pokazać wędrówkę gwiazd. Umieściłem zatem aparat na statywie. Czułość ustawiłem na ISO 200. Zależało mi na ograniczeniu szumów. Kadr ustawiłem tak, aby było widać jak najwięcej nieba, ale także małe szczegóły na Ziemi wyznaczające horyzont. Przysłonę ustawiłem na f/16, a czas naświetlania zablokowałem wężykiem spustowym na 180 minut!
Ostrość ustawiłem na nieskończoność w trybie manualnym, aby nie musieć przejmować się dalej ostrością zdjęcia (autofokus mógłby szukać ostrości w trakcie ekspozycji). Wkoło panował mrok, dochodziła północ. Zgasiłem światło w pokoju, zablokowałem spust wężyka podłączonego do aparatu i zacząłem odliczać 180 minut. Nastawiłem budzik na trzecią nad ranem, aby schować aparat przed ewentualną poranną mżawką. Dumny z mojego geniuszu w środku nocy chciałem sprawdzić zdjęcie. Niestety bateria padła i nie mogłem podejrzeć kadru. Postanowiłem poczekać dov rana i na spokojnie obejrzeć to, co zarejestrował aparat.
Oczekiwałem pięknego ujęcia z zarejestrowanym ruchem gwiazd. Nad ranem sprawdziłem jakość pliku RAW. Wyszło źle. Bardzo źle. Pełno szumu, kolorowych plam, niebo bez wyrazu, ledwie kilka zarejestrowanych gwiazd. Byłem niezadowolony. Kolejnej nocy postanowiłem spróbować innego zabiegu. A może by tak połączyć sekwencję zdjęć w jedno? Będą mniejsze szumy, lepsza jakość – warto spróbować! Postanowiłem zacząć nieco wcześniej, kiedy tylko zapadnie całkowity zmrok. Ustawiłem wyższą czułość, krótki czas ekspozycji oraz mniejszą wartość przysłony. Niestety niebo było zachmurzone i musiałem przełożyć fotografowanie na następny dzień. Mój nowy pomysł wymagał bezchmurnego nieba. Kolejnego dnia niebo było już idealne.
Umieściłem na statywie aparat z tym samym obiektywem co poprzednio i wybrałem czas naświetlania 30 sekund, wartość przysłony ustawiłem na f/5,6, a czułość matrycy na ISO 1600. Ostrość manualnie przekręciłem na znaczek nieskończoności i zrobiłem testowe zdjęcie. Wyszło znakomicie. Sprawdziłem ostrość – gwiazdy był wyraźne i zdjęcie wyglądało nadzwyczaj dobrze. Przełączyłem aparat w tryb seryjny i za pomocą wężyka spustowego włączyłem i zablokowałem spust migawki. Pozostawało poczekać. Aparat „strzelał” co 30 sekund samoczynnie. Nie byłem pewny, ile ujęć uda mi się zarejestrować, ponieważ trudno było przewidzieć, jak długo wytrzyma bateria. Okazało się, że mocno wyeksploatowany przez cztery lata akumulator dał radę pracować przez 2 godziny. To wystarczyło. Powstało wiele pojedynczych zdjęć, które rejestrowały powolny ruch gwiazd. Wiedziałem już, że ten sposób fotografowania jest znacznie skuteczniejszy niż wielogodzinne naświetlanie jednego ujęcia. Do złożenia wszystkich zdjęć w jedno finalne użyłem programu Photoshop oraz jednego z darmowych programów do składania zdjęć nieba.
Na koniec – pamiętajcie, aby mieć pod ręką szmatkę do przetarcia obiektywu podczas fotografowania. Wilgoć to nasz wróg przy nocnych ujęciach. Weźcie też po uwagę, że chmury nie pozwolą na zrealizowanie podobnej sesji, a lokalizacja, w której będziecie fotografować, powinna być oddalona od silnych świateł emitowanych przez duże siedliska ludzkie. Zbyt silna iluminacja z dołu kadru zniszczy końcowy efekt i nie pozwoli dobrze zarejestrować nieba i gwiazd. Zamieszczam jeszcze jedno ujęcie wykonane kolejnej nocy, gdy po półtorej godzinie wymieniłem baterię na nową, aby aparat mógł dłużej rejestrować ruch gwiazd.
Stokrotki tańczące w słońcu
No dobrze, udało nam się uzyskać efekt pięknego nieba. Nieźle. Spróbujmy zatem zarejestrować długotrwały proces w pełnym słońcu, np. pobawić się ze stokrotkami w ciągu dnia. Chodzi o stworzenie zdjęcia ukazującego, jak szybko stokrotki zmieniają swoje położenie, obracając się w stronę źródła światła. Zasadziłem na czas sesji parę stokrotek w jasnej doniczce i postawiłem je na białym stole w studio. Wybrałem jasne pomieszczenie z dużymi oknami, aby kwiatki miały dostęp do promieni słonecznych. Aparat ustawiłem na statywie około pół metra od doniczki. Mój Nikon D3 ponownie miał być wyzwalany za pomocą wężyka spustowego, aby jak najmniej poruszać aparatem podczas naświetlania. Użyłem obiektywu 105 mm f/2.8. Wartość ISO ustawiłem na 100, a przysłonę na f/40. Czas naświetlania ustawiłem na 1,3 sekundy. Celowo unikałem lampy błyskowej – chciałem poeksperymentować, wykorzystać jakieś inne, mniej mi znane źródło światła.
Postanowiłem robić zdjęcia co 10 minut, aby stworzyć sekwencję ujęć pokazujących zmianę położenia stokrotek. Aby „zmylić” kwiaty, po zrobieniu każdego kolejnego zdjęcia ustawiałem blendę blisko doniczki, aby zmieniać intensywność światła oraz kierunek. W ten sposób stokrotki w niemal w ekspresowym tempie zmieniały położenie i po około czterech godzinach fotografowania miałem do dyspozycji kilkadziesiąt ujęć. W programie Photoshop złożyłem kadry, aby pokazać, jak bardzo kwiaty zmieniają się w ciągu paru minut. Byłem szczerze zaskoczony tym, jak szybko stokrotki reagują na zmianę światła i jak szybko można w naturalny sposób spowodować, aby zaczęły tańczyć przed aparatem. Nawiasem mówiąc, na samym początku próbowałem także innego zabiegu. Postawiłem doniczkę w ciemniejszym pomieszczeniu i nastawiłem półgodzinne naświetlenie, aby zarejestrować ruch stokrotki, ale ilość szumów była nieakceptowalna. Ostrość oraz naświetlenie były poprawne, lecz jakość obrazu pozostawiała wiele do życzenia, dlatego zdecydowałem się na fotografowanie kwiatów co dziesięć minut w jasnym pomieszczeniu, co okazało się trafionym pomysłem.
Rzeżucha i 45 godzin czuwania
Przyszedł czas na sfotografowanie czegoś, co rośnie. Rzeżucha! To był pierwszy pomysł, który przyszedł mi do głowy. Pobiegłem do sklepu i kupiłem ziarnka rzeżuchy. Już po kilku godzinach od zasadzenia pojawiły się pierwsze kiełki. Umieściłem aparat na statywie i podłączyłem wężyk spustowy. Zamontowałem mój ulubiony obiektyw 105 mm f/2.8 i nastawiłem wartość przysłony na f/16. Wybrałem wartość ISO na poziomie 2000 i ustawiłem czas naświetlania na pół sekundy. Pojemnik z rzeżuchą postawiłem na jasnym stoliku przy jasnej ścianie. Aby wprowadzić jakieś zmiany, wyzwalałem ręcznie lampę umiejscowioną za aparatem. Na błysk flesza (moc 1/32) miałem przecież pół sekundy, więc bezpośrednio po wciśnięciu spustu migawki wyzwalałem lampę SB-910 drugą ręką, przez co ujęcia były nieco jaśniejsze i wyraźniejsze.
Próbowałem ujęcia bez lampy błyskowej, ale rzeżucha prezentowała się zdecydowanie wyraźniej przy błysku. Postanowiłem w odstępie pięciu godzin robić jedno ujęcie, więc – jak łatwo policzyć – stworzenie finalnego zdjęcia połączonych dziewięciu ujęć wymagało 45 godzin czuwania. W ciągu nocy także fotografowałem, przy czym najlepszy wzrost rzeżuchy odbywał się w ciągu dnia. Przy siódmym ujęciu byłem zmuszony do zmiany płaszczyzny ostrości, ponieważ rosnąca roślinka wyszła poza wartość ustaloną na początku. Najpierw ziarenka tworzyły wąską grupę nasionek, ale po 35 godzinach tak urosły, że punkt ostrości był zbyt odsunięty od centrum wzrostu rzeżuchy. Niezbędna była lekka korekcja punktu ostrości. Po 45 godzinach fotografowania połączyłem w programie Photoshop dziewięć ujęć w jeden kadr, który pokazuje proces wzrostu rzeżuchy w ciągu 2700 minut.
Schody i moje dwa zwyczajne dni
Przedostatnim wyzwaniem było sfotografowanie schodów mojego domu. Chciałem rejestrować mój ruch na stopniach w ciągu dwóch dni. Na początku wziąłem do ręki stoper i zmierzyłem, ilu sekund potrzebuję, aby spokojnie przemierzyć schody. Oczywiście musiałem pamiętać, że gdy idę w górę, to najpierw muszę wejść na górę, włączyć aparat, nacisnąć spust migawki, zejść i raz jeszcze wejść na górę, aby zarejestrować swój ruch. Ogólnie więc potrzebowałem ok. 20 sekund na niespieszne przemierzenie schodów w dół i w górę. Do zdjęcia użyłem aparatu Nikon D3s, obiektywu 50 mm f/1.4 z nastawioną przysłoną f/16, statywu i wężyka spustowego. Wartość ISO ustaliłem na 2000, a czas naświetlania zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – na 20 sekund. Pamiętałem, że jeśli będę schodzić, mam spory zapas czasu i nie muszę biec. Próbowałem oczywiście w ramach eksperymentu biec, ale wówczas nie było zakładanego efektu – rozmazanej sylwetki na zdjęciach. Aparat przez dwa dni stał na górze schodów i niemal każdorazowo, gdy schodziłem lub wchodziłem po schodach, o różnych porach dnia, robiłem zdjęcie. Powstało ich kilkadziesiąt, przy czym podczas edycji okazało się, iż często chodziłem jednym torem, przez co nie wszystkie zdjęcia mogłem wykorzystać, gdyż efekty nakładały się zbyt intensywnie w powtarzających się partiach ujęć. Oczywiście końcowy efekt dopracowałem w programie Photoshop, dodając delikatnie szum oraz zamieniając kolorowe zdjęcia na odcienie czerni i bieli. W ten oto niewyszukany sposób powstało jedno ujęcie, które nosi w sobie historię dwóch długich dni. Oto najpiękniejsza moc fotografii.

W poszukiwaniu słońca
Ostatnim zadaniem było sfotografowanie kwiatu i procesu, gdy wraz ze wschodem słońca kwiat zaczyna rozkwitać, aby pod koniec dnia z powrotem się zwinąć. Fotografowanie rozpocząłem o piątej rano. Zerwane pospiesznie kwiaty z domowego ogródka włożyłem do wazonu i postawiłem blisko okna w oczekiwaniu na silniejsze promienie słoneczne. Tak wczesną porą kwiat był jeszcze całkowicie zwinięty i musiałem wyczekać na moment, gdy płatki zaczną się rozwijać. Nastawiłem stoper i przypomnienie w telefonie, aby co siedem minut głos budzika przypominał mi o upływających 420 sekundach – chciałem robić zdjęcia w równych interwałach. Nie wiedziałem, z jaką częstotliwością powinienem naświetlać kadr, aby najlepiej uchwycić życie rośliny. Improwizowałem. Dopiero po godzinie zaobserwowałem pierwszy ruch płatków i rozpoczynający się proces budzenia się kwiatów do życia. Wtedy nastąpił szybki proces – każde kolejne siedem minut owocowało ujęciem pokazującym dalsze otwieranie się kwiatu.
Gdy pąk był już niemal rozwinięty, proces znacznie spowolnił. Kolejne dwa ujęcia nie dawały oczekiwanych rezultatów. Zależało mi jednak na tym, aby zrobić jeszcze dwa zdjęcia z całkowicie otwartym kwiatem. Przestawiłem więc minutnik na trzynaście minut i teraz zacząłem sprawdzać kolejne efekty niemal co kwadrans. Był to strzał w dziesiątkę. Kolejne dwa ujęcia przyniosły mi końcowe dwa elementy mojej fotograficznej układanki. Ponieważ rośliny stały blisko okna, miałem bardzo dużo naturalnego światła do dyspozycji. Nie musiałem zatem przejmować się lampą błyskową. Do zrobienia tego zestawienia ujęć użyłem obiektywu 105 mm f/2.8 z przysłoną nastawioną na f/40 i czułością ISO 500. Czas naświetlania wynosił ¹⁄₁₀ sekundy, więc absolutnie niezbędny był wężyk spustowy.
Zachęcam was do podobnych eksperymentów i fotografowania zwykłych przedmiotów, które czekają na każdego z nas w domu. Pracując dłuższy czas nad zdjęciem, poczujecie się bliżej fotografii, a przecież o to właśnie w tym wszystkim chodzi. Powodzenia!
Zobacz podobne poradniki
Na wyścigi, czyli fotografia w ekspresowym tempie

Jak fotografować komety. Część 1

Jak fotografować komety. Część 2

Długi czas otwarcia migawki

Komentarze




