Romantycznie i przy świecach
Wstęp
Od początku istnienia fotografii nie ma zgody w kwestii pokazywania przez nią prawdy o świecie. Jedni twierdzą, że skoro to zdjęcie musi być prawdziwe. Inni uważają, że każda fotografia kłamie, bo przecież jest fotografią. Ten dwugłos jest istotny szczególnie w wypadku zdjęć robionych w bardzo słabym świetle. Kłamią czy są prawdziwe?
Co jest prawdą z technicznego punktu widzenia
Kiedy zaczynałem fotografować, standardowy film amatorski miał czułość odpowiadającą dzisiejszemu ISO 50. Dostępne dla zwykłego człowieka obiektywy miały jasność na poziomie f/2–f/2.8. Jeśli ktoś zamierzał fotografować po ciemku, musiał naświetlać bardzo długo albo stosować mocne światło lampy błyskowej. Niezależnie od wybranej metody – żeby osiągnąć jako takie rezultaty, trzeba się było bardzo długo uczyć.
Fotografia cyfrowa zmieniła wszystko, w tym poglądy na robienie zdjęć po ciemku. Dobre lustrzanki swobodnie osiągają czułość ISO 6400, zaś kompakty bez problemu dochodzą do ISO 1600. Zmniejszenie rozmiarów matrycy pozwoliło zaś skonstruować bardzo jasne zoomy. Nie warto nawet wspominać faktu, że większość współczesnych aparatów wyposażona jest w lampy błyskowe. Nocna fotografia jest dziś łatwiejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Czy można jednak mówić o wysypie świetnych zdjęć powstałych w trudnych warunkach oświetleniowych? Wcale nie. Okazuje się bowiem, że oglądając takie zdjęcia, wcale nie zwracamy uwagi na kwestie techniczne. Liczy się przede wszystkim pokazanie nastroju chwili.
Innymi słowy – żeby zdjęcie zrobione przy świecach wyglądało prawdziwie, musi być bardzo zmanipulowane. Wiąże się to z różnicami w sposobie widzenia świata przez aparat i ludzkie oko. Aparat widzi całość sceny, mierzy światło, a potem naświetla całą klatkę w czasie jednej ekspozycji. Nasze oko ogląda cały „kadr”, omiatając go kilka razy, a potem składa go w całość podczas obróbki obrazu w płatach czołowych mózgu. Kiedy przenosimy wzrok z jasnego pola w ciemne, nasze źrenice się rozszerzają. Dlatego oprócz jasnych obiektów na pierwszym planie mamy również informacje o tym, co dzieje się w tle.
Zwróćmy uwagę, że także kolory, które widzimy, powstają w naszej głowie. Tak naprawdę tylko nam się wydaje, że je widzimy. „Wymyślamy” je, dopasowując do własnego doświadczenia. Bo przecież kiedy myślimy o romantycznej kolacji przy świecach lub wspólnym ognisku z kolegami, z pewnością mamy przed oczyma kolorowe obrazy. A człowiek po ciemku nie rozpoznaje kolorów. Pręciki w siatkówce oka, które wtedy pracują, nie mają tej możliwości. Kolor naprawdę dodajemy sobie sami.



Jak to pokazać
Wiemy już, czym różni się nasze wyobrażenie o nocnych scenach od tego, co widzi aparat. Warto więc zastanowić się, jak przezwyciężyć ten problem.
Po pierwsze – musimy rozwiązać kwestię pomiaru ekspozycji. Widoczne w kadrze źródła światła takie jak świeczki, ogniska, lampki, latarnie uliczne, reflektory samochodów są dużo jaśniejsze od tła. Warto więc określić dokładnie, co jest głównym motywem zdjęcia, i punktowo zmierzyć światło właśnie w tym miejscu kadru. Jeśli nie mamy opcji pomiaru punktowego – trzeba podejść do fotografowanej twarzy (jeśli robimy np. portret przy świecach) i zapamiętać wynik pomiaru dokonanego z niewielkiej odległości. Fotografując w takich warunkach, lepiej nie zwracać uwagi na histogram i nie włączać opcji pokazującej na ekranie prześwietlone elementy kadru – jasne źródła światła zawsze będą prześwietlone i próba ich przyciemnienia skazana jest na niepowodzenie.
Główny motyw powinien mieć też decydujące znaczenie przy wyborze balansu bieli. Kiedy w kadrze jest kilka różnych źródeł światła, pomiar automatyczny może zostać zakłócony, a wtedy żadna część zdjęcia nie będzie miała naturalnej kolorystyki.
Powinniśmy samodzielnie wybrać odpowiednie ustawienie balansu bieli lub (kiedy i to nie wystarczy) zdecydować się na manualny pomiar temperatury barwowej. Reszta kadru może mieć nieco nierealne kolory, ale w tym wypadku jest to nawet zaleta. Zwłaszcza kiedy, i tu trzecia istotna kwestia, zastosujemy odpowiednią przysłonę. Mała głębia ostrości dodaje nocnym zdjęciom uroku. Rozostrzone, jasne plamy w tle mają wręcz bajkowy wygląd. Kiedy nie da się osiągnąć małej głębi (np. z powodu małej matrycy – patrz: artykuł o głębi ostrości), trzeba fotografować z jak najdłuższą ogniskową. Posiadacze lustrzanek patrząc właśnie na nieostre, rozmyte źródła światła w tle, mogą dostrzec różnice, jakie daje wzrost liczby listków przysłony. Im jest ich więcej, tym kształt jasnych punktów w tle jest bardziej zbliżony do okręgu – nie przejmuje wielokątnego kształtu, jaki tworzą lamelki przysłony, gdy jest ich zaledwie kilka (np. pięć).
Czas naświetlania bezpośrednio przekłada się na jasność fotografowanych obiektów – to wiemy wszyscy. Podczas fotografowania przy świecach lub innych bardzo słabych źródłach światła ma on jednak znaczenie podwójne, zwiększa bowiem jasność tła. Kiedy główny motyw znajduje się blisko źródła, ich jasność jest ze sobą powiązana. Z kolei na jasność tła wpływają promienie, które padają ze wszystkich stron: poświata od strony dalekich latarni ulicznych, odbicia od szyb, bardzo dalekie okna. Wszystko to, foton po fotonie, rozjaśni nasze tło. Warto więc fotografować z jak najdłuższym czasem. Abstrahując od stabilizacji obrazu – nawet 1/15 czy 1/8 sekundy mogą dać niezłe zdjęcia, zwłaszcza że ewentualne rozmazanie ruchu tylko przyda zdjęciom emocji i wyrazu. Hiperpoprawne zdjęcia nocne nie robią wrażenia prawdziwych.


Ćwiczenie 1
W ciemnym pokoju posadźcie bliską wam osobę (bo kto inny będzie miał cierpliwość?) za stołem, na którym palą się świece. Zmierzcie światło i zróbcie zdjęcie (tak, jak to opisuje niniejszy artykuł). W większości przypadków otrzymacie zdjęcie, na którym świece są bardzo jasne, twarz fotografowanej osoby – do przyjęcia, zaś resztę kadru zalewa smolista czerń.
Teraz załóżcie na aparat zewnętrzną lampę błyskową. Obróćcie reflektor do tyłu i do góry (tak, by odbite od ściany lub sufitu światło padało na fotografowaną osobę z tej samej strony co światło świec). Sprawdźcie czas migawki (niektóre aparaty po włączeniu lampy błyskowej ustawiają jak najkrótszy czas ekspozycji). Wszystkie zdjęcia powinniście robić przy jednej przysłonie i jednym czasie ekspozycji – około 1/15 sekundy. Zróbcie serię zdjęć, sukcesywnie zmniejszając energię błysku (oczywiście w manualnym trybie pracy lampy). Niektóre lampy pozwalają dojść nawet do 1/64 maksymalnej jasności. Które ze zdjęć jest najlepsze? Na którym osiągnięto odpowiednią równowagę między światłem świec a lampą błyskową?
Eureka! I wszystko jasne
Jeśli zamierzamy robić naturalne zdjęcia nocą na zewnątrz lub w pomieszczeniu przy świecach, warto zaprzyjaźnić się z lampą błyskową. Choć brzmi to jak herezja, właśnie lampa błyskowa może nam pomóc. Trzeba tylko posługiwać się nią umiejętnie, czyli tak, żeby nie było jej widać na zdjęciach. Posiadacze małych kompaktów są niestety wyłączeni z zabawy. Ta część artykułu skierowana jest raczej do właścicieli wsuwanych w gorącą stopkę lamp błyskowych, które mają możliwość obrotu lub uniesienia reflektora. Fotografując lampą w takich warunkach, musimy się bowiem postarać, żeby światło błyskowe było jak najbardziej rozproszone i żeby było go jak najmniej – patrz: ćwiczenie 1. Tylko w ten sposób odpowiednio oświetlimy cały kadr, utwierdzając widzów w przekonaniu, że zdjęcie zrobiono przy świecach.
Zupełnie inną kwestią jest fotografowanie wewnątrz dużych, ciemnych pomieszczeń oświetlonych małymi i słabymi lampkami (np. żarówkami). Wykorzystując światło zastane, otrzymamy zdjęcie składające się z bardzo jasnych plam (lampki i to, co w ich pobliżu), przedzielone czarnymi płaszczyznami (nieoświetlone ściany i podłoga). Pojedynczy błysk lampy zamontowanej na aparacie nie może dać prawidłowego zdjęcia – w tym przypadku otrzymamy jasną plamę w środku kadru otoczoną ciemnością. Jedynym sposobem fotografowania w takich warunkach jest technika zwana z angielska open flash lub (po polsku) ‘malowaniem światłem’. Rozstawiamy aparat na statywie, otwieramy migawkę w trybie B i obchodzimy całe pomieszczenie, oświetlając jego ściany błyskami lampy trzymanej w ręku. Przy odrobinie doświadczenia (patrz: ćwiczenie 2) rezultatem będzie naturalne (czyli równomiernie oświetlone) zdjęcie fotografowanego pomieszczenia.
Robienie zdjęć w trudnych warunkach oświetleniowych to dla fotografa duże wyzwanie. Trzeba bowiem jakoś pokazać te „trudne warunki”. Wszystko można przecież zalać jasnym światłem błyskowym lub naświetlać na tyle długo, że kadr będzie w miarę jasny. Niszczy to jednak cały nastrój chwili, którą chcemy pokazać. Kiedy nauczymy się w odpowiedni sposób dawkować światło sztuczne (np. błyskowe), będziemy potrafili zrobić zdjęcia, które przyciągają zainteresowanie widzów.
Ćwiczenie 2
Fotografując w technice otwartego błysku, trzeba przede wszystkim odpowiednio dawkować światło lampy. Zamiast próbować je zmierzyć, wykonajcie proste ćwiczenie. Wewnątrz dużego, ciemnego pokoju rozstawcie aparat na statywie i otwórzcie jego migawkę (tryb B). Oświetlcie ścianę błyskiem lampy trzymanej w ręku (ustawionej na tryb manualny). Jeśli zdjęcie jest za ciemne – otwórzcie przysłonę aparatu i/lub zwiększcie czułość matrycy. Jeśli za jasne – przymknijcie przysłonę. W ten sposób nauczycie się określać ekspozycję wszystkich trudnych zdjęć, które będziecie robić w przyszłości.
Zobacz podobne poradniki
Komentarze





Interesujący artykuł - co do przykładów to chyba niespecjalnie dobrze dobrane - mam wrażenie że raczej pokazują dlaczego NIE powinno się używać lampy - wg mnie wszystkie zdjęcia doświetlane lampą (może oprócz domu) prezentują sie gorzej niż wersje bez lampy - ale to tam takie subiektywne wrażenie.

