Robimy ostre zdjęcia aparatem kompaktowym
Wstęp
Wśród fotografów, zwłaszcza tych chętnie udzielających się na forach internetowych, można czasem spotkać członków specyficznej sekty. To „Czciciele Wielkiej Żylety”, dla których ostrość zdjęcia jest celem samym w sobie. Parę razy obserwowałem, jak ktoś kupił wybitnie dobry i drogi obiektyw, wykonał nim kilkanaście zdjęć tego, co miał pod ręką (żeby nie oddalać się od komputera), i od razu wrzucił je na forum, by pochwalić się, jakie są ostre i szczegółowe. A później więcej zdjęć w galerii tego użytkownika już się nie pojawiało. Zmieniała się tylko liczba postów, no i stopka na forum, w której dany osobnik skrupulatnie wyliczał, jaki posiada sprzęt.

Dlatego artykuł o robieniu ostrych zdjęć postanowiłem rozpocząć od ważnej informacji – zdjęcie naprawdę nie musi być ostre, żeby było dobre. Zdjęcie powinno być poruszające, w jakiś sposób piękne, ale ostre – niekoniecznie. Ostrość to tylko jeden ze środków wyrazu, które mamy do dyspozycji; obok światła, głębi ostrości, perspektywy i wielu, wielu innych – w tym również nieostrości, a nawet świadomego poruszenia obrazu. Niemniej oczywiście ostrość jest niezwykle ważna, a w niektórych typach fotografii wręcz niezbędna, dlatego zdecydowanie warto wiedzieć, jak fotografować „na ostro”.
Nieostre, bo poruszył się aparat
Jeśli fotografujemy aparatem trzymanym w dłoniach, najczęstszą przyczyną nieostrych zdjęć jest zbyt długi czas naświetlania. Choćbyśmy byli ludźmi z żelaza i marmuru, rączki nam się po prostu trzęsą. Nie ma zmiłuj.
Zasada jest bardzo prosta i łatwa do zapamiętania – realne ryzyko poruszenia zdjęcia pojawia się wtedy, gdy czas naświetlania jest dłuższy niż odwrotność ustawionej ogniskowej obiektywu (podawanej jako ekwiwalent dla aparatów pełnoklatkowych).
Najłatwiej zrozumieć to na prostym przykładzie: jeśli ustawimy ogniskową 300 mm (dla małego obrazka), to czas naświetlania nie powinien być dłuższy niż 1/300 s. Dla porównania – 60 mm daje nam 1/60 s, 25 mm – 1/25 s i tak dalej.
Oczywiście tak naprawdę chodzi o ustawienia przybliżone, bo regulacja czasu naświetlania w aparacie odbywa się skokowo, najczęściej co 1/3 EV. Dlatego na przykład dla ogniskowej 90 mm nie ustawimy 1/90 s, ale możemy wybrać bezpieczne 1/100 s lub minimalnie ryzykowne 1/80 s.
Wiele osób jest w stanie utrzymać aparat stabilnie nawet przy dłuższych czasach naświetlania – warto sprawdzić swoje możliwości.
Kłopoty z kompaktami
Aparaty kompaktowe okazują się trochę kłopotliwe, jeśli chodzi o zastosowanie omówionej wyżej reguły. Z różnych względów:
1. Problem: Nie wiemy, jaką w danym momencie ustawiliśmy ogniskową. Wiele kompaktów nie wyświetla tego typu informacji, pokazując jedynie krotność aktualnie wykorzystywanego zoomu optycznego.
Rozwiązanie: To nie jest duży problem, jeśli znamy wartość najkrótszej ogniskowej naszego aparatu kompaktowego w przeliczeniu na mały obrazek, podawaną w każdej specyfikacji technicznej lub instrukcji obsługi. Wystarczy pomnożyć tę najkrótszą ogniskową przez aktualną krotność zoomu, a następnie ustawić czas naświetlania, który będzie odwrotnością obliczonej w ten sposób ogniskowej.
2. Problem: Nie znamy ani ogniskowej, ani ekwiwalentu najkrótszej ogniskowej. Większość aparatów kompaktowych ma rzeczywiste ogniskowe zapisane na obiektywie (np. 4,28–68,48 mm), ale ze względu na dużą różnicę wielkości matryc w porównaniu z lustrzankami pełnoklatkowymi te informacje nic bezpośrednio użytkownikowi nie mówią.
Rozwiązanie: Tu już potrzeba trochę więcej matematyki. Wystarczy pomnożyć krótszą rzeczywistą ogniskową przez 5,6, czyli średni mnożnik dla najczęściej występujących wielkości matryc w aparatach kompaktowych. Z dużym prawdopodobieństwem wynik zbliżony będzie do ekwiwalentu najkrótszej ogniskowej dla małego obrazka. Tę zaś znów mnożymy przez krotność aktualnego zoomu – i tak dalej.
3. Problem: Brak bezpośredniej możliwości regulacji czasu naświetlania. Ustawienie odpowiednio krótkiego czasu naświetlania nie jest dostępne w wielu aparatach, które nie mają trybu preselekcji czasu lub pełnego trybu manualnego. Można w takim wypadku zdać się na tryb automatyczny, który zazwyczaj stara się ustawiać czas naświetlania zgodnie z podaną wyżej regułą, ale warto go mimo wszystko kontrolować. W wielu sytuacjach, zwłaszcza przy słabym oświetleniu, tryb Auto okazuje się stanowczo zbyt optymistyczny, szczególnie gdy wymusimy wyłączenie lampy błyskowej.
Rozwiązanie: W takim wypadku można spróbować trochę automatykę aparatu oszukać, wykorzystując kilka sposobów. Jednym z nich jest korekcja ekspozycji – lekkie niedoświetlenie zdjęć (o 1/3 EV lub o 2/3 EV). Można je potem spokojnie skorygować w programie graficznym, a czasy naświetlania wyraźnie się skrócą. Można też spróbować ustawić program tematyczny zdjęć portretowych – aparat otwiera wtedy maksymalnie przysłonę, co również skraca czas naświetlania. Najskuteczniejszym, ale rujnującym nieco jakość zdjęć sposobem jest jednak oczywiście samodzielne ustawienie wysokiej czułości ISO – ten parametr można regulować w każdym kompakcie, pośrednio wpływając na czas naświetlania zdjęć.

Ludzka stabilizacja
Ryzyko poruszenia zdjęcia zależy też od sposobu, w jaki trzymamy aparat, dlatego dobrze jest znać kilka prostych tricków, które to trzymanie stabilizują. Po pierwsze, do trzymania aparatu warto oczywiście używać obu rąk, przy czym najlepiej w trakcie wykonywania zdjęcia oprzeć oba łokcie o brzuch i klatkę piersiową. Jeśli aparat wyposażony jest w wizjer, można też dość mocno przycisnąć aparat do czoła, dzięki czemu uzyskamy dodatkowy, trzeci punkt podparcia. Samą migawkę naciskamy płynnie, nie gwałtownie, w trakcie powolnego, spokojnego wydechu.
To tylko podstawy. Niektórzy stosują bardziej wymyślne sposoby, na przykład opieranie aparatu na lewym barku albo na ramieniu, ale to już kwestia wypracowania własnej techniki. Jednak nawet zwyczajne wykorzystanie obu dłoni, oparcie łokci o tułów i spokojne naciskanie migawki może znacząco wydłużyć czas bezpiecznego rejestrowania ostrych zdjęć.
Podpierać każdy może
Najlepszym sposobem na uzyskanie ostrych zdjęć, niezależnie od długości czasu naświetlania, jest oczywiście statyw. Problem w tym, że mało kto nosi go cały czas przy sobie, dlatego warto improwizować.
Niemal wszędzie da się znaleźć coś, o co można aparat oprzeć. Balustrada, ławka w parku, kosz na śmieci, własny plecak położony na ziemi – czegokolwiek użyjemy, ostrość zdjęć przy długich czasach naświetlania ogromnie na tym zyska. Dobrym pomysłem jest przy tym nie tylko opieranie aparatu, ale również przyciskanie go bokiem – na przykład do ściany albo pnia drzewa.
Jeśli już mamy statyw pod ręką właśnie w tym momencie, w którym jest on naprawdę niezbędny, warto pamiętać o kilku drobiazgach, które pozwolą nam „wycisnąć” z niego maksimum stabilności:
1. Aby uniknąć poruszenia aparatem podczas naciskania spustu migawki, posłużmy się samowyzwalaczem lub opcjonalnym wężykiem spustowym.
2. Zawsze wyłączamy stabilizację optyczną lub matrycy!
3. Jeśli wieje wiatr, warto dodatkowo dociążyć statyw, np. plecakiem powieszonym na głównej kolumnie lub jeszcze lepiej pod nią. W niektórych miejscach warto też uważać na to, gdzie stawiamy statyw – w pobliżu ruchliwych dróg albo na mostach ruch pojazdów może powodować drgania podłoża.

Stabilizacja niejedno ma imię
Istnieją trzy główne rodzaje stabilizacji – optyczna, matrycy oraz elektroniczna. I dużo by można mówić o tym, która z nich jest najlepsza i dlaczego, ale to temat na oddzielny artykuł, a nie na rozważania na temat rejestracji ostrych zdjęć.

Krótko: zazwyczaj najskuteczniejsza jest stabilizacja optyczna, pozwalająca na wydłużenie czasu naświetlania o ok. 3 EV (czasem mniej, ale w najnowszych aparatach i obiektywach nawet o prawie 5 EV). 3 EV oznacza, że bezpieczny czas naświetlania może być wydłużony o trzy pełne stopnie, czyli na przykład zamiast bezpiecznego ustawienia 1/120 s, możemy użyć czasu naświetlania rzędu 1/15 s.
Stabilizacja matrycy ma zazwyczaj wydajność na poziomie 2–3 EV (ale też zdarzają się nowe konstrukcje o znacznie większej skuteczności), natomiast elektroniczna – ok. 1–2 EV.
Do tego dochodzi kilka innych zalet i wad każdego rozwiązania, ale ogólnie wniosek jest prosty – lepiej, gdy aparat ma jakąkolwiek funkcję stabilizacji.
Nieostre, bo poruszył się świat
Czasami rejestrujemy nieostre zdjęcia, mimo że użyliśmy odpowiednio krótkiego czasu naświetlania, statywu albo stabilizacji. Najczęściej dochodzi do tego w sytuacji, w której fotografowany motyw dynamicznie zmieniał swoje położenie. Dobre przykłady to fotografowanie dzieci, sportu, jadących samochodów. Tło rejestrujemy jako ostre, ale główny, najważniejszy motyw jest rozmyty. W takich przypadkach praca w trybie automatycznym okazuje się bardzo zawodna.
Najprostszym rozwiązaniem jest znaczne skrócenie czasu naświetlania – albo poprzez otwarcie przysłony, albo przez podniesienie czułości ISO. Można też użyć techniki polegającej na wykorzystaniu lampy błyskowej i równocześnie dość długiego czasu naświetlania, ale to już trochę inna para kaloszy.
Nieostre, bo aparat źle ustawił ostrość
Nie tylko rodzaje stabilizacji różnią się od siebie – to samo dotyczy technologii ustawiania ostrości. To znowu bardzo obszerny temat, zasługujący na oddzielne omówienie, więc w tym miejscu tylko pokrótce.
Niezależnie od technologii, zawsze warto ustawiać ostrość na jakimś kontrastowym motywie. Jeśli fotografujemy niemal gładką ścianę, to każdy aparat będzie miał z nią problemy. Wystarczy jednak na moment przesunąć aparat, by ustawił ostrość na krawędzi ściany bądź wiszącym na niej obrazie, a później ponownie wykadrować zdjęcie, i wszelkie problemy z ostrością znikną. Naprawdę warto czasem lekko pokombinować.
Za najbardziej skuteczną uchodzi obecnie technologia detekcji fazy, wykorzystywana głównie w lustrzankach. Rzeczywiście, z reguły większość lustrzanek (nawet z obiektywami standardowymi) ostrzy dość szybko i pewnie.
Drugą najpopularniejszą technologią jest detekcja kontrastu, wykorzystywana głównie w kompaktach i systemowych aparatach bezlusterkowych. W bardzo trudnych warunkach oświetleniowych z reguły sprawdza się gorzej niż detekcja fazy, ale to nie znaczy, że można ją lekceważyć. Po pierwsze, jeśli popatrzylibyśmy na aparaty, które w ciągu ostatniej połowy roku weszły na rynek pod hasłem „najszybszego aparatu świata”, to okazałoby się, że wszystkie pracują właśnie w trybie detekcji kontrastu. Po drugie, ta technologia z definicji odporna jest na problemy z frontfokusem i backfokusem, czyli ustawianiem ostrości nieco przed lub nieco za fotografowanym motywem.
Nieostre, bo słabej jakości
Oczywiście należy też wspomnieć o tym, że ostrość zdjęć zależy niewątpliwie od jakości sprzętu fotograficznego, którego używamy. W wypadku aparatów kompaktowych oraz obiektywów typu zoom często spotykaną sytuacją jest wyraźnie wyższa ostrość zdjęć w centrum kadru w stosunku do jego brzegów.
Co możemy zrobić, oczywiście w sytuacji, w której nie stać nas na lepszy sprzęt i musimy sobie radzić z tym, co mamy? W przypadku lustrzanek skutecznym sposobem poprawy jakości obrazu jest lekkie przymknięcie przysłony obiektywu, mniej więcej do f/5,6 lub f/8. Tymczasem w kompaktach z typowymi, niezbyt dużymi matrycami jest odwrotnie – w pewnym sensie łatwiej, bo z reguły najwyższą możliwą jakość zdjęć otrzymujemy przy maksymalnie otwartej przysłonie.
Przyprawiamy zdjęcie na ostro
Po pierwsze, z pewnością warto wyostrzać zdjęcia, ale należy robić to mądrze. Proste funkcje wyostrzania w wielu programach graficznych mogą przynieść zdjęciu więcej szkody niż pożytku – obraz zaczyna przypominać grafikę, krawędzie wyglądają nienaturalnie, szum staje się bardziej widoczny.
Ważna sprawa, o której nie zawsze się pamięta – wyostrzamy pod kątem przewidywalnej wielkości oglądanych zdjęć. Inaczej dla miniaturki na stronę internetową, inaczej dla pocztówki 10×15 cm, jeszcze inaczej pod kątem wydruku wielkoformatowego. Jeśli obrabiamy zdjęcie również w inny sposób, wyostrzanie najlepiej zostawić na sam koniec procesu obróbki.
Polecam dwie rzeczy. Po pierwsze, poznanie i zrozumienie zasad działania filtra Maska wyostrzająca (jeśli używamy Photoshopa) lub podobnego narzędzia w innym programie graficznym, np. Gimpie. Po drugie, dobrze jest zrobić głębszy rekonesans technik wyostrzania, bo jest ich wiele – i wybrać tę, która odpowiada nam najbardziej. Przykładem może być stosowanie przez niektórych fotografów filtra górnoprzepustowego, który teoretycznie nie służy do wyostrzania, ale w praktyce okazuje się często skuteczniejszy od zwykłego wyostrzania.
Choć nie warto czynić ostrości zdjęć celem samym w sobie i sensem zabawy w fotografię, generalnie należy dbać o jakość wykonywanych fotografii. Nieostre zdjęcie można porównać do obrazu oglądanego z dużej odległości przez krótkowidza, który zapomniał założyć okularów – nieduże są szanse na to, by go ten obraz poruszył lub coś mu przekazał. Jednak nie warto też przesadzać w drugą stronę, goniąc za zdjęciami tak ostrymi, że można się nimi golić zamiast żyletki. Wystarczy złoty środek – dobrze jest pamiętać o regułach, które pozwalają wykonać ostre zdjęcie, ale skupmy się raczej na jego tematyce, wyborze kadru, tła, perspektywy i przede wszystkim oświetlenia.
Zobacz podobne poradniki
Statyw czy stabilizacja?

Fotografowanie nocą

Środki wyrazu. Część 1. - Sprzęt

Stabilizacja obrazu – na poziomie obiektywu czy korpusu?

Komentarze




Wydaje mi się, że chodzi tylko o to, że dla zdjęcia po zmniejszeniu parametry filtra będą nieco inne niż dla zdjęcia przed zmniejszeniem, a kluczem jest tylko to, żeby robić to jako ostatnią czynność bo w przeciwnym wypadku nie da zadowalających efektów. W sensie sposób się nie różni, tylko parametry będą trochę inne i to trzeba ocenić wizualnie, ale w ten sam sposób co zawsze.

Zgadzam się, czasami rozmazane zdjęcia wychodzą znacznie lepiej niż te ostre. W fotografii chodzi o klimat, a nie o to, czy wszystkie parametry zostały odpowiednio ustawione. Ja „tworzę” zdjęcia, a nie „robię” zdjęcia, bo dla mnie fotografia to sztuka, a nie pogoń za idealnym zdjęciem. Zgadzam się, że fotografia powinna być dobrej jakości, i trzeba mieć choćby taki sprzęt jak ten: http://www.mixelectronics.pl/lustrzanki_cyfrowe, ale nie oszukujmy się – rzadko kiedy mamy do czynienia z naprawdę dobrym zdjęciem, które spełnia choćby takie kryteria jak odpowiednia kompozycja.


W dobrych warunkach oświetleniowych zdjęcia robionę dobrym kompaktem wychodzą podobnie ostre jak lustrzanką z obiektywem kitowym.
Porównywałem w tych samych warunkach (ten sam kąt, ten sam fragment krajobrazu itd.) wielokrotnie. Do lustrzanki trzeba jeszcze sporo dołożyć na lepsze obiektywy by było wyraźnie lepiej niż z kompaktu (oczywiście mówie o dobrych warunkach oświetleniowych i kompakcie zbliżonym cenowo do ceny najtanszego korpusu lustrzanki). Bezdyskusyjnie kompakt przegrywa z lustrzanką w złych warunkach oświetleniowych (zdjęcia nocne, w pomieszczeniach w świetle zastanym itp.).