Robimy kolorowe zdjęcia aparatem kompaktowym i nie tylko
Wstęp
Pierwsza kolorowa fotografia powstała w 1861 roku, a więc już ponad 150 lat temu! To szmat czasu oraz tysiące zagadnień i problemów, które się pojawiały, były rozwiązywane i zastępowane przez nowe.
Obecnie dominują cyfrowe techniki rejestracji obrazu, więc znowu wiele problemów zniknęło i wiele spraw się uprościło, ale z drugiej strony fotografowie jeszcze nigdy nie mieli do dyspozycji tylu sposobów wpływania na kolorystykę zdjęć – i to na różnych etapach ich powstawania. Co ciekawe, większość z tych rozwiązań znajdziemy w zwykłych, popularnych kompaktach.
Zagadnień jest sporo, więc uporządkowałem je chronologicznie. Wprawdzie wszystko dzieje się bardzo szybko, czyli z prędkością światła, ale przyjrzymy się każdemu etapowi procesu, który na obrazku wygląda mniej więcej tak:

Etap pierwszy – samo światło
Pierwsza sprawa, o której warto pamiętać, to zmienna temperatura barwowa światła. Nawet jeśli zapomnimy o różnych rodzajach światła sztucznego i skupimy się wyłącznie na słońcu, i tak okaże się, że jest to niebywale skomplikowany czynnik. Zależy od pory dnia i roku, pogody, pozycji aparatu względem słońca, a pośrednio również od położenia geograficznego i wysokości nad poziomem morza. Skala różnic jest ogromna, bo przy wschodzie i zachodzie słońca temperatura światła wynosi ok. 2000–3000 kelwinów, a w południe sięga ok. 5000–6500 kelwinów. Mało tego – zmierzona na zimnym, niebieskim niebie może przekroczyć nawet 10 000 kelwinów!
Generalnie, choć może się to nie wydawać logiczne, im niższa temperatura barwowa, tym cieplejsza kolorystyka zdjęć i większa intensywność czerwieni i żółci. Wraz ze wzrostem temperatury barwowej kolorystyka najpierw staje się neutralna, a później się oziębia, wpadając w odcienie niebieskiego. Dobrze widać to na zamieszczonym powyżej wykresie.
Możemy więc wpływać na kolorystykę zdjęcia, wybierając odpowiednią porę dnia albo też czekając na pogodę lub niepogodę. To samo dotyczy oczywiście sztucznych źródeł oświetlenia. W zależności od wykorzystywanej technologii (np. światło żarowe, jarzeniowe lub choćby zwykła świeczka) temperatura barwowa światła różni się diametralnie i ma oczywiście wpływ na kolorystykę zdjęć. Przy świetle świecy kolory będą bardzo ciepłe, przy tradycyjnej żarówce – nadal wyraźnie ocieplone, natomiast przy świetle jarzeniowym albo LED-owym – neutralne lub wręcz oziębione.
Warto przy tym pamiętać o jeszcze jednym,niesłusznie lekceważonym aspekcie sztucznego oświetlenia – w przeciwieństwie do światła słonecznego często nie zawiera ono pełnego spektrum (o tym kilka słów więcej w dalszej części artykułu).
Co fotografować?
Najprostsza i zarazem najbardziej prawdziwa odpowiedź brzmi: wszystko. Są jednak tematy, które zdecydowanie lepiej prezentują się w postaci kolorowej, takie jak krajobraz albo neutralne zdjęcia portretowe. Wybierając temat dla fotografii kolorowej, warto poszukać jaskrawych, kolorowych, a wręcz kontrastujących ze sobą motywów, ale należy przy tym pamiętać, że dotyczą ich wszystkie inne zasady kompozycji zdjęć. Używając nieco bardziej technicznego słownictwa – chodzi o kontrast na poziomie chrominancji (czyli koloru), a nie luminancji (czyli jasności). Prosty przykład takiego motywu to czerwony kwiatek na tle zielonej trawy – gdybyśmy sprowadzili to zdjęcie do postaci monochromatycznej, wszystko zlałoby się w szarość o jednakowym natężeniu.
Z drugiej strony dobrze jest też wypróbować tematy o delikatnej, mało kontrastowej kolorystyce, z dominującą wyraźnie jedną grupą odcieni i kolorów. Tego typu kolorowe zdjęcia są rzadsze i – przynajmniej moim zdaniem – trudniejsze do wykonania.
I jeszcze ciekawostka – statystycznie ludzie najmocniej reagują na kolory ciepłe, na czele z czerwonym i pomarańczowym. Z czysto fizjologicznego punktu widzenia bardzo istotny jest też kolor zielony (co zostało nawet uwzględnione w konstrukcji matrycy aparatów cyfrowych).
Liczy się pora dnia

Problem wielu kolorowych zdjęć polega na tym, że często wykonane są w tej porze dnia, gdy słońce znajduje się wysoko. Oczywiście nie wyglądają najgorzej, przynajmnie te wykonane latem, kiedy niebo jest zwykle niebieskie, trawa zielona, a wszystko wyraźne i kontrastowe. Jednak takie fotografie nie łapią specjalnie za serce.

Jeśli naprawdę zależy nam na zdjęciach pozytywnie wyróżniających się pod względem kolorystyki, lepiej przeznaczyć na fotografowanie czas tuż po wschodzie oraz tuż przed zachodem słońca. To „tuż” jest w tym przypadku dosyć umowne – w naszych warunkach geograficznych to mniej więcej godzina (zwana zresztą „złotą godziną”). Kolorystyka obrazu jest wtedy przepięknie ciepła i miękka, a w kilku-, kilkunastominutowych okolicach wschodu i zachodu słońca dodatkowo cudownie zaróżowiona lub zaczerwieniona.
Etap drugi – światło wpada do obiektywu
Zanim światło dotrze do powierzchni światłoczułej (filmu albo matrycy aparatu), musi przejść przez obiektyw, a także filtry optyczne – jeśli założymy jakiś na obiektyw. To kolejny ważny etap, na którym możemy wpływać na kolorystykę zdjęć.
Z filtrów optycznych możemy korzystać z niemal każdym rodzajem aparatu, choć czasem potrzeba do tego specjalnej dodatkowej tulejki albo jakiegoś patentu mocowanego do gniazda statywu. Zdecydowanie polecam wykorzystanie filtru polaryzacyjnego, który nie dość, że pozwoli w naturalny sposób podbić kolorystykę lub zwiększyć wyrazistość nieba, to jeszcze można go wykorzystać do likwidacji niepotrzebnych odblasków, np. w szybach albo na powierzchni wody. Więcej na temat sposobów wykorzystania filtra polaryzacyjnego znajdziecie w naszym wcześniejszym artykule.

Zupełnie nie warto sobie za to zawracać głowy filtrem UV. Miał on zastosowanie w czasach fotografii analogowej, natomiast filtry umieszczone przed matrycą niemal każdego aparatu cyfrowego spokojnie same radzą sobie z odcinaniem ultrafioletu (tak samo jak podczerwieni). Ten filtr może więc od biedy służyć jako dodatkowe zabezpieczenie przedniej soczewki obiektywu, ale moim zdaniem lepiej zostawić go w szufladzie.
Dobrze też pamiętać, że każdy filtr wpływa na kolorystykę obrazu, nawet jeśli nosi miano „filtru neutralnego” albo „szarego”. Dobre filtry czynią to oczywiście w stopniu bardzo umiarkowanym, ale jednak czynią.
Etap trzeci – światło pada na matrycę
Żeby wydobyć ze światła informację o kolorach, zdecydowana większość producentów aparatów stosuje prostą sztuczkę – umieszcza przed matrycą specjalny filtr. Gdyby nie on, matryca rejestrowałaby tylko informację o jasności obrazu, a fotografia byłaby monochromatyczna. Filtr ma postać mozaiki, w której każdy kafelek odpowiada jednemu pikselowi matrycy. I każdy taki kafelek przepuszcza tylko określoną długość fal, zazwyczaj odpowiadającą światłu czerwonemu, zielonemu i niebieskiemu (RGB). Najczęściej stosuje się przy tym wzór tzw. mozaiki Bayera. W gruncie rzeczy spora część informacji o obrazie musi zostać przez aparat wymyślona. Jeśli jego czujnik obrazowy ma na przykład 12 mln pikseli, to tak naprawdę dysponuje on danymi o położeniu i jasności 3 mln niebieskich punktów, 3 mln czerwonych i 6 mln zielonych. A na cyfrowym zdjęciu mamy już po 12 mln każdego rodzaju. Szerzej na temat budowy matrycy światłoczułej pisaliśmy w osobnym artykule.
Przy okazji tego wymyślania przeskoczyliśmy przetwornik analogowocyfrowy i przeszliśmy płynnie do procesora obrazu, który ma ogromny wpływ na kolorystykę zdjęć. W przypadku plików JPEG procesor aparatu zazwyczaj stara się, aby były one jak najładniejsze. Chodzi o urodę, nie o wierność czy nawet naturalność kolorów.

W większości aparatów, które przetestowałem, zmierzone nasycenie kolorystyczne plików JPEG wahało się w okolicach 120–130 procent oryginału! Mówimy tu o zdjęciach wykonanych przy neutralnych ustawieniach aparatu, bez dodatkowo włączonych opcji podbijania barw. I nie ma sensu się tym irytować, bo takie zdjęcia rzeczywiście generalnie wyglądają lepiej niż zdjęcia „wierne” rzeczywistości.
Balans bieli – podstawowe narzędzie fotografa
Procesor obrazu nie tylko uzupełnia pikselowe ubytki i podkręca kolorystykę plików JPEG, ale pełni jeszcze co najmniej jedno bardzo istotne zadanie – próbuje dojść do ładu z aktualną temperaturą barwową światła. Służy do tego narzędzie, które w menu aparatów określane jest jako Automatyczny balans bieli, bo rzeczywiście w skrócie chodzi o to, by białe motywy były na zdjęciu rzeczywiście białe, a nie lekko żółtawe, zielonkawe czy niebieskawe. Jeśli biel jest biała, inne kolory też zwykle wyglądają prawidłowo.
Problem polega na tym, że AWB (Automatic White Balance) działa skutecznie przy świetle dziennym w okolicach 5500–6500 kelwinów, natomiast przy innych rodzajach oświetlenia sprawuje się różnie. Raz lepiej, raz gorzej – zmiennie i nie do końca przewidywalnie. Dlatego gorąco zachęcam do częstego korzystania z jednego z wielu ustawień balansu bieli, które znajdziemy w menu każdego aparatu cyfrowego. Zwykle jest ich co najmniej pięć (często znacznie więcej): dla światła dziennego, żarowego, jarzeniowego, dla zdjęć wykonywanych przy pochmurnym niebie oraz tzw. pomiar ręczny.

Warto przy tym zastosować prosty trick, który delikatnie ociepli kolorystykę naszych zdjęć. Wystarczy wybrać preselekcję balansu bieli przeznaczoną dla lekko zachmurzonego nieba (ikona „chmurki”) i używać go nawet wtedy, gdy na dworze mamy piękną pogodę. A przy niepogodzie warto iść jeszcze krok dalej, wybierając preselekcję balansu bieli przeznaczoną do fotografowania w cieniu.
Zresztą ogólnie nie warto się bać brzydkiej pogody! Zachmurzone niebo jest często znacznie ciekawsze od „wielkiego błękitu”, a z szaroburymi klimatami możemy skutecznie walczyć właśnie za pomocą balansu bieli. Rezultaty mogą się okazać znacznie ciekawsze niż zdjęcia wykonane w słoneczny, pogodny dzień, z nieciekawą błękitną „blachą” na niebie.
Co ciekawe, w wielu aparatach, również kompaktowych (np. marki Nikon), mamy do dyspozycji aż dwa automatyczne tryby balansu bieli, przy czym ten dodatkowy właśnie ociepla obraz. Nadaje się zwłaszcza do wykonywania zdjęć przy świetle sztucznym, ale ja polecam go również do światła dziennego.
A co robić, jeśli automatyka zawodzi, a żadna z preselekcji balansu bieli nie pasuje do zastanego oświetlenia? Rozwiązaniem jest tryb pomiaru ręcznego, dostępny niemal w każdym aparacie cyfrowym. Zwykle wystarczy skierować obiektyw na jakąś białą (w założeniu) płaszczyznę i nacisnąć spust migawki. To prosty komunikat dla procesora obrazu – poustawiaj wszystko tak, aby ten fragment na zdjęciu też był biały. Zazwyczaj działa to dosyć skutecznie.
Więcej szczegółów na temat balansu bieli znajdziecie we wcześniejszym artykule.
Programy tematyczne

Wybór odpowiedniego programu tematycznego również wpływa na kolorystykę zdjęć, czasami nawet bardzo wyraźnie. Najlepiej widać to na przykładzie programu „Zachód słońca” – nasycenie kolorystyczne obrazu się zwiększy, a przy okazji zostanie on nieco niedoświetlony. Dlatego warto poeksperymentować z tym programem również podczas fotografowania zupełnie innych motywów, np. miasta wieczorową porą albo architektury – efekty mogą być naprawdę ciekawe.
Również inne tryby wpływają trochę na kolorystykę obrazu – na przykład wybierając „Krajobraz”, obserwowałem w niektórych aparatach mocniejsze nasycenie zieleni. Ogólnie jednak nie jest to zbyt precyzyjne narzędzie do kontroli kolorystyki zdjęć – znacznie lepiej sprawdza się pod tym względem balans bieli.
O praktycznych zastosowaniach programów tematycznych pisaliśmu już w osobnym artykule.
Profile barwne
W menu wielu aparatów kompaktowych znajdziemy też specjalne ustawienia dotyczące kolorystyki zdjęć (np. w konstrukcjach Nikona określane są one jako „Efekty specjalne”). W zależności od producenta zestawy tych ustawień bywają mocno zróżnicowane, ale zazwyczaj dostajemy do dyspozycji opcję rejestrowania zdjęć o dodatkowo podbitej kolorystyce (a czasem również o obniżonym nasyceniu barwnym), jeden lub kilka wariantów zdjęć czarno-białych i sepiowanych, a także wiele efektów specjalnych.
Etap czwarty – komputerowa obróbka zdjęć
Każdy program komputerowy do obróbki zdjęć umożliwia kolorystyczną modyfikację obrazu. To tak podstawowa i popularna funkcja, że znajdziemy ją nawet w programach służących raczej do katalogowania albo przeglądania fotografii, o wyspecjalizowanych edytorach typu Photoshop czy darmowy GIMP nie wspominając.
To ogromnie bogaty temat, dlatego w tym miejscu chciałbym się skupić tylko na dwóch zagadnieniach: korekcji balansu bieli oraz „czynieniu zdjęcia bardziej kolorowym”. Specjalnie nie używam w tym momencie terminu „zwiększania nasycenia kolorystycznego”, bo akurat tego narzędzia warto używać tylko w ostateczności.
Najprostszym sposobem ustalania balansu bieli na zdjęciach (nie tylko w formacie RAW, ale też JPEG) jest oferowana przez wiele programów „pipeta” – za jej pomocą wystarczy wskazać na zdjęciu miejsce, które powinno być neutralnie szare. Zwykle działa to naprawdę skutecznie i szybko, dlatego polecam właśnie to rozwiązanie, połączone w razie potrzeby z korekcją ręczną.
Chcę przestrzec tylko przed jednym – bezkrytyczną wiarą w skuteczność tego rozwiązania (cechującą zwłaszcza fotografów wykorzystujących formaty RAW). To nie jest do końca tak, że najpierw robimy zdjęcie, a „balans bieli ustawi się później”. Przy zdjęciach wykonanych przy sztucznym oświetleniu może się okazać, że wprawdzie biel zaczęła być biała, ale z kolorami dzieją się dziwne rzeczy. Pamiętajmy, że światło sztuczne zazwyczaj nie ma pełnego spektrum i pewnych informacji po prostu nie przekazuje. I tego żaden program graficzny nie przeskoczy.
Jeśli chodzi o kolorystykę, to warto najpierw zadbać o dobry kontrast. Zamiast pakować się od razu w zwiększanie nasycenia w kanale barwnym (co powoduje utratę części szczegółów obrazu), lepiej użyć na początku dwóch innych podstawowych narzędzi dostępnych w większości programów graficznych: poziomów i krzywych. Najczęściej to wystarczy, by zdjęcie zdecydowanie ożyło i wyglądało na znacznie bardziej kolorowe. Dopiero jeśli uznamy, że koniecznie musimy dodatkowo zwiększyć nasycenie, bierzmy się za zabawę suwakami. Ale nawet wtedy lepiej robić to dla każdego koloru oddzielnie.
Zobacz podobne poradniki
Balans bieli, czyli cyfrowe kolory

Romantycznie i przy świecach

RAW – większe możliwości

Jak robić dobre zdjęcia podczas zachodu słońca

Komentarze




