Sprawdzanie
Szeroki Kadr
Poradnik: Po godzinach | 09.02.2011 | Początkujący | Kolor tła:

Prawda w fotografii, czyli jak się ma zdjęcie do rzeczywistości

Łukasz Kacperczyk

Czy fotografia pokazuje prawdę?
Dodaj do schowka

Wstęp

Uznaliśmy (liczba mnoga, bo piszę w tej chwili w imieniu całego zespołu „Szerokiego Kadru”), że w trzecim roku istnienia strony zajmiemy się „fotografią dla dorosłych”. Poznaliście już podstawy (i nie tylko) techniczne, praktyczne i artystyczne, więc nadszedł czas pofilozofować. Ale bez obaw – część artykułów nadal będzie poświęcona zagadnieniom praktycznym (nierzadko nawet bardzo praktycznym), lecz opisanym z nieco innej perspektywy niż dotychczas.

To tyle tytułem wstępu – przejdźmy do tematu niniejszego artykułu.

Fotografia najwierniejszą ze sztuk?

Niemal zawsze powszechne pojmowanie fotografii wiązało się z przekonaniem o tym, że jest ona wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości. W końcu nie dość, że świat wygląda na zdjęciach znacznie bardziej realistycznie niż na obrazach, to jeszcze fotografie były efektem działania procesów chemiczno-fizycznych, czyli po prostu musiała mówić prawdę.

Minione dziesięciolecia diametralnie zmieniły naszą percepcję fotografii – oprogramowanie do obróbki zdjęć, pozwalające na nieograniczoną wręcz ingerencję w wygląd zdjęcia i niezostawiające po sobie niemal żadnych śladów, sprawiło, że staliśmy się nieufni.

Jednak zagadnienie prawdy w fotografii wciąż jest kwestią kluczową dla sposobu, w jaki odbieramy lub tworzymy tę sztukę.

Zacznijmy od zupełnie podstawowego pytania:

Czy świat jest płaski?

Oczywiście nie pytam o kulę ziemską, tylko o to, jak postrzegamy rzeczywistość. Pomijając wszelkie aspekty metafizyczne, świat ma dla nas trzy wymiary: wysokość, szerokość i głębokość. Tymczasem fotografia (czy to wydrukowana/naświetlona na papierze, czy wyświetlona na ekranie komputera) jest płaska – obraz ma tylko wysokość i szerokość. Jak to się ma do „wiernego” odwzorowania rzeczywistości?

Jak to jest, że patrząc na płaski obraz, widzimy trójwymiarowy świat? Oczywiście nikt nie ma wątpliwości, że patrzy na fotografię, a nie np. przez okno, jednak bardzo łatwo nam odnaleźć na tym płaskim obrazie zależności znane ze świata rzeczywistego. Jak zawsze, za wszelkie tego typu oszustwa odpowiada ludzki mózg. To on łączy i odpowiednio przetwarza obraz z dwojga oczu, pozwalając np. z łatwością ocenić odległość dzielącą nas od jakiegoś przedmiotu – nota bene działając na zasadzie dalmierza, zupełnie jak w aparacie dalmierzowym. Zresztą umiejętność zamiany dwuwymiarowego obrazu we wrażenie trójwymiarowości przydaje się nie tylko podczas oglądania zdjęć, ale choćby w trakcie przeglądania się w lustrze.

Redukcja przedstawionego na fotografii świata do dwóch wymiarów ma czasem zaskakujące konsekwencje. Pierwsza z powyższych fotografii przedstawia sylwetkę ptaka drapieżnego przyklejoną do szyby (kontekst widać na drugim zdjęciu), która ma to zapobiec wpadaniu rozpędzonych ptaków na szyby. Na pierwszy rzut oka może się jednak wydawać, że to po prostu ptak szybujący po niebie. To jedna z wielu konsekwencji prób pokazania trójwymiarowej rzeczywistości na dwuwymiarowej fotografii.

Skoro zgoda na dwuwymiarowość fotografii jest tak powszechna i przychodzi nam tak naturalnie, czemu wspominam o niej w kontekście oszustwa? Dlatego że w grę wchodzi nie tylko „spłaszczenie” rzeczywistości. Patrząc na świat, nie zmieniamy perspektywy – mamy jedną parę oczu i tyle. Tymczasem fotograf dysponuje wieloma ogniskowymi, które bardzo znacząco wpływają na perspektywę zdjęcia i zakres tego, co może się na nim znaleźć. Niektóre zjawiska puszczamy „mimo oczu” w rzeczywistości (jak np. przerysowanie obiektu znajdującego się bardzo blisko patrzącego/aparatu), ale zauważamy na zdjęciu.

Rzeczywistość spłaszczoną do dwóch wymiarów traktujemy znacznie bardziej analitycznie. Mózg widzi co prawda symulację rzeczywistości, ale wie też, że patrzy na płaski obraz, dlatego jest to dla niego nowa sytuacja. Zupełnie inaczej doświadczamy więc zjawiska przerysowania perspektywy – tego, że przedmioty blisko nas wydają się większe od tych oddalonych. „Na żywo” umysł przetwarza obraz i kompensuje te rozbieżności. Tymczasem na papierze lub ekranie sprawa wygląda zupełnie inaczej. Obraz fotograficzny jest dla nas bardziej syntetyczny i obiektywny jednocześnie, dlatego wszelkiego rodzaju przerysowania uznajemy za bardziej nienaturalne niż w rzeczywistości. A jeśli w grę wchodzi ekstremalny szeroki kąt lub „rybie oko”, robi się wyjątkowo ciekawie – w każdym razie zupełnie inaczej niż gołym okiem. Jednym ze sposobów wykorzystania tego zjawiska powszechnym nawet na amatorskich zdjęciach jest każda wariacja na temat „podtrzymuję krzywą wieżę w Pizie”.

Nie zapominajmy też o zmianie podejścia w stosunku do skali. Trzymając w ręku odbitkę wielkości arkusza A3, czujemy, że jest to duże zdjęcie. Tymczasem patrzymy na obraz wielkości tego, co widać przez spore okno z odległości kilku metrów – nie przyszłoby nam do głowy uznać takiego widoku za duży obraz.

Kolory? Jakie kolory?

Dziś fotografia czarno-biała to wybór czysto estetyczno-artystyczny, jednak kiedyś – czyli w pierwszych dziesięcioleciach istnienia tego medium – nie było wyboru. Tak jak słowo „grafika” kojarzy się przede wszystkim z czernią i bielą, tak fotografia była po prostu grafiką malowaną światłem. Jeśli fotografia, to czarno-biała, bo innej po prostu nie było. A jak już się pojawiła, to przez długi czas była, delikatnie mówiąc, niszowa.

Poza osobami cierpiącym na daltonizm wszyscy widzimy świat w kolorze. Dlaczego więc tak łatwo przyszło nam przełknięcie ograniczenia barw rzeczywistości do skali szarości? Dlatego, że najbardziej reagujemy na kształt i kontur. Co prawda mocny kolor potrafi z nimi wygrać, ale jego brak nie wpływa negatywnie na nasz odbiór danej sceny – chyba że cały obraz został skomponowany z myślą o odwzorowaniu kolorów (to samo dzieje się w odwrotnej sytuacji – są zdjęcia, które grają tylko w czerni i bieli).

Odpowiednio dobrana tonacja kolorystyczna fotografii potrafi świetnie oddać nastrój fotografowanej sceny, nie mając jednocześnie nic wspólnego z rzeczywistymi kolorami. Zresztą tak naprawdę dla nas nie ma czegoś takiego jak „prawdziwy kolor”: ponieważ wszystkie informacje wizualne docierają w końcu do mózgu i są przez niego przetwarzane, ludzkie pojmowanie barw nie ma nic wspólnego z długością fali, czyli rzeczywistym kolorem światła odbitego. Wiemy, że śnieg jest biały, więc takim go widzimy – niezależnie od tego, czy patrzymy na niego w pełnym słońcu, czy nocą w świetle ulicznych latarni.

Zostaliśmy wyposażeni w najdoskonalszy i najszybszy system automatyki balansu bieli. W czasach, kiedy fotografowało się wyłącznie na błonie światłoczułej, możliwości manipulowania kolorystyką zdjęcia były dosyć nieduże – można było wybrać film do światła dziennego, żarowego lub jarzeniowego (dwa ostatnie były drogie i trudne do dostania). Wtedy różnice między kolorystyką uzyskanych obrazów były dość znaczne. Jeśli zależało nam na subtelniejszych zmianach (a nie robiliśmy kolorowych odbitek we własnej ciemni), do wyboru były różne rodzaje emulsji konkretnych produktów (zarówno jeśli chodzi o slajdy, jak i negatywy). Jednak to nic w porównaniu z możliwościami, jakie daje cyfra. Nawet najprostsze aparaty pozwalają dziś użytkownikowi wybierać spośród wielu ustawień fabrycznych (światło dzienne, żarowe, kilka rodzajów światła jarzeniowego, cień itp.), a w wypadku modeli zaawansowanych (niektórych kompaktów i wszystkich lustrzanek) wybór jest jeszcze większy i daje oszałamiającą wręcz precyzję wyboru temperatury barwowej w kelwinach z dużą dokładnością. Osoby fotografujące w trybie RAW mogą dokonać wyboru już po wykonaniu zdjęcia, podczas obróbki w komputerze.

kolor cz-b Niektóre ujęcia sprawdzają się tylko w tonacji czarno-białej, a inne wyłącznie w kolorze. Prezentowana fotografia w czerni i bieli zupełnie się zmienia – praktycznie znikają dopełniające kompozycję w kolorze skórki pomarańczy.

I o ile z łatwością rozpoznamy „nienaturalną” kolorystykę zdjęcia, o tyle zupełnie bezboleśnie ją zaakceptujemy, jeśli tylko pasuje do przedstawionej na zdjęciu sceny i pozwala lepiej oddać nastrój.

Sposób, w jaki traktujemy, kolory na fotografii (lub ich brak), to kolejny sygnał, jak łatwo godzimy się na pewne ustępstwa związane z umownością fotografii, nie pozbywając się jednocześnie poczucia wierności przedstawienia.

Kadrowanie, czyli wycinanki z rzeczywistości – bez oszustwa nie da rady

Ze sprzętowego punktu widzenia znakomicie pasuje tu porównanie dwóch rodzajów wizjera: lustrzanego i lunetkowego. Patrząc w wizjer lustrzanki jednoobiektywowej, widzimy obraz wyizolowany z rzeczywistości – niejako od razu umieszczony w czarnej ramce. Już na wejściu wyglądający jak gotowa fotografia, znacznie atrakcyjniej niż prawdziwy świat, m.in. dlatego, że patrzymy przez obiektyw, który dodaje swoją własną perspektywę.

Z kolei lunetkowy wizjer aparatu dalmierzowego pokazuje prawie niezmieniony świat (nieco tylko pomniejszony, choć i od tej reguły są wyjątki). To, co znajdzie się na zdjęciu, jest zaznaczone w wizjerze delikatną ramką mniejszą niż całość wizjera. Dzięki temu widać też trochę tego, co znajduje się poza kadrem – łatwo zauważyć np. postać, która za chwilę wejdzie nam w kadr i albo zepsuje ujęcie, albo je dopełni. Dodatkowo, ponieważ nie patrzymy przez obiektyw, nic nie zaburza perspektywy. Fotograf ma większą więź z rzeczywistością, którą fotografuje, ponieważ nie patrzy na „gotowe zdjęcie” jak w lustrzance, lecz na rozgrywającą się przed jego oczami scenę.

Z niektórymi modelami dalmierzowców, które miały powiększenie w wizjerze 0,9 × lub nawet 1 × (czyli bez zmniejszenia obrazu w stosunku do tego, co widać gołym okiem), można było fotografować z oboma oczami otwartymi. Wizjer przykładało się do jednego oka (dominującego), a drugie pozostawało otwarte. Mózg fotografa robił resztę. Trudno porównać to doświadczenie do czegokolwiek innego, ponieważ dzięki umiejętności łączenia obrazu z obu oczu fotograf miał przed sobą fotografowaną scenę, a na środku, w powietrzu unosiła się ramka kadrowania. Rzeczywistość wirtualna?

A jak nazwać „rzeczywistość” przedstawioną na precyzyjnie wykadrowanych fotografiach? Skomponowanych z taką dokładnością, żeby pokazać – przykładowo – jak najwięcej pięknego dziewiczego krajobrazu nieskażonego przez człowieka. Szkoda tylko, że tuż za lewą krawędzią kadru znajduje się słup wysokiego napięcia, a po prawej zaczyna się parking przydrożnego baru. To jak to jest z tą prawdą? Czy aby na pewno pokazujemy zachwycający pejzaż, czy może nasze wyobrażenie o nim – syntezę najważniejszych cech, odrzucającą te, które uznaliśmy za nieważne?

gotowy kadr sytuacja zdjęciowa Kadrowanie to jeden z fotograficznych środków wyrazu, z których korzystają wszyscy – nawet zupełnie początkujący. Po prostu nie da się bez niego zrobić zdjęcia. Jest to też pierwszy i podstawowy sposób oderwania fotografii od rzeczywistości. Oglądając powyższe zdjęcie, widz od razu zakłada mniejszy związek z rzeczywistością, ponieważ ewidentnie jest to portret modowy, czyli sesja pozowana. Jednak dopiero ujęcie pokazujące całą sytuację zdradza, że nie była to intymna sesja w plenerze, lecz event zorganizowany dla tłumu fotografów zwiedzających ogromne targi sprzętu foto (w tym wypadku: Photokina 2006). Chcąc pokazać „prawdę”, należałoby sfotografować jeszcze szersze ujęcie. Tyle że tutaj, w tej konwencji, nie chodzi o prawdę, lecz po prostu miłe dla oka przedstawienie pięknej kobiety.
01 02
01 02
Kadrując (czy to podczas fotografowania, czy w trakcie obróbki komputerowej), odrzucamy nieuwzględnioną na zdjęciu część fotografowanej sceny, nie pokazując tym samym wszystkiego, co widzimy. W pierwszym z powyższych przykładów wykorzystałem fotorealistyczną reklamę na tramwaju do stworzenia iluzji „obrazu w obrazie”. Na zdjęciu po prawej widać z kolei najbardziej podstawowy sposób na oszustwo. W wielu sytuacjach (np. podczas wakacyjnego zwiedzania) automatycznie wybieramy taką kompozycję, która eliminuje ślady obecności człowieka – nawet jeśli robimy właśnie zdjęcie ogrodu, czyli obiektu przez człowieka stworzonego. Które zdjęcie z prezentowanych par mówi więcej o fotografowanej sytuacji?Redukcja przedstawionego na fotografii świata do dwóch wymiarów ma czasem zaskakujące konsekwencje. Pierwsza z powyższych fotografii przedstawia sylwetkę ptaka drapieżnego przyklejoną do szyby (kontekst widać na drugim zdjęciu), która ma to zapobiec wpadaniu rozpędzonych ptaków na szyby. Na pierwszy rzut oka może się jednak wydawać, że to po prostu ptak szybujący po niebie. To jedna z wielu konsekwencji prób pokazania trójwymiarowej rzeczywistości na dwuwymiarowej fotografii.

Kadrowanie to chyba najważniejszy sposób świadomego „oszukiwania” fotografią. Nawet niewnikający w szczegóły amator potrafi zazwyczaj wyjaśnić, czemu skomponował zdjęcie w taki, a nie inny sposób. Odpowiedź brzmi: „Żeby było ładnie”. Podczas oglądania pamiątkowych fotek z wakacji często nie całkiem udane zdjęcia wywołują w nas bunt: „przecież nie tak to zapamiętałem!”. I właśnie o to w tym oszukiwaniu chodzi – żeby w formie fotografii, tak dalekiej od rzeczywistości, zamknąć wspomnienie lub wizję danej sytuacji. Jest to podejście niezbędne, jeśli chcemy, by nasze zdjęcia miały jakieś znaczenie, żeby można z nich było wyczytać to, czego doświadczyliśmy w momencie wyzwalania migawki.

Wzrok kontra pozostałe zmysły

Jeśli fotograf chce wiernie oddać scenę, tak żeby odczucia widza były choć trochę zbliżone do tego, co czułby, będąc na miejscu fotografa w chwili wykonania zdjęcia, po prostu musi oszukiwać. Dlaczego? Ponieważ, wbrew pozorom, nawet najwierniejsze pod względem wizualnym oddanie fotografowanej sytuacji na niewiele się zda. W końcu mamy pięć zmysłów, prawda? Właśnie dlatego, robiąc zdjęcia, musimy postarać się skompensować brak zapachu lub dźwięku.

Leniwe letnie popołudnie w uroczej paryskiej kafejce to nie tylko malutki stolik z okrągłym blatem i niespieszne wpatrywanie się w tłum przechodniów. To także gwar rozmów, brzęk naczyń zbieranych przez kelnerów, szum ekspresu, zapach kawy i croissantów wymieszany z wonią perfum i wody kolońskiej, i (na szczęście coraz rzadziej) papierosowym dymem. Jak to pokazać na zdjęciu? Odpowiedź jest prosta i taka jak zawsze – uciekając się do oszustwa!

Czas

„Wszystko płynie” przekonywał Heraklit z Efezu. Nawet patrząc na statyczną scenę, odbieramy ją przez kontrast z ruchem i dynamiką, zmiennością rzeczywistości na przestrzeni czasu. Tymczasem fotografia się nie rusza, niezależnie od tego, czy przedstawia statyczną postać, czy mordercze ostatnie metry Wielkiej Pardubickiej.

Z jednej strony, fotografia nie jest w stanie pokazać rzeczywistości w wymiarze czasowym, z drugiej – z łatwością potrafi ukazać świat niewidoczny gołym okiem. Wystarczy odpowiednio dobrać czas naświetlania. Tak jak kadrowanie wycina z fotografowanej sceny konkretny fragment, udając, że nic dookoła nie istnieje, tak krótki czas otwarcia migawki wycina trwający ułamek sekundy moment, niezauważalny dla człowieka. Podobnie z drugiej strony spektrum – długi czas otwarcia migawki pozwala skumulować czas na jednym zdjęciu, tworząc obraz, którego bez pomocy aparatu nie mielibyśmy szans zobaczyć.

Kilka lat temu jedną z nagród konkursu World Press Photo otrzymał francuski fotograf Denis Darzacq za cykl ukazujący osoby uprawiające parkour. Na jego zdjęciach widać było ludzi zawieszonych w powietrzu, zatrzymanych w kadrze w kulminacyjnym punkcie ewolucji. Najlepsze jest jednak to, że Darzacqowi było wszystko jedno, czy fotografowany trick się udał, czy nie, co trudno było zrozumieć jego modelom. Często najlepsze kadry powstały ułamek sekundy przed bolesnym upadkiem. Tymczasem widz ma wrażenie, że patrzy na ludzi, o których zapomniała grawitacja. Tak to właśnie jest z prawdą w fotografii.

Odmienne od ludzkiego odczuwania czasu przedstawienie go na fotografii rozszerza się również na obszar zagadnienia drgań i poruszenia obrazu. Zdjęcie wykonane z ręki przy czasie otwarcia migawki zbyt długim do uzyskania nieporuszonego obrazu na pierwszy rzut oka wygląda nienaturalnie – przecież nie tak widzimy świat. Tymczasem znów natrafiamy na rozbieżność między naszą, wprowadzaną na każdym chwiejnym kroku w błąd, świadomością a rzeczywistością. Ludzki mózg z wielu rozedrganych obrazów docierających do niego migawkowo w ciągu krótkiej chwili potrafi poskładać dość wyraźne przedstawienie rzeczywistości. Uwiarygadnia je dodatkowo fakt, że my wiemy, że w danej chwili idziemy (czyli kołyszemy się z boku na bok) lub np. jedziemy tramwajem, w którym bardzo trzęsie.

W pewnym sensie, sposób, w jaki fotografia igra z czasem, umożliwia w niektórych sytuacjach skompensowanie na płaskim zdjęciu doświadczania przez widza sfotografowanej sceny wszystkimi zmysłami. Akcja zamrożona bardzo krótkim czasem otwarcia migawki pozwala przyjrzeć się twarzy sportowca, dokonującego właśnie nadludzkiego wysiłku, i przekazać atmosferę sportowej rywalizacji podczas zawodów dudniących dopingiem kibiców. Lekko poruszona, ziarnista fotografia wykonana w nocy lepiej odda nastrój spaceru po zmroku, kiedy rzeczywiście może być nieco niewyraźnie i nieostro, niż ujęcie ostre jak brzytwa.

Ponieważ fotografia jako gotowy obraz jest nieruchoma, od dawna trwa spór o najlepszy sposób rejestracji ruchu. Jedni przekonują, że najlepiej spisze się zamrożenie akcji krótkim czasem migawki (np. wydobywając wysiłek na twarzy sportowca jak w powyższym przykładzie). Inni zachwalają długi czas naświetlania i np. śledzenie fotografowanego obiektu ruchem aparatu, czyli panoramowanie. Fotografując w ten sposób samochód rajdowy, łatwo uzyskać wrażenie szybkiego pokonywania odległości przez kontrast ostro odwzorowanego wozu z rozmazanym tłem (podobnym do tego, co widzimy przez okno jadącego szybko pociągu). Krótko mówiąc, „ułomność” fotografii często staje się jej siłą. Zresztą nierzadko trudności w realizacji celu dopingują do wzmożonego wysiłku, który owocuje ciekawymi, udanymi rozwiązaniami. Paradoksalnie ograniczenia fotografii, czyli jej oddalenie od rzeczywistości, są też jej najskuteczniejszą bronią w walce o „wierne” przedstawienie świata – utrudniając jedno, ułatwiają lub wręcz umożliwiają co innego.

Konwencje, czyli kontekst przede wszystkim

Nic nie istnieje w próżni, fotografia również. Dlatego kluczową sprawą dla „właściwego” (z takich lub innych względów) odbioru zdjęć jest kontekst – i to zarówno okoliczności, w jakich oglądamy daną fotografię, jak i okoliczności jej powstania. Nie bez znaczenia jest też wiedza osoby oglądającej zdjęcie, jej doświadczenie życiowe, oczekiwania wobec fotografii w ogóle i wobec gatunku fotografii, do którego należy dane zdjęcie. Krótko mówiąc – wszystko ma znaczenie.

Inaczej odczyta fotografię pełną odniesień do klasycznych kadrów mistrzów osoba zaznajomiona z historią tego medium, a inaczej zupełny laik, dla którego będzie to „po prostu czarno-białe zdjęcie” (polecam artykuł, który ukaże się na łamach „Szerokiego Kadru” w przyszłym miesiącu). Bezdzietny singiel uwielbiający całonocne imprezy inaczej spojrzy na mało odkrywcze zdjęcie uroczego niemowlaka niż matka dwójki dzieci.

Osoba nieobcująca na co dzień ze zdjęciami (a przynajmniej ktoś, kto nie patrzy na nie analitycznym okiem, bo od wszechobecnych obrazów fotograficznych lub fotograficznopodobnych trudno się dziś uwolnić), nieznająca się na zagadnieniach technicznych potrafi się zachwycić ujęciami, które nie niosą żadnych wartości poza przekonującą prezentacją zastosowania jakiejś techniki (np. wspomnianego wcześniej panoramowania). Dla niej będzie to „niesamowita fota!”, dla nas nic wyjątkowego.

Nie zapominajmy o zmorze fotoamatorów, szukających zrozumienia dla swoich artystycznych zapędów, czyli o pytaniu: „A gdzie zrobiłeś to zdjęcie?”. Nie martwcie się – każdy musi przez to przejść. Z jednej strony, można uznać to pytanie za sygnał artystycznej porażki (lub usprawiedliwić niewyrobieniem pytającego). Jednak z drugiej strony, jest to niebywały wręcz komplement, zwłaszcza dla kogoś, komu zależy na „wiernym” dokumentowaniu rzeczywistości. Oznacza ono bowiem, że fotografia, na którą patrzy pytający, stała się nośnikiem przezroczystym, że zniknęła bariera między widzem a światem przedstawionym na obrazie. I o to chyba chodzi – przynajmniej jeśli naszym celem jest rejestracja rzeczywistości. Środki wyrazu są jedynie sposobem osiągnięcia pożądanych rezultatów i jeśli wysuwają się na pierwszy plan, zazwyczaj oznaczają mniejszą lub większą porażkę fotografa.

Nie oszukujmy się też – bardzo często siła fotografii tkwi w tym, kto lub co jest na zdjęciu. Nie odwracajmy się od rzeczywistości, tej samej, którą tak bardzo chcemy przedstawić na zdjęciach. Zupełnie inaczej odbieramy portret gwiazdy filmowej lub wpływowego polityka i taką samą fotografię przedstawiającą anonimową osobę, nawet jeśli oba ujęcia są identyczne pod względem formalnym (światło, kadr, nawet uroda fotografowanej osoby).

01 02 Ogromne znaczenie ma cel powstania zdjęcia. Zupełnie inaczej robi się zdjęcia na zlecenie, inaczej prywatny projekt artystyczny. Jako pojedyncza fotografia powyższe zdjęcie nie wypada najlepiej – dobrze byłoby ciaśniej skadrować, żeby uzyskać bardziej bezpośredni portret. Jednak gdybyśmy mieli użyć go jako tła do tekstu, duża ilość wolnej przestrzeni przestanie przeszkadzać.

Dużo zależy też od oczekiwań i celów fotografa oraz od tego, co chce osiągnąć danym zdjęciem, co chce przekazać i do kogo dotrzeć. Podstawowym kryterium może tu być gatunek fotografii, ponieważ zupełnie inne oczekiwania wiążą się z dokumentem (w którym widz zakłada bliski związek obrazu z przedstawianą rzeczywistością), inne z fotografią reklamową (co do której chyba już nikt nie ma wątpliwości, że jest od rzeczywistości oddalona najbardziej, jak się tylko da), a jeszcze inne z ujęciami wykonanymi przez podglądających celebrytów paparazzi. Inaczej patrzymy na profesjonalnie oprawione piękne odbitki wiszące na ścianach galerii, a inaczej na nie najlepiej wydrukowane zdjęcia ilustrujące notkę w gazecie – inny kontekst, inne oczekiwania, inne cele dla fotografii.

Oszuści

Uważni czytelnicy zauważyli zapewne, że nie wspomniałem jeszcze o najbardziej oczywistej formie fotograficznego oszustwa. Najczęściej w kontekście zagadnienia prawdy w fotografii przywołuje się liczne przykłady manipulacji dotyczących przebiegu wydarzeń przedstawionych na zdjęciu lub wyglądu sfotografowanej sceny czy osoby. Zazwyczaj chodzi o dostosowywanie „rzeczywistości” do oczekiwań lub potrzeb fotografa/fotoedytora/redakcji (*niepotrzebne skreślić).

Najsłynniejsze przykłady to oczywiście m.in. przesuwanie egipskich piramid na okładce szczycącego się prawdomównością „National Geographic” (nijak nie chciały się zmieścić w pionowej kompozycji) i przyprawianie (bandyckiej) gęby O.J. Simpsonowi na okładce tygodnika „Time”. Trudno uwierzyć, że w dobie Internetu i błyskawicznego przepływu informacji komuś przychodzi jeszcze do głowy, że coś takiego ujdzie mu na sucho, ale co rusz słyszymy o kolejnych skandalach. Pal licho, jeśli chodzi np. o wyszczuplenie jakiejś gwiazdki pop (choć już wybielanie skóry czarnoskórej piosenkarki jest wątpliwe etycznie), ale manipulacje zawartością „reporterskich” fotografii przedstawiających wojnę w Iraku to poważna sprawa. Jak zwykle nie zawodzą totalitarne reżimy i ich propaganda – podrasowywanie swoich osiągnięć (zwłaszcza militarnych) lub usuwanie ze zdjęć niewygodnych postaci ma wieloletnią tradycję.

Celowo nie wnikam w ten temat, ponieważ jest zbyt oczywisty dla naszych rozważań. Celowe oszustwo nietrudno zdemaskować (choć niezbędna jest do tego wrodzona podejrzliwość), a jeszcze łatwiej ocenić. Znacznie ciekawsze wydały mi się sprawy, o których na co dzień nie myślimy.

Zresztą z tą identyfikacją oszustów nie jest wcale tak łatwo. Podejrzliwość wychowana na cyfrowej manipulacji obrazami skłania nas często do wątpienia w prawdziwość fotografii, których w żaden sposób nie zmanipulowano. Zdarza się bowiem, że fotograf uwieczni nieprawdopodobny zbieg okoliczności, który na zdjęciu będzie wyglądał jak fotomontaż. I vice versa – wielu twórców zajmuje się fotografią inscenizowaną, która choć będąca w 100% efektem realizacji ich planów, sprawia wrażenie przypadkowej fotki wykonanej w najbanalniejszej z banalnych sytuacji. W 2008 roku w nowojorskim Metropolitan Museum of Art zorganizowano wystawę zatytułowaną „Reality Check”, na której wymieszano właśnie takie zdjęcia, zachęcając widzów do identyfikacji „oszustw”. Nie muszę chyba wspominać, że nie było pełnej skuteczności w demaskacji.

Wyszliśmy od założenia, że fotografia jest jedną ze sztuk, które potrafią szczególnie wiernie oddać rzeczywistość. Tymczasem nawet niezbyt dogłębne rozważania nad podstawowymi cechami fotografii jako obiektu fizycznego lub po prostu obrazu wystarczą, żeby dojść do wniosku, że jest odwrotnie – że fotografia jest znacznie bardziej zwodnicza, niż się początkowo wydaje. Mami iluzją, nomen omen, fotorealizmu, oszukując na każdym kroku. Jednak jakież piękne potrafią być te kłamstwa…

W celu jak najwierniejszego oddania rzeczywistości lub przekazania swojej artystycznej wizji musimy uciec się do sztuczek, żeby przerzucić most między fizycznością dwuwymiarowego zdjęcia a światem – zarówno tym wokół nas, jak i tym w naszych głowach. Mam nadzieję, że powyższe rozważania zachęcą Was do jeszcze pełniejszego doświadczania fotografii, ze świadomością jej ograniczeń i możliwości. Pamiętając o tym, jak stara się nami manipulować, poddawajmy się jej bez oporu – o to w tym wszystkim przecież chodzi. Dajmy się oszukać.

Masz propozycję na temat poradnika?: Napisz do nas
Oceń :

Zobacz podobne poradniki

rozwiń

Komentarze

A.Chmiel

Oczywiście nasz mózg przetwarza; oczywiscie perspektywa, a właściwie kąt widzenia obiektywu może się bardzo różnić od tego co widzą nasze oczy, ale moim zdaniem fotografia jako taka nie kłamie, chociaż selekcjonuje, transformuje, ...
Kłamać i to bardzo może natomiast fotograf/grafik.
Dla mnie fotografia na pewno jest rejestracją rzeczywistości, ale rzeczywistość jest względna (bo przecież teoria wzgledności, bo przecież punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...). Temat ten nurtował mnie przed kilku laty.  Przytoczę fragment tekstu z mojej strony.

"FOTOGRAFIA JEST REJESTRACJĄ RZECZYWISTOŚCI
... ale rzeczywistość wcale nie jest jednoznaczna. Patrząc odbieramy wprawdzie obraz wszystkiego, co jest w zasięgu wzroku, ale obraz ten w oczach każdego patrzącego jest trochę inny. Różnimy się między sobą nie tylko jakością widzenia, ale również umiejętnością wypatrzenia tematu, wyborem perspektywy i różnym stopniem koncentracji na temacie. Każdy z nas ma zatem nieco inny ogląd rzeczywistości i utrwala w pamięci nieco inny jej obraz. Wzmocnienie widzenia następuje przede wszystkim przez koncentrację naszej uwagi na wybranym obiekcie. Jest to punktem wyjścia do fotografii w ogóle, i do kreowania zbliżenia fotograficznego w szczególności. Tutaj bardzo ważne jest użycie odpowiedniej optyki aparatu fotograficznego.
Fotografia umożliwia znacznie lepszą koncentrację na temacie niż oglądanie „na żywo”, gdyż – podobnie jak film, operuje kadrem. Robi to jednak inaczej niż film, ponieważ zatrzymuje obraz (zatrzymuje czas) i pozwalana na jego degustowanie, podczas gdy w filmie, podobnie jak w życiu, jest przemijanie. Co jest lepsze? I jedno i drugie.
Koncentrowanie uwagi na temacie/obiekcie można bardzo wzmocnić nie tylko przez wybór kadru, ale także przez wybór perspektywy, skali odwzorowania, ogniskowej i przysłony obiektywu i korekcję ekspozycji. Ważne jest określenie przesłania robionej fotografii: czy ma to być dokument czy kreowany obraz? Dokument powinien rzetelnie obrazować wygląd, budowę, funkcję, często również środowisko, w którym znajduje się fotografowany obiekt. Kreując obraz fotograficzny zastanawiam się bardziej nad kompozycją, perspektywą, odpowiednim wykorzystaniem światła oraz doborem ekspozycji w celu uzyskania pożądanego efektu estetycznego."

A tak na marginesie, fotografia (jeżeli nie jest później sztucznie modyfikowana) umożliwia zobaczenie tego, czego nie widzimy patrząc bezpośrednio, i dotyczy to nie tylko fotomakrografii. Resztę zostawiam "fotografikom". Cudzysłów, bo od bardzo dawna termin ten miał zupełnie inne znaczenie. 

k-klejna

hmm, troche sie nie zgadzam, co innego to proba przedstawienia 3d na 2d a co innego fotomontaz, obrobka w photo shopie czy zupa z plasteliny i grzaneczki nabite na szpilkach.
i choc wielkim tez zdazaja sie wpadki to jednak NG stara sie wciaz promowac prawdziwa fotografie z minimalna iloscia obrobki.
chyba nie mozna porownywac wykozystywania wiedzy o optyce, kadrowaniu, zludzeniach optycznych i wplywie ustawien aparatu i optyki na afekt koncowy z siedzeniem przed tabletem i podrasowywaniem srednnio wykonanych zdjec by stworzyc iluzje, ze cos sa warte.
choc moze faktycznie, tez trzeba wiedziec wtedy co sie chce osiagnac, a to nie takie proste. jednak wtedy to juz nie fotografia a grafika komputerowa. Beksinski jest genialny, ale chyba nikt go nie nazwie fotografem, tak wiec tu tez nalezaloby gdzies postawic granice gdzie sie konczy jedno a zaczyna drugie.

A.Chmiel

No właśnie, trochę lub nawet wiecej niż troche, nie zgadzamy się. Trzeba jednak przyznać Autorowi, że trochę, a nawet duzo racji to ma, i dobrze że poruszył to w szerokimkadrze. Problem, dla wielu poważny (np. dla NG), jednak istnieje. Nie jestem takim purystą, jak wymaga tego NG. Fotografuję przyrodę, i bywa, że dla efektu estetycznego końcowego obrazu coś usunę z planu (gorzej, bo czasem i z zapisu na matrycy), ale zawsze mnie to troche "boli", bo zdaję sobie sprawę, że fałszuję zastaną rzeczywistość. Tego fałszowania (jezeli dobrze zrobione) nikt nie rozpozna, ale zawsze pozostaje niesmak, że to zrobiłem. Taki zabieg traktuję jako tworzenie obrazu a nie robienie dokumentu. Jeżeli zdjęcie zostało mocno poprawione albo scena przyrodnicza została wcześniej zaaranżowana - staram sie to powiedzieć/napisać. 
A zdrugiej strony, przecież nawet "pól wieku" temu, podczas pracy w ciemni nad powiększeniami, stosowało sie różne zabiegi poprawiające końcową odbitkę (i to nie tylko retusz negatywu czy pozytywu). I nikt wówczas ne zastanawiał się, czy jest to fałszowanie.
Pytanie o granice w odniesieniu do fotografii/"fotografiki" jest jak najbardziej zasadne, ale myślę, że ostrej granicy tutaj nie będzie. Granica jest rozmyta. Nawet jeżeli wywołujemy RAWy, za każdym razem można uzyskać nieco różny wynik z tego samego zapisu.
Przesunąłbym rozgraniczanie na płaszczyznę: dokument fotograficzny - obraz fotograficzny - grafika fotograficzna.

A filozoficzny materiał zaproponowany przez Autora ma dla mnie wydżwięk prowokacyjny. Chyba będę co jakiś czas do niego wracać.

2011-02-16 18:39:32


2011.02.12 23:00   k-klejna:

hmm, troche sie nie zgadzam, co innego to proba przedstawienia 3d na 2d a co innego fotomontaz, obrobka w photo shopie czy zupa z plasteliny i grzaneczki nabite na szpilkach.
chyba nie mozna porownywac wykozystywania wiedzy o optyce, kadrowaniu, zludzeniach optycznych i wplywie ustawien aparatu i optyki na afekt koncowy z siedzeniem przed tabletem i podrasowywaniem srednnio wykonanych zdjec by stworzyc iluzje, ze cos sa warte.
choc moze faktycznie, tez trzeba wiedziec wtedy co sie chce osiagnac, a to nie takie proste. jednak wtedy to juz nie fotografia a grafika komputerowa.


A ja w pełni zgadzam się z powyższym artykułem. Mam nawet bardziej radykalne tezy. Oczywiście masz rację, że obróbka w photoshop'ie 
a kadrowanie i zmiana parametrów aparatu to nie to samo, ale jednak i jedno i drugie to ingerowanie w rzeczywistość i zakłamywanie rzeczywistości. Przecież tą samą sytuację dwie osoby mogą spostrzegać zupełnie inaczej i zupełnie inaczej mogą ją przedstawić na zdjęciach. Zatem pojawia się pytanie czy w ogóle istnieje coś takiego jak rzeczywistość w fotografii? Moim zdaniem nie. Każdy, kto fotografuje, różne sytuacje różnie postrzega. Fotografując np. drzewo każdy będzie chciał to wykonać w sposób indywidualny i oryginalny. Zatem jaka fotografia drzewa ma być wzorem rzeczywistości? Kto wyznaczy takie normy, że akurat ta konkretna fotografia to rzeczywistość a trochę inna to już nie. Moim zdaniem w fotografii nie ma mowy o przedstawianiu rzeczywistości. Każda wykonana fotografia to indywidualna kreacja jej autora a nie rzeczywistość.

fotografia

fotografia 2011-02-18 10:27:41

fotografia jest fotografią, fotografia jest zjawiskiem, fotografia jest przemyslana, fotografia to pstrykanie, fotografia to kłamstow,  fotografia to biznes, fotografia to hobby, fotografia to sztuka, fotografia to kicz, fotografia to... kazdy moze wpisac se sam, a podobo ta bajka zaczela sie dawno temu w jaskiniach, tylko wtedy fotografie robili sadzą i patykiem, ba/

drZygman


2011.02.16 18:39   Paweł Wiśniewski:



Oczywiście masz rację, że obróbka w photoshop'ie a kadrowanie i zmiana parametrów aparatu to nie to samo, ale jednak i jedno i drugie to ingerowanie w rzeczywistość i zakłamywanie rzeczywistości. Przecież tą samą sytuację dwie osoby mogą spostrzegać zupełnie inaczej i zupełnie inaczej mogą ją przedstawić na zdjęciach. Zatem pojawia się pytanie czy w ogóle istnieje coś takiego jak rzeczywistość w fotografii? Moim zdaniem nie. Każdy, kto fotografuje, różne sytuacje różnie postrzega. Fotografując np. drzewo każdy będzie chciał to wykonać w sposób indywidualny i oryginalny.




No dokładnie, na efekt końcowy fotografii (czyli to co komuś pokażemy) można wpływać w bardzo różny sposób. Czy to w programie graficznym, czy przez zmianę ogniskowej, głębi ostrości, czasu naświetlania itp. W każdym wypadku obraz będzie się nieco różnił. Pytanie tylko co możemy uznać za tę "obiektywną rzeczywistość", do której będziemy porównywać końcowy efekt? Czy tylko zdjęcia robione obiektywem z ogniskową 50 mm? Przecież i tak sporo się różnią od tego co widzimy oczami.
Według mnie nie ma "filozoficznej" różnicy między metodami manipulacji obrazem, są różnice co najwyżej techniczne. Fakt że w photoshopie możemy zazwyczaj więcej zrobić  i nie jesteśmy łatwo w stanie odróżnić fotomontażu od "normalnego zdjęcia". Chyba to dyskwalifikuje tak przerabiane zdjęcia jako dokumenty. Z drugiej strony np. w pozowanych sytuacjach na ulicy jest tyle samo prawdy co w monażach z PS'a.
Co do etyki - nie jest według mnie kłamaniem użycie środków wymienionych przez autora w artykule, żeby lepiej przedstawić naszą rzeczywistość (czyli to co my zauważamy i to jakie odczucia w nas to wywołuje). Za to pokazywanie czegoś o czym wiemy że nie jest takie jak wyjdzie na fotografii (np fotografia reklamowa albo retusz skóry i powiększanie biustu dziewczyny ;) jest już drobnym oszustwem.

Dwie inne rzeczy - wystawa na temat oszustw w fotografii jest świetna (znalazłem na: http://www.metmuseum.org/special/reality_check/photography_images.asp )
No i nie zgodzę się że obraz w lustrze jest 2d - przecież każdym okiem widzimy ten obraz inaczej (a od tego zależy postrzeganie głębi), tyle tylko że nie możemy tam wejść. Po prostu to jakby świat za szybą.

2011-04-02 21:41:48

a co ze zludzeniami optycznymi, jezeli wszystko to elektrony, wiec fotografuje sie energię za pomoca materii -  chwilowego stanu skupienia energii.

Iza Fr i Jessica Si
oceń+--1

Iza Fr i Jessica Si 2011-04-04 13:44:08

Fotografia to kłamstwo....a kłamstwo ma krótkie nogi....

becet

becet 2011-06-18 16:35:38

Poza fotografią dokumentalną, problem Autora (prawda czy fałsz?) właściwie nie istnieje. Jest wydumany, czyli go nie ma. Czy ktoś z Was zastanawiał się w momencie naciśnięcia migawki, czy świadczy tym naciśnięciem o prawdzie lub fałszu? Bzdura. Prawda, fotomontaż jest kłamstwem (albo inaczej, zamierzonym efektem artysztycznym), ale aktor na scenie też kłamie (a przecież jest to artystyczna wizja pewnego problemu, np. sopcjologicznego). Dopuszczam niewinne kłamstwa w fotografii, służące uwydatnieniu takich składowych fotki, na które zwykły zjadacz chleba nie zwróci uwagi, choć codziennie obok tego "czegoś" przechodzi...
Nota bene, nie mogę "ocenić" artykułu przy pomocy gwiazdek... Nie działają. Działanie celowe? Prawda czy fałsz?

oczko87

Witam serdecznie,
pozwolę się wtrącić. Wasze odpowiedzi, pytania oraz twierdzenia dają dużo do myślenia.
Fakt faktem liczy się wizja fotografa oraz miejsce w którym się znajduje nie ukrywam iż osoba fotografowana też powinna się wykazać jeśli chodzi o zdjęcia pozowane, natomiast natura to temat rzeka. Jest to tak obszerny horyzont, z którego czerpać można nieskończenie wiele.
Chociaż nie ukrywam że dla oszukania sibie z czego nie jestem zwolennikiem ingerencji w zdjęciu, dużo może poprawić, zmienić PHOTOSHOP. Podstawowa znajomość programu daje nam wiele do zaoferowania.

marianek

marianek 2012-11-24 20:03:42

Wiem jedno strasznie boli glowa od takiego tła i czcionki

Dodaj komentarz

Ponieważ nie jesteś zalogowany, Twój wpis będzie musiał zostać zaakceptowany przez moderatora.

Dodaj swój post

stefan

Jan Ulicki2024-03-15 15:45:50 stefan

Po co zwiększać tak bardzo nasycenie? Z dobrych, a nawet bardzo dobrych kadrów wychodzi…

Skibek

Fragment ciała2024-03-07 16:55:13 Skibek

Łoooo, Paaaanie! Dobre prace w tym miesiącu. Coś czuję, że juror będzie miał ciężki orzech…

sagitarius777

Jan Ulicki2024-03-02 21:49:42 sagitarius777

Jeden z moich ulubionych fotografów Krakowa i Tatr. Zawsze fascynują mnie jego kadry.…

ziebamarcinpl

Jan Ulicki2024-03-02 21:41:09 ziebamarcinpl

Zasłużony tytuł, człowiek pasji którego zdjęcia są niesamowite!…