Praktyczne zalety aparatów z dużą matrycą
Wstęp
We wcześniejszych artykułach pisaliśmy już o powodach, z jakich warto zdecydować się na lustrzankę cyfrową, oraz o zaletach fotografowania kompaktem. W tym miesiącu padło na aparaty z dużą matrycą światłoczułą i ich zalety w praktyce. Dyskutować na temat teorii można długo i namiętnie, ale nic chyba nie zastąpi praktycznych wskazówek oraz ilustracji. Wiadomo – obraz wart więcej niż tysiąc słów. Więc do roboty!
Czemu „aparaty z dużą matrycą”?
Początkowo chciałem się skupić na lustrzankach, ale ponieważ od paru lat rośnie i rozpycha się na rynku nowa klasa sprzętu – bezlusterkowce, czyli kompakty z wymienną optyką, która zazwyczaj oznacza aparaty z dużą (lub przynajmniej większą niż w typowych kompaktach) matrycą, postanowiłem zmienić klasyfikację na „aparaty z dużą matrycą”. To określenie obejmuje najszerszy możliwy zakres dostępnego dla zwykłego śmiertelnika sprzętu fotograficznego, który pozwala na wykorzystanie cech opisanych w artykule.
Wysoka jakość zdjęć
Tym razem nie chodzi mi o artystyczną jakość (choć to ona jest oczywiście nadrzędna), lecz czystą technikę. Oczywiście w służbie sztuki. Duża matryca wiąże się z wysoką jakością zdjęć, ale tylko pod warunkiem, że „duża” nie oznacza liczby megapikseli, które na niej upchnięto, lecz wielkość fizyczną. Duże punkty światłoczułe na matrycy z jednej strony mogą przyjąć dużo światła (dlatego trudniej o przepalenie najjaśniejszych fragmentów obrazu), a z drugiej strony mają większą czułość w sytuacjach, w których tego światła brakuje. Dzięki temu stosunek sygnału do szumu jest bardzo dobry (a im więcej „widzi” fotodioda, tym mniej trzeba wzmacniać sygnał; wzmacnianie powoduje powstawanie szumu widocznego na obrazie jako tzw. cyfrowe ziarno).
Współczesnymi lustrzankami cyfrowymi i niektórymi bezlusterkowcami można z czystym sumieniem fotografować w sytuacjach, w których nawet ludzkie oko radzi sobie nie najlepiej, i mieć gwarancję zdjęć, które kilka lat wcześniej nie mogłyby powstać. I nie chodzi o oglądanie zdjęć na ekranie komputera na stuprocentowym powiększeniu – dobre zachowanie przy wysokich czułościach ma po prostu wielkie zalety w praktyce. Pamiętam, jak przy okazji premiery D700, pojawiły się relacje fotografów, którzy dopiero w trakcie oglądania na ekranie komputera zdjęć wykonanych nocą (oczywiście na bardzo wysokiej czułości) mieli okazję zobaczyć, co sfotografowali. Aparat zarejestrował więcej, niż widział człowiek na żywo w ciemnościach.
Kolejna zaleta dużej matrycy wiąże się z rozdzielczością rozumianą jako zdolność odwzorowania szczegółów, nie tylko przy wysokich czułościach, ale też przy tych najniższych. Im mniej aparat musi się domyślać, tym lepiej – tym bardziej naturalnie będzie wyglądał obraz. Dzięki temu możemy więcej zrobić z plikiem już po wykonaniu fotografii. Zdjęcie zawierające dużo wartościowej informacji obrazowej można potem wykadrować bez utraty jakości (oczywiście zachęcam do w pełni świadomego kadrowania w momencie fotografowania, ale warto mieć otwartą drogę do ewentualnych późniejszych modyfikacji), można je mocno obrobić w komputerze bez obawy, że obrazem zawładną cyfrowe artefakty. Takich rzeczy po prostu nie da się zrobić z JPEG-iem ze zwykłego kompaktu. I tu dochodzimy do kolejnej zalety „poważnych” aparatów z dużymi matrycami – wszystkie pozwalają na zapis zdjęć w plikach RAW, które dają użytkownikowi do dyspozycji pełną informację obrazową zarejestrowaną przez matrycę aparatu.
Jak zawsze, kluczem jest wszechstronność i wolność wyboru.
Ergonomia
Pęd ku miniaturyzacji, który wciąż ma się dobrze, nie zawsze skutkuje praktycznymi rozwiązaniami. Weźmy np. kieszonkowe kompakty – świetnie, że można je zawsze mieć ze sobą (i do tego zostały stworzone, więc nie czynię z ich wielkości zarzutu), ale trudno nimi fotografować „na poważnie”. Długotrwałe trzymanie w wyciągniętych przed siebie rękach (pamiętajmy – nie ma wizjera) malutkiego, śliskiego, prostokątnego obiektu prowadzi do skurczu dłoni i nie zachęca do poświęcenia się fotografowaniu. Aparatem większym, wyposażonym w wygodny uchwyt, pozwalającym przyłożyć się do oka (co dodatkowo stabilizuje aparat) fotografuje się znacznie wygodniej, łatwiej i przyjemniej.
Miłośnicy korzystania z obiektywów zmiennoogniskowych doceniają szybkość i precyzję pracy z obiektywami wyposażonymi w mechaniczny pierścień zmiany ogniskowej. Mechaniczne przełożenie ruchu ręki fotografa na zmianę ogniskowej pozwala błyskawicznie przejść z jednego końca zakresu w drugi. To komfort nieporównywalny z naciskaniem przełącznika zmiany ogniskowej i czekaniem, aż wbudowany motorek przesunie w końcu soczewki, jak to się zazwyczaj odbywa w kompaktach.
Pełna kontrola głębi ostrości
Kolejny raz podkreślę znaczenie wszechstronności. W wypadku głębi ostrości wcale nie chodzi o to, że im więcej, tym lepiej, a przecież to jedno z podstawowych narzędzi fotograficznych. Świadomy fotograf powinien mieć możliwość zastosowania zarówno dużej głębi ostrości, która zapewni rozpoznawalność szczegółów nie tylko w płaszczyźnie ostrości, ale też w najdalszych planach tła. Powinien też móc wyodrębnić z wieloplanowej kompozycji jeden element, na którym ustawiona jest ostrość, podczas gdy pozostałe plany są całkowicie rozmyte. Osiągnięcie małej głębi ostrości jest praktycznie niemożliwe bez dużej matrycy (poza zastosowaniem najdłuższych dostępnych ogniskowych lub najmniejszej możliwej odległości ogniskowania).
Ze świadomym wykorzystywaniem głębi ostrości wiąże się pewna funkcja dostępna tylko w zaawansowanych aparatach, a mająca sens jedynie w modelach z dużymi matrycami. Mówię o podglądzie głębi ostrości. Po naciśnięciu odpowiedniego przycisku (albo dedykowanego, albo funkcyjnego, któremu można przypisać aktywowanie podglądu) aparat przymyka listki przysłony obiektywu do przysłony roboczej (czyli tej, którą wybraliśmy w parametrach ekspozycji, a nie maksymalnego otwarcia przy którym pracujemy z lustrzanką). Obraz w wizjerze ciemnieje (wiadomo – obiektyw przepuszcza wtedy znacznie mniej światła), ale za to widzimy dokładnie, jak zwiększa się głębia ostrości wraz z przymykaniem przysłony, co pozwala precyzyjnie wybrać wartość przysłony, która da zamierzony efekt (czyli odda ostro tylko te elementy kadru, które mają być ostre, a rozmyje całą resztę).
Podgląd głębi ostrości przydaje się przede wszystkim podczas fotografowania statycznych motywów (np. pejzaży), ale warto z niego skorzystać choćby kiedy robimy portrety, aby upewnić się, czy po pełnym otwarciu obiektywu głębia nie zrobiła się tak mała, że uniemożliwiła ostre oddanie np. obojga oczu modela, albo czy głębia jest wystarczająco duża, żeby skompensować ewentualny błąd fotografa lub minimalne poruszenie modela (wystarczy by portretowana osoba odrobinę cofnęła głowę, zupełnie bezwiednie), żeby na zdjęciu ostre wyszły np. czubki rzęs, a nie oczy. Podgląd głębi ostrości to funkcja, której brak rzadko doskwiera, ale kiedy już zaczniemy z niej korzystać, okazuje się, że używamy jej zaskakująco często. W każdym razie ze mną tak było. Polecam takie w pełni świadome korzystanie z głębi ostrości.
Jak widać, poza jakością zdjęć, najważniejsze praktyczne plusy aparatów wyposażonych w duże matryce wiążą się ze sprawami, które są stare jak fotografia – cała fotografia, a nie tylko fotografia cyfrowa: bezpośrednim i błyskawicznym przełożeniem działań fotografa na działania aparatu, jak najbliższym kontaktem fotografa z fotografowanym obiektem, brakiem oczekiwania na działanie jakiegoś mechanizmu, z mniej lub bardziej bezpośrednim dostępem do mechanicznych funkcji aparatu (jak podgląd głębi ostrości), wygodą pracy objawiającą się takim zespoleniem z aparatem, że zapominamy, że mamy go w rękach. Takiej symbiozy ze sprzętem fotograficznym życzę wszystkim fotoamatorom.
Zobacz podobne poradniki
Cyfra kontra analog, czyli o tym, dlaczego jedno nie wyklucza drugiego
Fotografia reklamowa. Dlaczego tu tak ciemno, czyli kształt i przezroczystości w „niskim kluczu”. Część 1
Komentarze
Tytuł artykułu mylący, myślałem, że chodzi o porównanie aparatów pełnoklatkowych z resztą. Chętnie poznałbym różnice pomiędzy np. D7000 a jakąś high-endową pełną klatką w fotografowaniu podobnych kadrów.
Nie zgadzam się z autorem, że funkcja podglądu głębi ostrości jest tak istotna. Odwraca ona bowiem uwagę od tego co w fotografowaniu powinno być najważniejsze. Zawsze przecież można sprawdzić na LCD, czy zdjęcie spełnia założenia i najwyżej poprawić błędy, choć jestem pewien, że autor i tak to robi, co sprawia, że jest raczej rzemieślnikiem niż artystą. Osobiście używam tego dedykowanego przycisku do wyłączania lampy błyskowej, ponieważ cenię sobie szybkość pracy i poświęcenie się w całości motywowi, który fotografuję.
Zanim zacząłem czytać, wydawało mi się, że artykuł potraktuje o analizie fotografowania z matrycami Crop, FF i większymi w kontekście używanej optyki, porównanie rozmycia poszczególnych części obrazu przy tym samym obiektywie, zmiana ustawienia rozdzielczości matrycy a parametry fotografowania. Liczyłem że dowiem się czegoś więcej niż można spotkać w większości poradników fotoamatora.
"PEŁNA KONTROLA GŁĘBI OSTROŚCI" !!! w lustrzance :) To chyba taki żarcik autora. Warto było by dodać że w tańszych lustrzankach z matrycą APS-C, matówka i tak nie pokazuje prawidłowej głębi ostrości. Dla przykładu zdjęcie zrobione obiektywem o świetle f 1,4 (na nikonie d3000 lub innym z matrycą APS-c) będzie miało o wiele mniejszą głębie ostrości niż tą którą zobaczymy na podglądzie przez wizjer (za wyjątkiem lustrzanek z funkcją podglądu na żywo obrazu padającego na matryce - ale to mamy w standardzie w tańszych aparatach).
Podobnie jak "flyman'a" zmylił mnie tytuł artykułu. Ale chyba dlatego, że tekst nazbyt banalny by znlaleźć się w dziale dla średnio zaawansowanych. Z szacunkiem dla autora oczywiście, bo informacje w nim zawarte są niezwykle cenne dla miłośników fotografii, którym nie wystarcza kompakt.
Witam.
Artykuł nie jest poprawiony - w dalszym ciągu nie ma modelki "z oczami". Są za to balony... Poza tym znaczna część lustrzanek amatorskich nie ma podglądu GO (vide Pentax K200). Miałem kiedyś w ręku jakieś cudo (nie pamiętam modelu) z podglądem. Przymknięcie przysłony powoduje taką degradację jasności obrazu, że GO widzimy bardzo umownie. Wspólczesne lustrzanki są bardzo okaleczone, jeśli chodzi o podstawową obsługę aparatu. Pentax MV (przykład) miał piękną matówkę z rastrem i dalmierzem klinowym a na dokładkę pierścień głębi ostrości na obiektywie... To były czasy...
Pozdrawiam
Rozmiar klatki ma podstawowe znaczenie dla jakości obrazka, głównie ze względu na rozdzielczość obiektywów, w skócie im większy obraz rejestrujący tym mniej musimy go powiększać. Dodatkowy podgląd GO w cyfrach jest całkowicie niepotrzebny, mamy go przecież na wyświetlaczu w pełnej okazałości. Ciekawe kiedy producenci zaczną wypuszczać takie cyfrowe mju (albo minox-y), oczywiście z pełną klatką.
Jakosc, wygoda, technikalia. Wazne moze zarobkowo, na slubach. Ale do wykonania interesujacego zdjecia wystarczy kompakt za 200 zl, a nawet komorka. Wspolczesna fotografia utonela w technikaliach, a technika nie zastapi tego co najwazniejsze. Pustki nie wypelni nawet magiczne szklo i godziny obrobki w photoshopie.