Pionierzy fotografii. Julia Margaret Cameron. Jak być prawdziwą lady i nie dbać o ostre zdjęcia
Ani arystokratyczne pochodzenie, ani tym bardziej płeć nie pozwalają wyjaśnić, jak w wieku 48 lat, dzięki otrzymanemu w prezencie aparatowi Julia Margaret Cameron, typowa lady epoki wiktoriańskiej, weszła do klasyki światowej fotografii. Jej fotograficzna przygoda zaczęła się po powrocie do Anglii ze Sri Lanki. Cameron osiedliła się z rodziną na wyspie Wight, gdzie dziś znajduje się muzeum poświęcone jej pamięci.
Julia Margaret Cameron (ur. 1815, Kalkuta, Indie – zm. 1879, Kalutara, Cejlon)
Ciemnia w składzie na węgiel, atelier w kurniku
Przygoda Julii Margaret z fotografią trwała niewiele ponad dekadę, a zaczęła się niemal przypadkowo. Jej mąż często podróżował w interesach, dzieci podrosły i pozakładały rodziny, a stateczna lady powoli popadała w typową dla swego wieku melancholię. Nagle w jej życiu pojawił się podarowany przez córki (a może przez zięcia? biografowie nie są co do tego zgodni) aparat fotograficzny. W poukładanej, prawie pięćdziesięcioletniej pani obudziła się dusza artystki. Hobby szybko przerodziło się w pasję graniczącą z obsesją, skład na węgiel – w ciemnię fotograficzną, a oszklony kurnik – w atelier, gdzie Julia Margaret w spódnicy poplamionej chemią przyjmowała wizyty poetów, malarzy i modelek. Jej specjalnością były portrety ówczesnych celebrytów (pozowali jej m.in. Karol Darwin i lord Tennyson) oraz niekończąca się galeria typów kobiecych, dla których inspirację znajdywała w mitologii greckiej, Starym i Nowym Testamencie, legendach arturiańskich, u klasyków literatury angielskiej, w renesansowych malowidłach i u uduchowionych prerafaelitów.
Z techniką na bakier
Inspirowała ją religia, literatura i malarstwo – na pewno nie prace członków ówczesnych stowarzyszeń fotograficznych. Paradoksalnie jej ignorancja w kwestii techniki stała się atutem, a problem z ustawieniem ostrości – znakiem rozpoznawczym. Jednak początki nie były łatwe: przy pierwszej możliwej okazji „The Photographic Journal” pozwolił sobie na ironiczny komentarz, że dobrze by było, gdyby Mrs Cameron nauczyła się poprawnie obsługiwać… własny aparat! Lewis Carroll, wspominając wspólne oglądanie zdjęć, podkreślał, że wszystkie fotografie Cameron były rzekomo „celowo” nieostre. Niektóre owszem – wydały mu się malownicze, ale inne były po prostu okropne. Rzecz w tym, że Mrs Cameron faktycznie miała problemy z ustawieniem ostrości. Jej aparat pozwalał wyostrzyć tylko jeden wybrany element twarzy modela, pod warunkiem, że cierpliwy model tkwił w absolutnym bezruchu. Zamiast jednak załamywać ręce nad niedostatkami sprzętu i własnego warsztatu, Cameron uczyniła ze swej ignorancji atut pozwalający zachować świeżość i oryginalność. I słusznie, bo te miękkie, mgliste portrety znanych ludzi i romantyczne, malarskie fotografie kobiet przetrwały próbę czasu, mimo wszelkich możliwych niedoskonałości technicznych.
Kopciuszek prosto z bajki
Twórczość Julii Margaret Cameron uratował od zapomnienia Alfred Stieglitz. Jednak honorów i uznania doczekała się jeszcze za życia. Jej zdjęcia trafiły do zbiorów British Museum i Victoria and Albert Museum w Londynie, a gdy przesłała 25 fotografii Victorowi Hugo, poeta napisał w podzięce: „Nikt jeszcze nie uchwycił promieni słońca tak jak Pani. Chylę się do Pani stóp”. Z fotografii Julii Margaret bije niezwykła energia, którą najszybciej zauważyli ówcześni malarze i poeci. Jej portrety ceniono ze względu na psychologiczną intensywność i ponadczasowość: zbliżenie twarzy modela, szczególne światło, brak zbędnych detali.
Te cechy są szczególnie widoczne w portretach kobiet. I rzeczywiście – artystki nie interesowały dokumentalne szczegóły, charakterystyczne ubranie, zajęcie, pozycja społeczna czy nawet osobowość modelek. To wszystko było drugorzędne wobec ponadczasowych, archetypicznych figur, które usiłowała uchwycić. Owijała zarówno arystokratki, jak i służące w udrapowane tkaniny; przed obiektywem jej aparatu dochodziło tym samym do radykalnej demokratyzacji i zrównania pozycji modelek. W atelier Julii Margaret baśń o Kopciuszku stawała się rzeczywistością: pewnego razu młody gentleman zakochał się w dziewczynie na zdjęciu i poślubił ją, choć okazała się córką żebraka; z kolei służąca pozująca jako Matka Boska była znana w całej okolicy jako Marysia Madonna. Jednak ulubioną modelką naszej lady była jej siostrzenica, Julia Jackson: przyszła matka znanej malarki Vanessy Bell i jej siostry, pisarki Virginii Woolf.
Poza słowami
Największą siłą Julii Margaret Cameron było umiłowanie piękna. W swej nieukończonej książce autobiograficznej Annals of my Glass House wyznaje: „Pragnęłam zatrzymać każde piękno, które pojawiało się przede mną, i na dłuższą miarę udało mi się zaspokoić to pragnienie”.
Z techniką była rzeczywiście na bakier, o czym do dziś można się przekonać, oglądając odbitki wyblakłe, nierówno powleczone warstwą koloidu albo pełne drobinek kurzu. Jednak czy technika jest najważniejsza, skoro jej zdjęcia mają to „coś”, czego przeważnie nawet nie da się nawet opisać słowami?
Więcej szczegółów
Julia Margaret Cameron, Victorian Photographs of Famous Men and Fair Women, wstęp: Virginia Woolf & Roger Fry, Hogarth Press, Londyn 1973
Colin Ford, Julia Margaret Cameron: a Critical Biography, J. Paul Getty Museum, Los Angeles 2003
Joanne Lukitsh, Julia Margaret Cameron, Phaidon, Londyn 2001
Wystawa Julia Margaret Cameron, The Metropolitan Museum of Art, New York
Zobacz podobne poradniki
Pionierzy fotografii. Oscar Gustave Rejlander. Jak do pomiaru światła można użyć kota
Pionierzy fotografii. Oscar Gustave Rejlander. Jak do pomiaru światła można użyć kota
Oscar Rejlander był z wykształcenia malarzem. Szwed jako pierwszy fotograf w historii zastosował fotomontaż, czym naraził się na miażdżącą krytykę kolegów po fachu.
Pionierzy fotografii. William Henry Fox Talbot. Co fotografia ma wspólnego z pułapką na myszy?
Pionierzy fotografii. Louis Jacques Mandé Daguerre – Jak trafić na wieżę Eiffla, a potem w kosmos
Pionierzy fotografii. Joseph Nicéphore Niépce – o wielkim wynalazcy i wielkiej ironii historii
Pionierzy fotografii. Joseph Nicéphore Niépce – o wielkim wynalazcy i wielkiej ironii historii
Joseph Nicéphore Niépce wyprzedził swoją epokę, jednak zmarł zbyt wcześnie, by cieszyć się owocami wieloletniego doskonalenia swoich pionierskich odkryć.