Pionierzy fotografii. Joseph Nicéphore Niépce – o wielkim wynalazcy i wielkiej ironii historii
Ta historia to dowód na to, że sukces zależy najczęściej od tego, czy jest się właściwym człowiekiem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Joseph Nicéphore Niépce wyprzedził swoją epokę, jednak zmarł zbyt wcześnie, by cieszyć się owocami wieloletniego doskonalenia swoich pionierskich odkryć. Cała sława spłynęła na kogoś innego. Niépce pozostaje znany i ceniony w dość wąskim gronie – czas najwyższy przybliżyć jego sylwetkę oraz osiągnięcia szerokiej publiczności.
Joseph Nicéphore Niépce (ur. 1765, Chalon-sur-Saône, Francja – zm. 1833, Saint-Loup-de-Varennes, Francja)
Jak przyszły ksiądz został wynalazcą
Francuski pionier fotografii – autor pierwszego zdjęcia w historii – urodził się w Burgundii za panowania króla Ludwika XV w rodzinie zamożnej i cieszącej się koneksjami na dworze królewskim. Choć trudno w to uwierzyć, początkowo kształcił się na księdza, jednak szybko zmienił zdanie. W 1792 roku znalazł się w armii, w szeregach zwolenników Rewolucji Francuskiej. Kolejny etap jego życia to Nicea, małżeństwo z Agnès Roméro i narodziny syna Isidore’a. W wieku 36 lat wraz z rodziną powrócił do Burgundii, gdzie wciąż mieszkali jego bliscy. Czasy były trudne, sytuacja finansowa zamożnego niegdyś rodu uległa stopniowemu i nieodwracalnemu pogorszeniu. Trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do zarabiania pieniędzy. Nicéphore postanowił skoncentrować się na swojej wielkiej życiowej pasji, notabene całkowicie zgodnej z duchem nowej epoki – wynalazkach. Jego poszukiwania biegły po torach na tyle różnorodnych, że doprowadziły do wynalezienia silnika do łodzi, stworzenia metody otrzymywania indygo, zbudowania urządzenia do reprodukcji litografii – i odkrycia fotografii.
Rozgłos przyniósł mu wynalazek nazwany po francusku pyréolophore (od greckiego: pyr – ogień, płomień; aiolos – wiatr; phoros – nosić). To rodzaj silnika, którego model do dziś można podziwiać w muzeum mieszczącym się w domu wynalazcy w Saint-Loup-de-Varennes. W 1806 roku francuska Akademia Nauk przychylnie odniosła się do tego projektu: trzeba go było tylko udoskonalić, opatentować i dotrzeć do potencjalnych nabywców – a to z kolei wymagało dalszych nakładów finansowych i kolejnych pożyczek. Pierwszym bliskim i zaufanym wspólnikiem Nicéphore’a był starszy brat Claude, który w 1816 roku wyjechał do Anglii w nadziei, że tam uda mu się sprzedać patent na pireolofor. Trwająca przez kolejnych 11 lat korespondencja między braćmi wiernie rejestruje nie tylko postępy badań nad udoskonaleniem silnika, ale i odkrycia towarzyszące wynalezieniu fotografii.
Od pireoloforu do heliografii
Tymczasem prawdziwą obsesją Nicéphore’a było utrwalenie ulotnych obrazów widzianych w ciemni optycznej (camera obscura) używanej powszechnie przez rysowników i malarzy. Zaczął swoje eksperymenty już w drugiej dekadzie XIX wieku – najpierw z papierem uczulonym chlorkiem srebra, o którym wiadomo było, że ciemnieje pod wpływem światła. Już w 1816 roku udało mu się w ten sposób otrzymać obraz negatywowy widoku za oknem, nie potrafił go jednak utrwalić, zanim ten sczerniał. Kolejne próby miały na celu uzyskanie obrazu pozytywowego przy użyciu substancji, które pod wpływem światła jaśnieją, jak tlenki żelaza i manganu – znów jednak problemem nie do pokonania okazało się utrwalenie blaknących obrazów. Eksperymenty z użyciem roztworów kwasów na bazie kamienia, jak w nowoczesnym wówczas procesie litografii (wynalezionej niewiele wcześniej, bo pod koniec XVIII wieku) również okazały się bezowocne, kwasy bowiem nie reagowały na światło. Na tym etapie jednak Niépce uświadomił sobie, że choćby i reakcja fotochemiczna nie była zauważalna gołym okiem, to nawet taka niewidzialna zmiana chemicznych właściwości substancji pod wpływem światła może doprowadzić do pojawienia się obrazu podczas późniejszej reakcji i interakcji – czy to z bazą, czy z innym składnikiem. Jego zainteresowanie skupiło się zatem na substancjach światłoczułych i na lekturze traktatów chemicznych.
Wkrótce potem Niépce odkrył ciekawe właściwości żywicy rośliny zwanej gwajakowcem, która pod wpływem światła nie tylko zmieniała kolor, lecz również twardniała i traciła rozpuszczalność, co pozwoliło mu utrwalić naświetlone partie obrazu. Eksperymenty w bezpośrednim w świetle słonecznym okazały się owocne, jednak próby z camera obscura wciąż kończyły się porażką. Wynalazca nie miał pojęcia, że aktywne są promienie UV, a soczewka jego ciemni optycznej je filtruje.
Niezrażony kontynuował eksperymenty z żywicą – tym razem mineralną, zwaną asfaltem syryjskim. Eksperymentował również z powielaniem obrazów na papierze. Kartkę z obrazem, który miał być powielony, pokrywał olejem, dzięki czemu papier stawał się półprzezroczysty. Sztychy przykładał następnie do szklanych lub metalowych płyt pokrytych asfaltem syryjskim i wystawiał je na działanie promieni słonecznych. Pod wpływem światła asfalt garbował się, a z miejsc nienaświetlonych dawał się później usunąć przy użyciu olejku lawendowego. Z tych pozbawionych półtonów płyt Niépce tworzył matryce drukarskie. Z 1822 roku pochodzi wykonana tym sposobem odbitka ryciny wizerunku papieża Piusa VII. W kolejnych latach, zainspirowany techniką akwaforty, zaczął po naświetleniu wytrawiać miedziane lub cynowe płyty w kwasie (który nie działał na płytę w naświetlonych miejscach, gdzie pozostał asfalt), kładąc podwaliny pod późniejszy rozkwit fotograwiury. Kilka metalowych matryc z tego okresu zachowało się m.in. w Muzeum Niépce’a i w Royal Photographic Society.
W 1824 roku Niépce powrócił do eksperymentów z camera obscura w nadziei, że ostatecznie uda mu się zrealizować wieloletnie marzenie i utrwalić pojawiający się w niej obraz. Udoskonalił też proces tworzenia matryc. Najpierw rozpuszczał sproszkowany asfalt syryjski w olejku lawendowym i cienką warstwą roztworu spryskiwał powierzchnię płyty szklanej, miedzianej, cynowej lub wykonanej z kamienia litograficznego. Po wyschnięciu na jej powierzchni tworzyła się warstwa przypominająca błyszczący werniks. Tak „polakierowaną” matrycę wstawiał do camera obscura. Po odpowiednio długim naświetleniu (efekt nigdy nie był widoczny gołym okiem) zanurzał płytę w roztworze olejku lawendowego, który rozpuszczał tylko te partie, które nie zostały naświetlone. W efekcie na matrycy powstawał obraz negatywowy, który można było reprodukować. Naświetlanie, nawet w pełnym słońcu, trwało bardzo długo, bo kilka dni. Wynalazca nazwał ten proces „heliografią” (od greckiego helios – słońce).
Właściwy człowiek na właściwym miejscu
Niépce doskonale zdawał sobie sprawę zarówno z potencjału procesu heliograficznego, jak i z tego, że wymaga on udoskonalenia i przyspieszenia, a to z kolei – otwarcia się na nowe kontakty. Za pośrednictwem inżyniera optyka Vincenta Chevaliera z Paryża nawiązał kontakt z młodym, przebojowym malarzem-wynalazcą, Louisem Daguerre’em, którego diorama święciła wówczas triumfy w całej Francji (i nie tylko). Początkowo korespondencja nie była ani ożywiona, ani zbyt obiecująca: Niépce był nieufny, Daguerre – niecierpliwy. Pierwszy wysyłał drugiemu rzadkie próbki swoich odkryć, za co tamten rewanżował się głównie obietnicami. Tymczasem pireolofor wciąż nie znajdował nabywców, kontakty z angielskimi i francuskimi naukowcami nie przynosiły spodziewanego efektu, a ciężko chory Claude Niépce zmarł w Anglii. W tym samym roku Niépce wykonał pierwsze zdjęcie przedstawiające gołębnik widziany z jego okna: ekspozycja trwała osiem godzin. Daguerre był tym zafascynowany.
W 1829 panowie podpisali umowę o współpracy – jej celem było udoskonalenie i komercjalizacja nowego odkrycia. Kontakt się zacieśnił, a dla ochrony wynalazku w korespondencji obaj stosowali specjalny szyfr, który miał aż 101 odnośników (dla przykładu: 13 to ciemnia, 56 – słońce, 5 – asfalt syryjski etc.). Lektura korespondencji pozwala jednak zauważyć, że głównym zmartwieniem Daguerre’a był nadal jego własny wynalazek (czyli diorama) – i to Niépce prowadził badania (które Daguerre nazywa „naszymi badaniami”).

Ironia historii, czyli rzecz o dagerotypii
W roku 1833 Daguerre sporządził raport swoich badań i odkryć, z którego wynika, że obaj z Niépce’em – używając tych samych produktów – otrzymali inne efekty. Mimo że Daguerre nigdy nie zdołał zademonstrować wspólnikowi swoich doświadczeń, to badania bezsprzecznie posuwały się do przodu. I nagle, w lipcu 1833 roku Nicéphore Niépce niespodziewanie umiera. Schedę przejmuje Daguerre, który sześć lat później na tyle udoskonala proces, że może już pochwalić się wynikami przed uczonym gremium. W roku 1839, podczas prezentacji wynalazku „dagerotypii”, Daguerre zostaje nazwany jego autorem (stąd zresztą nazwa). Francja, która kupiła prawa do tego procesu w zamian za dożywotnie renty dla Daguerre’a i syna Niépce’a, bezinteresownie przekazuje go światu. Wkrótce potem Daguerre wydaje publikację Dagerotyp i diorama, czyli dokładny i autentyczny opis mojej metody oraz aparatów do utrwalania obrazów z camera obscura i stosowanego przeze mnie w dioramie sposobu malowania i oświetlania, całkowicie bagatelizując wkład wspólnika. W odpowiedzi na to oburzony Isidore Niépce publikuje własną historię wynalazku, którego prawdziwym autorem nazywa swojego ojca – o czym jednak dziś pamięta tylko wąskie grono miłośników fotografii.
Cała ta historia to dowód na to, że sukces (nie tylko komercyjny) zależy najczęściej od tego, czy jest się właściwym człowiekiem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Joseph Nicéphore Niépce pod wieloma względami wyprzedził swoją epokę – i na pewno zmarł zbyt wcześnie, by cieszyć się owocami wieloletnich starań nad doskonaleniem swych pionierskich odkryć. Cała sława spłynęła na kogoś innego, młodszego i bardziej przedsiębiorczego, kto zapisał się w historii jako wynalazca fotografii i zbił majątek na eksploatacji nie do końca swoich pomysłów.

Więcej szczegółów
Musée de la Photographie, Maison Nicéphore Niépce: www.niepce.com
Manuel Bonnet, Jean-Louis Marignier (wyd.), Niépce, correspondance et papiers, Maison Nicéphore Niépce, Saint-Loup-de-Varennes 2003
Jean-Louis Marignier, Niépce, l'invention de la photographie, Belin, Paris 1999
Naomi Rosenblum, Historia fotografii światowej, Wydawnictwo Baturo, Grafis Projekt, Bielsko Biała 2005
Zobacz podobne poradniki
Różne twarze portretu

Pastisz, czyli żarty w fotografii

Surrealizm i kolaż w fotografii

Pionierzy fotografii. Louis Jacques Mandé Daguerre – Jak trafić na wieżę Eiffla, a potem w kosmos

Komentarze



