Krok po kroku - praca z lampą błyskową: manual vs TTL
Chcesz dowiedzieć się, w jakich sytuacjach fotografować z lampą w trybie manualnym, a kiedy w TTL? Michał Leja wyjaśnia
1. Wygoda i pełna kontrola
Czy praca z lampą błyskową w trybie manualnym ma sens w dobie zaawansowanych pomiarów światła TTL? To zależy. Są sytuacje, w których TTL jest niezastąpiony, ale często będziemy musieli z niego zrezygnować. Kiedy? Na przykład, gdy przyjdzie nam pracować z prostszymi systemami oświetlenia studyjnego. Wtedy trzeba albo zmierzyć światło światłomierzem zewnętrznym, albo dochodzić do prawidłowej ekspozycji metodą prób i błędów. Drugi sposób jest wygodny i bezkosztowy, jeśli korzystamy z aparatów cyfrowych, inaczej się sprawy mają w przypadku fotografów posługujących się materiałami klasycznymi. Wtedy jedyną technologią pozwalającą na podejrzenie efektów jest użycie materiałów natychmiastowych. Innym powodem, dla którego warto pracować w trybie manualnym, jest chęć poznania reguł, jakimi rządzi się korzystanie z własnych źródeł światła. To tak jak z zależnościami w trójkącie ekspozycji – każdy świadomy fotograf powinien wiedzieć, co zależy od czego i jak zmiana jednego parametru wpłynie na pozostałe. Praca ze sztucznym światłem też ma takie zasady i zmiana jednego czynnika (na przykład odległości oświetlanego przedmiotu od źródła światła) wpłynie na kolejne (konieczność zmiany mocy lampy).
A kiedy tryb TTL jest niezastąpiony? Na przykład w sytuacjach dynamicznych, gdy musimy fotografować obiekty zmieniające odległość od źródła światła i nie mamy czasu na manualną regulację parametrów lampy (reportaż itp.). Czy można pracować w trybie TTL z lampami studyjnymi? Można, o ile pozwala na to technologia. Z mojej praktyki wynika, że takie systemy jak AirTTL Profoto działają znakomicie i doskonale radzą sobie z pomiarem światła w dynamicznych sesjach. Nie oznacza to jednak, że całkowicie porzuciłem pracę w trybie manualnym – przeciwnie, często korzystam z tego trybu chociażby dlatego, żeby po prostu nie wyjść z wprawy. Praca fotografa ma to do siebie, że każda sesja zdjęciowa czymś się różni od poprzedniej i do każdej trzeba podejść indywidualnie. Manual pozwala mi śledzić dyskretne zmiany w ustawieniu oświetlenia oraz daje pełną kontrolę nad planem zdjęciowym.
W niniejszym poradniku nie będę rozsądzać, który tryb jest lepszy. Opiszę natomiast, jak korzystać z trybu manualnego i kiedy wygodniej będzie zastąpić go TTL.
Jakie parametry wybrać w aparacie?
Przy pracy z lampą błyskową musimy pamiętać przede wszystkim o parametrach aparatu.
Czułość – wpłynie nie tylko na szum pojawiający się w pierwszej kolejności w ciemniejszych partiach obrazu, ale i na jasność tła, czyli tego, czego lampa nie oświetli. Mam tu na myśli duże pomieszczenie lub plener. Zmniejszając wartość ISO, zredukujemy jasność tła i zdecydujemy po części o klimacie zdjęcia.
Czas otwarcia migawki – każdy aparat ma minimalny czas synchronizacji z lampami błyskowymi. Różni się on nie tylko w zależności od modelu, ale i od użytych lamp. Ustawiamy taki, który pozwoli nam swobodnie pracować czy to z ręki, czy przy długim czasie naświetlania (błysk służy wtedy do zamrożenia ruchu). Korzystając z lamp systemowych, często możemy użyć z tzw. Trybu Auto FP, czyli pełnej palety dostępnych czasów naświetlania, łącznie z tymi najkrótszymi. Komfort pracy z ultrakrótkimi czasami synchronizacji zapewniają także niektóre zaawansowane systemy lamp studyjnych (np. Profoto). Jeśli lampy nie są przystosowane do pracy w takich programach, to po ustawieniu czasu naświetlania rzędu ¹⁄₅₀₀ s część zdjęcia może zostać przysłonięta przez kurtynę migawki.
Przysłona – ta, ponieważ decyduje o głębi ostrości, jest kluczowym ustawieniem aparatu. Wybieramy taką, która zapewni nam zarówno odpowiednią głębię ostrości, jak i optymalną ostrość obiektywu. Jest to parametr, który zmieniamy najrzadziej.
2. Studyjny trójkąt ekspozycji
Po ustawieniu parametrów klasycznego trójkąta ekspozycji przechodzimy do zależności, jakimi rządzi się sztuczne źródło światła. Czy istnieje coś takiego jak trójkąt ekspozycji do pracy z lampą? Nie wiem, ale póki co do głowy przychodzą mi trzy parametry, które możemy modyfikować, chcąc uzyskać to, co w tradycyjnej triadzie, czyli dobrze naświetlone zdjęcie (zakładając, że parametry aparatu pozostają niezmienne).
Pierwszym z nich jest moc lampy. W praktyce studyjnej to główne narzędzie, którym regulujemy ekspozycję. Można robić to manualnie, można korzystać z automatyki – wtedy moc lampy dostosowuje się na podstawie pomiaru przez obiektyw (TTL).
Drugim parametrem jest zmiana odległości lampy od oświetlanego obiektu. Tu musimy pamiętać o zasadzie odwróconego kwadratu: jeśli odległość obiektu od źródła światła wzrośnie dwukrotnie, ilość docierającego doń światła spadnie czterokrotnie. Zmieni się również jego plastyka.
Trzecim czynnikiem wpływającym na ekspozycję są modelatory światła. Niektóre z nich mają konstrukcję wielowarstwową, na przykład okta z dodatkową dyfuzją, i blokują część światła. Podobnie moc światła redukują plastry miodu i rastry. Na przeciwległym końcu są garnki koncentrujące światło (jak na przykład Magnum Profoto) i wzmacniające moc światła padającą na obiekt.
3. Zaczynamy naukę – wyłączamy automatykę
Współczesne lampy systemowe, zwłaszcza takich firm jak Nikon czy Profoto, to niesłychanie zaawansowane konstrukcje. Wykonują skomplikowane pomiary TTL i są zaskakująco skuteczne. Ja jednak zachęcam do wyłączenia na moment automatyki, bo zmusi to nas do obserwowania efektów, jakie do tej pory otrzymaliśmy, i do wyciągania wniosków z drobnych zmian, jakich dokonujemy czy to w ustawieniu, czy to w liczbie źródeł światła.
Do pracy z lampą w trybie manualnym przydatny będzie światłomierz. Pozwoli nie tylko na poprawne ustawienie pierwszej ekspozycji czy porównywanie mocy poszczególnych lamp, ale też ułatwi zrozumienie, jak zachowuje się światło po zmianie parametrów lub ustawienia. Ale po co kupować takowy, skoro mamy światłomierze wbudowane w aparaty i jakoś sobie radzą z pomiarem światła z lamp pracujących w TTL? Pomiar światła TTL charakteryzuje się tym, że przed błyskiem właściwym jest przedbłysk, który ma za zadanie „wysondować”, jakie odległości i zależności występują na linii aparat–obiekt–lampa, i na tej podstawie system dobiera parametry naświetlenia (moc lampy, czasem czas otwarcia migawki). Jeśli jednak zrezygnujemy z automatyki i chcemy pracować w manualu, to system zaczyna pracować „na sztywno”, czyli tak, jak mu wskażemy z pokrętła, bez pomiaru błysku. Światło mierzy natomiast aparat i na dodatek jest to światło zastane, a najczęściej – stłumione (w studio).
Jeśli będziemy się kierować wskazaniami wewnętrznego światłomierza, to najpewniej zdjęcie będzie mocno prześwietlone. Właśnie dlatego powinniśmy użyć zewnętrznego światłomierza do lamp błyskowych. Po aranżacji planu, doborze odległości i wysokości lampy błyskowej, dobraniu modyfikatora, ustawieniu obiekt do sfotografowania dokonujemy pomiaru światła światłomierzem. Po naciśnięciu spustu migawki i przeanalizowaniu zdjęcia (najlepiej na ekranie komputera) możemy przejść do właściwej pracy. Wykonujemy serię zdjęć i dochodzimy do wniosku, że chcemy zawęzić źródło światła, więc przysuwamy lampę. Jaki będzie efekt? Teraz nasz obiekt będzie prześwietlony, musimy więc wprowadzić korekcję mocy lampy i ponownie zmierzyć światło. Pomiarów i korekcji musimy dokonywać za każdym razem, gdy wprowadzimy zmianę na linii lampa–obiekt.
Przestawienie lampy w tryb manualny
Flesz wbudowany w korpus aparatu może pracować w trybie manualnym. Wystarczy wejść w menu ustawień osobistych (oznaczone kredką), następnie w pozycji Bracketing/lampa błyskowa wybrać pozycję Sterowanie lampą wbudowaną, a w końcu zamienić TTL na M i dobrać moc błysku. Teraz lampa będzie błyskać „na sztywno” i każdy krok do przodu czy do tyłu poskutkuje zmianą jasności fotografowanego obiektu. Nie chcę się skupiać na tej lampie, bo po pierwsze – ma małą moc, po drugie – jej umiejscowienie sprawia, że jest praktycznie bezużyteczna, i po trzecie – bardziej zaawansowane konstrukcje (D500, D850, D5) w ogóle jej nie mają. Będę pisał, opierając się na przykładach dwóch lamp, które znam najlepiej: Nikona SB5000 i Profoto B2.
Po przełączaniu lampy Nikona w tryb manualny przyciskiem MODE (na tylnej obudowie prawa strona pokrętła) i ustawieniu na ekranie u góry pojawia się litera M (górny, lewy róg) i obok niej wartość ułamkowa w zakresie od ¹⁄₁ do ¹⁄₂₅₆, gdzie pierwsza oznacza pełną moc lampy (w przypadku Nikona SB5000 jest to ok. 70 Ws – będziemy używać tej jednostki, żeby łatwiej było ją porównać z lampami studyjnymi).
Lampę typowo studyjną, jaką jest Profoto B2, przestawiamy w tryb MANUAL na sterowniku radiowym przyciskiem przy wyświetlaczu MODE (prawy górny róg). Każdorazowej zmiany mocy lampy dokonujemy pokrętłem na generatorze lub na sterowniku radiowym (przyciski + i – opisane jako ENERGY). Do dyspozycji mamy skalę (szukamy jej na generatorze) od 2 do 10, gdzie druga wartość oznacza maksymalną moc lampy (250 Ws). Każda pełna wartość to skok o 1 EV, więc dla wartości 9 będzie to moc 125 Ws, dla 8 ok. 60 Ws (czyli taka jak maksymalna moc lampy Nikona), dla 7 ok. 30 Ws itd.
4. A może jednak TTL?
Jak już wcześniej wspominałem, zdanie się na automatykę światła pomoże nam w sytuacjach, w których albo my się przemieszczany (reportaż), albo przemieszcza się nasz obiekt (na przykład fotografia biegających dzieci czy zwierząt). Na ręczną zmianę parametrów ekspozycji nie ma wtedy zwyczajnie czasu. Pomocny może okazać się punktowy pomiar światła, który należy ustawić na najbardziej newralgiczny punkt modela, na przykład twarz. Jeśli ustawimy pomiar na ciemny kostium, może się okazać, że twarz będzie prześwietlona.
Ustawienia Nikona SB5000 dokonujemy w podobny sposób jak poprzednio: przyciskiem MODE wybieramy ustawienie TTL (lub TTL BL – to pomiar uwzględniający jasność otoczenia i tła). W przypadku lamp Profoto przestawiamy tryb na sterowniku lampy (z MANUAL na TTL, w taki sam sposób jak poprzednio). W obu przypadkach zmieni się skala mocy na podobną do tej, którą znamy z kompensacji ekspozycji w korpusie aparatu. To dlatego, że teraz system aparat+lampa dąży do prawidłowej ekspozycji (na bazie pomiaru TTL). Nawet przesunięcie lampy błyskowej lub zmiana modelatora poskutkuje automatyczną zmianą mocy lampy.
Chcąc zmniejszyć lub zwiększyć jej moc, musimy wprowadzić kompensację błysku lampy. W Nikonie szukamy przycisku +/– (górna część pokrętła sterowania) i pokrętłem wprowadzamy korekcję (np. +⅓ EV). W Profoto postępujemy podobnie (na sterowniku przyciski oznaczone jako ENERGY). Od teraz każdy błysk będzie skorygowany o żądaną wartość.
5. Kiedy tryb manualny jest niezastąpiony?
Chociażby wtedy, kiedy chcemy poeksperymentować z błyskiem. Możemy na przykład na jednej klatce uwiecznić modela kilka razy w kilku pozycjach lub miejscach (bez użycia Photoshopa). W tym celu będziemy musieli wydłużyć czas tak, żeby obiekt lub model zdążył się przemieścić, ale pamiętając, że nasze lampy powinny zdążyć się naładować. Przyda nam się statyw, na którym umieścimy aparat. Z aparatu natomiast zdejmijmy wyzwalacz. Od teraz będziemy wyzwalać lampy ręcznie, przyciskiem „Test”. Po otwarciu migawki (przyda się wężyk spustowy) błyskamy w odpowiednich interwałach czasowych. Opanowanie trybu manualnego będzie również konieczne, gdy do dyspozycji będziemy mieli starsze lub tanie modele lamp, a od takich najczęściej rozpoczyna się naukę.
Który tryb pracy jest lepszy? Ja korzystam z obu, dobierając je do sytuacji, w której się znajduję. Tryb manualny to podstawowa wiedza, jaką musimy posiadać, chcąc pracować ze światłem studyjnym. Pojawiające się sukcesywnie coraz to nowe tryby TTL są udogodnieniem, którego działanie zrozumiemy, tylko znając podstawy.
Zobacz podobne poradniki
Krok po kroku – kiedy i jak fotografować z lampą błyskową
Krok po kroku – 5 minut z aparatem – Białe tło bez Photoshopa