Jak zrobiłem to zdjęcie – Wojtek Wieteska, czyli historia pewnej sofy
W cyklu „Jak zrobiłem to zdjęcie” oddajemy głos fotografom, którzy opowiadają o kulisach powstania jednej ze swoich prac. Postanowiliśmy zwrócić uwagę czytelników na ujęcia nietypowe, niekoniecznie największe hity bohaterów artykułu. W zależności od preferowanego gatunku każdy fotograf skupia się na innych aspektach powstawania obrazu. Zaczynamy od Wojtka Wieteski.
Wstęp
Wybrałem prezentowane zdjęcie z wielu powodów. Po pierwsze, jest dla mnie ważne ze względów osobistych. Po drugie, stanowi centralny punkt zestawu piętnastu moich zdjęć zatytułowanego PL 1990–2003, prezentowanego w ramach wystawy Świat nie przedstawiony. Dokumenty polskiej transformacji po 1989 w CSW w Warszawie. Po trzecie, powstało jako zwieńczenie wieloletnich poszukiwań, fotograficznych zmagań z wnętrzem blisko związanym nie tylko z moją rodziną, ale też z moim rozwojem artystycznym.

Fotografia przedstawia kanapę znajdującą się w mieszkaniu, w którym moja śp. babcia Maria zamieszkała w 1952 roku (wtedy powstał ten budynek), czyli 60 lat temu. Dorastała w nim moja mama. Mieszkali w nim przez dwa lata moi rodzice razem ze mną, niedługo po moim urodzeniu. Mieszkałem i ja samodzielnie między 1985 a 1999 rokiem. To tutaj szukałem inspiracji do różnych swoich poczynań fotograficznych – leżąc na tej kanapie.
Zdjęcie zostało wykonane w 1996 roku dalmierzowym aparatem średnioformatowym Mamiya 7 z szerokokątnym obiektywem 43 mm (odpowiednik ok. 21 mm w małym obrazku). Naświetliłem negatyw barwny Kodaka, który wywołałem następnie w procesie E-6 (do slajdów). Był to czas eksperymentów, z których nie zawsze dziś jestem zadowolony, dlatego do celów wystawienniczych zeskanowałem tę klatkę i przed wydrukowaniem w technologii druku atramentowego spod znaku Digigraphie skorygowałem tonalnie w Photoshopie (przede wszystkim zmniejszyłem kontrast obrazu, który bardzo rośnie po zastosowaniu techniki wywoływania typu cross). To tyle, jeśli chodzi o techniczną, zdecydowanie mniej ważną od innych, stronę przedsięwzięcia. Przejdźmy do meritum.

Czas
W wypadku tej fotografii kluczowe jest zagadnienie czasu, który oddziałuje na dwóch płaszczyznach – w kontekście długości mojego związku z tym miejscem oraz wielokrotnie ponawianych prób fotograficznego oswojenia tak bliskiej mi przestrzeni. W prywatne szczegóły nie będę się wdawał – w skrócie mogę powiedzieć, że na tej kanapie wiele się działo, wiele osób na niej siedziało i leżało. Jednak żeby trochę tej prywatności odsłonić, postanowiłem podzielić się z czytelnikami kilkoma fotografiami, które pokazują, jak „szkicowałem” ten motyw, żeby w końcu powstała fotografia stanowiąca syntezę tych różnych myśli, emocji i koncepcji.
Reprodukcja reprodukcji
Studia na wydziale historii sztuki w Paryżu i Warszawie rozbudziły moje zainteresowanie pojęciem reprodukcji i powielania rzeczywistości, które ma szczególne znaczenie w przypadku medium fotograficznego, a w wypadku omawianego zdjęcia jest kluczowe. Z kolei studia na wydziale operatorskim łódzkiej filmówki utrwaliły świadomość obrazu filmowo-fotograficznego.

Wspominam o reprodukcji, ponieważ poza sfotografowanym miejscem i obiektem głównym w postaci kanapy ważny jest tu również obrazek wiszący nad kanapą. Jest to znacznie pomniejszona w stosunku do oryginału wschodnioniemiecka reprodukcja obrazu Goi Maja naga (prawdziwy wisi w muzeum Prado). Powiesiłem go tam specjalnie do tego zdjęcia, zdjąwszy uprzednio obraz, który zajmował to miejsce na stałe (odkąd pamiętam – widać jeszcze ślad, który zostawił na ścianie; była to oczywiście reprodukcja, oryginał autorstwa Jacoba van Ruisdaela). To i fakt domalowania czerwonym flamastrem na szkle oprawy: biustonosza, majtek, paznokci i ust Mai stanowi mój wkład w kreację sytuacji fotograficznej (oczywiście poza wyborem kadru i światła), dlatego nie jest to fotografia czysto dokumentacyjna w sensie rejestracji rzeczywistości zastanej.
Prezentowana fotografia jest więc reprodukcją rzeczywistości (jak zwykło się mylnie pojmować sztukę fotografii), ukazującą reprodukcję dzieła sztuki, które jako malarstwo figuratywne samo w sobie ma jeszcze znamiona reprodukcji rzeczywistości. Kto powiedział, że fotografia to tylko ładny obrazek bez drugiego (i trzeciego) dna?
Reprodukcja reprodukcji
Prezentowana fotografia powstała w 1996 roku. Był to krótki okres mojej fascynacji fotografiami-kolażami Davida Hockneya – tworzonych z mnóstwa ujęć detali, z których następnie składany był cały obraz. Muszę przyznać, że konieczność fotografowania danej sceny we fragmentach przypomniała mi, że detal potrafi być fascynujący. Niezastąpiony okazał się tu niezawodny Nikon F3HP i jego 100-procentowe pole widzenia obrazu na matówce.
Z wykorzystaniem tej techniki powstał zestaw szkiców wakacyjnych. Próbowałem też ugryźć od tej strony „chodzące” za mną od dłuższego czasu wnętrze i tę nieszczęsną kanapę (rezultaty tych prób są widoczne obok). Żadne z powstałych wtedy zdjęć nie zostało dotąd upublicznione – trzymam je w archiwum jako dokument pewnego okresu mojego rozwoju artystycznego. Bez wartości samoistnej. Stanowią jednak ważny dla mnie element fotograficznego oswajania przestrzeni, dzięki któremu mogła powstać fotografia, która jest tematem niniejszego artykułu.
Wracając na chwilę do reprodukcji reprodukcji – ten temat też przećwiczyłem już wcześniej. Efekty widać na (również nie pokazywanym wcześniej) tryptyku w czerwieni zamieszczonym obok. Tym razem wykorzystywałem potencjał prostych, mocnych zestawień kolorystycznych (czerwieni niosącej wszelakie konotacje) i tematycznych (ciało – surowe mięso). Mogłem w swobodny sposób operować materiałem dostępnym w domu i sklepie spożywczym (gdzie nowością było mięso pakowane), licząc na ciekawe rezultaty. Mimo że ostatecznie nie wykorzystałem tego pomysłu w żadnym ukończonym projekcie, jak widać stał się on jednym z etapów prowadzących do zupełnie innej fotografii.
Konfrontując się ze skomplikowanym zadaniem sfotografowania bliskiej mi przestrzeni, próbowałem rozmaitych środków wyrazu. W poszukiwaniu świeżego spojrzenia nie tylko tworzyłem kolaże – na pewien czas przerzuciłem się na materiały Polaroida. Kusiły natychmiastowością i ostatecznością obrazu. Ta technika wymusza specyficzne podejście do fotografowania, dzięki czemu pozwala skupić się na innych jego aspektach niż praca z negatywem lub jego cyfrowym odpowiednikiem.
Przypominam, że poza główną fotografią żadne z prezentowanych tu zdjęć nie było wcześniej pokazywane – zaprosiłem czytelników Szerokiego Kadru, by zajrzeli tam, gdzie poza moją rodziną i bliskimi znajomymi nie zaglądał nikt. Jak widać, droga do skończonej fotografii trwa czasami bardzo długo i prowadzi krętymi ścieżkami do nierzadko zaskakującego celu. Kolejne etapy są niemal tak samo ważne jak efekt końcowy – bez nich rezultat byłby zupełnie inny. Zachęcam do takiego długofalowego spojrzenia na własną fotografię i cierpliwych poszukiwań.
O autorze
Fotograf, operator i reżyser, który równie dobrze czuje się w świecie mody, sztuki i reklamy. Wieteska pracuje aktywnie od ponad dwudziestu lat. Reportersko fotografuje przede wszystkim rzeczywistość ulicy. Jego styl opiera się na przyciąganiu widza tajemnicą, niedopowiedzeniem i niejednoznacznością. Projekty artystyczne realizuje na całym świecie, nie omijając własnego podwórka. Dalekie i bliskie podróże zaowocowały powstaniem cykli takich jak: 36 × Paryż, Rzeczywistość, Far West, N.Y.C. #02, Martwa Natura, Stacja Warszawa, Flights 91_08, Rurka bez kremu może być lunetą.
Publikował na łamach takich czasopism jak: „Gazeta Wyborcza”, „Magazyn Gazeta”, „Magazyn Rzeczpospolitej”, „Pozytyw”, „VIVA!”, „Twój Styl”, „Elle”, „Glamour”, „Cosmopolitan”, „Marie Claire”, „Voyage”, „Fototapety”, „Shots”, „Między nami”, „Przekrój”, „Zwierciadło”. Od 1993 roku zajmuje się także fotografią reklamową i realizacją filmów reklamowych oraz kampanii społecznych dla najważniejszych klientów i agencji reklamowych w Polsce.
Obejrzyj wywiad z Wojtkiem Wieteską w naszym dziale „Fotograf miesiąca”.
Strona autora: www.wojtekwieteska.com.pl
Zobacz podobne poradniki
Jak zrobiłem to zdjęcie – Tomek Sikora, czyli singapurska robota

Jak zrobiłem to zdjęcie – Jacek Poremba, czyli portret osobisty

Jak zrobiłem to zdjęcie – Krzysztof Gierałtowski, czyli zawsze może być lepiej albo co najmniej inaczej
Jak zrobiłem to zdjęcie – Krzysztof Gierałtowski, czyli zawsze może być lepiej albo co najmniej inaczej
W drugiej części cyklu "Jak zrobiłem to zdjęcie” rozmawiamy z Krzysztofem Gierałtowskim o książce ”Ludzie i czas / Portret bez twarzy”.

Jak zrobiłem to zdjęcie – Chris Niedenthal, czyli skarb odnaleziony po latach

Komentarze







Wybaczcnie... tekst o niczym. Totalne lanie wody i lansowanie nazwiska.
Ni to faktyczna rejstracja czasu ni to jakaś własna inwecja.
Po co zmieniać obrazek...?
Totalny bałagan i płycizna.
Sztucze dorabianie jakichś rodzinnych historii do pstryka kanapy... z całym szacunkiem... nie ma już o czym pisać?


