Jak zrobiłem to zdjęcie – Tomasz Wiech, czyli Skawce i droga donikąd
W cyklu „Jak zrobiłem to zdjęcie” oddajemy głos fotografom, którzy opowiadają o kulisach powstania jednej ze swoich prac. Postanowiliśmy zwrócić uwagę czytelników na ujęcia nietypowe, niekoniecznie największe hity bohaterów artykułu. W zależności od preferowanego gatunku każdy fotograf skupia się na innych aspektach powstawania obrazu. W osiemnastej części serii rozmawiamy z dokumentalistą Tomaszem Wiechem.
Wstęp
Opowiem o tym, jak i dlaczego powstały dwa zdjęcia. Na pierwszy rzut oka na pewno tego nie widać, ale oba są wynikiem zupełnie różnych okoliczności. Pierwsze należy do dużego projektu dokumentalnego, drugie zarejestrowałem przy okazji, podczas jednej z podróży po Polsce.
Skawce i droga donikąd
Dokumentowałem losy nisko położonej wsi Skawce, która znajdowała się, a w zasadzie jeszcze się znajduje przy drodze krajowej łączącej Wadowice z Suchą Beskidzką. Od lat 70. w okolicy przygotowywano teren pod zbiornik retencyjny. Skawce były ostatnią wsią na terenie przyszłego jeziora. Ponieważ proces ten trwał bardzo długo, miejsce stopniowo się wyludniało – znikały domy, dwa sklepy, szkoła… Mieszkańcy wiedzieli, że nie ma co się rozbudowywać ani inwestować w kosztowne remonty. Roboty (lub ich brak) ciągnęły się latami. W latach 2007–2012 nastąpiło gwałtowne przyspieszenie. Kolejne domy wyburzano. Obecnie zostało już kilka ostatnich.

Jeździłem do Skawiec wielokrotnie, przede wszystkim w latach 2008–2010. Dokumentowałem zmiany, robiłem portrety mieszkańców. Zdjęcia ostatecznie pokazałem w 2010 r. w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej jako multimedialną prezentację z wykorzystaniem dwóch ekranów. Nie zakończyło to jednak mojej pracy nad tym tematem. W ostatnich latach byłem tam kilkakrotnie – w tym roku też chciałbym pojechać. Proces zanikania jeszcze się nie zakończył i wydaje mi się ważne, żeby to udokumentować.
Prezentowane zdjęcie jest trochę mylące i o to mi między innymi chodziło. Na pierwszy rzut oka wygląda na jeden z licznych absurdów zafundowanych nam przez uprawiających radosną twórczość drogowców – szosa donikąd. Tymczasem nie o jednostkową, samodzielną anegdotę tu chodzi, lecz o dłuższą opowieść. Jest to bowiem pozostałość drogi zasypanej podczas budowy nowej szosy, która prowadzi górą widocznego na zdjęciu nasypu (w kadrze zmieścił się nawet fragment barierki, którą widać, dopiero kiedy wie się, czego szukać). Minęło już wystarczająco dużo czasu, żeby miejsce zdążyło zarosnąć dziką roślinnością, stąd wrażenie opuszczenia.
Ta fotografia to doskonały przykład tego, jak duże znaczenie dla odbioru obrazu miewa kontekst tak nielubiany przez zwolenników teorii, głoszącej, że „dobre zdjęcie broni się samo”. Otóż nie zawsze się broni, bo nie zawsze musi, czasem wręcz wyrwane z kontekstu niesie zupełnie inną informację niż ta, którą chce przekazać autor. A jeśli zależy nam na w miarę bliskim odniesieniu do rzeczywistości, na tym, by fotografia opowiadała o otaczającym nas świecie, kontekst często okazuje się niezbędny. Dotyczy to zwłaszcza fotografii dokumentalnej czy w zasadzie każdego gatunku fotografii opartego na tworzeniu zbioru obrazów, który staje się czymś więcej niż tylko sumą swoich części.
Balonowa brama
Drugie zdjęcie, o którym dziś opowiem, powstało w zupełnie inny sposób. Jest ono wynikiem specyficznego sposobu podróżowania, który dostarcza mi dużo materiału fotograficznego. Jechałem na jednodniową wycieczkę poza Kraków. Były wakacje. Tradycyjnie jechałem naokoło, nigdzie mi się nie spieszyło. Bramę z balonów zauważyłem przy zjeździe z głównej drogi. Prezentowane zdjęcie wykonałem, nie wysiadając z samochodu – przez okno.
W wypadku zdjęć zrobionych przy okazji, mimochodem, zupełnie nie wnikam w okoliczności, powody zaistnienia sfotografowanej sytuacji. Nie szukam konkretnych historii, nie drążę, interesuje mnie tylko obraz. Widza skazuję na domysły i interpretacje. Tutaj można się oczywiście domyślać, skąd w szczerym polu taka instalacja – prawdopodobnie to pozostałość po weselu lub przygotowania do wesela. Historię, która stoi za tym zdjęciem, każdy może ułożyć samemu i wykroczyć poza sam obraz. Na tym między innymi powinna polegać siła fotografii.
Podobnie było ze zdjęciem budynku pizzerii wykonanym na Podhalu. Również jechałem samochodem, kiedy zafascynowało mnie coś, co zobaczyłem za oknem. Nie umiałbym przejechać obojętnie obok samotnie stojącego domu pomalowanego w żółte i niebieskie pasy. Jadąc wtedy drogą z Bukowiny Tatrzańskiej do Nowego Targu, zatrzymywałem się wielokrotnie. Sfotografowałem wiele dziwnych przydomowych instalacji, billboardów i kolorowych elewacji. Na Podhale wracałem jeszcze kilkakrotnie, myśląc o zestawie zdjęć pokazujących, jak wraz z rosnącą komercjalizacją zmienia się przestrzeń tego regionu. Obok wspomnianej pizzerii przejechałem jeszcze nieraz.
Kilka zdjęć z tego materiału zostało opublikowanych w „Dużym Formacie”. Dziennikarz, który pisał tekst do moich zdjęć, dotarł do właściciela owej pizzerii, który oświadczył mu, że niepasujące do niczego wokół kolory budynku to metoda na wzbudzenie zainteresowania potencjalnych klientów przejeżdżających drogą obok.
Oba te zdjęcia weszły do książki Polska. W poszukiwaniu diamentów. Fotografia z Podhala była zrobione intencjonalnie, w czasie kiedy intensywnie pracowałem nad materiałem o Polsce. Drugą fotografię zrobiłem z czystego zafascynowania tym, co zobaczyłem, nie myśląc o tym, gdzie ją wykorzystam. Kiedy pracowałem nad narracją książki, okazało się, że znakomicie pasuje do całości.
Sprzęt, czyli to, co mam
Sprzęt nie jest dla mnie najistotniejszym czynnikiem. Nie powinien przeszkadzać w fotografowaniu, lecz dawać takie rezultaty, na jakich mi zależy. Ostatnio lubię sobie utrudniać fotografowanie – stosuję np. obiektywy z pochyłami i przesunięciami, często używam statywu. Mogę sobie na to pozwolić, bo gdzie indziej szukam teraz tematów. Interesuje mnie to, co nie da się podpatrzyć i zarejestrować. Interesuje mnie współczesność, stan naszej świadomości, wirtualność. Obecnie moja praca bardziej polega na wyszukiwaniu przejawów tego, co z natury nie jest materialne.
Z punktu widzenia techniki nie zmienia się u mnie jedno – zupełnie nie fascynuje mnie fizyczność fotografii jako obiektu czy procesu. Dla mnie liczy się przede wszystkim treść, niezależnie od tego, jak zdjęcie zostało wykonane lub w jaki sposób jest prezentowane widzom. Nie jestem więc sprzętowym dogmatykiem. Nie marzę ani o najnowszych matrycach, ani o głębi wielkoformatowego aparatu.
Jak widać, prezentowane zdjęcia były dla mnie głównie pretekstem, żeby opowiedzieć o tym, jak różne zdjęcia wymagają odmiennego podejścia – nie tylko podczas fotografowania, lecz przede wszystkim w trakcie oglądania. Warto od czasu do czasu pomyśleć o tym, na jak wiele sposobów można czytać zdjęcia, pamiętając, że nie ma na to jednego, najlepszego sposobu.
O autorze
Z wykształcenia politolog. Student Instytutu Twórczej Fotografii w Opavie. W latach 2004–2010 związany z „Gazetą Wyborczą”. Stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2010 r.) oraz Narodowego Centrum Kultury (Młoda Polska, 2011 r.). Laureat nagrody w konkursie World Press Photo w 2009 r. Jego materiał o współczesnej Polsce znalazł się w finale konkursu Leica Oscar Barnack Award 2011 oraz Magnum Expression Award 2011. W 2012 wydał książkę Polska. W poszukiwaniu diamentów. Jego zdjęcia pokazywane były w Polsce, na Litwie, w Czechach, Francji, Belgii i Portugalii.
Zobacz podobne poradniki
Projekt długoterminowy. Część 1

Projekt długoterminowy. Część 2

Historia zmian. Część 1

Historia zmian. Część 2

Komentarze



sagitarius777
fatalny punkt widzenia. to wlasnie obraz ma sie bronic sam, byc intrygujacy, fascynujacy lub chocby ladny. niezaleznie od nazwiska autora, tytulu oraz elaboratow pisanych celem wyjasnienia co autor mial na mysli badz dopisywania filozofii do przecietnego obrazu...

A dla mnie zdjęcie z urwaną drogą na pierwszy rzut oka przedstawia koniec pasa startowego małego lokalnego afrykańskiego lotniska w czasie pory deszczowej,widziałem nawet palmy, fascynujące. Opis fotografi mocno mnie zaskoczył. To niezwykłe ile skojarzeń może wywołać i ile rzeczy można zobaczyć na jednej fotografi.


