Sprawdzanie
Szeroki Kadr
Poradnik: Sposoby fotografowania | Dokument i reportaż | Ludzie | Podróże | Jak zrobiłem to zdjecie | 08.07.2013 | Zaawansowani | Kolor tła:

Jak zrobiłem to zdjęcie – Piotr Trybalski, czyli łatwo jest spotkać ludzi

Piotr Trybalski

W cyklu „Jak zrobiłem to zdjęcie” oddajemy głos fotografom, którzy opowiadają o kulisach powstania jednej ze swoich prac. Postanowiliśmy zwrócić uwagę czytelników na ujęcia nietypowe, niekoniecznie największe hity bohaterów artykułu. W zależności od preferowanego gatunku każdy fotograf skupia się na innych aspektach powstawania obrazu. W siedemnastej części serii rozmawiamy z Piotrem Trybalskim – fotografem podróżnikiem.

Dodaj do schowka

Wstęp

W 1998 roku wziąłem do ręki analogową lustrzankę Nikon F70 i postanowiłem, że będę podróżował i fotografował. W sumie nic oryginalnego. Wybrałem się drogą lądową do Indii i Nepalu – przez Bałkany, Turcję, Iran i Pakistan. Gdy po kilku miesiącach wróciłem do domu i przejrzałem stykówki negatywów, uświadomiłem sobie, że już wiem, czego chcę. Chcę robić portrety, fotografować ludzi. Himalajskie krajobrazy, których przywiozłem wówczas całkiem sporo, jakoś na mnie nie zadziałały.

Lubię fotografować ludzi z trzech powodów. Po pierwsze, ludzie to zawsze jakaś historia, zawsze i wszędzie. Nie ma ludzi nieinteresujących, takich, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia, albo żyjących w nieciekawych miejscach. Wszystko zależy od punktu widzenia. Paradoksalnie często najmniej ciekawe okoliczności okazują się ultrainteresujące, a spotkane po drodze osoby są zazwyczaj o wiele ciekawsze od wszystkich okładkowych celebrytów razem wziętych. Wystarczy zagadnąć nieznajomego i porozmawiać.

Drugi powód jest taki, że oprócz fotografowania piszę. Zazwyczaj są to teksty, które ilustruję swoimi fotografiami. Staram się pokazywać ludzi, pisać o nich lub chociaż wspominać, że są tam, gdzieś. Pokazać ich twarze, emocje, miejsca, w których żyją. Jest jeszcze trzeci powód: wydaje mi się, że Bóg dał mi, bezinteresownie, pewną umiejętność. Bez oporów, strachu i wstydu mogę (i chcę) nawiązać rozmowę z obcą osobą – taką spotkaną po drodze. Rozmowę, której celem jest fotografia, planowana gdzieś tam podświadomie. Nie mam oporów, nie czuję zażenowania.

Proces fotografowania zawsze zaczynam od rozmowy, oswojenia bohatera mojego zdjęcia ze mną, z aparatem, z faktem, że może za chwilę będzie fotografowany. I chociaż w większości wypadków rozmowa kończy się… na rozmowie, a nie na zdjęciach, uświadomiłem sobie, że właśnie dlatego portretowanie tak bardzo mnie fascynuje. Wiem, że robię zdjęcia ludzi, których pewnie już nigdy nie spotkam. Poznaję historie, których może wcześniej nie opowiedzieli nikomu innemu. To absolutnie wyjątkowe doświadczenie, którego nigdy nie dały mi przeżyć fotografie krajobrazu, miejskie czy nawet street photo.

Trzy zdjęcia, których historię wam opowiem, są w pewnym sensie świadectwem drogi, którą przeszedłem, i mojego spojrzenia na fotografię ludzi.

Indie

Pierwsze zdjęcie powstało w Fatehpur Sikri, w Indiach – w dawnej stolicy Wielkich Mogołów. Właśnie wróciliśmy z leprozorium ojca Mariana Żelazka w Puri. Doświadczenia tamtego miejsca były dla mnie – dwudziestotrzyletniego chłopaka – dość mocne, nawet za mocne. Widziałem setki osób pokonanych przez straszą chorobę, widziałem też księdza, który dał im nadzieję – stworzył samowystarczalną komunę, która pozwalała żyć i pracować godnie. Na tyle, na ile godnie może żyć trędowaty w Indiach – osoba odrzucona na margines społeczny. Mając w głowie obrazy z Puri, dotarłem tutaj i na schodach zobaczyłem żebrzącą kobietę ukrytą w półcieniu. Pomyślałem, że wygląda jak Matka Boska w tej chuście, pozie, ze wzniesionymi oczami pokonanymi przez trąd. A może myśl ta przyszła później, kiedy już wywołałem zdjęcie? Tak czy inaczej – mimo że wiedziałem, jak musiała cierpieć, wydała mi się piękna. Wiem, że to określenie może wywołać dyskusję, ale tak właśnie myślę. Nie widzę tu cierpienia, chociaż wiem, że jest.

Zdjęcie zrobiłem obiektywem 80 mm z pewnej odległości. Chciałem „wyjąć” kobietę z półmroku bramy, w której siedziała – pomógł mi pomiar światła z środku kadru i niedoświetlenie o 0,7 EV. Nie miałem wtedy śmiałości by podejść, nie wiem, czy miałbym ją i dziś. Może. O nic nie zapytałem, niczego więcej się nie dowiedziałem. Nie miałem motywacji, żeby pokazać biedne Indie – w zasadzie to jedyne zdjęcie ubogich i pokrzywdzonych, jakie wykonałem w czasie tamtego wyjazdu. Myślę, że na tamtym etapie przerosłaby mnie próba fotografowania biednych Indii. Wpadłbym w pułapkę dosłowności, malowałbym obrazy mocne i puste, bez treści – ponad biedą. Zdjęcie zostało opublikowane w mojej książce Fotograf w podróży, wyróżniono je w konkursie fotograficznym National Geographic. Wywołało też sporo zamieszania i skrajnych emocji w jednym w serwisów internetowych.

Rumunia

Uwielbiam przypadkowe spotkania. Moim zdaniem to właśnie wtedy powstają najciekawsze zdjęcia. Zazwyczaj solidnie się przygotowuję do wyjazdów – tym razem było inaczej. Był rok 2005. Z Joasią Lamparską, dziennikarką i pisarką, przyjechaliśmy do Rumunii. Przygotowywaliśmy dla National Geographic materiał o „wesołym cmentarzu” w Săpâncie. Zlecenie wykonane, artykuł opublikowany. Jednak prócz wielodniowego przesiadywania między grobami cmentarza zdecydowaliśmy się ruszyć w góry. Trafiliśmy na przełęcz Prislop, oddzielającą Karpaty Marmaroskie od Gór Rodniańskich. Znaleźliśmy tam wielką, budowaną właśnie cerkiew i niewielką zagrodę z owcami. Oczywiście natychmiast wybraliśmy to drugie miejsce.

Nikon F100, Kodak ProFoto 100, Nikkor 24–85 mm Nikon F100, Kodak ProFoto 100, Nikkor 24–85 mm

Rumunię kocham za wiele rzeczy, ale przede wszystkim za gościnność i bezceremonialną rozmowność jej mieszkańców. Na stół wjechały pokrojony ser, palinka, po 30 minutach kręciło nam się w głowie. Zwróciłem uwagę na dwójkę pasterzy – kobietę, która podawała do stołu, i jej – jak się okazało – męża. Ona miała 23 lata, on 27. Okazało się, że tutaj, na przełęczy, spędzają większą część roku – wypasając owce i robiąc sery. Zaproponowałem, że zrobię zdjęcie – tu, przy stole. Specjalnie niczego więcej nie powiedziałem, nie ustawiałem ich – liczyłem na to, że zadziała pierwotny instynkt, który sam ustawia relacje w układach damsko-męskich. I tak się stało. Dostałem potężną pigułę męskiego testosteronu: władczego macho, który objęcie swojej kobiety zamienił w „zwalenie” na jej ramię swojej ciężkiej ręki. Oparty władczo o stół, z niedopałkiem w palcach, patrzący nieco przepitymi oczami z ciekawością, ale i z pewnością siebie. Ona – skulona, przygarbiona, posłuszna, z rękami pod stołem, patrzy spokojnie. Jest pogodzona z tym, co ma. Lubię to ujęcie, chociaż powstało ich więcej.

Spędziliśmy tam dobrych kilka godzin, rozmawialiśmy. Kobieta dostała szminkę i poleciała się umalować – niestety nie wiedziała jak. Umalowana – z pomocą Joasi – wywołała salwy śmiechu u mężczyzn, pasterzy. Szybko starła szminkę.

Zdjęcie wykonałem z obiektywem 35 mm z wysokości moich oczu – zależało mi na pokazaniu pustego stołu i ręki mężczyzny. Para świetnie wyglądała w rozproszonym świetle zastanym. Na swój sposób byli szczęśliwi, mimo że dni upływały im na prostych gospodarskich czynnościach. Zdjęcie zostało wydrukowane w artykule o Rumunii opublikowanym w magazynie LOT-u „Kaleidoscope”.

Mali

W Mali i Senegalu spędziłem blisko miesiąc, podróżując muzycznymi szlakami Afryki Zachodniej. W czasie podróży po Nigrze poprosiłem boatmana, by zatrzymał łódź w jakiejś wiosce – im mniejsza i mniej ciekawa, tym lepiej. Wylądowałem w miejscu, którego nazwy już niestety nie pamiętam, ale wiem gdzie się znajduje, mniej więcej. Gdzieś w zakamarkach zakurzonych, błotnistych uliczek natknąłem się na grupę kobiet z plemienia Fulani, niosących wodę w wielkich wiadrach. Jedna z nich szczególnie mi się spodobała – nosiła wielkie kolczyki kwottenai kanye, które symbolizują bogactwo i prestiż, miała niesamowicie kolorową suknię, świetnie kontrastującą z monochromatyczną okolicą. Trochę z pomocą boatmana, a trochę na migi zacząłem nawiązywać rozmowę. Niestety niewiele udało się dowiedzieć, ponad zdawkowe „niosę wodę do domu”.

Nikon D200, Nikkor 50 mm (ekwiwalent 75 mm dla małego obrazka) Nikon D200, Nikkor 50 mm (ekwiwalent 75 mm dla małego obrazka)

Koniecznie chciałem zrobić portret tej kobiety, poprosiłem więc o pozowanie. Ona odparła prośbą o… tabletkę przeciwbólową w zamian. Apap stał się więc walutą tej wymiany usług: pozowanie za lekarstwo. Na początku było beznadziejnie. Inne kobiety dopingowały ją, śmiejąc się, więc miałem przed obiektywem osobę zachowującą się nienaturalnie, jednocześnie rozbawioną i zawstydzoną. Cały czas jednak robiłem zdjęcia. Oddaliłem się, próbując ująć kobietę w średnim kadrze. Wszystko na nic – sytuacja się nie zmieniała. Postanowiłem więc mocno skrócić dystans. Założyłem „pięćdziesiątkę”, która w połączeniu z matrycą DX dała mi pole widzenia pełnoklatkowego obiektywu 75 mm. Zbliżyłem się do kobiety na ok. 50–70 cm.

Zadziałało. Moja modelka spoważniała i wróciła do stanu sprzed fotografowania: na jej twarzy znów zarysowały się zmęczenie, skupienie i pewien niepokój, który widziałem wcześniej. Jak wygląda życie w takim miejscu, w takich warunkach? Jak wygląda jej dzień? O czym marzy ta kobieta? Chciałem zadać jej te pytania. Niestety nie zrobiłem tego.

Zdjęcie dostało wyróżnienie w Wielkim Konkursie Fotograficznym National Geographic 2012, wydrukowałem je też w mojej książce Fotograf w podróży.

Łatwo jest spotykać ludzi…

…i ich fotografować, bo są w zasadzie wszędzie. Problem w tym, że nie potrafię obojętnie przechodzić, robić zdjęć, rozmawiać, cieszyć się z kadru i zapominać. Mimo że od pierwszej z prezentowanych fotografii minęło piętnaście lat, a od ostatniej pięć, wciąż zastanawiam się, czy trędowata z Indii jeszcze żyje. Czy ktoś jej pomógł i ją wyleczył? Co z jej rodziną? Czy w ogóle miała rodzinę? Co z małżeństwem z przełęczy Prislop? Dalej pracują i hodują owce? Czy wciąż są razem? Czy mają dzieci? Czy są zdrowi? Czy on ją szanuje?

A kobieta z Mali? Jak żyje? Co robi? Co się zmieniło w jej życiu, odkąd Mali wpadło w ręce szaleńców z Al Kaidy? A co z oszukanym przez niemiecką menedżerkę muzykiem z kubańskiego Trinidadu, spotkanym w 2009 roku? Jak żyje Maria, polska dziennikarka, z którą rozmawiałem przez 15 minut w Katmandu w 1998 roku, a potem przypadkiem (!) spotkałem ją w sercu Australii sześć lat później? Co z poznanym w 2001 roku królem wioski na wschodnim wybrzeżu Madagaskaru? Czy dalej cieszy się szacunkiem? A kobieta, która jechała na pace ciężarówki ze swoimi dziećmi do męża w Caicara del Orinoco w Wenezueli w 2002 roku? Czy dalej są ze sobą? Czy mają jeszcze więcej dzieci? Czy mężczyzna wrócił już do wioski? Jak się kręci biznes sprzedawcy tureckiej ceramiki na Wielkim Bazarze w Stambule? A producent pirackich taśm reggae z Saint Lucii na Karaibach? Mam nadzieję, że go jednak nie zamknęli! Łatwo jest spotykać ludzi, ale ciężko ich zapomnieć. Jednak nie żałuję.

O autorze

Piotr Trybalski – geograf, dziennikarz, fotograf. Czuje się dobrze wszędzie tam, gdzie dzieje się coś interesującego. Wierny miejscom, które odwiedza. Dotarł drogą lądową do Nepalu, objechał Indie dookoła, gnał minibusem przez pakistańską pustynię, witał króla wioski na madagaskarskiej prowincji i kłaniał się Górze Gór w nepalskich Himalajach. Dał sobie ukraść buty w tureckim meczecie i ogolić głowę w wiosce trędowatych. Latał bez celu motolotnią nad lasem deszczowym w dorzeczu Orinoko. Ponad wszelkie materialne dobra kultury ceni sobie dymek biri wśród rybaków z Puri.
(Fragment książki Ryszarda Badowskiego Odkrywanie świata)

Przez blisko 10 lat kierował serwisem OnetPodróże, pisał i fotografował m.in dla: tygodnika „Polityka”, „National Geographic”, magazynu „Podróże”, „Przekroju”, „Focus Historia”, „Kaleidoscope”, „Magazynu Górskiego”, magazynu „Ski”, „Poznaj Świat”, „Wprost”, dwutygodnika „VIVA!”.

Jest autorem książki Fotograf w podróży, prowadzi warsztaty fotograficzne i fotowyprawy, serwis internetowy http://www.fotografwpodrozy.pl, gdzie radzi, jak fotografować i podróżować, oraz TamTam – magazyn podróżników na iPada. Uwielbia jeździć na rowerze, nurkować na wrakach, męczyć nogi na trekkingach, biegać i podróżować szlakiem world music.

Obejrzyj wywiad z Piotrem Trybalskim w naszym dziale „Fotograf miesiąca”.

Strona fotografa: trybalski.com

Tekst: Piotr Trybalski, wysłuchał Łukasz Kacperczyk
Zdjęcia: Piotr Trybalski

Oznacz jako przeczytane
Masz propozycję na temat poradnika?: Napisz do nas
Oceń :

Zobacz podobne poradniki

rozwiń

Komentarze

maja55

Wspaniałe fotografie....Wpatrując się w twarze ludzi na Twoich fotkach można o nich wiele powiedzieć....

Dodaj komentarz

Ponieważ nie jesteś zalogowany, Twój wpis będzie musiał zostać zaakceptowany przez moderatora.

Dodaj swój post

adku

Łukasz Bożycki2023-11-27 00:28:27 adku

Świetne są takie dokumenty, podziwiam za wyobraźnię, wytrwałość i ciężką pracę???? Dużo…

piania

Moja tożsamość2023-11-20 11:00:29 piania

Dziękuję bardzo za wyróżnienie mojej fotografii:-)…

romuald

Sikory, sikoreczki, sikorak2023-11-06 13:50:28 romuald

Rozumiem, że ładne dziewczyny i zegarki a może też sikorka z dziewczyną i zegarkiem wchodzą w…

starynikon

Łukasz Bożycki2023-11-05 20:12:06 starynikon

Przepiękne zdjęcia, wywiad super. Brawo !…