Jak zrobiłem to zdjęcie – Chris Niedenthal, czyli skarb odnaleziony po latach
W cyklu „Jak zrobiłem to zdjęcie” oddajemy głos fotografom, którzy opowiadają o kulisach powstania jednej ze swoich prac. Postanowiliśmy zwrócić uwagę czytelników na ujęcia nietypowe, niekoniecznie największe hity bohaterów artykułu. W zależności od preferowanego gatunku każdy fotograf skupia się na innych aspektach powstawania obrazu. W dziewiątej części serii rozmawiamy z Chrisem Niedenthalem, znakomitym fotoreporterem.
Wstęp
Opiszę okoliczności powstania zdjęcia, które odnalazłem po ponad trzydziestu latach. Choć tak naprawdę nie mogę powiedzieć, że je odnalazłem, ponieważ nigdy go nie szukałem. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że takie zdjęcie w ogóle istnieje. Zapomniałem o nim zupełnie.
Czuły Lech
Prezentowaną fotografię wykonałem prawdopodobnie jesienią 1980 roku (w drugiej połowie października lub w listopadzie). Przedstawia ona Lecha Wałęsę, całującego żonę Danutę na pożegnanie przed wyjściem do pracy. W tle stoi mama Danuty (dowiedziałem się tego dopiero teraz, mimo że widziałem ją u nich w domu wielokrotnie).
Zdjęcie powstało w mieszkaniu Wałęsów w Gdańsku. W tamtym czasie prasa zachodnia bardzo się interesowała Lechem i on potrafił to świetnie docenić i wykorzystać do wzmacniania wizerunku Solidarności. Wiedział, że prasa zagraniczna może tylko pomóc sprawie wolnościowej, dlatego cały czas podążała za nim świta dziennikarzy i fotoreporterów. Byliśmy częstymi gośćmi w jego mieszkaniu. Co ciekawe, nigdy nie było problemu z wejściem do jego domu, mimo że Wałęsa był cały czas pod obserwacją bezpieki. Dopiero po wyjściu z budynku wszyscy byliśmy legitymowani i spisywani na ulicy. Nie wiązało się to z żadnymi poważniejszymi konsekwencjami, ale podgrzewało atmosferę ciągłej inwigilacji, niepewności i strachu.
Tamtego dnia odwiedziłem Lecha wcześnie rano, chcąc sfotografować go przy śniadaniu i w nowej pracy. To było typowe mieszkanie w bloku z tamtych czasów, tyle tylko, że Lechowi przydzielono i połączono dwa mieszkania ze względu na liczbę dzieci. Oczywiście, jak każdy szanujący się fotoreporter, aparat miałem zawsze gotowy do strzału, dlatego jeszcze zanim wyszliśmy w chłód jesiennego poranka, udało mi się uwiecznić tę prostą, bardzo ludzką i intymną rodzinną scenę.
Niespodzianka po trzydziestu latach
W tamtych czasach moje filmy trafiały do „Newsweeka”, a po publikacji przejmowała je agencja Black Star w Nowym Jorku. I tam leżały bezpieczne. W ostatnich latach Black Star wziął się do digitalizacji archiwum i sukcesywnie odsyła fotografom niepotrzebne już oryginały ich zdjęć. Slajdy trafiają do mnie w wielkich pudłach. W jednym z nich natrafiłem na to ujęcie – szukałem fotografii, które nadawałyby się do włączenia do wystawy „Wolność jest kobietą” organizowanej pod patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, która miała ukazywać kobiety zaangażowane w działalność opozycji demokratycznej w latach 80. Fotografia ta nigdy wcześniej nie była pokazywana w Polsce – nie wiem, czy w ogóle gdziekolwiek ją opublikowano. Organizacja i produkcja wystawy trwały bardzo krótko (ogromnie pomogła w tym Agencja Forum, która reprezentuje mnie w Polsce), więc przygotowania były dość gorączkowe. Mimo to udało się trafić na taką niespodziankę. Swoją drogą ciekawe, czy podobna historia ma szansę się powtórzyć za kilkanaście, kilkadziesiąt lat w dobie fotografii cyfrowej
Otwarcie wystawy odbyło się 4 czerwca, w Dzień Wolności. Ekspozycję otworzył prezydent Bronisław Komorowski, który zwrócił szczególną uwagę właśnie na to zdjęcie. Od razu poprosił o odbitkę – chciał ją wręczyć Danucie Wałęsie, która miała otrzymać odznaczenie państwowe wraz z innymi zasłużonymi Polkami. Problem był taki, że uroczystość odbywała się tego samego dnia, zaledwie pięć godzin później. Na szczęście dzięki współczesnej technice i obrotności Agencji Forum udało się zdążyć na czas.
Po dekoracji prezydent przekazał Danucie Wałęsie moje zdjęcie, ale nie wspomniał, kto jest jego autorem. Ponieważ z różnych względów również byłem zaproszony na tę uroczystość, podszedłem do Wałęsów (Lech również był na miejscu) powiedzieć, że to moja fotografia. Danuta mnie nie poznała, bo nie widziała mnie przez 30 lat, ale Lech pamiętał mnie doskonale. W swoim stylu szturchnął mnie w brzuch i zażartował: „Na pewno by cię poznała, gdybyś miał mniejszy brzuch!”. I pewnie miał rację…
I takim sposobem zdjęcie, które w zasadzie nie istniało przez 32 lata, nagle bardzo się przydało i zrobiło dużo dobrego: trafiło na wystawę, mnie nakłoniło do przejścia na dietę, dzięki której brzuch się zmniejszył, a niewykluczone, że małżeństwo Wałęsów – mimo że teraz więcej ich dzieli niż łączy – miało o czym porozmawiać podczas powrotu do domu. Siła jednej fotografii.
Epilog
Swoistą puentą dla tej opowieści niech będzie inne zdjęcie. Powstało zupełnie niedawno na planie filmu o Wałęsie realizowanego przez Andrzeja Wajdę. Poproszono mnie o sfotografowanie ekipy przy pracy. Poza Wajdą byłem tam chyba jedyną osobą, która doświadczyła pokazywanych sytuacji na własnej skórze i znała głównego bohatera filmu. Robert Więckiewicz (kreujący Lecha) był tak niesamowicie przekonujący, że kiedy wchodził w rolę, miałem wrażenie, jakbym cofnął się w czasie. Muszę przyznać, że przeszły mi ciarki po plecach. Byłem wzruszony.
Na zdjęciu aktor odpoczywa pomiędzy ujęciami. Po prawej stronie widać sylwetkę zamyślonego operatora Pawła Edelmana. Co ciekawe, jak zapewne zauważyliście, strona wizualna tego ujęcia jest bardzo zbliżona do fotografii sprzed 30 lat – jak np. zdjęcie będące głównym tematem tego artykułu. Nie jest to wynik komputerowej obróbki graficznej. Po prostu zlecenie to postanowiłem wykonać takim sprzętem, jakim zostały wykonane tamte zdjęcia. Zresztą nie tyle był to taki sam sprzęt, co praktycznie ten sam sprzęt – profesjonalna manualna lustrzanka Nikona i kilka stałoogniskowych obiektywów. No i oczywiście film małoobrazkowy.
O autorze
Chris Niedenthal – fotograf, mistrz fotografii dokumentalnej. Polak urodzony i wychowany w Londynie, tam też ukończył studia fotograficzne w London College of Printing. Do Polski trafił w latach 70. i pozostał tu do dziś.
Jest członkiem rzeczywistym ZPAF. Współpracował z największymi tytułami prasy światowej, jak „Der Spiegel”, „Geo” czy „Stern”. Był fotografem kontraktowym „Newsweeka”, a następnie „Time’a”.
Fotografia Chrisa Niedenthala to fotoreportaż z wydarzeń historii współczesnej – obrazy rzeczywistości, szarej prawdy i dokument codzienności. Jest autorem najbardziej charakterystycznego zdjęcia z czasu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Fotografia Czas Apokalipsy została wykonana 13 grudnia 1981 roku pod kinem Moskwa w Warszawie.
Niedenthal był wówczas korespondentem zagranicznym „Newsweeka”. W 1986 roku został laureatem prestiżowej nagrody World Press Photo za umieszczony na okładce „Time’a” portret sekretarza generalnego węgierskiego KC – Jánosa Kádára. Obecnie Niedenthal współpracuje z Agencją Fotograficzną Forum. Jest autorem licznych wystaw oraz albumów, m.in. Polska Rzeczpospolita Ludowa. Rekwizyty (BOSZ 2004) i 13/12. Polska Stanu Wojennego (Edipresse 2006). Od dziesięciu lat pracuje nad projektem poświęconym dzieciom niepełnosprawnym intelektualnie. Fotografie z tego cyklu prezentowane były dotychczas na czterech wystawach, z których pierwsza nosiła tytuł „Tabu. Portrety nie Portretowanych”.
Obejrzyj wywiad z Chrisem Niedenthalem w naszym dziale „Fotograf miesiąca”.
Zobacz podobne poradniki
Jak zrobiłem to zdjęcie – Przemysław Pokrycki, czyli ostatnie żniwa XX wieku
Jak zrobiłem to zdjęcie – Jacek Poremba, czyli portret osobisty
Zawód: fotosista, czyli fotografia na planie filmowym
Jak zrobiłem to zdjęcie – Krzysztof Gierałtowski, czyli zawsze może być lepiej albo co najmniej inaczej
Jak zrobiłem to zdjęcie – Krzysztof Gierałtowski, czyli zawsze może być lepiej albo co najmniej inaczej
W drugiej części cyklu "Jak zrobiłem to zdjęcie” rozmawiamy z Krzysztofem Gierałtowskim o książce ”Ludzie i czas / Portret bez twarzy”.