Jak robić dobre zdjęcia potraw w domowych warunkach
Dowiedz się, jak dobrze fotografować jedzenie bez inwestycji w sprzęt
1. Sprzęt
Moda na gotowanie trwa. Po kilku latach narodowego tańczenia wszyscy tanecznym krokiem przemieszczają się między kuchnią, kawiarnio-śniadaniownią i dostojnymi restauracjami. Popularne jest również podróżowanie w poszukiwaniu smaku. Gotujemy, konsumujemy, zachwycamy się smakiem i wyglądem potraw. Chcemy się tym dzielić – to naturalne w dzisiejszych czasach. Wszystko ma przycisk „share”. I dobrze! Problem w tym, że często naszym zdjęciom dużo brakuje do czegoś, co można by określić mianem dobrej fotografii, i gdyby nie rozmaite filtry efektowe wbudowane w „inteligentne” telefony lub w same serwisy społecznościowe, to nic by z nich nie zostało.
Nie ma się co oszukiwać – największe możliwości mają właściciele lustrzanek, którzy mogą korzystać z całej palety obiektywów, łącznie z najbardziej przydatnymi dla nas obiektywami typu makro. W większości aparatów kompaktowych znajdziemy taki tryb fotografowania, ale telefony mają pod tym względem bardzo ograniczone możliwości.
W tym miejscu muszę wspomnieć o statywie. Bardzo przyda się on w pierwszych etapach nauki, ponieważ po wybraniu kadru i skomponowaniu fotografii możemy śledzić zmiany po każdej modyfikacji oświetlenia (zmiękczaniu, odbijaniu itd.).
Dopełnieniem całości będzie wężyk spustowy lub pilot. (Można też skorzystać z samowyzwalacza, ale musimy pamiętać o tym, żeby delikatnie naciskać spust migawki – inaczej przestawimy kadr). Dzięki nim możemy korzystać z dłuższych czasów naświetlenia, co przy ilości światła dostępnej na naszej szerokości geograficznej (zwłaszcza zimą) może okazać się niezbędne. Pamiętajmy też o tym, że korzystanie z niskich czułości korzystnie wpłynie na nasze zdjęcia. Jeżeli okaże się, że ekspozycja będzie trwała kilka sekund, warto skorzystać z funkcji odszumiania długich czasów naświetlania (dostępnej m.in. w lustrzankach marki Nikon).
Nie chcę się w tym miejscu rozpisywać na temat stylizacji potraw, ale pamiętajmy, że niezależnie od tego, co fotografujemy i jakiego światła użyjemy, musimy postarać się o to, żeby nasze danie wyglądało smakowicie. Jeżeli to, co ma być fotografowanym obiektem, nie będzie wyglądało dobrze samo w sobie, to nasze starania na planie zdjęciowym mogą nie zaowocować apetycznym zdjęciem. Pamiętajmy o jednej nadrzędnej zasadzie: mniej znaczy więcej.
2. Kompozycja
Z kompozycją będziemy musieli zmierzyć się dwa razy: najpierw układając potrawę na podstawie, a potem kadrując zdjęcie.
W pierwszym przypadku należy pamiętać o odpowiedniej proporcji wielkości dania do podstawy (pisząc o podstawie, mam na myśli talerz, paterę, deskę do krojenia albo cokolwiek, co dobrze dopełni wygląd potrawy). Potrawa nie powinna ani zdominować tła, ani się na nim zagubić.
Przy komponowaniu kadru oprócz zastosowania typowych dla fotografii zasad (np. trójpodziału) warto zastanowić się również nad kątem, z którego będziemy fotografować. Możemy na całość spojrzeć z „kosmicznego” punktu widzenia (pionowo w dół), możemy z „ptasiego” punktu widzenia (pod różnymi kątami, patrząc lekko w dół) lub nawet poziomo (tutaj musimy jeszcze zadbać o tło, które znajdzie się na zdjęciu).
3. Oświetlenie
Kolejnym narzędziem, które musimy dobrze wykorzystać, jest światło. Pierwsza decyzja dotyczyć będzie wyboru między światłem błyskowym i zastanym. Z uwagi na założenie tego poradnika i chęć ograniczenia kosztów do minimum (oraz na uniwersalność dotyczącą wyboru aparatu) skoncentrujemy się na świetle naturalnym.
Nie trzeba daleko szukać, żeby znaleźć w miejscu, w którym mieszkamy, idealne źródło światła, jakim jest najzwyklejsze okno. Najlepiej, gdyby było to okno od nasłonecznionej strony. To da nam bardziej urozmaicone możliwości w generowaniu rodzajów oświetlenia: od kontrastowego oświetlenia słonecznego po miękkie światło pochmurnego dnia (nawet kiedy pochmurno nie będzie). Druga rzecz to wielkość okna – im większe, tym lepiej. Jeżeli trzeba będzie zmniejszyć pole dające światło, to wystarczy zakleić (fachowo mówiąc: „wysłonić”) nadmiar powierzchni świecącej, np. czarnym brystolem. Takie wysłanianie ma jeszcze drugą zaletę – daje fotografowi wpływ na kształt takiego otworu. W drugą stronę (powiększanie otworu) będzie ciężej, a z pomocą przyjść musi młot pneumatyczny i umiejętności budowlane, acz nie wiem, co na to wasi sąsiedzi.
Mamy już źródło światła. Inne akcesoria, które przyjdą z pomocą, to płaszczyzny odbijające światło (nie muszą to być specjalistyczne blendy, biały karton lub styropian świetnie się sprawdzą) i kalka techniczna, którą zmiękczymy ostre światło słoneczne. Przydadzą się jeszcze klipsy biurowe, zaciski stolarskie ze sprężyną (do większych instalacji), aluminiowa folia spożywcza i taśma klejąca.
Zachęcam do tego, żeby zrobić sobie dwie, trzy blendy, które z jednej strony będą miały naklejoną folię aluminiową, a z drugiej pozostaną białe. Srebrna strona mocniej odbije światło, które może się okazać w danej sytuacji za miękkie, a podczas pracy ze światłem ostrym (słonecznym) można za jej pomocą puścić „zajączka” i uzyskać ciekawy efekt oświetleniowy.
4. Na planie
Fotografowanie zaczynamy od koncepcji. Wybieramy danie, analizujemy jego fotogeniczność, dobieramy podstawę i tło. Jako niedrogie i łatwo dostępne tła świetnie sprawdzą się kartony kreślarskie (brystole) o gramaturach do 300g/m² i rozmiarze A1. Bez problemu znajdziemy je w sklepach dla plastyków, gdzie są dostępne w przeróżnych kolorach. Zachęcam do odważnego podejścia do tematu tła i na przykład pogniecenia takiego kartonu, a następnie rozprasowania go ręką. Taki „gnieciuch” świetnie wygląda na zdjęciu.
Chciałbym zachęcić wszystkich fotografujących potrawy (i inne studyjne tematy), żeby zaczęli kolekcjonować przeróżne tła i płaszczyzny, których jedynym celem będzie dobrze wyglądać na zdjęciu. Każdy zawodowy fotograf posiadający pracownię jest tak naprawdę właścicielem rupieciarni, w której dodatkowo stoją lampy. Oczywiście zrobienie z mieszkania pracowni może nie być łatwe, zwłaszcza jeżeli dzielimy to mieszkanie z innymi osobami, ale na pewne ustępstwa trzeba pójść. Tła, nawet te w formacie A1, można w schludny sposób przechowywać w teczce dla plastyków.
Zmiękczeniem kontrastowego źródła światła zajmie się kalka techniczna, którą można kupić (również w sklepie dla plastyków) w formie bloku A4 lub w rolce. Wygodniej przechowywać jest oczywiście blok, a pojedyncze kartki A4 można skleić w większą całość delikatną taśmą klejącą (tak, żeby nadawały się do powtórnego wykorzystania).
Po wymodelowaniu głównego źródła światła musimy dograć doświetlenie. Każdy centymetr ma znaczenie i naszym zadaniem jest precyzyjne przesuwanie, dostawianie, doświetlanie i modyfikowanie.
Fotografia kulinarna nie jest prosta. Na szczęście nie musi być kosztowna (przynajmniej na początkowym etapie). Zachęcam do nauki podstaw na bazie dań zimnych (surowych warzyw, deserów). Wygląd dań ciepłych zmienia się na niekorzyść już po kilku minutach. Po kilku próbach z kompozycją i ustawieniem oświetlenia będzie nam łatwiej sprawnie poruszać się w tych wszystkich kombinacjach i czas pracy nad zdjęciem skróci się znacząco. Ten czas będziemy mogli poświęcić na ustawienie wisienki na torcie albo na zjedzenie owego tortu, co osobiście uważam za najlepszy etap fotografii kulinarnej.
Ustawiając cały plan zdjęciowy, musimy dobrać również kąt całości względem okna. To zdeterminuje ogólny wygląd naszej fotografii. Decydujemy, czy fotografować ze światłem, czy pod światło. Ja wybieram tę drugą opcję, ponieważ pojawiają się wtedy płaszczyzny oświetlone w tzw. kontrze, a przód zdjęcia możemy doświetlić płaszczyznami odbijającymi światło.
Kolejnym krokiem jest wybór obiektywu. Jak już wcześniej wspomniałem, największe możliwości daje nam optyka makro. Dzięki niej możemy zbliżyć się do potrawy na kilka centymetrów i skoncentrować się na detalach. Ja użyję do fotografowania niedrogiego obiektywu makro o ogniskowej 40 mm (z aparatem Nikon D5200).
Ustawiliśmy plan i dobraliśmy sprzęt do fotografowania. Ostatnim i najważniejszym narzędziem będzie nasza głowa, w której musimy analizować to, co dzieje się ze światłem na planie. Każda modyfikacja oświetlenia wymaga obserwacji i analizy. Mając do dyspozycji zmiękczacze i blendy, możemy generować niezliczone kombinacje oświetleniowe. Pracę zacznijmy od wymodelowania samego źródła światła. W przypadku korzystania z nasłonecznionego okna musimy być przygotowani na szybkie działanie, ponieważ słońce (a właściwie Ziemia względem Słońca) cały czas się przemieszcza. Warto się zastanowić nad ustawieniem planu dużo wcześniej (nawet poprzedniego dnia) i zrobić próby „na sucho”.
Zobacz podobne poradniki
Fotografia reklamowa. Jak wzbudzić wilczy apetyt, czyli fotografowanie żywności. Część 1
Fotografia reklamowa. Jak wzbudzić wilczy apetyt, czyli fotografowanie żywności. Część 2
Jak zrobiłem to zdjęcie – Leszek Szurkowski, czyli historia dwóch widelców
Domowe studio bez nakładów finansowych, część 1: wyposażenie
Komentarze
W tytule jest mowa o dobrych zdjeciach... moze jakies przyklady???
Kiedys pare dni walczylem z d5300 i jedzeniem mojego autorstwa, a wszystko ze swiatlem dziennym... wiem tylko jedno, lekko nie jest w domowych warunkach, szczegolnie jak za oknem taki bajzel: )
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.599113806881339.1073741829.387442598048462&type=3
Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że "nieatrakcyjne" potrawy można jedynie przykrywać filtrami. Niestety, większość potraw, które dostaniemy w stanie saute będzie prezentować się niezbyt ciekawie - jak większość mięs, sosów, zup, bigosów etc. Właśnie dlatego większość reklamowych fotografii jedzenia to sklejki kilku ujęć. W przypadku fotografii w bardziej swobodnym, "blogerskim" stylu należy cierpliwie pracować nad stylizacją dania. Ta sama zupa, która jest na górnej fotce, zrobiłaby zupełnie przyzwoite wrażenie, gdyby schludnie wlać ją do innej miseczki, udekorować kawałkiem zieleniny i sfotografować pod innym kontem.
Filtry na fotografiach jedzenia wyglądają z reguły źle lub bardzo źle (wyjątkiem są kolorowe owoce), bo odbierają im całą apetyczność.