Fotografia makro – lato, czyli pełnia szczęścia?
Dowiedz się, co i jak fotografować z bliska latem
Nie wiadomo, kiedy krótka wiosna zamieniła się w upalne lato. Gdyby było jedynie upalne – pół biedy... Niestety od kilku miesięcy towarzyszą nam wiatry, które potrafią wyprowadzić z równowagi najwytrwalszego makromaniaka. Tymczasem w ogrodach i na łąkach szał kolorów, form i mnogość owadzich gatunków, a wszystko to owiane słodką zapachową nutą. W zasadzie w każdym zakątku ogrodu czy też skrawku łąki bądź pola dzieje się coś ciekawego. Coś kwitnie, coś się rozmnaża, coś pełza lub fruwa. Fotograficzny raj.
Nie oznacza to jednak, że stan ten będzie trwać w nieskończoność. Rośliny nie chcą czekać, aż znajdziemy czas, by je sfotografować. Wypuszczają pąki, kwitną, przekwitają znacznie szybciej, niżby się mogło wydawać. Do tego warunki atmosferyczne znacząco wpływają na długość każdego z tych okresów. Za dużo deszczu – źle. Burze masakrują zagony ogródka, strącają płatki kwiatom, sprawiają, że rośliny kładą się na ziemi, gniją. Susza – jeszcze gorzej. Widok marniejących roślinek ściska serce każdego ogrodnika i fotografa (często w jednej osobie). Kto więc na wiosnę wymyślił sobie projekt dokumentowania wszystkich stadiów rozwoju jakiejś rośliny, musi przypilnować, by nie przegapić żadnego z ważnych momentów!
Zresztą nikt, kto chce w miarę regularnie uzupełniać swoje portfolio, nie może zasypiać gruszek w popiele. Pamiętajcie, że następną okazję będziecie mieli dopiero za rok! Długie dni dają szansę na udane zdjęcia nawet osobom, które większość dnia spędzają w pracy. Nie ma więc wymówek :-)
Gdzie i co
Oczywiście w tym wyścigu z czasem na uprzywilejowanej pozycji stoją właściciele ogródków. Mogą w każdej wolnej chwili wyskoczyć za próg do swojego królestwa, gdzie zasadzone jesienią lub wiosną groszki, osty, budleje, jeżówki, wiciokrzewy, krzewuszki, barbule, tojeść zaczynają przyciągać motyle i inne owady. Warto pamiętać, że jeśli chcemy, aby w naszym ogrodzie gościły motyle, musimy stosować ekologiczne preparaty ochrony roślin oraz zapewnić owadom miejsca zimowania. Ludzie uwielbiają sadzić iglaki, jednak nawet najpiękniejszy trawnik i dorodne tuje nie zwabią motyli, które potrzebują kwiatów. Sprawdzą się: mięta, hyzop, lebiodka i lawenda, rudbekie, nawłoć, rozchodniki, pluskwica, wrzosy i krwawnica. Nawet jeśli mamy tylko balkon, nie jesteśmy bez szans, jeżeli chodzi o wizytę latających gości. Wystarczy posadzić kwitnące aż do mrozów rośliny balkonowe czy jednoroczne. Motyle przylecą do takich gatunków jak lantana, werbena, cynie, kosmosy, aksamitki i smagliczki. Jednak nie chodzi tylko o kwiaty, np. koper jest ulubioną rośliną, na której żerują gąsienice pazia królowej. W naturalnym środowisku żerują one na roślinach baldaszkowatych. Gąsienice pazia możemy spotkać w różnych stadiach rozwoju. Młode osobniki chętnie straszą pomarańczowymi różkami. Starsze już się tak nie wygłupiają – są bardziej dostojne ;-)
A skoro już o gąsienicach mowa, to pozwolę sobie wymienić kilka moich ulubionych. Są to np. larwy błonkówek, potocznie zwane „żelkami”. Malutkie, urocze gąsieniczki, które stosunkowo łatwo znaleźć w ogródkach (bacznie obserwujcie liście róży) i na łąkach. Gąsienica motyla nocnego zmrocznika gładysza z rodziny zawisakowatych to chyba największa gąsienica, jaką spotkałam. Miała prawie 10 cm długości! Gąsienice te – w zależności od stadium rozwoju – zmieniają kolor od zielonego po brązowy. Żerują głównie na wierzbówkach, fuksjach i winoroślach. Zmrocznik gładysz jest motylem dość pospolitym, często lata o zmierzchu, szczególnie chętnie odwiedza kwiaty wiciokrzewów. Gładysz jest tylko jednym z gatunków zmroczników – oprócz niego występują także: gładysz, przytuliak, wilczomleczek, pazik, winniczak.
Do zawisakowatych, tak jak zmrocznik, należy inny bardzo ciekawy motyl dzienny – fruczak gołąbek. Zachowaniem przypomina kolibra, ponieważ spija nektar z kielicha kwiatów za pomocą ssawki, unosząc się w powietrzu. Gąsienica ma na końcu niebieski róg, reszta ciała jest zielona lub brązowa. Niestety nigdy nie spotkałam gąsienicy fruczaka, za to same motyle przylatują co roku do mojego ogrodu. Dorosłe osobniki odżywiają się nektarem, preferując kwiaty o długich i wąskich kielichach, dlatego też do często przez nie wybieranych należą wiciokrzew, jaśmin, werbena, tytoń, pierwiosnek, fiołek, lilak, floks i czyściec.
Kolejną fotogeniczną i dosyć często spotykaną na moim terenie gąsienicą jest gąsienica kraśnika sześcioplamka. Sam motyl jest również bardzo fotogeniczny. Charakterystyczną cechą rozpoznawczą tego gatunku jest wzór na przednich skrzydłach – po sześć czerwonych plam na każdym. Ubarwienie tego owada ostrzega, że jest niejadalny. Barwnik zawiera trujące związki cyjanowe.
Na koniec wspomnę jeszcze o gąsienicy niedźwiedziówki kai – włochatym cudzie. Najpiękniejsza jest pod koniec okresu żerowania (czerwiec), ma wtedy prawie 6 cm długości i piękne dłuuugie rudo-czarne włosy.
Oczywiście gąsienic i motyli jest całe mnóstwo, ale warto zrobić rozpoznanie, który gatunek spotkamy w naszej okolicy. W Polsce występuje ponad 3000 gatunków motyli, z czego tylko ok. 160 to motyle dzienne. Najbardziej popularne i znane gatunki to motyle pochodzące z grup: paziowatych (np. paź królowej), bielinkowatych (np. bielinek kapustnik czy listkowiec cytrynek), rusałkowatych (rusałka admirał, rusałka pokrzywnik, dostojka malinowiec, rusałka pawik) i modraszkowatych (modraszek adonis, modraszek wieszczek). Z każdym rokiem liczba gatunków, które można spotkać w naszym kraju, systematycznie spada, dlatego większość z nich jest pod ścisłą ochroną.
Nie wiem jak wy, ale ja co roku marzę, że tego właśnie lata uda mi się trafić na łąkę jak ze snu albo z mojego dzieciństwa – pełną maków, chabrów, rumianków, kukułek i całej masy innych polnych kwiatów i traw. Niestety nasze pola i łąki są coraz bardziej sterylne. Stosowanie środków ochrony roślin przyczynia się do powstawania monokultur roślinnych. Coraz rzadziej spotyka się pola usiane różnorodnymi roślinami. Środowisko naturalne ubożeje. Znikanie chwastów i spadek ich różnorodności wiąże się z mniejszą ilością nektaru, który jest źródłem pożywienia motyli, przez co występują one sporadycznie, chociaż jeszcze niedawno fruwały ich całe roje.
Całe szczęście, że są jeszcze miejsca, gdzie nie sięga nawet najdłuższy przedłużacz od kosiarki i nie zapuszcza się nikt z opryskiwaczem. Tam więc w letnie poranki bądź w złotą godzinę będziemy kierować swe kroki i szukać modeli. Nad jeziorami i stawami mamy szansę na bliskie spotkanie z ważkami. Ważki to najstarsze owady świata – choć są podobne do niegroźnych motyli, należą do stworzeń drapieżnych. W locie potrafią rozwinąć prędkość 10 m/s i są w stanie przelecieć bez odpoczynku kilka tysięcy kilometrów. W Polsce żyje około 70 gatunków. Długość ich ciała wynosi od 2 do 19 cm. Największą ważką przebywającą w Polsce jest husarz władca. Potrafi schwytać małą rybkę! Niektóre gatunki ważek, które żyją w Polsce, są chronione, m.in. gadziogłówka żółtonoga, trzepla zielona, miedziopierś górska, miedziopierś północna, szklarnik leśny i zalotka białoczelna, iglica mała, łątka ozdobna czy straszka północna.
Kiedy
Lato to również „wysyp” owadów z rodziny zaliczanej do podrzędu chrząszczy wielożernych, takich jak urocze ryjkowce, obryzgi, kulczanki, tutkarze czy słoniki. Nie zapominajmy też o biedronkach, osach, pszczołach, mrówkach, pająkach, komarnicach – klęska urodzaju! Pamiętajcie, że na letnie bezkrwawe łowy musimy wyruszać bardzo wcześnie. Nie powiem konkretnie, o której będziecie musieli się zerwać z łóżka, bo to zależy od miejsca zamieszkania. Napiszę tylko, o której musicie już być na łące czy w ogrodzie – najpóźniej ok. 4.00–4.30.
Przed każdą fotograficzną wyprawą sprawdźcie prognozę pogody, żeby się nie okazało, że poświęcenie poszło na marne, bo akurat niebo będzie zachmurzone i ze spektakularnego wschodu słońca nici. Aplikacje pogodowe i kalendarz ogrodnika przydają się cały rok! Tak więc, upewniwszy się, że pogodę mamy murowaną, wyruszamy na poranne polowanie. Na zdjęcia mamy ok. 3–4 godzin. Najczęściej o 8 rano jest już po sprawie. Słońce znajduje się za wysoko, zaczyna grzać niemiłosiernie, a nasi kolorowi bohaterowie, wysuszywszy skrzydełka, zaczynają latać jak oszalali w poszukiwaniu dobrego śniadania. Wtedy możemy przenieść się do lasu. Tam jeszcze dłuższą chwilę możemy liczyć na chłód, a korony drzew skutecznie dozują światło w odpowiednich dawkach.
Jednym z powodów zrywania się o tak wczesnej porze jest widok łąki lub ogrodu i owadów skąpanych w rosie skrzącej się w pierwszych promieniach słońca. Warto wiedzieć, że czasem próżno szukać tej legendarnej porannej rosy! Rosa tworzy się po ciepłym dniu, gdy po zmroku powierzchnia ziemi się ochładza. Powstawaniu rosy sprzyjają bezchmurne i bezwietrzne noce. Nasycone parą wodną powietrze spotyka się z chłodniejszą powierzchnią, np. liści lub trawy. Jeśli temperatura spadnie poniżej punktu rosy, powietrze ma w sobie za dużo pary wodnej, która się skrapla. Składnikiem rosy jest też substancja wydzielana przez rośliny w drodze gutacji. Wydzielina ta, w przeciwieństwie do wody pochodzącej z kondensacji, jest bogata w związki organiczne, takie jak cukry i aminokwasy. Krople pochodzące z gutacji są większe od tych powstałych w drodze kondensacji pary wodnej i przez to łatwe do odróżnienia.
Musimy liczyć się z tym, że czasem, chociaż zerwaliśmy się skoro świt, nie dane nam będzie oglądać tego spektakularnego zjawiska w postaci diamencików błyszczących na każdym kwiatku czy motylku. Przemokną nam tylko buty i spodnie, bo rosa będzie jedynie tuż przy ziemi. Latem nie przejmuję się za bardzo faktem, że zmokłam tu i ówdzie. Na łąkę chadzam najczęściej w krótkich spodniach (takich do kolan) i sandałach – woda z jednej strony wlatuje, a z drugiej wylatuje :-)
Osobom bardziej wrażliwym na wilgoć polecam sposoby, o których wspominałam już w poradniku wiosennym m.in. podkładki piankowe pod kolana, koce termiczne (są lekkie, a mogą też posłużyć za blendę). Na jednych z moich warsztatów pewien uczestnik owinął nogawki spodni workami na śmieci i przymocował taśmą klejącą... Niegłupi to sposób, może tylko troszkę szeleszczący.
Jak i czym
Wkraczając na łąkę w taki cudowny ciepły, acz wilgotny letni poranek, będziecie musieli się przez chwilę zmagać z zaparowanym wizjerem aparatu. Planując ujęcia z poziomu gruntu, nie zapominajcie o zabezpieczeniu aparatu przed wilgocią (czyli znowu przydadzą się np. woreczki z ryżem). Weźcie ze sobą blendę lub inny materiał odbijający światło, gdyż zapewne będziecie chcieli wykorzystać idealne warunki do wykonania jak największej liczby zdjęć z blikami, a co za tym idzie, będziecie pracować głównie pod światło. Doświetlenie okaże się więc konieczne.
Na szczęście dla tych, którzy nawet dla spektakularnej rosy nie są w stanie zwlec się tak wcześnie z łóżka, jest alternatywa – złota godzina! Długie i powolne zachody słońca sprzyjają bokehowemu szaleństwu (przypomnę, że bokeh to sposób rozmycia nieostrych partii obrazu). Nie zapominajcie jednak o zabraniu spryskiwaczy (wspominałam o nich w poprzednim artykule). Woda rozpylona ze spryskiwacza potrafi wyczarować na zdjęciu iście magiczną atmosferę i nawet zwykły chwast będzie wyglądał bajkowo.
Nasi latający przyjaciele będą szykowali się do snu, co przy odrobinie cierpliwości pozwoli sfotografować każdego napotkanego motyla dziennego, biedronkę, muchę – pod każdym kątem. Wieczorem owady, znalazłszy odpowiednią trawkę do spania, nie będą zwracały na nas uwagi.
Kilka słów o sprzęcie. Na letnie wypady do ogrodu, na łąkę czy pola warto zabrać nie tylko obiektyw makro. Często przydatne okazują się zoomy, np. 70–300 mm, którymi z łatwością „wyłowimy” z tła pojedynczy kwiat. Nie zawsze też będziemy mieli możliwość podejść z obiektywem makro wystarczająco blisko, by wykonać ciekawe ujęcie. W takich sytuacjach z pomocą przyjdzie właśnie zoom. Pamiętajcie, że zdjęcia kwiatów z powodzeniem da się robić takimi obiektywami jak 50 mm czy 85 mm! A mając w zanadrzu soczewki lub konwerter, można się pokusić o jakieś artystyczne makro.
Wakacyjne wyjazdy będą sprzyjały fotograficznemu szaleństwu. Jednakże nie zawsze mamy wpływ na wybór miejsca wakacyjnego wypoczynku – decydujący głos ma rodzina, zwłaszcza ta młodsza jej część. I może się okazać, że zamiast w Puszczy Kampinoskiej lub jakimś miłym gospodarstwie agroturystycznym w pobliżu łąk i lasów wylądujemy na jednej z zatłoczonych bałtyckich plaż, a nasz domek nie będzie stał na środku bajkowej łąki, lecz na klepisku... No cóż – bywa i tak. Jednak nie poddawajcie się. Czasem niesprzyjające z pozoru warunki uruchamiają w nas ukryte pokłady kreatywności i wyobraźni (patrz artykuł Jak zrobiłam to zdjęcie), dzięki którym udaje się wykonać niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju zdjęcia. I właśnie tego wam serdecznie życzę!
Zobacz podobne poradniki
Jak zrobiłam to zdjęcie – Magdalena Wasiczek, czyli makro przypadkiem
Odkrywanie mikroświatów - „urlopowy” dzień z życia fotografa przyrody
Komentarze
A z tym tele 70-300 to faktycznie fajnie wychodzi. Mam go od jakiegoś czasu i zaskoczył mnie że można nim robić tego typu kadry, choć trochę mu brakuje do typowego makro. A z pogodą w tym roku... to już lepiej nie mówić, już kilka wypraw krajobrazowych (z pobudką o 3.30) potraktowałem szkoleniowo albo w poszukiwaniu potencjalnych kadrów. I jak wreszcie przestanie wiać, padać a świt będzie taki ja trzeba to mam nadziej zrobić trochę zdjęć na miarę oczekiwań. A Pani Magdy zdjęcia jak zawsze niesamowite !!!! Pozdrawiam !!!