Fotografia makro - jesień, czyli mogłoby być gorzej
Nieprzypadkowo w tytule letniego odcinka cyklu znalazł się znak zapytania. Czy aby na pewno lato to pełnia szczęścia makrofotografa? Dla niektórych z was z całą pewnością będzie to ulubiona pora roku – dla mnie już niekoniecznie. Szczególnie w tym roku pod względem fotograficznym było wręcz beznadziejnie. Nie wiem jak wam, ale mnie bieganie z ciężką fotograficzną torbą na ramieniu i tą cegłą na szyi w tak upalne dni nie sprawiało żadnej frajdy. A miało być tak pięknie…

Ze względu na okropną suszę rośliny, zamiast pięknie kwitnąć, a potem majestatycznie przekwitać, usychały w przyspieszonym tempie. Łąki skąpane w rosie też niestety należały do rzadkości. Jeżeli nawet trafił się wilgotniejszy poranek, to niestety słońce dużo szybciej niż zwykle zaczynało przygrzewać i moment później było po rosie i pięknym miękkim świetle.
Nie można było narzekać tylko na brak motyli. Na szczęście jest kilka gatunków roślin i kwiatów, którym upały nie straszne (np. lawenda czy jeżówka), więc motyle miały używanie. Natomiast był to kolejny sezon, podczas którego nie dało się znaleźć naszej polskiej biedronki. Czyżby niedługo miała stać się gatunkiem wymarłym?
Feeria barw
Jednak nie ma co się załamywać – oto w pełnej krasie nadeszła pani jesień. Możliwe, że teraz niektórzy z was pukają się w głowę, pytając, z czego się cieszyć. Chandra, zimne dłonie i stopy, chusteczki do nosa, krótkie mgliste i deszczowe dni – niby racja. Ale… Ja cieszę się z tego, że jesień przynosi rosę i kolory – duuużo kolorów, znacznie więcej niż latem! A po letnich upałach jesienny chłód powitam z ulgą.

W cieplejsze dni, jakich jesienią mimo wszystko nie powinno zabraknąć, latać będzie jeszcze całkiem wiele motyli. Może się zdarzyć, że, szukając kryjówki na zimę, jakiś zabłąkany wędrowiec wpadanie przez otwarte okno wprost do naszego domu. Przypatrujcie się więc uważnie, czy aby na pewno uschnięty listek gruszki bądź jabłka jest tym, za co się podaje. (Więcej na ten temat w artykule z cyklu „Jak zrobiłem to zdjęcie”). Niektóre gatunki, takie jak rusałki pawiki, żałobniki czy inne większe motyle, często zimują w piwnicach, na strychach czy w kryjówkach kolonii nietoperzy – podobnie jak one wisząc głową w dół ze złożonymi skrzydłami.
Jesień to szczególna pora roku, w czasie której przyroda obdarza nas wieloma wspaniałościami. Najłatwiej o nie w lasach, które stają się bajecznie kolorowe. Opadłe liście tworzą wzorzyste kobierce, a między nimi znajdziemy grzyby, jagody i inne skarby. Fotograficzny raj! Grzyby, zwłaszcza te niejadalne, będą dla nas cennym znaleziskiem – zbieraczy nie interesują, fotografów już tak. Któż by się oparł takiemu np. dorodnemu muchomorowi?! Dodatkowym plusem opadających liści jest fakt, że poza tym, iż tworzą nam piękne kolorowe tło, to jeszcze w lesie staje się znacznie jaśniej, co zdecydowanie ułatwia fotografowanie.
Unosząca się w powietrzu wilgoć sprawia, że kolory kwiatów, traw i liści wydają się bardziej nasycone. Minus jest taki, że nie wpływa to korzystnie na reumatyzm fotografa i – co gorsza – jego sprzęt. Pamiętajcie więc, żeby kładąc na wilgotnej zimnej ziemi, zabezpieczać siebie i aparat, nawet jeżeli usłana będzie najpiękniejszym liściastym dywanem. (Więcej na ten temat w poprzednich częściach cyklu: wiosennej i letniej).
Z lasu przenieśmy się do ogrodu. Jesienne kwiaty niczym nie ustępują tym letnim i wiosennym. Dzięki nim jesień może objawić się bogactwem kształtów i kolorów: różu i fioletu, żółtego i pomarańczowego, czerwieni i brązów. Istnieje całe mnóstwo roślin, które będą cieszyły nasze fotograficzne oko w zasadzie aż do nadejścia zimy. Wymienię kilka moich ulubionych: rudbekie, hortensje, astry, jeżówki, zawilce japońskie, rozchodniki, krwawniki, dzielżany, nawłocie, dalie (które trzeba wykopać po pierwszych przymrozkach), kosmosy, cyklameny gruntowe. Nie zapominajmy też o stokrotkach i koniczynie, którym zdarza się kwitnąć nawet zimą.


Czasem nawet uda się spotkać małego zmarzniętego maczka, który ucieszy nas bardziej niż ogromne pole maków w sezonie. Trawy, zwłaszcza szlachetne odmiany ozdobne, nabierają rumieńców, wręcz płoną całą gamą zieleni, żółci, pomarańczu i czerwieni; wabią pięknymi, różnorodnymi kwiatostanami. Rozmaitym kłosom warto się przyjrzeć z bardzo bliska – są to często misterne koronki, które skąpane w rosie tworzą migoczące fontanny.
Pamiętajmy też o typowych jesiennych roślinach, czyli np. wrzosach i wrzoścach, chryzantemach, marcinkach. Zwłaszcza wrzosy są dobrym materiałem do „kręcenia” bokeh. Nie powinny umknąć naszej uwadze kolorowe owoce niektórych drzew i krzewów, np. jarzębiny, trzmieliny, ogników. Efektownie prezentują się też zimozielone kolorowe turzyce i niskie krzewinki z ciekawymi owockami. Prawda, że sporo tego?
Nawet w centrum miasta można znaleźć wiele jesiennych motywów do sfotografowania – w parkach lub na ulicach. Nawet zwyczajne kolorowe liście na szarym tle są tematem. Pajęczyny na bramach, targi owocowo-warzywne też mogą być skarbnicą pomysłów, a i zaprzyjaźnione panie z kwiaciarni nie powinny mieć nic przeciwko, jeżeli przycupniecie na dłuższą chwilę przy donicach z wrzosami czy chryzantemami. Nie czas więc odwieszać aparat na kołek. Siłą rozpędu bogatsi o doświadczenia z wiosny i lata ruszamy na fotograficzne łowy.
Jesienne niedobitki i pająki w rozkwicie
Jak już wspomniałam, jesienią większość owadów ukrywa się w różnorakich zakamarkach, takich jak chociażby popękana kora, ściółka leśna czy przeróżne kryjówki w ludzkich siedzibach. Są też takie, które odlatują na południe, tak jak ptaki. U wielu gatunków zaś postaci dorosłe giną, a zimują tylko jaja lub poczwarki.
Jednak nadal na łące jest jeszcze wiele niespodzianek: polne kwiatki, liście chrzanu, kobylak, kwiatostany dzikiej marchwi, nawet dmuchawce oraz rzepy (owoce łopianu). Są też wszędobylskie ślimaki. Słychać jeszcze pasikoniki, nadal latają motyle.
Jesień to przede wszystkim czas pajęczyn. Prawie niewidoczne w suche letnie dni, teraz królują wszędzie, rankiem uginają się od wielkich i ciężkich kropel rosy, blikują w promieniach niskiego jesiennego słońca, które ma to do siebie, że nie wysuszy ich zbyt szybko. Miejmy tylko nadzieję, że jesień nie będzie zbyt wietrzna. Wiatr jest zmorą chyba wszystkich fotografów, ale fotografów makro w szczególności. Chcąc uzyskać jak największą skalę odwzorowania, operujemy na bardzo małej głębi ostrości, więc każdy najmniejszy ruch może spowodować, że fotografowany obiekt zostanie wytrącony z płaszczyzny ostrości i zdjęcie wyjdzie nieostre.

A skoro już o pajęczynach mowa, to muszą być i pająki. W czasie gdy z dnia na dzień ubywa chrząszczy i motyli, pająki przeżywają prawdziwy rozkwit. Zwłaszcza krzyżaki, które na przełomie lata i jesieni osiągają dojrzałość płciową. Oznacza to, że właśnie wtedy spotkamy największe sztuki.
Uwaga! Jeżeli podczas jesiennych wędrówek z aparatem zdarzy nam się trafić na wrzosowiska w okolicy Lasów Janowskich lub puszczy Sandomierskiej, możemy tam spotkać jedyną występującą w Polsce modliszkę – modliszkę zwyczajną! Samice osiągają nawet 7–8 cm długości. Jeżeli jesień jest ciepła, modliszki przeżywają do października. Giną z nastaniem poważniejszych chłodów. Na szczęście zdążą wcześniej złożyć jaja, z których w maju wylęgną się młode.
Światło przyjazne śpiochom
Jesienią słońce wschodzi coraz później, a zachodzi duuużo szybciej, niżbyśmy sobie tego życzyli. Jednakże wbrew pozorom czasu na fotografowanie jest całkiem sporo. Zwróćcie uwagę, że dzięki temu, iż słońce jest coraz niżej, nie świeci już tak mocno jak latem, kiedy mieliśmy w zasadzie czas tylko między godziną 4 a 7 rano, a potem dopiero późnym popołudniem. Teraz akceptowalne światło jest w zasadzie cały dzień. Osoby, które nie są z natury skowronkami, ucieszy fakt, że mogą spokojnie wyspać się do 6–7 rano albo wyjść do ogrodu czy na łąkę między 14 a 15 i fotografować w promieniach zachodzącego słońca do 18–19.
Coraz niżej górujące słońce słabiej nagrzewa grunt w ciągu dnia i tym samym mamy coraz większe spadki temperatury w nocy. Już w październiku będziecie mogli zaobserwować pierwsze przymrozki. Kwiaty, które jeszcze nie straciły wszystkich kolorów, wyglądają bajkowo posypane szronem jak cukrem pudrem. Ale uwaga – tu akurat wskazany jest pośpiech i niewątpliwe w uprzywilejowanej pozycji są osoby posiadające ogródki, gdyż szron na roślinach utrzymuje się w zasadzie tylko do pierwszych promieni słońca, które chociaż niezbyt silne, szybko zlizują cukrową posypkę. Zapytacie: „Hola, hola! Przecież im bliżej zimy, tym szron częściej się pojawia, więc po co ten pośpiech?”. Problem polega na tym, że po pierwszych dwóch, trzech przymrozkach kwiaty stracą już swoje soczyste kolory – wszystko stanie się brązowo-szare. Co nie zmienia faktu, że również usychające rośliny mogą być ciekawym tematem fotograficznym, przybierają bowiem bardzo interesujące formy. Warto więc nie robić zbyt dokładnych jesiennych porządków w ogrodzie, tylko zostawić część roślin, by obserwować i uwieczniać proces ich przemijania.
W listopadzie jesień straci swoją wielobarwną szatę, to chyba najmniej przyjemny miesiąc w roku. Dzień trwa zaledwie 8 godzin i jest najczęściej zalany deszczem, a czasem i zasypany pierwszym śniegiem. Takie okoliczności nie nastrajają zbyt optymistycznie i nie zachęcają do przebywania w plenerze. Jednak nawet w listopadzie warto, choćby na krótko, zajrzeć na łąkę, do lasu czy parku. Przyglądając się uważnie otaczającej nas przyrodzie, dostrzeżemy z łatwością, że jedenasty miesiąc w roku to nie tylko krople deszczu bębniące o parapet oraz znikające za horyzontem ostatnie stada ptaków. W tej szarości dojrzymy krwiste nibyjagody cisa kontrastujące z głęboką zielenią igieł, czerwone owoce berberysów, irg, kalin, jarzębin czy kolczastych głogów. Czarne owoce dzikiego bzu utrzymują się na pędach aż do mrozów. Białe owoce śnieguliczki cieszą oko nawet srogą zimą, gdy świat na długie miesiące będzie wyprany z kolorów i raczyć nas będzie jedynie odcieniami szarości. Może więc nie taka zima zła?



Zobacz podobne poradniki
Fotografia makro – lato, czyli pełnia szczęścia?

Fotografia makro – wiosna

Jak zrobiłam to zdjęcie – Magdalena Wasiczek, czyli makro przypadkiem

Odkrywanie mikroświatów - „urlopowy” dzień z życia fotografa przyrody
