Sprawdzanie
Szeroki Kadr
Poradnik: Po godzinach | 30.08.2011 | Średnio zaawansowani | Kolor tła:

Cyfra kontra analog, czyli o tym, dlaczego jedno nie wyklucza drugiego

Łukasz Kacperczyk

Ostateczne starcie w odwiecznej wojnie
Dodaj do schowka

Wstęp

Zacznę od tego, że pierwsza część tytułu niniejszego artykułu może być nieco myląca. Chodzi o wykorzystanie słowa „kontra”, które sugerowałoby konflikt, może nawet wojnę. Tymczasem moim zdaniem wcale nie ma tu żadnej rywalizacji. Ona była, ale dawno, dawno temu, kiedy technologia cyfrowego obrazowania dopiero dojrzewała. Piętnaście, dwadzieścia lat temu rzeczywiście trwał wyścig, ale jednostronny. Fotografia analogowa, czyli oparta na błonie światłoczułej rejestrującej obrazy dzięki fotochemii, okopała się na swoich pozycjach, a raczkująca „cyfra”, czyli fotografia cyfrowa, robiła wszystko, by jak najszybciej dorównać swojej starszej siostrze (przede wszystkim pod względem jakości obrazu i szybkości pracy aparatu).

Dwie lustrzanki marki Nikon: małoobrazkowy F6 i cyfrowa pełna klatka D700. Tak podobne, a jednak z gruntu różne i wymuszające odmienny sposób pracy. Dwie lustrzanki marki Nikon: małoobrazkowy F6 i cyfrowa pełna klatka D700. Tak podobne, a jednak z gruntu różne i wymuszające odmienny sposób pracy.

W pewnym momencie debaty na temat przewagi jednej lub drugiej straciły rację bytu, ale fotografia analogowa, jak na złość, nie chciała nam zniknąć z oczu. Zostaliśmy więc z dwoma bardzo różnymi (choć jakże sobie bliskimi) technologiami fotograficznego obrazowania na rynku. Co z tym fantem zrobić? Okazuje się, że lepsze (czyli cyfra w oczach zero-jedynkowych neofitów) wcale nie musi być wrogiem dobrego. Mają po prostu odmienne zastosowania i nadają się do różnych rzeczy. A tytuł? Tytuły rządzą się swoimi prawami, dlatego poświęciłem pełną klarowność przekazu na ołtarzu lakoniczności. Reszta tekstu będzie już bez niespodzianek, obiecuję.

Pogromcy mitów

Na początek rozprawię się z mitem, że za pomocą obrazowania cyfrowego można odtworzyć praktycznie wszystkie aspekty fotografii analogowej (wady, zalety i wszystko pomiędzy). No dobra – to prawda. Pytanie tylko: po co to robić? Jednak nawet jeśli odpowiecie, że tak jest po prostu wygodniej, to (choć w duszy przyznam wam rację) i tak nie będę zachęcał do takich praktyk. Już mówię dlaczego.

Technologia warunkuje sposób pracy i nastawienie do robienia zdjęć. Fotografia to dziedzina sztuki, która w ogromnym stopniu zależy od sprzętu i techniki. To ona wyznacza granice możliwości, to z nią zmaga się fotograf, starając się zaprząc ją do pracy w swoim imieniu / na swoje rozkazy.

Innymi słowy, nic nie zastąpi świadomości, że: fotografujemy na filmie czarno-białym o określonej czułości i charakterystyce albo że robimy zdjęcia na niskoczułym slajdzie (który przestano właśnie produkować), który nie pozwala na najmniejszą pomyłkę w doborze parametrów ekspozycji, albo że nie mamy zapasowego filmu w torbie, a właśnie naświetliliśmy 25. klatkę, albo że nie możemy podeprzeć się serią w tempie 8 kl./s, więc musimy nacisnąć spust migawki w tym jednym, jedynym momencie (niepotrzebne skreślić). Wrócę jeszcze do tej myśli w dalszej części artykułu.

Bezstresowa nauka

Dla początkującego fotoamatora nie ma nic lepszego niż aparat cyfrowy z manualnymi ustawieniami. Możliwość fotografowania bez jakichkolwiek obciążeń finansowych związanych z liczbą naświetlanych klatek zapewnia komfort, którego nie da się przecenić. W stosunku do robienia zdjęć na filmie odpadają koszty (finansowe lub związane z nakładem pracy, czasu itp.): kolejnych rolek filmu, wywołania, odbitek, skanowania. Dzięki temu możemy beztrosko pstrykać do woli – co oczywiście po pierwszym okresie uczenia się podstaw staje się zmorą cyfrowych fotografów (ale to temat na osobny artykuł). Jednak w momencie kiedy dopiero poznajemy najważniejsze zagadnienia, taki spokój to prawdziwe błogosławieństwo.

Drugim niezaprzeczalnym plusem jest natychmiastowość fotografii cyfrowej – i to nie „natychmiastowość” rodem ze świata polaroidów (które w ten czy inny sposób zawsze wywoływały się pewien czas – od kilkudziesięciu sekund do paru minut), lecz taka prawdziwa, błyskawiczna. Pstryk! i oglądamy zdjęcie. No, może nie gotowe zdjęcie, ale przynajmniej jego namiastkę, która dzięki narzędziom takim jak histogram i powiększanie obrazu na monitorze aparatu pozwala ocenić ekspozycję i ostrość fotografii. Szczególnie histogram ma ogromne znaczenie, ponieważ umożliwia obiektywną ocenę rezultatu wyboru takich, a nie innych, warunków ekspozycji. Obiektywną, bo opartą na wykresie obrazującym zawartość tonalną pliku, w przeciwieństwie do oceny wizualnej (czyli na oko), którą może utrudniać rodzaj oświetlenia, w którym patrzymy na ekran aparatu, ustawienia wyświetlania (np. kontrastu, który zazwyczaj jest mocno podbijany na ekranie cyfrówki, żeby zdjęcie „lepiej” wyglądało). Łatwo też natychmiast ocenić kompozycję i sprawdzić np., czy na obrzeża kadru nie zakradły się jakieś niepożądane detale.

Brak konieczności zapisywania parametrów ekspozycji i warunków oświetleniowych w celu późniejszej analizy rezultatów i nauki to ogromna wygoda. Niewykluczone jednak, że doceniają go tylko stare wygi, które doświadczyły niewygody metody „analogowej” (czytaj: długopisu i notesu).

A wszystko bez żadnych kosztów (poza prądem pobieranym przy ładowaniu akumulatorów) – wystarczy aparat cyfrowy i karta pamięci. Bezstresowa nauka.

Surowe pliki RAW pozwalają fotografowi z ogromną precyzją korygować balans bieli, dzięki czemu łatwo uzyskać zdjęcie o w pełni naturalnej kolorystyce – nawet w trudnych sytuacjach oświetleniowych. W tym wypadku, fotografując na filmie, trudno byłoby uniknąć zaniebieszczenia obrazu. Surowe pliki RAW pozwalają fotografowi z ogromną precyzją korygować balans bieli, dzięki czemu łatwo uzyskać zdjęcie o w pełni naturalnej kolorystyce – nawet w trudnych sytuacjach oświetleniowych. W tym wypadku, fotografując na filmie, trudno byłoby uniknąć zaniebieszczenia obrazu.

Z drugiej strony, tradycyjna fotografia czarno-biała znakomicie nadaje się do nauki o powstawaniu obrazu fotograficznego. Dziś już niekoniecznie z praktycznego punktu widzenia (wszak rządzi cyfra), ale świetnie uczy cierpliwości (przeciwieństwo współczesnej natychmiastowości); przypomina, że powstawanie zdjęcia to proces (klikając w Photoshopie, łatwo zapomnieć, że każdy etap prac ma znaczenie), zaszczepia szacunek do obrazu. Nie zapominajmy też o magii. Wiem, wiem – sam nie znoszę frazesów i wyświechtanych metafor, ale w tym wypadku jest inaczej. To po prostu szczera prawda. Kto choć raz nie patrzył, jak w bladym czerwonym oświetleniu ciemni obraz formuje się na papierze zanurzonym w wywoływaczu, i nie zdał sobie sprawy z jego ulotności, dopóki nie trafi do kuwety z utrwalaczem, ten nie może zrozumieć, o co chodzi z tą magią. Polecam!

Różne możliwości, różne zastosowania

Fotografia cyfrowa, ze względu na początkowe parcie na doścignięcie, a następnie prześcignięcie filmu, jeśli chodzi o czysto techniczne sprawy (rozdzielczość, ostrość, ziarno itp.), kojarzy się ze sterylnym i precyzyjnym oddaniem rzeczywistości. Dzięki możliwości zapisywania surowych plików RAW, które pozwalają na precyzyjne ustawienie balansu bieli już po wykonaniu zdjęcia, otwierają nowy rozdział w wiernym przedstawianiu rzeczywistości (na tyle, na ile to możliwe na dwuwymiarowym obrazie pozbawionym ruchu itp. – patrz artykuł „Prawda w fotografii”.

Dokładność, z jaką możemy wpływać na barwy w fotografii cyfrowej bez straty jakości (dzięki modyfikacji pełnej informacji z matrycy aparatu, zanim zostanie nadpisana algorytmami obróbki obrazu), jest wprost oszałamiająca. Dodajmy do tego zdobycz ostatnich lat, czyli praktycznie brak ziarna (lub ziarno minimalne) przy czułościach, które w erze filmu były niedostępne fotografom ceniącym sobie wysoką jakość obrazu (ocenianą przez pryzmat podstawowych aspektów technicznych, takich jak ostrość, nasycenie kolorów lub właśnie wielkość ziarna). Cyfra może więc być niezastąpiona nie tylko w studio (gdzie pełna kontrola nad planem zdjęciowym dodatkowo zwiększa wpływ fotografa na ostateczne rezultaty – niezwykle ważne w packshotach, modzie itp.), ale też w centrum akcji w rękach fotoreportera, pracującego w trudnych warunkach oświetleniowych. Już sama możliwość zmiany czułości w każdej chwili może być niezwykle kusząca – oczywiście tylko dla kogoś, kto rozpoczął swoją przygodę z fotografią jeszcze w czasach „filmowych”. „Cyfrowi” fotoamatorzy nie znają świata bez tej opcji.

Dziś fotografowanie na filmie to świadomy wybór – częściej sięgamy po analoga ze względu na klimat zdjęć niż techniczne możliwości. Dziś fotografowanie na filmie to świadomy wybór – częściej sięgamy po analoga ze względu na klimat zdjęć niż techniczne możliwości.

Film jest dziś kojarzony raczej z klimatem niż z pragmatycznym wyborem opartym na technicznych możliwościach. Charakterystyczne dominanty barwne, które powstają, kiedy fotografujemy na kliszy do światła dziennego w świetle żarowym lub jarzeniowym, nadają zdjęciom niepowtarzalny wymiar, znacząco odrealniając obraz. Wiele osób nie wyobraża sobie fotografii czarno-białej w formie innej niż srebrowa, a znienawidzone przez wielu ziarno (mające jednak inną strukturę od cyfrowego szumu) można wykorzystać kreatywnie – ba, oprzeć na nim pomysł na wizualną stronę projektu.

Nie zapominajmy też o przezroczach, które poza polaroidami są najbardziej ostateczną z ostatecznych form fotografii – po naświetleniu otrzymujemy gotowy obraz, z którego praktycznie nie da się niczego „wyciągnąć”. Fotograf ma pełną wolność i dwie opcje: albo uzna zdjęcie za udane i będzie się nim chwalił, albo odrzuci jako porażkę. Na pewno nie przyjdzie mu do głowy kombinowanie z obróbką, bo na nic się ona nie zda. Dla jednych to wada, dla innych ogromna zaleta – czasem warto zredukować możliwości do minimum i uwolnić głowę.

Oczywiście powyższe przykłady to kropla w morzu – opcji jest znacznie więcej. Uprzedzę też zastrzeżenia miłośników postępu. Zgadzam się, że praktycznie wszystkie aspekty ostatecznego wyglądu obrazu powstałego na skutek naświetlenia błony światłoczułej można (nierzadko z ogromną łatwością) odtworzyć dzięki odpowiednim ustawieniom cyfrówki i późniejszej obróbce w komputerze. Mogłoby się wydawać, że w ten sposób wykorzystujemy wszystko, co najlepsze w obu metodach – precyzję cyfry i ekspresję filmu. Łatwo jednak zapomnieć o jednej niezwykle ważnej rzeczy. Sprzęt warunkuje sposób, w jaki fotografujemy.

Pełna kontrola dla każdego

Mimo usilnych zabiegów producentów drukarek i minilabów dla wielu fotoamatorów fotografia cyfrowa oznacza możliwość (lub wręcz konieczność) obróbki w komputerze. Minęły czasy oddawania filmu do wywołania i zamawiania odbitek „ze wszystkich” lub „wszystkich dobrych”. Oczywiście niektórzy zostawiają w laboratorium kartę pamięci z aparatu, ale ponieważ zazwyczaj fotografowanie cyfrówką oznacza wyjątkową łatwość naciskania spustu migawki (ze względu na wspomniany wcześniej brak kosztów samego robienia zdjęć), trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś robił odbitki ze wszystkich plików. Kiedyś z wakacji przywoziło się kilka filmów po 36 klatek, dziś na kilkuset ujęciach rzadko się kończy. Zaczynamy więc robić selekcję – co prawda motyw jest czysto ekonomiczny, ale moim zdaniem każdy powód, który zmusza do zastanowienia się nad wyborem zdjęć i zmusza do selekcji, jest dobry.

Pamiętajmy, żeby nie przywiązywać się do łatek, które przypinamy cyfrze i analogowi. Nawet robiąc zdjęcia cyfrówką, nie musimy przecież dążyć do neutralnego balansu bieli i naturalnych kolorów. Czasem lepiej postawić na barwne ekscesy, które lepiej oddadzą nastrój fotografowanej sceny. Wybór temperatury barwowej (przed lub już po wykonaniu zdjęcia) to potężne narzędzie zarówno dla osób, które chcą wiernie oddać rzeczywistość, jak i eksperymentatorów. Pamiętajmy, żeby nie przywiązywać się do łatek, które przypinamy cyfrze i analogowi. Nawet robiąc zdjęcia cyfrówką, nie musimy przecież dążyć do neutralnego balansu bieli i naturalnych kolorów. Czasem lepiej postawić na barwne ekscesy, które lepiej oddadzą nastrój fotografowanej sceny. Wybór temperatury barwowej (przed lub już po wykonaniu zdjęcia) to potężne narzędzie zarówno dla osób, które chcą wiernie oddać rzeczywistość, jak i eksperymentatorów.

Jednak dla wielu na selekcji się nie kończy. Kiedyś, jeśli ktoś chciał samodzielnie przygotować swoje zdjęcia do odbicia i samemu zrobić powiększenia, był w pewnym sensie zmuszony do zajęcia się fotografią czarno-białą. Uzyskanie dobrych kolorowych odbitek w domu było bardzo trudne i kosztowne (praca z powiększalnikiem do koloru i wywoływanie kolorowych klisz to wyższa szkoła jazdy). Nieco zmieniły to skanery (używane do digitalizacji negatywów i przezroczy) i kolorowe drukarki atramentowe, ale pełnia szczęścia nastała dopiero kiedy coraz tańsze cyfrówki trafiły pod strzechy. Dziś korekta podstawowych parametrów zdjęciowych jest banalnie prosta, a wiele zaawansowanych opcji nie wymaga od użytkownika tyle wysiłku i takich nakładów jak w czasach fotografii analogowej. Precyzja, z jaką możemy wpływać na najsubtelniejsze z subtelnych aspektów fotografii, aż zachęca do „dłubania”. Już sama możliwość precyzyjnego wykadrowania obrazu przed wydrukowaniem to ogromny postęp w stosunku do tego, jak wyglądało to, kiedy po prostu oddawaliśmy negatyw do minilabu. Takie możliwości ma każdy właściciel komputera, czyli praktycznie każdy, kto kupuje aparat cyfrowy.

Myśl, zanim naciśniesz spust migawki, czyli po nitce do kłębka

Z kolei, fotografując na filmie, zgadzamy się na pewną dozę przypadkowości (wiem, wiem – wszystko jest kwestią odpowiedniego opanowania sprzętu i techniki), a już na pewno na zawężenie możliwości ekspresji. Wytłuszczony śródtytuł powyżej powinien może nawet brzmieć „Myśl, zanim założysz film”, bo już ten etap jest kluczowy dla efektów naszej pracy. To, co w fotografii cyfrowej możemy zrobić w domowym zaciszu już po wykonaniu zdjęć (zwłaszcza jeśli zapisujemy RAW-y), na filmie w dużej mierze dokonuje się jeszcze przed naświetleniem kliszy, ponieważ zależy od jej charakterystyki (czułości, ziarna itp.).

Po co fotografować skrzący się wszystkimi kolorami tęczy peleton ostatniego etapu Tour de France na czarno-białym filmie? Po to, żeby choć na chwilę uwolnić się od kolorów i skupić na innych elementach tworzących obraz fotograficzny. Dzięki świadomości, że zdjęcie będzie czarno-białe (kolorowy plik łatwo zamienić na czarno-biały, ale z czarno-białego negatywu nijak nie wyciągniemy barwnej sceny), udało mi się zauważyć, a następnie umieścić w kadrze dopingującą kolarzy dziewczynkę (lewy górny róg klatki – widoczna dopiero na powiększeniu). Po co fotografować skrzący się wszystkimi kolorami tęczy peleton ostatniego etapu Tour de France na czarno-białym filmie? Po to, żeby choć na chwilę uwolnić się od kolorów i skupić na innych elementach tworzących obraz fotograficzny. Dzięki świadomości, że zdjęcie będzie czarno-białe (kolorowy plik łatwo zamienić na czarno-biały, ale z czarno-białego negatywu nijak nie wyciągniemy barwnej sceny), udało mi się zauważyć, a następnie umieścić w kadrze dopingującą kolarzy dziewczynkę (lewy górny róg klatki – widoczna dopiero na powiększeniu).

Oczywiście tę zasadę można (i należy!) stosować niezależnie od tego, czy fotografujemy cyfrówką, czy aparatem na film, ale sprzęt, jakiego używamy, może nam to ułatwić (zmuszając do takiego postępowania) lub utrudnić (rozleniwiając pewnością, że coś się potem wymyśli). Nie zapominajmy bowiem, że fotografowanie to proces, a nie tylko efekt końcowy. Oczywiście z punktu widzenia widza liczy się tylko rezultat pracy fotografa (i kontekst – więcej na ten temat w artykule o prawdzie w fotografii.

Brak kontroli nad temperaturą barwową i swoista ostateczność slajdów (nie da się nic z nich „wyciągnąć”) pozwalają tworzyć takie lekko nierealne kadry. Oczywiście cyfrą też można zrobić takie zdjęcie, ale wtedy kusiłaby pojemność tonalna pliku RAW i rozmaite opcje obróbki komputerowej. Przezrocze uwalnia od konieczności podejmowania decyzji – zdjęcie albo się podoba, albo nie. Koniec i kropka. Brak kontroli nad temperaturą barwową i swoista ostateczność slajdów (nie da się nic z nich „wyciągnąć”) pozwalają tworzyć takie lekko nierealne kadry. Oczywiście cyfrą też można zrobić takie zdjęcie, ale wtedy kusiłaby pojemność tonalna pliku RAW i rozmaite opcje obróbki komputerowej. Przezrocze uwalnia od konieczności podejmowania decyzji – zdjęcie albo się podoba, albo nie. Koniec i kropka.

Podobnie jest w muzyce. Cyfrowe syntezatory (czy to osobne sprzętowe, czy też wtyczki do programów komputerowych) potrafią udawać wszystkie instrumenty (zarówno te „prawdziwe” akustyczne, jak i elektroniczne, ale analogowe – widzicie kolejną zbieżność? – oparte nie na zerach i jedynkach, lecz odpowiedniej manipulacji natężeniem prądu), samplery pozwalają tworzyć muzykę praktycznie z dowolnych dźwięków. Tyle że proces tworzenia muzyki w taki sposób jest tak diametralnie inny od tradycyjnego, że znacząco wpływa na rezultaty i – przede wszystkim – tzw. user experience.

Zupełnie inaczej fotografuje się, kadrując na monitorze aparatu i komponując zdjęcia w wizjerze optycznym z poziomu oka (czy to lustrzanym, czy też lunetkowym). User experience jest tak różne, że przekłada się na zdjęcia, które wtedy powstają. Świadomość, że nie można obejrzeć zdjęć od razu po ich wykonaniu również ma ogromne znaczenie. Zupełnie inaczej fotografuje się, kadrując na monitorze aparatu i komponując zdjęcia w wizjerze optycznym z poziomu oka (czy to lustrzanym, czy też lunetkowym). User experience jest tak różne, że przekłada się na zdjęcia, które wtedy powstają. Świadomość, że nie można obejrzeć zdjęć od razu po ich wykonaniu również ma ogromne znaczenie.

Jakże inaczej gra się solówkę gitarową na klawiszach i na gitarze! To samo dotyczy np. samplowanych bębnów, które za każdym razem brzmią tak samo, nie dają miejsca ani na pomyłkę, ani na błysk geniuszu – przynajmniej w tradycyjnym znaczeniu, bo są przecież wirtuozi samplerów i syntezatorów cyfrowych. Pracują jednak zupełnie inaczej niż muzycy używający tradycyjnych instrumentów. Ani jeden, ani drugi modus operandi nie jest z gruntu lepszy czy gorszy, są po prostu różne. Rządzą się swoimi prawami, mają wady i zalety (co ciekawe, cyfrowe tworzenie muzyki – przynajmniej oparte na komputerze, oprogramowaniu i rozmaitych wtyczkach zwiększających funkcjonalność – ma podobną zaletę jak fotografia cyfrowa; jest znacznie mniej kosztowne niż „pójście w analog”, zwłaszcza jeśli chodzi o bardzo drogie klasyczne syntezatory analogowe).

Sprzętowe Eldorado

Niekwestionowaną przewagą fotografii analogowej nad cyfrową jest wiek, który przekłada się na bogactwo różnorodności sprzętu z drugiej ręki. Nikt nie szuka starych aparatów cyfrowych ze względu na jakość obrazu lub kulturę pracy – im starsza cyfra, tym gorzej pod jednym i drugim względem. Problemem jest nie tylko jakość, ale przede wszystkim jednorodność sprzętu. Aparaty na film są produkowane od stu lat i przez ten czas przeszły kilka rewolucji, ewoluując jednocześnie, zmieniając oblicze, funkcjonalność, sposób obsługi, format kliszy. Jaki z tego zysk dla fotografa? Ano taki, że gdyby ktoś chciał np. wypróbować, jak się robi zdjęcia aparatem dalmierzowym i byłby zdecydowany na cyfrę, musiałby albo zapłacić dużo i namierzyć jeden z dwóch starych modeli Epsona, albo wyłożyć jeszcze więcej (co najmniej kilkanaście tysięcy złotych) na Leicę.

Tymczasem w świecie filmu wystarczy wydatek rzędu kilkuset złotych, żeby stać się właścicielem klasycznego kompaktu z wbudowanym jasnym obiektywem 40 mm i dalmierzem. Tyle samo będzie kosztowała manualna lustrzanka małoobrazkowa, która baterii potrzebuje tylko do pomiaru światła, a powiększenie w wizjerze ma tak duże, że można odnieść wrażenie, jakby się było w kinie. Wbrew pozorom już zmiana sposobu kadrowania może znacząco wpłynąć na kulturę pracy (więcej na ten temat w artykule „Kadrowanie – narzędzia”).

Oczywiście możliwości jest więcej, bo i rodzajów aparatów na film jest więcej: średnioformatowe, wielkoformatowe, lustrzanki dwuobiektywowe, polaroidy (same w sobie bardzo zróżnicowane), kompakty autofocus ze stałoogniskowymi obiektywami. Wymieniam tylko kilka co ciekawszych opcji. Wszystkimi fotografuje się w różny sposób, osiągając różne rezultaty. A wszystko to w cenie średnio zaawansowanych cyfrowych kompaktów. Co więcej – ponieważ mowa o aparatach, które mają już swoje lata, nie tracą one wartości tak szybko jak nowoczesne modele (to trochę jak z kupowaniem używanych i nowych samochodów). Wiek wiąże się z większą podatnością na awarie, ale zazwyczaj jest to sprzęt mechaniczny, więc naprawa nie musi oznaczać wymiany kosztownego ekranu LCD lub płyty głównej. Plus dla analoga.

Namacalność i długowieczność

Jedną z najłatwiejszych do uświadomienia sobie różnic między fotografią analogową (nie cierpię tego słowa, ale co tam) a cyfrową jest ich forma. W wypadku tej drugiej to abstrakcyjny, zupełnie niematerialny ciąg zer i jedynek (czyli bezpostaciowa forma cyfrowa), w wypadku tej pierwszej – starszej – mamy do czynienia z przedmiotem, czymś, co można wziąć do ręki i obejrzeć gołym okiem. Oglądanie slajdu pod światło to czysta przyjemność; co prawda z negatywem (zwłaszcza kolorowym) już tak łatwo nie jest, ale i tak można się zorientować, co widać na zdjęciu. Jednak przede wszystkim trzymamy w ręku fotografię – efekt naszej pracy. Namacalność fotografii cyfrowej zaczyna się dopiero po wydrukowaniu zdjęcia, a to dziś rzadkość.

Powyższe rozróżnienie może sprawiać wrażenie czysto filozoficznego, a jednak ma bezpośrednie przełożenie na proces fotografowania, choćby na archiwizację. Negatyw i slajd to prawdziwy, unikalny oryginał, którego zawodowiec strzeże jak oka w głowie, a amator gromadzi go przez lata razem z odbitkami w pudełku po butach wciśniętym na szafę. Tymczasem cyfra, z braku fizycznego oryginału, pozwala na przygotowanie niezliczonych kopii zapasowych identycznych z oryginałem, które fotograf może przechowywać w wielu miejscach, znacznie zwiększając szanse na przetrwanie przynajmniej jednej z nich. Są to kopie identyczne, zawierające dokładnie te same dane. Fotografia na filmie nie daje takich możliwości (choć oczywiście można w podobny sposób archiwizować skany). Plus dla cyfry.

Kolejny przykład zdjęcia, które łatwiej wykonać aparatem cyfrowym, a przynajmniej „ustrzelić” wśród wielu niemal identycznych w długiej serii, a następnie wyłuskać podczas edycji. Fotografia cyfrowa to prawdziwa królowa zdjęć seryjnych. Kolejny przykład zdjęcia, które łatwiej wykonać aparatem cyfrowym, a przynajmniej „ustrzelić” wśród wielu niemal identycznych w długiej serii, a następnie wyłuskać podczas edycji. Fotografia cyfrowa to prawdziwa królowa zdjęć seryjnych.

Jednak z tej zalety korzystają przede wszystkim zawodowcy i zaawansowani amatorzy. Typowy „Kowalski” nie dba o cyfrowe dane – nie archiwizuje, zapisuje na nietrwałych nośnikach CD i zapomina. Gubi lub kasuje podczas przesiadki na nowszy komputer. Zostają odbitki (jeśli w ogóle powstały) lub miniaturki trzymane w pamięci telefonu komórkowego. A trudne do powielenia negatywy? Co jakiś czas natykamy się na nie podczas wiosennych porządków, możemy schować gdzieś głębiej (np. z szafy wędrują na pawlacz), ale na pewno nie wyrzucamy, nie niszczymy. Nie wymagają odpalania elektronicznego sprzętu, żeby zobaczyć, co na nich jest. Nie są zapisane w pliku o formacie, który rozpoznaje już coraz mniej komputerów. Łatwo poddają się digitalizacji – bez problemu wchodzą w świat cyfrowy, podczas gdy transformacja obrazu cyfrowego w jego analogowy, łatwy do powielania odpowiednik (czyli negatyw lub slajd) to już wyższa szkoła jazdy, nie do końca zresztą zdająca egzamin. Plus dla filmu.

Zachęcam do zabrania ze sobą aparatu na film (najlepiej z obiektywem stałoogniskowym) i kilku rolek slajdów na następne wakacje. Gwarantuję, że zdjęcia, które przywieziecie do domu, będą zupełnie inne od tych, które zazwyczaj zgrywacie z karty pamięci na komputer. Niewykluczone, że będą też lepsze i ciekawsze. Gorąco polecam taki eksperyment.
Zachęcam do zabrania ze sobą aparatu na film (najlepiej z obiektywem stałoogniskowym) i kilku rolek slajdów na następne wakacje. Gwarantuję, że zdjęcia, które przywieziecie do domu, będą zupełnie inne od tych, które zazwyczaj zgrywacie z karty pamięci na komputer. Niewykluczone, że będą też lepsze i ciekawsze. Gorąco polecam taki eksperyment.

Mam nadzieję, że w czasach, kiedy fotografia cyfrowa osiągnęła już dojrzałość (zarówno jeśli chodzi o wiek, jak i możliwości techniczne), debata, co jest lepsze: cyfra czy analog, odejdzie w zapomnienie – tak jak fotoamatorzy przestali się zastanawiać, czy wielki format jest lepszy od małego obrazka, a gitarzyści przestali się spierać, czy lepiej grać na Fenderze Stratocasterze, czy Gibsonie Les Paulu. Cieszmy się bogactwem narzędzi i wybierajmy to, które najbardziej pasuje do zadania, nastroju, pożądanego rezultatu.

Masz propozycję na temat poradnika?: Napisz do nas
Oceń :

Zobacz podobne poradniki

rozwiń

Komentarze

Artur

Artur 2011-09-01 21:24:46

A ja proponuje włożyć do aparatu cyfrowego małą kartę pamięci która pozwoli na zapisanie tylko kilkunastu zdjęć, bardzo pomocne rozwiązanie daje ograniczenia prawie tak jak film moim starym aparacie. Zmusza do przemyślenia kadru i zdjęcia a nie psrykania...

kandek

I tu przyznaję Arturowi całkowitą rację. Myślenie a dopiero potem Pstryk.

chiżo

@Artur
Można też przed wyciągnięciem aparatu postanowić sobie, że wykona się nie więcej niż... np. 10 zdjęć. Efekt będzie taki sam - lepsze zdjęcia i potem mniej siedzenia przed komputerem :)

ugory

ugory 2011-11-18 02:17:47

Przy cyfrze nie ma takiego zadowolenia w końcowym efekcie, przy fotografii analogowej każdy etap jest dreszczem i dopiero po otarciu potu z czoła po zrobieniu odbitki zapala się w ciemni światło i czuje fizycznie wręcz, że właśnie wykonało się fotografię. Nie sądzę by efekt końcowy który następuje jak błyskawica jest w stanie zmusić fotografującego do refleksji, w ciemni jest dużo czasu na przemyślenie, utrwalenie sobie informacji o przysłonie, czasie, doborze czułości i wszystkim tym co wpłynie na tą chwilę ekscytacji przy zapalaniu światła. Fotografia analogowa jest jak pieczenie chleba, cyfrowa to bardziej skoczenie po bułki do sklepu. Owszem jest pewna łatwość w eksperymentowaniu dzięki histogramowi i podglądowi ale uzyskać taki sam efekt na kliszy to wyzwanie :)

Marek

Marek 2011-11-25 17:02:38

A co myślicie o takim podejściu? Pierwsze kroki w analogu, a potem praca na cyfrze. Ja to przeżyłem (własna ciemnia przez kilkanaście lat). To świetnya forma nauki. Wtedy się wie na czym polega fotografia, ma się do niej szacunek.

Piotr

Piotr 2012-02-10 13:19:26

Nie jest prawdą że fotografia cyfrowa jest tania a nauka i pstrykanie wielkiej ilości zdjęć nas nic nie kosztuje jak to jest napisane w artykule.Niestety kosztuje i to niemało.Każda cyfra ma żywotność migawki na poziomie 50000 do 100000 aparaty pro.Pózniej taka impreza wymiany kosztuje od 1000 zł wzwyż.A 50000 amator jest w stanie zrobić w ciągu roku 1,5.A więc dobry aparat kilka tysięcy,pózniej wymiana migawki do tego komp,dobry monitor skalibrowany.Efekt dużo odbiegający od odbitki pod powiększalnikiem.Zdjęciom z syfry brakuje plastyki

zbyszko.d

Czy artykuł ciekawy ? dla mnie tak ! każda forma pozytywnego mówienia o fotografii jest zawsze ciekawą formą nauki .
Uczyłem się fotografować na leciwych radzieckich i polskich aparatach analogowych ... potem przechodziłem do coraz wyższej półki .
Podobnie było z aparatami cyfrowymi , pierwsza cyfrówka 1,5 megapixela to był czad :) z małym dyskiem o pojemności 10 megabajtów :)
Do dzisiaj nie opuszcza mnie fotografia analogowa, lubię czasami posiedzieć w ciemni machając porwaną bibułą nad naświetlanym powiększeniem dając mu więcej , lub mniej światła ... i przy komputerze też spędzam ciekawe chwile poprawiając RAW-y .
Nie ustawiam swojego myślenia ukierunkowywując się ku tej , czy innej metodzie uzyskiwania fotografii, każda jest dobra .
Pod warunkiem , że jest to część naszego życia ... Fotografia powinna, być przyjemnym przeżywaniem danej chwili .
Koszty fotografii, czy to cyfrowej, czy analogowej mogą być przeróżne . Nie upierałbym się przy żadnej opcji, można na drogim sprzęcie
zrobić wielką kichę i na tanim świetne dzieło ... i na odwrót oczywiście :)
Ważne żeby w tej pięknej dziedzinie jaką jest fotografia mieć więcej pokory, a mniej cwaniactwa.
Nie ma regół, a jeżeli są zawsze można w fotografii je połamać.
N.p. jedno dniową fotografię analogową można wykompać w esensji herbacianej przez kilka godzin i będzie jak stara 40 letnia fotka z albumu . lub cyfrową fotografię przerobić w komputerze na pastelowy obraz.
Obie formy są bajkowe, bo sama fotografia jest taka .

sumerland

Artykuł zbyt jednostronny i niesprawiedliwy. Ode mnie trzy uwagi :


- nowe wrogiem lepszego


- slajd nie przestał być produkowany


- sterylność i czystość fotografii cyfrowej nie istnieje w rzeczywistości - do rzeczywistości bliżej kliszy światloczułej (zwłaszcza diapozytywowi) ze swą gładkością i żywością

sumerland

i jeszcze jedno - fotografii analogowej nie ogląda się w komputerze

sumerland


2012.02.10 13:19   Piotr:

Nie jest prawdą że fotografia cyfrowa jest tania a nauka i pstrykanie wielkiej ilości zdjęć nas nic nie kosztuje jak to jest napisane w artykule.Niestety kosztuje i to niemało.Każda cyfra ma żywotność migawki na poziomie 50000 do 100000 aparaty pro.Pózniej taka impreza wymiany kosztuje od 1000 zł wzwyż.A 50000 amator jest w stanie zrobić w ciągu roku 1,5.A więc dobry aparat kilka tysięcy,pózniej wymiana migawki do tego komp,dobry monitor skalibrowany.Efekt dużo odbiegający od odbitki pod powiększalnikiem.Zdjęciom z syfry brakuje plastyki


Święte słowa, a najważniejsze dwa ostatnie słowa.

sumerland

Miało być : Święte słowa, a najważniejsze dwa ostatnie zdania.

magda

magda 2012-08-24 19:36:42

Znakomity artykuł, zarówno merytorycznie, jak i ortograficznie. Jak nigdy, bo z artykułami w sieci jest trochę tak jak z aparatami cyfrowymi, przeczytałam z zaciekawiem całość - od deski do deski. Napisane z polotem.

Megan67

A ja tęsknię za analogiem.... Nauczył mnie pokory, szczególnie diapozytyw.

karol3414

A ja zawsze myślałem, że analog ma przewagę nad cyfrą bo oddaje rzeczywistość taką jaka jest, a jest analogowa. Światło tak samo jak dźwięk jest falą, sygnałem ciągłym. Sygnał cyfrowy reprezentujący sygnał analogwy to zbiór prostokątów, a im ich więcej tym bardziej zbliża się do ideału, który jest jednak nieosiągalny, choć oczywiście nie każdy widzi różnicę, a właściwie dla każdego z nas granica przy której przestajemy tą różnicę widzieć leży gdzie indziej.

Margaretka

Ciekawy artykuł! Mnie kiedyś irytowało, jak już powoli wchodziły kieszonkowe cyfrówki, a ja się wlokłam np. na pieszej pielgrzymce z ciężkim starym ruskim Zenitem! i czały czas tylko myślałam, czy zdjęcia w ogóle wyjdą ;))) nie stać mnie było na coś innego, a rodzice mieli tylko tego Zenita, którego nie lubiłam...;) tata za to lubił, w końcu wyrósł na tym...
Teraz mam jakiś sentyment do tego Zenita i go przechowuję jak zabytek, ale nie wróciłabym już do niego, wolę moją cyferkę, ale już nie kieszonkową;) czas na coś większego i eksperymenty z trybami PSAM :)

zbyszko.d

mała poprawka do (karol 3414) światło jest jak i falą tak i cząsteczką fizyka !!!
piszecie o możliwości większej kontenplacji przy analogu w ciemni, o czasie na przemyślenia ?
czy wstawienie ograniczenia w samochodach na prętkościomierzu do 60 km/h coś zmieni w myśleniu kierowcy ? nie wydaje mi się !
Robię FOTOGRAFIE analogami i cyfrą ... siedzę w ciemni i przed kompem ... jednakowo podchodzę do swoich prac ...
To nasza wyobraźnia i chęć tworzenia obrazu pozwala podejść do tematu poważnie ...
przepychanie się słowne, czy analog, czy cyfra jest lepszym sposobem na fotografię jest niedorzeczne ...
czasami z pudełka po butach zrobię aparat włożę błonę 9x9 i po kilku dniach wywołam ... i ekscytuję się tym co powstało :)
nie jednokrotnie z cyfrą i kartą w niej 32 G po całodziennej wycieczce mam zrobionych tylko kilka fotografii ...
prawdziwa fotografia wymaga wyobraźni, kreatywności i myślenia.
Jak i analogiem tak i cyfrą można zrobić piękne emocjonujące dzieła i obojka aparatami można zrobić totalną kichę ...
NAJLEPSZY APARAT TO TAKI JAKI POSIADASZ W DANEJ CHWILI !!!

lidia

lidia 2014-01-13 09:04:32

Co to jest fotografia analogowa? Chodzi raczej o fotografię tradycyjną, w tym przypadku za powstanie obrazu odpowiadają halogenki srebra, a nie elektryczny sygnał analogowy. Nie wprowadzajcie ludzi w błąd. Wg Waszej zasady, jak sklasyfikujecie kamery? Kamerę filmową na taśmę 35 mm, też nazwiecie analogową - błąd!. Kamery analogowe to, na przykład te pracujące w standardzie BETACAM SP lub VHS. Później pojawiły się kamery cyfrowe. W przypadku aparatów fotograficznych nie było formatów analogowych, owszem niektóre kamery analogowe oferowały możliwość wykonania pojedynczych zdjęć. Zatem powinno się dzielić fotografię na tradycyjną, ewentualnie konwencjonalną oraz cyfrową.

Redakcja-SK

Co to jest fotografia analogowa? Chodzi raczej o fotografię tradycyjną, w tym przypadku za powstanie obrazu odpowiadają halogenki srebra, a nie elektryczny sygnał analogowy. Nie wprowadzajcie ludzi w błąd. Wg Waszej zasady, jak sklasyfikujecie kamery? Kamerę filmową na taśmę 35 mm, też nazwiecie analogową - błąd!. Kamery analogowe to, na przykład te pracujące w standardzie BETACAM SP lub VHS. Później pojawiły się kamery cyfrowe. W przypadku aparatów fotograficznych nie było formatów analogowych, owszem niektóre kamery analogowe oferowały możliwość wykonania pojedynczych zdjęć. Zatem powinno się dzielić fotografię na tradycyjną, ewentualnie konwencjonalną oraz cyfrową.

Od jakiegoś czasu powszechnie przyjęło się używać przymiotnika „analogowa” w odniesieniu do tradycyjnej fotografii na filmie. Mimo niezgodności ze ścisłym technicznym znaczeniem tego słowa użyte w takim kontekście jest ono jednoznaczne. W przeciwieństwie do przymiotnika „tradycyjna”, który nie odnosi się automatycznie do technicznej strony fotografii (może przecież oznaczać np. tematykę lub sposób pracy fotografa). Przymiotnik „analogowa” jest tu więc użyty w znaczeniu potocznym oznaczającym starszą (lub pierwotną, oryginalną), niecyfrową technologię. W tym wypadku z poprawnością wygrał uzus językowy.

andrzej

andrzej 2016-03-17 07:52:35

tylko że jak się robi zdjęcia cyfrowe to za fotografa myśli komputer a nie sam fotograf,to są zdjęcia komputerowe i nie mają nic wspólnego z fotografią

jaceg

jaceg 2020-08-12 00:18:39

A jaka jest jakość zdjęć z aparatów wielkoformatowych, np. 8x10 cali, w porównaniu do jakości zdjęć z aparatów takich jak Sony A7 III? Myślę o takim aparacie tak dla jaj, bo jak się wejdzie pod tą czarną płachtę to już jest jajo, jeszcze muszę tylko dorobić efekt specjalny, by po zrobieniu zdjęcia poleciał dymek. No właśnie tylko jak z tą jakością i czy da się robić kolorowe zdjęcia takim aparatem?

Dodaj komentarz

Ponieważ nie jesteś zalogowany, Twój wpis będzie musiał zostać zaakceptowany przez moderatora.

Dodaj swój post

waldemar

Zdjęcie szczęśliwych ludzi2023-10-01 11:31:52 waldemar

Hala odpraw. Lotnisko Antalya - Turcja…

bludenko

Dorota Awiorko2023-09-24 02:42:23 bludenko

Piękne wnętrze Artystki to i fotografie piękne! Dzięki takim ludziom jak Pani Dorotka życie…

maril

Filip Blaauw2023-09-03 18:04:26 maril

Świetne zdjęcia gratuluje pasji…

agnieszkaf

Ptak w krajobrazie2023-08-28 21:24:05 agnieszkaf

[quote=""]Czatownia nad Gadzinowym zarośnięta inne tez ruina.....gdzie fotografować Reszta tylko…