Co i jak fotografować zimą – poradnik dla początkujących
Zima to pora roku, która nie zachęca do fotografowania. Dni są krótkie, słońce rzadko wygląda zza szczelnej zasłony chmur, a temperatura skutecznie przegania z dworu pod dach. Same minusy. Rok temu zachęcałem do wykorzystania niesprzyjającej aury do analizy cudzych zdjęć, przeglądania albumów i aktywnego „myślenia o zdjęciach”. Tym razem będę namawiał do fotografowania, do tego – o zgrozo! – na dworze.
Co?
Podstawowym i najbardziej pożądanym elementem zimowych zdjęć, który określa ich „zimowość”, jest oczywiście śnieg. To on cieszy praktycznie wszystkich, może poza mitycznymi drogowcami. Najszczęśliwsze są chyba dzieci i to dziecięca zabawa jest jednym z najwdzięczniejszych tematów zimy – jazda na sankach czy nartach (do tematu fotografii sportów zimowych wrócimy w szczegółach na początku przyszłego roku), lepienie bałwana, robienie orzełka. Uważajmy tylko, żeby nie zgubić lub nie utopić aparatu.
Zimą znacznie łatwiej niż w innych porach roku być w fotograficznej gotowości w okolicach wschodu i zachodu słońca. O ile doczekanie do zachodu słońca nawet w czerwcu nie sprawia większych trudności, o tyle już wstawanie w środku nocy, by załapać się na wschód, to nieco mniej przyjemna sprawa. Zimą nie ma z tym problemu. To samo dotyczy plastycznego kierunkowego światła – zimą słońce nawet w południe nie świeci prosto z góry, zawsze jest dość nisko, co gwarantuje mocne boczne światło, które (oczywiście jeśli świeci w odpowiednim dla fotografowanego obiektu kierunku) znakomicie podkreśla bryłę.
Skoro kluczowym atrybutem zimowej fotografii jest śnieg, warto pamiętać, że skądś się ten śnieg na ulicach bierze. Nie czekajmy z fotografowaniem do chwili, kiedy będzie zalegał na trawnikach/ulicach/w lasach* (*niepotrzebne skreślić). Zainteresujmy się nim już wtedy, gdy sypie i na spółkę z wiatrem mrozi policzki. Padający śnieg to niezwykle wdzięczny temat sam w sobie, lecz sprawdza się również jako efektowne tło (np. w kadrach opartych na wykorzystaniu kontrapunktu w postaci kontrastowego obiektu głównego, w jaskrawych lub ciemnych kolorach – kilka słów na ten temat we wcześniejszym artykule).
Zimowe krajobrazy bywają monochromatyczne. Nie bójmy się odrealnienia, bo świat przykryty śniegiem i tak wygląda niezbyt realnie. Nie warto np. walczyć z zimną dominantą kolorystyczną wywołaną wysoką temperaturą barwową światła, ponieważ właśnie w taki sposób ludzkie oko odbiera zimową scenerię. Można nawet wykorzystać sytuację i dodatkowo podkreślić ten efekt. Niezależnie od artystycznych wyborów tradycyjnie najlepiej zapisywać zdjęcia w formacie RAW, który pozwala podejmować niektóre decyzje już w przytulnym cieple własnych czterech kątów.

Jak?
Przede wszystkim szybko. Zima to zimno, które nie służy ani sprzętowi, ani fotografowi. Dlatego jeszcze bardziej niż zazwyczaj kluczowe staje się planowanie zarówno miejsca, jak i czasu. Ponieważ śnieg tworzy ogromną płaszczyznę odbijającą, czyli wielką darmową blendę, która pięknie wyrównuje cienie, podczas sesji portretowych możemy obyć się bez tego akcesorium.
Pogoda bywa jednak kapryśna i nie zawsze idzie na współpracę. Jeśli śniegu brakuje, możemy sobie pomóc, stosując przeróżne triki. Na przykład jeśli chcemy sfotografować świąteczne dekoracje na ulicach, warto wypróbować technikę zoom burst, polegającą na zmianie ogniskowej zooma w trakcie naświetlania ujęcia (oczywiście przy długim czasie ekspozycji, żeby było to w ogóle możliwe). W takiej sytuacji przyda się statyw, który pozwoli na ograniczenie ruchu do zmiany ogniskowej i wyeliminuje drgania aparatu, choć oczywiście fotografowanie z ręki również może przynieść ciekawe, ekspresyjne rezultaty. Więcej na ten temat w archiwalnym artykule.
Wspomniany nieco wcześniej padający śnieg wymaga odpowiedniego podejścia. O sukcesie decydują dwa parametry – czas otwarcia migawki i głębia ostrości. Ten pierwszy warunkuje sposób odwzorowania płatków śniegu. Krótkie czasy zamrożą je w ruchu i na zdjęciu będzie widać pojedyncze punkty/płatki, a długie czasy rozmyją, tworząc na zdjęciu białe kreski (im dłuższy czas, tym dłuższa i mniej wyraźna kreska aż do całkowitego rozmycia). Drugi parametr, czyli głębia ostrości, wpływa na klarowność oddania poszczególnych płatków śniegu. Co prawda teoretycznie duża głębia ostrości powinna wszystko pokazać ostro, ale po pierwsze może być ją trudno uzyskać z odpowiednio krótkim czasem naświetlania i po drugie selektywna (czyli niezbyt duża) głębia ostrości pozwoli wydobyć płatki śniegu z tła. W opisywanej sytuacji nie obędzie się bez eksperymentów, ponieważ mimo najszczerszych chęci i stosowania się do zaleceń rezultaty nie zawsze są przewidywalne.
Podstawową rzeczą, o której należy pamiętać podczas fotografowania na śniegu, jest zmniejszone zaufanie do wskazań światłomierza. Duża bardzo jasna powierzchnia odbijająca, jaką tworzy pokrywa śniegu, w pewnym sensie oszukuje aparat, który nie wie, że duża ilość światła, którą wykrywa, pochodzi z tego źródła i że obszar ten powinien zostać biały lub bliski bieli, a nie „idealnej” szarości, w którą celuje automatyka aparatu. Problem ten pojawia się zwłaszcza wtedy, kiedy fotografujemy w pełnym słońcu. W zależności od sytuacji należy wprowadzić dodatnią korektę ekspozycji od ⅔ EV do 1,5 EV. Polecam też korzystanie ze statywu, zwłaszcza jeśli fotografujemy rano lub wieczorem, kiedy światła jest niewiele.
Pozostałe sprawy dotyczą już niefotograficznych aspektów robienia zdjęć na śniegu, związanych z dbaniem o siebie i sprzęt. Ten drugi nie lubi niskich temperatur i wilgoci, ale jeszcze bardziej szkodzą mu nagłe zmiany środowiska, czyli np. wejście z mrozu do ogrzewanego pomieszczenia lub samochodu. Następuje wtedy zjawisko kondensacji, co skutkuje zaparowaniem sprzętu od środka. Aby temu zapobiec, najlepiej po wejściu do ciepłego pomieszczenia zostawić wychłodzony sprzęt na dłuższy czas w zamkniętej torbie fotograficznej.
Niskie temperatury stanowią wyzwanie dla zasilania aparatu – akumulatory wyczerpują się znacznie szybciej niż w normalnych warunkach. Dlatego warto zabrać ze sobą zapasowy zestaw i trzymać go głęboko pod kurtką blisko ciała lub w kieszeni spodni, żeby uniknąć wychłodzenia. W trakcie opadów nie zaszkodzi skorzystać z pomocy asystenta, który będzie trzymał nad fotografem parasol, lub odpowiednio zabezpieczyć aparat i obiektyw foliowym pokrowcem (najprostszy zrobimy sami w kilka chwil ze zwykłej reklamówki, wycinając w niej otwór na obiektyw – lepszy rydz niż nic). Oczywiście, jeśli fotografujemy sprzętem odpornym na niekorzystne warunki pogodowe, jak kompakty do zadań specjalnych (np. praktycznie niezniszczalny Nikon COOLPIX AW130) czy półprofesjonalne i profesjonalne lustrzanki, życie staje się łatwiejsze.
Dbając o sprzęt, nie możemy zapomnieć o swoim komforcie i zdrowiu. Trzeba się ubrać wygodnie i ciepło – na tyle ciepło, żebyśmy zbytnio nie zmarzli, jeśli przyjdzie czekać dłuższą chwilę w bezruchu. Ważne, żeby ubranie nie wpływało na wygodę fotografowania. Niezbędne są oczywiście rękawiczki. Zimą znacznie łatwiej obsługuje się większe aparaty – bezlusterkowce z wymienną optyką i lustrzanki – niż małe kompakty, właśnie ze względu na konieczność pracy w rękawiczkach. Z tego samego powodu lepiej pracuje się na sprzęcie z fizycznym interfejsem (przyciski, przełączniki, pokrętła), a nie z ekranem dotykowym. Rękawiczki pomogą też uchronić dłonie przed przymarznięciem do metalowych nóg statywu. Warto zabrać do kieszeni kilka ogrzewaczy do dłoni, które poprawią samopoczucie w krytycznym momencie, kiedy rękawiczki przestaną spełniać swoje zadanie.
Najważniejsze jednak, żeby w ogóle pomyśleć o tym, że warto zimą wyjść z domu z aparatem w ręku. Potem będzie już z górki. Trzymam kciuki za udane kadry!
Zobacz podobne poradniki
Cztery pory roku, czyli fotografujemy przez okrągły rok

Zimowy dzień z życia fotografa przyrody

Trening fotografa kontratakuje – ciemną zimową nocą

Komentarze


