Wstęp
Zastanawiając się nad istotą autoportretów, trudno nie dojść do wniosku, że są to jedne z najtrudniejszych zdjęć – zarówno do zrobienia, jak i do pokazania. Oczywiście możemy uznać za autoportret zdjęcie przypominające quasi-legitymacyjne fotografie zrobione telefonem komórkowym. To nie wymaga wysiłku. Jednak prawdziwym autoportretem jest dopiero fotografia, na której pokazujemy nieco więcej.
Zrobienie poprawnego kadru, którym chcemy opowiedzieć światu o sobie, wymaga sporo odwagi i wielu umiejętności technicznych. Ale cóż – nie od dziś mówi się, że prawdziwi artyści muszą być dobrymi rzemieślnikami oraz mieć w sobie pierwiastek ekshibicjonizmu.
Idea
Choć szerokikadr.pl jest portalem stricte technicznym, warto zastanowić się przez chwilę nad samą ideą autoportretu. Jest to istotne o tyle, że niezbyt często w fotografii istnieje tak silny związek między pomysłem na zdjęcie a technicznymi możliwościami jego rejestracji. Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się bardzo prosta. Jeśli się jednak dobrze zastanowić, okaże się, że do tworzenia autoportretów można podejść na naprawdę wiele sposobów. Dojrzali, wrażliwi artyści portretują siebie samych, by dotrzeć do głębi swojej duszy, by zrozumieć istotę człowieczeństwa. Publiczność nie jest im potrzebna. Brzmi to może poważnie, ale wystarczy obejrzeć choćby kilka fotograficznych autoportretów Witkacego, by zrozumieć, o czym mowa.
Inni wykorzystują autoportrety do szlifowania swoich umiejętności technicznych. Marząc o fotografowaniu innych, próbują na sobie rozmaitych sposobów oświetlenia i stylizacji. Znalezienie cierpliwych modeli jest coraz trudniejsze, a jak wiadomo – przygotowanie sesji fotograficznej może ciągnąć się w nieskończoność.
Istnieje też grupa osób, którym zależy na wykreowaniu przed obiektywem całkiem nowych światów. Traktują swoje ciało i twarz jako punkt wyjścia dla setek postaci, za które się przebierają. Czasem zdjęcia te budzą w nas zdumienie, pokazując nieograniczoną wyobraźnię autorów. Chylę czoła przed takimi autoportretami. Artystą jest dla mnie przede wszystkim ten, kto ma w sobie jeszcze trochę dziecka. Kto z nas w dzieciństwie nie wyobrażał sobie, że jest aktorem / bankierem / lekarzem / sportowcem / strażakiem / kierowcą*...
* Niepotrzebne skreślić
Rzeczywistość
Sztuka sztuką, a rzeczywistość, niestety, skrzeczy. Niezależnie od poziomu artystycznego tworzenie autoportretów wiąże się z szeregiem problemów technicznych. W dobie fotografii cyfrowej można je oczywiście obejść klasyczną już metodą „fotografowanie/kasowanie” – któraś kolejna próba z pewnością przyniesie sukces. Zamiast jednak naciskać spust migawki bez głębszej refleksji, zastanówmy się, co może się nie udać.
Zanim zaczniemy „rozbierać” autoportret na części składowe, załatwmy kwestie związane ze sprzętem. Zazwyczaj wychodzę z założenia, że sprzęt ma mniejsze znaczenie, niż starają się nam wmówić twórcy reklam, jednak autoportret ma swoje wymagania.
Fundamentem jest statyw. Oczywiście można zrobić sobie zdjęcie aparatem trzymanym w wyciągniętej ręce, ale stabilny statyw – z szeroką regulacją wysokości i płynnie pracującą głowicą – jest nie do przecenienia.
Jeśli zaś chodzi aparat – im bardziej „ręczny” może być tryb jego pracy, tym lepiej. Ponieważ autoportrety czasem robimy wyłącznie dla siebie, rozdzielczość nie ma decydującego znaczenia. Ważne, by aparat pozwalał na manualne ustawienie ostrości. Na pierwszy rzut oka to nieistotne, jednak każdy, kto siedział przed małym kompaktem, który po zwolnieniu samowyzwalacza szuka ostrości, wie, o czym mówię. Trudno o przyzwoity portret, kiedy na naszej twarzy maluje się zniecierpliwienie bądź irytacja. Ręczna ostrość pozwala na wstępne wybranie płaszczyzny, w której ma się znaleźć nasza twarz/sylwetka. Alternatywą dla trybu MF może być jedynie superszybki i superdokładny autofocus, który precyzyjnie ustawi ostrość na ruszający się obiekt (czyli nas samych).
Ręczne ustawienie parametrów ekspozycji również nie jest złym pomysłem. Dlaczego? Zazwyczaj docieramy do jednego dobrego autoportretu, wybierając go spośród wielu zrobionych klatek – zatem warto, by różniły się od siebie jedynie kompozycją kadru. Zmiany naszego położenia w obrębie klatki będą skutkować (niewielkimi, ale zawsze) zmianami naświetlenia. Przedstawienie jednorodnej serii zdjęć będzie wręcz niemożliwe. W dzisiejszych czasach manualne ustalenie ekspozycji nie jest takie proste. Kto nie ma szarej karty, powinien posłużyć się głową kolegi (sic!) – pomiar odbitego od niej światła pozwoli na poprawne naświetlenie i naszej twarzy.
Jak widać – kompakty nie do końca sprawdzają się w studyjnych autoportretach. Doskonale za to nadają się do fotografowania z ręki. Kiedy trzymamy dużą lustrzankę skierowaną na swoją twarz, nigdy nie możemy być pewni efektu, natomiast mały kompakt jest w tej sytuacji idealnym rozwiązaniem.
Jeśli nie ustawienia ręczne, to co? Tu również daje znać o sobie nieznaczna przewaga lustrzanek. Po pierwsze – większość z nich oferuje funkcję bracketingu ekspozycji, bardzo przydatną w trudnych warunkach oświetleniowych. Kolejną przydatną funkcją jest fotografowanie w interwałach – zdjęcia robione co 2, 5 lub 10 sekund pozwolą nam zmieniać pozycję przed obiektywem. Przydać może się również możliwość wykonania kilku zdjęć w serii po wyzwoleniu migawki przez samowyzwalacz. Dzisiejsze korpusy lustrzanek pozwalają też na kontrolę światła błyskowego i zdalne sterowanie lampami systemowymi. Celowo nie wspominam o tej funkcji, ponieważ autoportrety studyjne są rzadkością. Zazwyczaj robimy je w plenerze lub u siebie w domu – chcąc pokazać również tło, które jest dla nas ważne. Źródłem światła może być wtedy dosłownie wszystko – od promieni słońca wpadających przez okno po świeczki stojące na stole.
Teoria a praktyka
Jak się już pewnie domyślacie - prawdziwym autoportretem jest dla mnie zdjęcie, które robimy sami od początku do końca. Oczywiście są osoby, które nawet przy autoportretach korzystają z pomocy asystenta. Pomoże on ustawić światło, zajrzy w wizjer i sprawdzi kompozycję kadru, ustawi ostrość. Szkoda tylko, że takie „zdalne sterowanie” przekracza definicję autoportretu, czyli zdjęcia, które powstaje, kiedy sami stoimy przed obiektywem własnego aparatu. Początki nie są łatwe – trudno przede wszystkim ustawić kompozycję. Z tego też powodu lepiej fotografować za pomocą krótszych ogniskowych – docelowy kadr możemy potem precyzyjnie wykadrować w komputerze. Problem z ostrością pomoże obejść przymknięcie przysłony, które zwiększa głębię ostrości.
I pamiętajmy – technika nie jest najważniejsza. Zastanówmy się raczej, jakimi chcemy pokazać się światu, jakie rekwizyty podkreślą nasz stosunek do życia i czy tło naszego zdjęcia ma wymowę istotnego dla nas symbolu.
O tak. Autoportrety wymagają zastanowienia. W końcu to my sami będziemy ich bohaterami. A przecież nikt nie lubi pokazywać się w... niekorzystnym świetle.
Zobacz podobne poradniki
Fotografia kreacyjna
Jak zrobiłem to zdjęcie – Krzysztof Gierałtowski, czyli zawsze może być lepiej albo co najmniej inaczej
Jak zrobiłem to zdjęcie – Krzysztof Gierałtowski, czyli zawsze może być lepiej albo co najmniej inaczej
W drugiej części cyklu "Jak zrobiłem to zdjęcie” rozmawiamy z Krzysztofem Gierałtowskim o książce ”Ludzie i czas / Portret bez twarzy”.
Komentarze
Zarchiwizowana dyskusja: "Autoportret"
www.jakubwozniak.digart.pl/digarty/
www.jakubwozniak.com
[/b]