Sprawdzanie
Szeroki Kadr
Poradnik: Sprzęt | Postedycja | 04.09.2015 | Początkujący | Kolor tła:

Archiwizacja zdjęć, część 1 - gdzie to trzymać, czyli o bezpieczeństwie

Michał Leja

Dowiedz się, jak obchodzić się z cyfrowymi fotografiami, aby były bezpieczne.

Dodaj do schowka

Dzieci wróciły do szkoły, a po wakacyjnych szaleństwach zostały tylko wspomnienia... i fotografie! Większość z nas utrwala swoje urlopy aparatami cyfrowymi (a może ktoś jeszcze posiada sprzęt analogowy?) i fotografie pozostają w formie wirtualnej. Osobiście namawiam do materializowania zdjęć na odbitkach, bo nic nie jest tak przyjemne jak obcowanie z papierem, nawet oglądanie fotografii na coraz mniejszych tabletach. Jednak nawet jeśli zdecydujemy się na odbitki, to i tak musimy zabezpieczyć nasze cyfrowe pliki wyjściowe, bo bez nich wspomnienia szybko wyparują.

Świat dzieli się na tych, co robią backupy, i na tych, którzy będą robili backupy

Ta zapożyczona od mojego znajomego sentencja jest moją ulubioną, jeśli chodzi o podejście do bezpieczeństwa danych. Moimi najcenniejszymi danymi są moje cyfrowe fotografie (nie tylko te z wakacji). Kiedyś, w czasach fotografowania na materiałach światłoczułych, kwestia bezpieczeństwa przechowywania „danych” wydawała się łatwiejsza. Błąd (i stratę danych, jakimi były negatywy) można było popełnić częściej podczas wywoływania materiałów światłoczułych niż podczas samego ich przechowywania. Taki niefart przytrafił się Robertowi Capie, którego negatywy z lądowania aliantów w Normandii roztopiły się w suszarce obsługiwanej przez technika Dennisa Banksa. Z dziesięciu rolek filmu ocalało jedenaście klatek (określanych jako The Magnificent Eleven, czyli wspaniała jedenastka), które przeszły do kanonu fotografii. Oczywiście negatyw wymagał do szczęścia pozytywu, czyli odbitki. Te – robocze wglądówki czy galeryjne obiekty westchnień fine-printerów – zawsze można było wykonać ponownie, o ile mieliśmy materiał wyjściowy (negatyw) i to z nim trzeba było obchodzić się jak z jajkiem.

Jak przechowywać cyfrowe fotografie?

Z negatywami sprawa była i jest prosta: wywołane klisze dzieliliśmy nożyczkami na odcinki po sześć klatek (negatyw małoobrazkowy) lub trzy klatki (negatyw średnioformatowy) i wsuwaliśmy do pergaminowych koszulek, które lądowały w segregatorze albo lepiej w pudle archiwizacyjnym (na przykład marki Monochrom). Negatywy opisane najczęściej datą wykonania i wywołania parowane były ze stykówkami (czyli odbitką fotograficzną z położonymi na niej negatywami i naświetloną – dzięki temu widzieliśmy pozytywy negatywów w skali 1:1), segregatorów na półce przybywało. System prosty i skuteczny.

Z plikami cyfrowymi jest wbrew pozorom trudniej, mimo utartego poglądu, że fotografia cyfrowa jest prostsza i bardziej dostępna. Nic bardziej mylnego! Nie jest ani prostsza, ani tańsza. Cyfrowe dane o wiele łatwiej utracić. Można traktować kartę pamięci jak negatyw i po zgraniu na dysk komputera odłożyć do archiwum, a do aparatu wsadzić nową. Karty pamięci są niestety bardzo nietrwałe i potrafią się zepsuć w najmniej spodziewanym momencie, a kiedy się popsują, to najczęściej ostatecznie. Dyski magnetyczne mają ruchome elementy mechaniczne, które również czasem odmawiają posłuszeństwa. Technologia półprzewodnikowa (dyski SSD) jest póki co bardzo kosztowna, a nośniki wykazują tendencję do zużycia – spada pojemność dysków/kart flashowych oraz ich wydajność. Można nagrywać fotografie na płyty CD/DVD/Blu-Ray. Nie jest to złe rozwiązanie pod kątem trwałości nośnika, o ile używamy odpowiedniej jakości płyt (najlepiej złotych, które są określane mianem archiwalnych). Problemowa może być niemożność modyfikacji danych na takim nośniku. (Płyty typu RW nie należą do trwałych). Przecież często wracamy do archiwalnych fotografii, żeby dokonać drobnej modyfikacji. Po takim zabiegu wypada nagrać nową płytę, ale co zrobić ze starą? Opisać jako nieaktualną i odstawić na półkę? Połamać? Wsadzić do kuchenki mikrofalowej? Nie wiadomo. Tworzy się chaos, a tego przecież nikt nie chce. Poza tym jest to nośnik ruchomy, więc podczas przekładania z pudełka do napędu może się uszkodzić. A na deser: coraz mniej nowych komputerów posiada napęd do płyt. Ja zrezygnowałem z tego rozwiązania już dawno temu.

Do tego wszystkiego dochodzą różnego rodzaju kataklizmy – zwarcia elektryczne, pioruny, zalanie sprzętu czy pożary. A najbardziej banalną rzeczą jest po prostu brak zasilania oznaczający brak dostępu do cyfrowych zdjęć.

Z czego więc korzystam? Z dysków magnetycznych połączonych w układ RAID. Co to takiego? O tym za chwilę, najpierw opiszę polecany przeze mnie przepływ danych (fotografii) podczas procesu fotografowania.

1. Naciskam spust. Zarejestrowana fotografia wędruje na kartę. Tutaj warto wspomnieć o tym, że wybór karty pamięci nie powinien być wyborem przypadkowym. Warto używać kart markowych, wspieranych przez producentów sprzętu fotograficznego, z którego korzystamy. Markowe karty często posiadają dożywotnią gwarancję, lecz żaden producent nie obiecuje 100% sprawności w działaniu karty przez okres żywotności. No właśnie – czyjej? Co to znaczy dożywotnia gwarancja? Działanie do końca żywota fotografa? Technologii? To ostatnie byłoby paradoksalne, bo koniec żywota karty jest podstawą do zgłoszenia reklamacji. Z tym pytaniem zostawiam was samych, co ambitniejsi mogą przeczytać „drobny druczek” w umowie gwarancyjnej i podzielić się swoimi refleksjami w komentarzach.

Posiadacze aparatów z podwójnym gniazdem pamięci mogą czuć się szczególnie bezpiecznie, ustawiając funkcję drugiego gniazda na wykonywanie kopii zapasowej fotografii.

 
 

Podwójne gniazdo kart pamięci w Nikonie D750. Warto ustawić drugie gniazdo tak, żeby robiło kopię zapasową wszystkich fotografii.
Dzięki użyciu markowych czytników z szybkim łączem (na zdjęciu czytnik z interfejsem FireWire 800) kopiowanie fotografii jest błyskawiczne i bezpieczne.

2. Fotografie z karty pamięci trafiają do komputera. Podpiąć aparat kablem czy wyciągnąć kartę i umieścić w czytniku? Ja korzystam z tego drugiego rozwiązania, ponieważ tak jest prościej i szybciej. Póki co większość sprzętu ma złącze USB 2.0, więc przesył nie powala na kolana prędkością. Po wsadzeniu karty w czytnik (wbudowany w komputer bądź zewnętrzny, np. z szybkim złączem FireWire 800) widzimy ją jako dysk zewnętrzny. Teraz wystarczą komendy CTRL-C i CTRL-V. Posiadacze aparatów marki Nikon mają do dyspozycji ciekawe (i darmowe) narzędzie, jakim jest Nikon Transfer. Po włożeniu karty do czytnika ta malutka aplikacja uruchamia się automatycznie i pomaga w wyborze zdjęć do zgrania (możemy przejrzeć miniaturki i nie zgrywać tych zdjęć, które zrobiliśmy z nieściągniętym dekielkiem), w wyborze folderu docelowego, folderu zapasowego i zmianie nazw.

3. Gdzie zgrać zdjęcia? W moim ekosystemie docelowo powinny się znaleźć na dysku zewnętrznym. Ale zanim tak się stanie, lądują w komputerze, w folderze, który nazwałem „Poczekalnia” (kolejka po powrocie z podróży bywa naprawdę długa). Pliki w Poczekalni sortuję według daty i godziny wykonania. Teraz kolej na zmianę nazw pliku, ale o tym w drugiej części poradnika. Po tym, jak każda fotografia ma już swoją niepowtarzalną nazwę, kopiuję je do odpowiednio opisanego folderu na dysku zewnętrznym (o opisie folderu także później), gdzie dane są automatycznie duplikowane.

01 02 03 04 05 Nikon Transfer to darmowa aplikacja dla użytkowników systemu Nikona.

4. Dopiero teraz kasuję zdjęcia odpowiednio z karty pamięci i dysku komputera.

5. Rozpoczynam pracę w programie graficznym. Niektórzy być może popukają się w głowę, kiedy pomyślą o obrabianiu fotografii z poziomu dysku zewnętrznego. Jest w tym trochę racji. Praca w ten sposób nie jest zbyt efektywna, gdy posiadamy dysk ze złączem USB 2.0. Jeżeli natomiast są to połączenia FireWire, Thunderbolt, eSATA, sieciowe czy USB 3.0 to jest to jak najbardziej możliwe, wygodne i bezproblemowe.

6. Robię kolejną kopię - kiedy uznam, że zakończyłem pracę nad zdjęciami w danym folderze. Nie używam już wymyślnych systemów przechowywania danych, tylko normalnego dysku, nawet bez obudowy. Specjalna stacja dokująca do nagich dysków pozwala mi ograniczać koszty zakupu (nie dopłacam za obudowę). Taki dysk wywożę do innego miasta. Wiadomo: pożary, trzęsienia ziemi i inne. Należy pamiętać, że dysk nie powinien leżeć odłogiem przez długi czas. Dlatego podczas każdej wizyty w tym tajnym miejscu uruchamiam każdy dysk na kilkadziesiąt minut, czasami przegrywam zmodyfikowane foldery (jeżeli w domu uznałem, że potrzebuję coś zmienić w starszym zdjęciu; folder do wywiezienia i nadpisania na dysku oznaczam czerwoną etykietą).

Nadmienię jeszcze, że zarówno komputer, jak i wszystkie zewnętrzne dyski twarde są podłączone do zasilania z podtrzymaniem energii UPS. W razie wyłączenia prądu mam ok. 5 minut na zachowanie efektów mojej pracy i bezpieczne wyłączenie komputera. Kilka razy mnie to uratowało.

RAID 1 do zastosowań domowych. Ma przydatne dla mnie dwa gniazda FireWire800, dzięki którym mogę szeregowo podłączyć dwa takie urządzenia do komputera jednym kablem.


Wróćmy do dysków zewnętrznych. Urządzeń na rynku jest cała masa. Trudno wysondować, które z nich będzie najbardziej niezawodne. Magnetyczne dyski twarde dzielą się na DCD (Desktop Class Drive – dyski popularne) i ECD (Enterprise Class Drive – dyski profesjonalne). Te drugie cechują się inną budową, większą wydajnością, odpornością na „przebieg”, co ma niestety odzwierciedlenie w cenie. Przydadzą się osobom potrzebującym wyśrubowanych parametrów (prędkość odczyt/zapis), np. do pracy z plikami wideo. Ja korzystam z bardziej przystępnych cenowo dysków typu desktop, bo w swojej pracy musiałem odpowiednio wyważyć potrzeby sprzętowe i możliwości budżetowe. Na pewno warto zainwestować w inne rzeczy, np. rodzaj połączenia z komputerem (ja korzystam z FireWire 800, bo pozwala mi to na połączenie kilku dysków szeregowo, czyli jeden do drugiego – nie potrzebuję wielu gniazd w komputerze, podłączam się tylko do pierwszego dysku).

Kieszeń na dysk twardy. W ten sposób robię kopię zapasową kopii zapasowej i tę drugą kopię trzymam poza miejscem zamieszkania/pracy.

Kolejną inwestycją godną polecenia jest RAID. RAID (z ang. Redundant Array of Independent Disks – nadmiarowa macierz niezależnych dysków) to układ składający się z co najmniej dwóch dysków twardych. Ja korzystam z najprostszego RAID-a, czyli dwóch dysków w konfiguracji lustrzanej (RAID 1). Jego zaletą jest stosunkowo wysokie bezpieczeństwo danych. Są układy szybsze (RAID 0) i bezpieczniejsze (RAID 6, 10). Bardziej zaawansowane układy (np. NAS) pozwalają na przechowywanie danych, udostępnianie plików w sieci lokalnej, DNS itd., itp. Można zbudować fortecę porównywalną do profesjonalnych serwerowni za dziesiątki tysięcy złotych. Jeżeli ktoś ma takie potrzeby, proszę bardzo. The sky is the limit!

Nie będę się tutaj na ten temat zbytnio rozwodzić, bo nie jest to tematem tego poradnika. Co bardziej dociekliwych czytelników odsyłam do artykułów traktujących o takich systemach bardzo szczegółowo.

Wybrałem RAID 1, ponieważ zależało przede wszystkim na bezpieczeństwie (kosztem wysokiej wydajności) i nieprzesadzaniu z budżetem, ponieważ jest to rozwiązanie najbardziej przystępne ekonomicznie (jak na ogólne koszty zakupu RAID-a).

Za pośrednictwem szybkiego interfejsu podłączyliśmy do komputera dysk zewnętrzny. Musimy jednak jeszcze zrobić porządek na dysku komputera. O tym, co dalej, opowiem w drugiej części poradnika.


Tekst i zdjęcia: Michał Leja

Masz propozycję na temat poradnika?: Napisz do nas
Oceń :

Komentarze

kundziorek

A co z dyskami w chmurze? Ja używam Flickr'a. Nie ma limitu rozdzielczości a 1TB jak na zdjęcia powinien wystarczyć na bardzo długo. Do tego masz automatyczną synchronizację plików z komputera.

Do tej pory nie znalazłem niczego lepszego. Polecacie coś?

michal.leja

Szanowny Panie,
Problem z serwisami "chmurowymi" polega na tym, że jak ich właściciel nie opłaci hostingu i serwis zniknie to nie będzie Pan miał dostępu do swoich fotografii.
Oczywiście trywializuję pisząc o nie opłaceniu... Chodzi mi o to, że takie rozwiązania są tak stabilne jak łącze internetowe, które łączy autora fotografii z serwisem. Mając nośniki fizyczne możemy funkcjonować offline. Przypominam, że backup polega na posiadaniu drugiej, bezpiecznej kopii.
Inną kwestią są regulacje praw autorskich w miejscach takich jak Flickr czy Facebook. Zmiany w regulaminach są wprowadzane po cichu, a komu by się chciało czytać mały druczek...

kundziorek

Mają jednak jedną dużą zaletę. Nie wymagają wkładu finansowego. Jeśli chodzi o prawa autorskie Flickr oferuje kilka licencji, które jasno określają co można zrobić ze zdjęciem. Co do małych druczków. Trzeba je czytać albo przynajmniej uważać co się wrzuca do internetu ;) Nie sądzę też żeby tacy giganci jak Yahoo czy Google mieli upaść z dnia na dzień :)

Oczywiście jeśli ktoś zajmuje się fotografią na poważnie i zależy mu na bezpieczeństwie powinien zainwestować w nośniki fizyczne, ale dla amatora takiego jak ja, który miesięcznie ma kilkanaście gotowych zdjęć, nie stać na kupno dysku do takich zastosowań. Przecież do takich osób zaadresowany jest ten artykuł.

Myślę, że chmura gwarantuje całkiem niezły komfort a można korzystać z kilku rozwiązań na raz. Zawsze zostaje druga kopia i nie interesują nas żadne awarie techniczne.

s-leya-s

Oprócz backup'u na lokalnych dyskach, stosuję i polecam innym posiadanie dodatkowych (off site, na innej lokalizacji) kopii zapasowych. Na wypadek jakiejś większej katastrofy (włamania, pożaru).

Z mojego doświadczenia, dobrym rozwiązaniem są komercyjne serwisy dyskowe. Za niewielką opłatą można dysponować bardzo elastycznym co do wielkości i funkcji schowkiem. Mam nadzieję, że nie zostanę posądzony o krypto reklamę, ale odkryję, że używam serwisów Google (google disk). Przynajmniej dla "odbitek" , wersji finalnych. Synchronizacja jest automatyczna, wiec bez bólu co w folderze to w chmurze.

tomasz-barnim

Ja korzystam z bezpłatnego programu Nikona do transferu zdjęć bezpośrednio z aparatu ( jeszcze nie zrobiłem się dobrego czytnika kart CF), zaletą tego programu jest taka jak opisał Pan Michał Leja ale, dodatkowo można ustawić automatyczny backup zdjęć zgrywanych z aparatu, w moim przypadku zgrywanie na dysk zewnętrzny z złączem USB 3.0 jako backup, a zdjęcia które obrabiam zgrywaja się na dysk w komputerze.

paninternet.pl

Napisałem artykuł o archiwizacji między innymi zdjęć. Może to być dobra opcja dla komercyjnej fotografii, ale z pewnością nie do szybkiego zgrywania zdjęć. Ja natomiast archiwizuję tam 200GB swoich zdjęć i płacę za to 1,6zł miesięcznie. Opisałem w artykule rozwiązania klasy enterprise, zaprojektowane do długotrwałego przechowywania danych więc nie znikną sobie ot tak. No i nie ma problemu z prawami autorskimi. Oczywiście kopie trzymam też lokalnie, ale przynajmniej mogę trzymać tylko jedna. Jak padnie dysk, to pobiorę utraconą część z serwerów. No i dostaniesz sporo ostrzeżeń zanim usługa zostanie usunięta bo zapomnisz ją opłacić. Zachęcam do czytania:

https://paninternet.pl/gdzie-trzymac-zdjecia-bezpieczna-archiwizacja/

Dodaj komentarz

Ponieważ nie jesteś zalogowany, Twój wpis będzie musiał zostać zaakceptowany przez moderatora.

Dodaj swój post

stefan

Jan Ulicki2024-03-15 15:45:50 stefan

Po co zwiększać tak bardzo nasycenie? Z dobrych, a nawet bardzo dobrych kadrów wychodzi…

Skibek

Fragment ciała2024-03-07 16:55:13 Skibek

Łoooo, Paaaanie! Dobre prace w tym miesiącu. Coś czuję, że juror będzie miał ciężki orzech…

sagitarius777

Jan Ulicki2024-03-02 21:49:42 sagitarius777

Jeden z moich ulubionych fotografów Krakowa i Tatr. Zawsze fascynują mnie jego kadry.…

ziebamarcinpl

Jan Ulicki2024-03-02 21:41:09 ziebamarcinpl

Zasłużony tytuł, człowiek pasji którego zdjęcia są niesamowite!…