Architektura
Wstęp
Fotografując architekturę, powinniśmy pamiętać, że robimy zdjęcia efektu czyjejś pracy twórczej. Dlatego warto się postarać – choćby ze względu na szacunek dla wysiłku architekta. Niezależnie od tego, czy fotografujemy szklany wieżowiec, czy zabytkowy klasztor, stosowanie się do pewnych podstawowych zasad umożliwi osiągnięcie rezultatów, którymi można będzie pochwalić się przed znajomymi.
Sprzęt
Zdaję sobie sprawę, że jestem jak zdarta płyta, ale trudno – chyba nie będzie w „Szerokim Kadrze” artykułu, w którym nie polecilibyśmy statywu jako podstawowego akcesorium. Tak się składa, że również w wypadku fotografii architektury trójnóg bardzo się przydaje, przede wszystkim ze względu na pewność, że raz wybrany kadr znajdzie się na zdjęciu. A precyzja kadrowania jest niezbędna gdy chcemy zachować pion i uniknąć efektu „walących się” budynków” (patrz niżej).
Drugim dodatkiem, tym razem ułatwiającym ustawienie obrazu, w którym wszystkie linie pionowe są prostopadłe do dolnej krawędzi kadru (czyli bez zadzierania obiektywu), jest poziomica. Ten maleńki gadżet daje pewność, że płaszczyzna materiału światłoczułego (matrycy) jest równoległa do planu zdjęciowego. Poziomicę montuje się w stopce aparatu. Niektóre statywy mają wbudowaną poziomicę, ale pamiętajmy, że przydatne są tylko modele mające poziomicę w głowicy, na której jest zamontowany aparat, bo tylko wypoziomowanie tej części statywu ma taki wpływ na zdjęcie, na jakim nam zależy.
Warto tu wspomnieć o ciekawym rozwiązaniu zastosowanym m.in. przez firmę Nikon. Otóż w kilku modelach lustrzanek cyfrowych (np. w profesjonalnej lustrzance D3) możemy znaleźć funkcję wirtualnego horyzontu. Dzięki niej aparat sygnalizuje swoje odchylenie od pionu w lewo lub w prawo, co pozwala odpowiednio wypoziomować go przed wykonaniem zdjęcia. Niestety, rozwiązanie to nie działa w kierunkach przód-tył, więc umożliwia jedynie pilnowanie linii horyzontu, a nie pozwoli uniknąć efektu „walących się budynków”.
Skoro już fotografujemy z użyciem statywu, wyzwalajmy migawkę zdalnie – albo pilotem na podczerwień, albo dedykowanym wężykiem. W pewnym stopniu można obejść brak tego akcesorium przez korzystanie z samowyzwalacza, ponieważ czas mijający od naciśnięcia spustu migawki do chwili naświetlenia zdjęcia w zupełności wystarczy, by ewentualne drgania aparatu zostały zniwelowane.



Do szerokich ujęć niezbędny będzie obiektyw szerokokątny – najlepiej odpowiednik przynajmniej 28 mm w małym obrazku (czyli ok. 18 mm w lustrzance z matrycą APS-C – w nikonach DX). Dzięki niemu będziemy mogli zmieścić w kadrze cały budynek. Do zbliżeń skorzystamy z teleobiektywu – od odpowiednika ok. 80 mm wzwyż. Długie obiektywy przydają się jednak nie tylko do wydobywania niewielkich detali architektonicznych. Jeśli mamy taką możliwość, spróbujmy z oddalenia sfotografować ciekawy budynek (np. zamek położony na wzgórzu) właśnie teleobiektywem (np. przy ogniskowej 200 mm). Z pewnością unikniemy w ten sposób problemu „walących się budynków”, bo nie będziemy zadzierali obiektywu do góry.

W sytuacjach, w których może być problem ze zmianą miejsca fotografowania (np. w wypadku ograniczeń związanych ze zwiedzaniem obiektów zabytkowych), bardzo przydatny będzie obiektyw zmiennoogniskowy – zarówno standardowy (o zakresie odpowiadającym ok. 28-90 mm w małym obrazku), jak i tele (np. 80-200 mm).
Wyjątkowymi narzędziami bardzo przydatnymi w fotografii architektury są obiektywy typu tilt/shift, pozwalające na optyczną korektę perspektywy, dzięki czemu można nimi fotografować nawet z bliska bez obaw o wywołanie efektu „walących się budynków” (w nomenklaturze Nikona są one oznaczone symbolem PC-E). Są to jednak narzędzia specjalistyczne i drogie, więc nie będę się dziś zagłębiał w ten temat.
Jak i kiedy
Na pewno nie zaszkodzi wrzucenie do torby fotograficznej filtra polaryzacyjnego (patrz: ramka). Przyda się też osłona przeciwsłoneczna – zwłaszcza jeśli źródło światła będzie się znajdowało tuż poza granicą kadru. Dzięki osłonie unikniemy obniżenia kontrastu związanego z wpadającym do obiektywu światłem spoza klatki.
Pamiętajmy, że nie ma czegoś takiego jak „niefotograficzna” pogoda – jest tylko pogoda nieodpowiednia do danego tematu lub zbyt zimna bądź mokra dla operatora aparatu. Różne budynki prezentują się najkorzystniej w różnym oświetleniu. Oszklone drapacze chmur znakomicie wyglądają przy pięknej pogodzie, kiedy jak zwierciadła odbijają błękitne niebo i białe chmury. Bogactwo zdobień fasad wielu zabytków podkreśli mocne oświetlenie boczne – np. poranne lub późnopopołudniowe słońce, które ze względu na swoją temperaturę barwową dodatkowo ociepli fotografowaną scenę. Takie światło znakomicie sprawdza się, gdy chcemy wydobyć fakturę (np. w ciekawy sposób położonego tynku lub bardzo drobnych zdobień), podkreśla też bryłę budynku.

Zupełnie inaczej działa oświetlenie przednie, które spłaszcza fotografowaną scenę (zupełnie jakbyśmy fotografowali z lampą błyskową zamontowaną na aparacie), choć w pewnych sytuacjach może się przydać – np. kiedy zależy nam na neutralnym ujęciu, które nie będzie opierało się na wyrazistym zamyśle artystycznym, a nacisk padnie na opisowość fotografii.
Jeśli zależy nam na wykonaniu fotografii, na której zarejestrujemy najdrobniejsze nawet szczegóły, zachowując szczegóły zarówno w najjaśniejszych światłach, jak i w najgłębszych cieniach, wybierzmy się na fotograficzne łowy przy świetle rozproszonym – najlepiej wtedy, gdy niebo jest zasnute cienką warstwą białych chmur. Światła jest wtedy pod dostatkiem (przy takiej pogodzie często mrużymy oczy), ale nie tworzy ono mocnych kontrastów, które utrudniają „zmieszczenie” na zdjęciu pełnej skali tonalnej fotografowanej sceny.
Nie lekceważmy oświetlenia tylnego, choć oczywiście podczas fotografowania architektury skorzystamy z niego zupełnie inaczej niż podczas sesji portretowej – nawet najmocniejszą lampą błyskową nie doświetlimy bowiem całego budynku. Zapomnijmy o szczegółach ukrytych w głębokich cieniach, pozwólmy im wpaść w czerń pozbawioną informacji obrazowej. Naświetlając „na niebo”, stworzymy efektowną sylwetę. Oczywiście nie każdy budynek nadaje się do sfotografowania w ten sposób – niezbędna jest ciekawa linia dachu (jej kontur będzie głównym tematem zdjęcia), dlatego wskazane są wszelakiej maści wieżyczki, różnice poziomów itp.
Świat się wali!
Podstawowym problemem w fotografii architektury (oczywiście jeśli zależy nam na wiernym oddaniu fotografowanej sceny) jest efekt „walących się budynków” wywołany zadzieraniem obiektywu do góry. Z bliska trudno objąć cały budynek – nawet obiektywem szerokokątnym – a często przecież trudno o odpowiednie oddalenie się od fotografowanej budowli. Dlatego, co naturalne, spoglądamy w górę, podkreślając perspektywę zbieżną. W pewnych sytuacjach taki efekt nie przeszkadza, ale zazwyczaj sprawia, że obraz na zdjęciu mija się z rzeczywistością bardziej, niż byśmy sobie życzyli. Kilka prostych sposobów poradzenia sobie z tym problemem znajdziecie w niniejszym artykule.
Dobór wspomnianych wcześniej obiektywów sugeruje, że będę zachęcał do stosowania różnych kadrów – zarówno tych szerokich (pokazujących cały budynek lub kompleks budynków), jak i zbliżeń detali. Często taki mały wycinek, zwracający uwagę np. na efektowne zdobienie, powie więcej niż ujęcie, na którym zmieścimy wszystko. Dywersyfikację warto stosować nie tylko w stosunku do użytych ogniskowych, ale też punktów widzenia: z bliska, z daleka, z lewej i z prawej, a nawet z któregoś piętra budynku naprzeciwko (to kolejny sposób na uniknięcie efektu walących się budynków).


Fotografią architektury zajmujemy się wszyscy przynajmniej raz w roku – podczas wakacji. Warto choć trochę się przyłożyć do zdjęć zabytków, które często możemy zobaczyć tylko raz w życiu, żeby nie wyglądały jak przypadkowe fotki. Tradycyjnie – wystarczy odrobina chęci i pomyślunku.
Polaryzator

Korekta perspektywy
Warto pamiętać, że kiedy zmuszeni okolicznościami już zrobimy zdjęcie, na którym sfotografowany budynek wygląda na znacznie szerszy na dole niż na górze, czyli padł ofiarą perspektywy zbieżnej, nie wszystko jest stracone. W pewnym stopniu można takie zdjęcie naprawić w programie do obróbki graficznej. Pamiętajmy jednak, że korekta komputerowa to ostateczność.
Uwaga na zbliżenia
Zazwyczaj bryły budynków są oparte na liniach prostych, często biegnących w stosunku do siebie prostopadle. Jeśli zależy nam na wiernym oddaniu ich kształtów, starajmy się unikać fotografowania z bliska obiektywami szerokokątnymi. Często bowiem nie wystarczy wtedy odpowiednie ustawienie aparatu (płaszczyzna materiału światłoczułego, czyli matrycy, powinna być równoległa do fotografowanej fasady budynku). Charakterystyczne dla optyki szerokokątnej dystorsje geometryczne (zniekształcenia obrazu) sprawią, że na zdjęciu linie proste się wykrzywią – gdybyśmy sfotografowali narysowany na ścianie prostokąt, w skrajnych przypadkach przyjąłby on kształt beczki (stąd nazwa „dystorsja beczkowata”).
Ćwiczenia
Wybierz swój ulubiony budynek w mieście, a następnie sfotografuj go z użyciem statywu. Zdecyduj się na ujęcie pokazujące cały bądź prawie cały budynek. Zapisz, w którym miejscu stałeś, kiedy robiłeś zdjęcie, i przy jakiej ogniskowej je wykonałeś. Powtórz ujęcie przy różnym oświetleniu: tuż przed wschodem słońca, tuż po wschodzie słońca, rano, w południe, po południu, o zmierzchu, nocą, w pełnym słońcu, w deszczu, w czasie śnieżycy, przy zachmurzonym niebie, wiosną, latem, jesienią i zimą. Co prawda takie długoterminowe ćwiczenie wymaga cierpliwości i sumienności, ale dzięki niemu dowiesz się, jak światło kształtuje charakter budynku, jak jego bryła zmienia się wraz ze zmianą oświetlenia (jego kierunku, intensywności, temperatury barwowej). Proponuję wykonywanie zdjęć, a nie samą obserwację budynku, bo dzięki fotografiom łatwiej porównać efekty w domowym zaciszu.
Zobacz podobne poradniki
Komentarze





Przedstawiony detal wcale wymownie nie oddaje charakteru budynku - bo: nie wydaje mi się aby ta rzeżba - pomniczek był elementem bryły budynki. Zdjęcie pomnika-rzeźby to jest po prostu zdjęcie tegoż, a nie elementu budynku - czym by były np, jakieś ciekawe elementy ściany, rzeżba tynku, portale, wierzyczki bądź innego rodzaju detale architektoniczne. To zły przykład - po prostu nie mamy pamiątki z podziwianego budynku!!!

Moim zdaniem w fotografii architektury "efekt walących się ścian" jest zbyt uwypuklany i przestawiany zbyt tragicznie, kiedy tak naprawdę w większości przypadków nie stanowi on problemu, bo go nie ma. Budynek z perspektywy "z dołu" musi mieć perspektywę, linie muszą się schodzić ku górze. Inaczej to wygląda mało wiarygodnie. A trzeba jasno powiedzieć, że fotografując kilkunasto metrową wieżę, zazwyczaj nie ma możliwości odejścia dalej, a jeśłi jest, to zdjęcie wykonane z takiego miejsca ma całkiem inny charakter i przedstawia tak naprawdę coś innego.
Zgadzam się z tym, ze czasem ten problem występuje. Niemniej uważam, że nie tak często, by go tak demonizować. Większym problemem są zniekształcenia obiektywów, szczególnie szerokich kątów i tanich zoomów, gdzie przy ogniskowej odpowiadającej już teleobiektywowi pojawiają się koszmarne zniekształcenia.
To taki mój pogląd na ten temat, choć specjalistą nie jestem, ot amatorem, jeśli można tak rzec.


Zgadzam się z nairam w 105%. Oglądanie sztucznie wyprostowanych obiektów, gdy mózg przywołuje prawdziwe obrazy, wywołuje ból zębów, w najlepszym przypadku albo wręcz odruch wymiotny. Podobnie z prymitywnymi HDRa-mi, których pełno we wszytkich forach foto.
Swoją drogą autor poruszył chyba dwa zagadnienia - rzeczywiście zjawiska "walących" się budynków, jak w przypadku katedry ze "szczególikiem" (grajkiem) oraz poprawnego zniekształcenia perspektywicznego przy oglądaniu wysokich obiektów z dołu. Myżlę, że warto byłoby mocniej uwypuklić te różnice, podając więcej konkretnych przykładów. Każdy z nas już we własnym zakresie (praktyce) decydowałby w jakich ramach wychylać się z tak ustalonych regół/podziału.
I jeszcze jedna uwaga. Dlaczego korektę zniekształceń dokonują zewnętrzne programy komputerowe, a nie wewnętrzne, zaszyte w firmware? Byłoby prościej. W końcu producent obiektywów i "bodies" to często ta sama firma.
Pozdrawiam