Vincent Truchet
Od 2010 r. mieszkam w Polinezji Francuskiej. Zawsze chętnie dzielę się swoją fascynacją tym miejscem poprzez moją drugą pasję, jaką jest fotografia. Moim ulubionym „placem zabaw” jest archipelag Tuamotu. Nurkujemy wśród atoli, w kanałach łączących laguny z Oceanem Spokojnym. Mnóstwo tu wodnych zwierząt i roślin, przyciąganych prądami morskimi, które z każdym przypływem napełniają laguny wodą pełną substancji odżywczych.
Nurkowanie jest dla mnie sposobem na bliski kontakt z bogactwem morskiej fauny. Wystarczy założyć maskę i zanurzyć głowę pod wodę, aby odkryć prawdziwe cuda! W taki właśnie sposób zainteresowałem się fotografią – najpierw nad Morzem Śródziemnym, niedaleko Marsylii, a potem na Korsyce. Później nurkowałem także u wybrzeży Normandii, odkrywając wraki okrętów z czasów II wojny światowej.
Zimne wody wcale nie są mniej ciekawe niż ciepłe morza – ale moja fascynacja tropikami sprawiła, że w końcu wylądowałem w Polinezji. Tutaj dojrzałem jako fotograf, a moje prace zaczęły być publikowane.
Ale pieniądze i publikacje są niczym, jeśli nie łączą się z prawdziwymi, trudnymi do opisania emocjami przeżywanymi w czasie pływania z humbakiem, oglądania z bliska setek rekinów, zabawy z lwem morskim czy po prostu obserwowania tego wszystkiego, co może nam pokazać natura.