Tomek Lendo

fot. Sylwia Zera
Fotograficzny samouk preferujący brak koloru na zdjęciach. Głównym zakresem moich fotograficznych eksploracji są małe grupy społeczne, lokalne relacje międzyludzkie oraz mało widowiskowe wydarzenia, o których nie przeczytacie na pierwszych stronach gazet. Subiektywne opowieści o ludziach odfiltrowane przez obiektyw oraz pryzmat własnych życiowych doświadczeń.
Metryczka fotografa:
Mój rocznik: Urodzony w latach 60. Ubiegłego wieku ;)
Specjalizacje życiowe: zmieniają się z upływem czasu.
Freelancer / zrzeszony w:współzałożyciel Kolektywu Fotoreporterów inPRO
Najważniejsza nagroda: trzy nagrody w Grand Press Photo, w trzech różnych kategoriach
Najważniejsza wystawa: często moje wystawy są łączone z innymi wydarzeniami – zbiórką pieniędzy na cele charytatywne, nagłośnieniem jakiejś inicjatywy lub prezentacją innych dziedzin twórczości. Stąd też kilka wystaw było ważnych: „Policja jest piękna” – fotografie całkowicie odbiegające od tego, co fotografuję na co dzień, ale w szlachetnym celu, wystawy przedstawiające dzieci niepełnosprawne lub chore, czy też wystawa, na której moje fotografie były zestawione z wierszami młodych poetek. Kto ciekaw, niech wygoogla.
Najważniejsza publikacja: Było kilka, z czego istotne są dwie – jakże różne; pierwsza – album Nasze dziedzictwo Kurpiowszczyzna, którego byłem redaktorem naczelnym (nie czułem się jeszcze pełnoprawnym fotografem), oraz publikacja zestawu zdjęć Before and After w „Leica Fotografie International”.
Fotografia jest: zmienną. Każdy młody (stażem, nie wiekiem) pasjonat widzi w niej ładny obraz, ale z czasem jego poglądy ewoluują, dojrzewają. Nie ma jednej definicji fotografii od początku do końca fotograficznej drogi. Tak samo jak nie ma jednej fotografii. Kiedyś wystarczyło pojechać za granicę, by zdjęcia zaciekawiały widza. To był nieznany świat. W czasach Google Street View taka funkcja czysto „poznawcza” (zobaczcie, jak tam jest) fotografii już się wyczerpuje.
Mój pierwszy aparat: Ami 66. Zupełnie się wtedy nie interesowałem fotografią, więc to bez znaczenia.
Mój obecny aparat: Leica plus dwa obiektywy. Ale to też bez znaczenia.
W fotografii omijam: „fotki” na zlecenie, konkursy, gdzie obowiązuje wpisowe, plebiscyty na najlepszą fotografię, gdzie decyduje ilość zebranych głosów oraz fotografowanie osób, którym się nie powiodło w życiu.
W fotografii szukam: Niczego nie szukam. Fotografuję spontanicznie, fotografia to sposób przekazania tego, co aktualnie przeżywam. Nie silę się na zawodowstwo, nie chcę wygrywać konkursów, mnożyć wystaw. Gdy pojawia się temat, który mnie interesuje, to poświęcam mu siły i środki. Gdy takowego nie ma – dokumentuję to, co widzę. Jeśli czuję, że to, co zrobiłem, jest dobre, to publikuję, wystawiam, wysyłam na konkurs. Jeśli nie, zostawiam na dysku i czasami wracam do tych zdjęć.
Ulubione słowo: dziękuję
Najmniej lubiane słowo: projekt
Ulubione zajęcie: Na dziś jest to taniec, ale co to ma do rzeczy?
Ulubiona zakazana przyjemność: Ostra, merytoryczna dyskusja oraz krytyka banalnych, płytkich wypowiedzi na różnych forach – nie tylko fotograficznych. Dziś to już zakazane… zaraz ban lub blokada. Można tylko chwalić lub milczeć, by „nie podcinać skrzydeł i nie zniechęcać”. To idiotyczne.
Praca, której nigdy nie chciałbyś wykonywać: A co to ma wspólnego z fotografią?
Proces tworzenia czy rezultat?: Proces. Rezultat raz jest, a raz nie ma. Często ludzie są sfrustrowani brakiem rezultatów. Kombinują wtedy w programach graficznych lub dorabiają ideologię w stylu „miałem na myśli…” lub „chciałem pokazać światu…”. Gdy jesteś nastawiony na proces tworzenia, to nawet jeśli zdjęcie nie wyjdzie, jak chciałeś, to spędziłeś świetnie czas – kogoś poznałeś, czegoś się dowiedziałeś.
Poczucie humoru czy powaga?: To fałszywa dychotomia.
Zniechęca mnie: Nie lubię dorabiania ideologii, rozdmuchiwania fotografii do rangi SZTUKI (wielkimi literami) przez przeciętnego użytkownika aparatu. Każdy ma też Worda, ale nie słyszałem, by z tego powodu przedstawiał się jako pisarz lub poeta.
Fotografia to medium dość proste – albo zaciekawia, albo nie. Jeśli nie masz nic do powiedzenia, to fotoshopowe zaklęcia zainteresują co najwyżej ludzi równie mało zainteresowanych światem.
Wiem, brzmi to dość, hmmm… z lekkim zadęciem? Cóż, sami się przekonacie za kilka lat, gdy wasza wiedza o otaczającym świecie będzie znacznie bogatsza. Zaczniecie dostrzegać w fotografii to, czego do tej pory nie rozumieliście. Ja też przez to przeszedłem, od zachwytów nad graficznymi manipulacjami, po onanizm sprzętowy i żonglowanie obiektywami. Teraz fotografia jest dla mnie jak książka – jeśli jest nudna, to nawet skórzana oprawa, najpiękniejsze litery, zdobienia i czerpany papier nie zmienią tego faktu. Najwyżej na chwilę odwrócą uwagę od pustosłowia. Nawet fotografia nastawiona na wrażenia estetyczne powinna nieść jakąś wartość dodaną.
Nakręca mnie: Ciekawa ocena tego, co robię. Ktoś kiedyś powiedział o mojej fotografii: „coś jak celowanie jastrzębia, niechęć, intryga, stłumiona bezczelność czy lekceważenie”. Najlepsza laurka ever ?
W świecie szukam: Noctiluxa za grosze, bo wciąż mnie nie stać ?
Co doradziłbyś początkującym fotografom: Nie „kochaj fotografować”, tylko „fotografuj to, co kochasz”. Nie można być dobrym we wszystkim. Jeden robi świetne zdjęcia przyrodnicze, ktoś inny akty. Jeden świetnie rozumie kolor, inny pięknie przedstawi świat w czarnobieli. Znajdź swoją niszę, swoje „naturalne środowisko”.
Młodzi fotografowie często też zapominają, że fotografia istnieje już od dawna, i czasami wyważają otwarte drzwi. Co mam na myśli? Kiedyś na forum fotograficznym zobaczyłem zdjęcie jakiegoś żebraka. Zapytałem autora, po co je wrzucił, ten odparł, że „chciał zwrócić uwagę świata na biedę”. Gdy zapytałem, czy wie coś na temat tej osoby i czy ma jakieś informacje, jak ta fotografia odmieniła jej życie, lub może chociaż kupił jej kawę, lub jest wolontariuszem w organizacji pomagającej bezdomnym, to zrobiła się piekielna awantura… Ten człowiek nie miał świadomości, że takich zdjęć zrobiono już miliony, bo nie interesuje go świat – widzi tylko czubek własnego fotograficznego nosa. Chciał mieć „mocny” strzał, by zaimponować kolegom i koleżankom na forum.
Najlepsza rada – uczcie się sami, wybierzcie sobie jednego mentora i tylko nim się inspirujcie. Z upływem czasu mentorzy będą się zmieniać, ale niech to będzie wciąż jeden w danej chwili.
Nie chodźcie na kursy fotografii, a raczej na szkolenie z fotoedycji. Najlepiej jedno. Skakanie z kursu na kurs, zasięganie opinii kilku różnych fotografów spowoduje tylko niepotrzebny mętlik w głowie.
I brońcie waszych zdjęć, nawet gdy są kiepskie. To ekspresowy kurs uzyskania własnej świadomości fotograficznej. Może nie będziecie mieli racji, ale podczas takiego sporu otworzą wam się oczy na wiele spraw. Na końcu nie zapomnijcie podziękować za kreatywną dyskusję.
I na koniec pamiętajcie, że to mój punkt widzenia fotografii. Jeśli się z nim nie zgadzacie – nic nie szkodzi. Dla was fotografia może być czymś innym. Naprawdę.