Swarup Chatterjee
Jak zacząłeś fotografować?
Moja podróż ku fotografii zaczęła się wtedy, gdy po raz pierwszy wziąłem do ręki pędzel. Od tego czasu staram się wyrazić niewyrażalne. Z początku nie skłaniałem się świadomie w stronę żadnej konkretnej „formy sztuki”. Malowałem głównie akwarelami i farbami akrylowymi, na papierze lub na płótnie, a ostatecznie dotarłem do świata migawki, światła i obiektywów. Po drodze zaś doświadczyłem stanu graniczącego z ekstazą, każda chwila była głęboką przyjemnością.
Jestem więc przede wszystkim malarzem, który dopiero musiał się stać fotografem. Gdy moja praca, dzięki której zarabiałem na swoje utrzymanie, zmusiła mnie do wyjazdu z rodzinnej Kalkuty, dalsza działalność artystyczna stała się trudna ze względu na logistykę. Kwestie takie jak transport nieporęcznych płócien i farb, brak odpowiedniej przestrzeni na studio, kłopot z dostarczaniem obrazów na wystawy, niemożność sprzedaży sprzętów – to wszystko sprawiło, że malarstwo odeszło w odstawkę, a moja potrzeba tworzenia zaczęła się domagać innego ujścia.
W dzieciństwie często z fascynacją brałem aparat analogowy ojca. Dużo bardziej pasjonowało mnie to, że można uwiecznić obiekty tak, jak się chce, niż możliwość tworzenia sztuki. Rozumiałem już wtedy, że przechowywanie obrazu w formie cyfrowej jest dużo oszczędniejsze pod względem przestrzeni niż trzymanie zamalowanego płótna. Fotografia była więc naturalnym wyborem.
Tyle że wiązała się z kosztami. Trzeba było zaopatrzyć się w sprzęt. Miałem domek w Bengaluru w Indiach. Kilka lat temu postanowiłem wziąć kredyt pod jego zastaw i kupić aparat wraz z akcesoriami. Nie żałuję tej decyzji.
Z czego czerpiesz inspirację?
Zawsze uwielbiałem zniekształcenia jako środek wyrazu, dlatego kreacje fotograficzne wykorzystujące długie czasy otwarcia migawki są mi bardzo bliskie. Chętnie także korzystam z możliwości, jakie dają obiektywy ultraszerokokątne. Lubię eksperymentować z perspektywą: zmieniając ją, mogę nadać swojej opowieści nowe aspekty. W czasach, gdy malowałem, chętnie korzystałem z techniki rozmazywania farby. Dziś zamiast tego stosuję długie czasy naświetlania.
Oprócz fotografowania uwielbiam podróże i fanatycznie uwielbiam patrzeć na świat przez obiektyw. Fotografia podróżnicza – tak jak ją rozumiem – oznacza jedyny w swoim rodzaju styl i podejście. Gdy się przemieszczam, bardzo inspirujące dla mnie są przejawy ludzkiej ekspresji, które napotykam.
Każde spotkanie twarzą w twarz z człowiekiem oznacza kolejną historię. To opowieści o szczęściu, pragnieniu, pożądaniu, gniewie, przetrwaniu, nadziei i wiele innych – a każda z nich kryje się w ludzkim spojrzeniu. Świat jest dla mnie albumem takich opowieści. Im więcej podróżujesz, tym więcej stron przewracasz w tym albumie i więcej widzisz.
Jako malarz bardzo inspirowałem się Van Goghiem. Uważałem go za mistrza kompozycji i autorytet w kwestii użycia światła. Poza tym jestem pod dużym wpływem wielu legendarnych fotografów, takich jak Ansel Adams, Henri Cartier-Bresson, Sebastião Salgado czy Raghu Rai, a także twórców filmowych, jak Satyajit Ray i Akira Kurosawa. Moimi ulubionymi kolorami niezmiennie pozostają czerń i biel.
O czym przede wszystkim należy myśleć podczas fotografowania?
W robieniu zdjęć mniej chodzi o aparat, a bardziej o ludzki kontakt ze światłem. Działa tu jakaś forma nadświadomości, podczas której możesz wykorzystać światło jako sposób na inne widzenie świata. Właśnie taką myśl – którą uważam za podstawową dla rozumienia fotografii – mam zawsze z tyłu głowy, gdy zabieram się za kompozycję.
Twórcze natchnienie wprawia fotografów w stan chwilowej nietrzeźwości, jednak nie można sobie wtedy pozwolić na luksus zapominania o sprawach praktycznych. Natura jest piękna, lecz bywa niszczycielska, a gadżety fotografa sporo kosztują – trzeba je więc chronić, obchodzić się z nimi ostrożnie. Zdjęcie wykonane z ukrycia, uwieczniające bezcenną chwilę z czyjegoś życia, może być piękne, lecz nie może łamać prawa ani gwałcić cudzej prywatności.
Jestem przekonany, że fajne zdjęcie to idealna mieszanka różnych myśli i podejść w konkretnym momencie. Czasem może się to wydawać trochę skomplikowane, ale kiedy już puścisz wodze swojej kreatywności, reszta zwykle sama wskakuje na swoje miejsca. W moim przypadku w każdym razie dotąd tak było.