Stephan Brauchli
Zacząłem robić zdjęcia jeszcze w dzieciństwie, analogowym pentaxem, jednak dopiero po ukończeniu studiów inżynierskich w Austin w Teksasie zająłem się fotografią poważniej. Miałem wtedy dziewczynę, tancerkę, której ekshibicjonistyczne usposobienie dało mi szansę, by uwieczniać piękno kobiecego ciała. Mój kuzyn, nauczyciel fotografii, zobaczył te zdjęcia i zasugerował, żebym zaniósł je do galerii. Stąd wzięła się moja pierwsza autorska wystawa. Tam też usłyszałem największy komplement w życiu: pewna starsza pani po obejrzeniu moich aktów powiedziała mi, że „celebruję kobietę”. Sam nie umiałbym lepiej ująć tego, co staram się robić swoimi zdjęciami.
Po powrocie do Szwajcarii zająłem się fotografią przyrody, dymu i podróżniczą. Nie umiem poprzestać na jednym temacie. Mam wewnętrzną potrzebę robienia zdjęć wszystkim stworzeniom i rzeczom, które mnie zachwyciły. W zeszłym roku miałem największą jak dotąd wystawę, w Atenach, dosłownie kilkaset metrów od Akropolu. Jako że jestem częściowo Grekiem z pochodzenia, było to dla mnie ważne wydarzenie. Pokazałem tam 53 obrazy z różnych etapów mojej drogi fotograficznej. Były to akty i zdjęcia dymu, połączone wspólnym motywem (można je obejrzeć na http://stephanbrauchli.com/somata). Pracuję zawodowo jako informatyk, a to daje mi luksus fotografowania tego, co sobie zamarzę. Kocham podróże, przyrodę i kobiety, więc staram się łączyć te trzy tematy, ostatnio również przy użyciu drona. Fotografuję przede wszystkim dla siebie, dla własnej radości. To chyba taki mój sposób, żeby nie skończyć u czubków.
Metryczka fotografa:
Mój rocznik: 1970
Specjalizacje życiowe: fotografia, gotowanie, burze mózgu (pracuję w IT)
Freelancer / zatrudniony:Pracuję także jako freelancer: robię portrety dla korporacji.
Najważniejsza nagroda: nagrody Black Spider i White Spider; nagroda w konkursie International Photography Awards (na mojej stronie internetowej podaję szczegóły)
Najważniejsza wystawa: Somata (Ateny, 23.11–08.12.2018), podczas której pokazałem akty i abstrakcyjne przedstawienia dymu
Najważniejsza publikacja: Nic dotąd nie publikowałem, w każdym razie nie „na poważnie”. Fotografuję dla siebie. Nie miałbym nic przeciwko publikacji, ale nie czynię starań w tym kierunku.
Fotografia jest: akimś rodzajem magicznej terapii. Ma dla mnie podobne działanie co sesja jogi. Dzięki skupieniu na czymś i osiągnięciu pozytywnych rezultatów jestem w stanie zachować władze umysłowe. Poza tym widzę różne rzeczy w sposób, który umyka innym, dlatego staram się to uchwycić. Wiele z tego dzieje się w mojej podświadomości – pozwalam rzeczom, by działy się same, i cieszę się rezultatami.
Mój pierwszy aparat: Pentax ME Super (35 mm)
Mój obecny aparat: Canon 5DsR, Hasselblad H4D
W fotografii omijam: obrazy powstałem bez użycia wyobraźni (jak nap. naga kobieta w pokoju hotelowym) oraz Photoshopa.
W fotografii szukam: uczuć, piękna, cieni, bokehu, geometrii. Koncentruję się na tym, co pozytywne, i czerpię radość z uwieczniania pięknych chwil oraz z dzielenia się nimi.
Ulubione słowo: wyśmienity
Najmniej lubiane słowo: przeciętność
Ulubione zajęcie: podróże (nowe miejsca, zwierzęta, ludzie)
Ulubiona zakazana przyjemność: wino i gorzka czekolada
Praca, której nigdy nie chciałbyś wykonywać: Cenzor zdjęć na Facebooku czy IG. Gdybym nim był, przykładałbym rękę do usuwania sztuki ze świata. Serio, co jest złego w nagości? To czysta hipokryzja: możesz zamieścić ostrą pornografię w postaci rysunku, ale nie wolno ci zamieścić fotografii kobiecego sutka…
Proces tworzenia czy rezultat?: To pytanie z serii „jajko czy kura”. Jedno wynika z drugiego i jest przyczyną drugiego. Są nierozłączne.
Poczucie humoru czy powaga?: Poczucie humoru – bo życie jest wystarczająco poważne.
Zniechęca mnie: ciasnota umysłowa.
Nakręca mnie: ciekawe i kreatywne umysły.
W świecie szukam: dzielenia się radością, tworzenia i czerpania z życia. Obecnie również szukam dziewczyny :)
Co doradziłbyś początkującym fotografom: Odtwarzajcie dzieła, które Wam się podobają. Nauczycie się dzięki temu wiele, a jeśli będziecie mieli dużo szczęścia, kreatywności i uporu, uda Wam się stworzyć coś lepszego niż oryginał, na którym się wzorowaliście. Nauczcie się patrzeć (nie ma to nic wspólnego z aparatem).
Galaktyka
Masajski chłopiec
Simba
Ścigaczka
Kosmiczna dziewczyna
Wąwóz
Morusy
Jej wysokość
Antarktyczny kajakarz
Jin i Jang
Rzucam na ciebie czar
Giger
Ekstaza
Portret elfa
Tsunami
Sirena
Strony internetowe:
Powiązane tematy
Kasia van Maren
15.05.2018
Kasia van Maren
Otrzymaliśmy zestaw pięknie oświetlonych abstrakcyjnych aktów kobiecych – a właściwie studiów nad formą wykorzystujących nagie ciało i półprzezroczyste tkaniny, by stworzyć niezwykle efektowne i wysmakowane obrazy bardzo dalekie od przedmiotowego wykorzystania cielesności.
Komentarze
Przeczytałem metryczkę fotografa. Na dłuższą chwilę zatrzymałem się jedynie przy: „Praca, której nigdy nie chciałbyś wykonywać” oraz „W świecie szukam”. Chyba te wpisy najwięcej powiedziały mi o autorze.
Przejrzałem też galerię. Autor w metryczce zasygnalizował, że z zasady omija Photoshopa, ale w obrazie „Jej wysokość” jednak go użył. Ja też omijam Photoshopa i… wciąż świetnie mi to idzie. ;)
I jedyne, co w galerii zrobiło na mnie duże wrażenie, to obraz: „Masajski chłopiec”. Nie znam okoliczności wykonania tego zdjęcia, więc oceniam tylko to, co widzę, ale w uchwyconej migawce dostrzegam u chłopca gest obronny dłonią, usiłującą zasłonić twarz. Czyżby przed obiektywem? Ale dłoń nie zasłoniła całej twarzy. Wygląda więc na to, że fotograf był szybszy…
Czy reszta obrazów znamionuje pasję autora, czy może bardziej jakąś jego tęsknotę - nie wiem. Może jedno i drugie?