Sophie Gamand

Zanim zajęłam się fotografią, próbowałam sił między innymi w malarstwie i poezji. Wybór drogi artystycznej i bazowanie na własnej kreatywności trochę mnie obezwładniały, dlatego zdecydowałam się na bardziej tradycyjny kierunek: studia prawnicze. Musiało minąć kilka lat, bym uświadomiła sobie, jak bardzo jestem nieszczęśliwa. Postanowiłam zwrócić się ponownie ku sztuce. Rozpoczęłam studia wokalno-operowe, zaangażowałam się w redagowanie i finansowanie magazynu fotograficznego. Wróciłam też do robienia zdjęć. W ciągu kilku lat przeprowadziłam wiele wywiadów z artystami, odkrywałam ich talenty, rozumiałam rozterki i wątpliwości, z którymi często sama się identyfikowałam. Miałam poczucie, że ci ludzie wykazywali się ogromną odwagą, poświęcając się karierze artystycznej.
Pewnego dnia zrozumiałam, że jest we mnie zbyt wiele strachu i że nadszedł czas dania sobie szansy. Wyjechałam z Europy do Nowego Jorku i po niedługim czasie zaczęłam fotografować… psy. Przychodziło mi to bardzo naturalnie i czułam swój potencjał. Miałam też wrażenie, że nikt wcześniej nie zainteresował się psią fotografią w ujęciu, jakie rodziło się w mojej głowie. Był rok 2010, moja kariera fotograficzna jawiła się wtedy jak jedna wielka katastrofa. Nie wiedziałam, komu właściwie miałyby się przydać psie fotografie, i miałam wielkie trudności ze znalezieniem sobie miejsca. Aż do 2013 roku, kiedy stworzyłam serię zdjęć zatytułowaną Wet Dog, która zmieniła wszystko. Zdjęcia błyskawicznie obiegły internet, zostałam za nie uhonorowana nagrodą Sony World Photography, podpisałam ze znanym wydawnictwem kontrakt na książkę (ukazała się ona drukiem kilka miesięcy temu), a jedna z galerii zainteresowała się reprezentowaniem mnie i moich prac w Paryżu (www.adrien-kavachnina.com). Nareszcie byłam na zawodowej fali. Ludzie rozpoznawali moje fotografie, kupowali reprodukcje, oferowali nowe zlecenia.
W lecie 2014 roku postanowiłam zrealizować projekt przy udziale pit bulli z lokalnego schroniska dla zwierząt. Zawsze czułam się bardzo zalękniona w towarzystwie tych silnych psów. Tym bardziej że naczytałam się na ich temat historii rodem z horrorów. Zaczęłam się więc zastanawiać, czy fotografia jest wystarczająco mocnym medium, żeby wpłynąć na zmianę nastawienia świata do pit bulli. Przygotowałam wianki z kwiatów, ubrałam w nie psy i zaczęłam je fotografować. Ta seria zdjęć również obiegła internet i odbiła się dużo głośniejszym echem niż Wet Dog. Moja kariera nabrała rozpędu, ale przede wszystkim stałam się rzecznikiem zwierząt i zyskałam głos w sprawie ochrony ich dobra. Czuję się nareszcie sobą. Znalazłam sposób na życie w zgodzie z artystyczną naturą, której wcześniej tak bardzo się bałam.
Kiedy tylko ktoś chce mojej rady, powtarzam: przestań zbyt dużo myśleć i zacznij po prostu działać. Poświęć się swoim pomysłom. Nie bój się podążać w mniej uczęszczane strony, przesuwaj nieustannie horyzont własnych możliwości. Cały czas staraj się być lepszy od samego siebie i stawiaj samemu sobie wyzwania. Nie zastanawiaj się nad tym, jakim fotografem powinieneś lub chciałbyś zostać. Wszystko samo się poukłada w trakcie twojej życiowej fotograficznej podróży.
Metryczka fotografa:
Ksywka Sophie G, ponieważ wiem, co to walka
Mój rocznik: 1980
Specjalizacje życiowe: Jestem całkiem dobra w martwieniu się!
Najważniejsza nagroda: nagroda Sony World Photography
Najważniejsza wystawa: wystawa indywidualna Flower Power w galerii Adrien/Kavachnina w Paryżu (wrzesień 2015)
Najważniejsza publikacja: Uwielbiam oglądać swoje zdjęcia w różnych wydawnictwach! Trudno wybrać jedno z nich, ale skoro muszę, jest to moja książka Wet Dog, która ukazała się drukiem na jesieni 2015 roku.
Fotografia jest: formą sztuki
Mój pierwszy aparat: kupiłam, gdy miałam 10 lat. To był chyba dziecięcy Kodak.
Mój obecny aparat: Nikon, zawsze!
W fotografii omijam: fotografowanie ludzi
W fotografii szukam: wyjątkowej więzi pomiędzy modelem i adresatem zdjęć
Ulubione słowo: inspiracja
Używane przekleństwo: fuck
Ulubiona zakazana przyjemność: czekolada
Ulubione zajęcie: tworzenie
Praca, której nigdy nie chciałbym wykonywać: praca biurowa
Proces tworzenia czy rezultat?: Proces tworzenia jest z jednej strony pełen radości, ale z drugiej – wycieńczający. Rezultat często przynosi niezadowolenie, a nawet kiedy pojawia się satysfakcja, zazwyczaj szybko znika.
Poczucie humoru czy powaga?: Humor, zawsze! To dzięki niemu jesteśmy ożywieni.
Zniechęca mnie: plagiat. Jestem zmęczona walką z kopiowaniem, reprodukowaniem i podrabianiem moich prac.
Nakręcją mnie: nowe pomysły. Nie ma nic lepszego niż obudzenie się rano z radością na myśl o nowym projekcie.
Co doradziłbyś początkującym fotografom: oglądać fotografie, inspirować się, focić w głowie
W świecie szukam: więzi
Nakręca mnie: Zawsze staraj się być jak najlepszy. Idź dalej niż fotografowie, którzy są dla ciebie inspiracją.
Powiązane tematy
Alicja Zmysłowska

Elke Vogelsang

Komentarze


