Shae Detar
W moim przypadku fotografowanie zaczęło się w zasadzie od kaprysu. Wzięłam średnioformatowy aparat Mamiya RZ67 i nauczyłam się robić zdjęcia analogowe, łącznie z całym procesem w ciemni. Gdy już miałam kilka pierwszych odbitek, zaczęłam na nich malować. W dzieciństwie dla zabawy malowałam po zdjęciach z gazet – i teraz najwyraźniej ten dziecięcy instynkt znów się odezwał. Przez kilka lat udoskonalałam technikę, eksperymentując z różnymi papierami i farbami. Gdy w końcu byłam zadowolona z efektu, zaczęłam malować swoje prace na dużo większą skalę. Fotografuję głównie kobiety w naturalnej scenerii, przeważnie nagie. Inspiruje mnie myśl, że przyroda istniała wcześniej, niż pojawiliśmy się my, że jest potężna i niezbędna nam do przeżycia. Ciekawe, że na przestrzeni dziejów ludzie tworzyli mity, które były sposobem na ochronę ziemi. Na przykład na Islandii wiara w trolle uchroniła wiele terenów przed zakusami chciwych korporacji. Choć moja twórczość ani nie opiera się na opowieściach mitologicznych, ani nie jest alegoryczna, inspirują mnie literatura, mitologie i historia. Dużo czytam, słucham audiobooków i nieustannie napełniam swoją głowę rzeczami z przeszłości, z zamierzchłych czasów, które wydają się odległe, ale gdy obcuję z przyrodą, odczuwam je.
Przyroda jest dla mnie wielką inspiracją. Zadziwia mnie, że ziemia może nas w dowolnej chwili uleczyć, ochronić lub zniszczyć. Zależy mi, by jak najwięcej moich zdjęć powstawało w dzikich, nietkniętych przez człowieka miejscach na odludziu. W takim fotografowaniu jest coś bardzo uspokajającego, choć równocześnie napawa mnie to lękiem, gdy jestem tak daleko od swojej strefy komfortu, z dala od siedzib ludzkich. Podoba mi się myśl, że podczas tworzenia moich prac mieszają się we mnie strach i spokój. Jest wówczas tylko „tu i teraz”, czuję pełnię życia i nigdy nie wiem, co może się zdarzyć. Kobiety, które fotografuję, należą do najróżniejszych grup społecznych, wywodzą się z różnych kultur, mają różne ciała. Niespecjalnie mnie interesuje, jak ludzie wyglądają – zależy mi po prostu na tym, by fotografować ich w naturalnej scenerii, a potem odbitki pomalować, by stały się jeszcze bardziej surrealistyczne i nieziemskiej. Często maluję ciała swoich modelek na różne kolory – niebieski, różowy, czerwony, żółty – a na koniec taką pomalowaną odbitkę lakieruję. Uwielbiam efekty ręcznej pracy, niedoskonałości, które zostają na odbitkach – jest w tym coś ludzkiego.
Arianna
Birds
Dee
Dream
Lips
Annasophia
Renaissance
Marmaids
State Of My Soul
Tanglewood
The Sea Is Another Story
Valley of Fire
Strony internetowe:
Powiązane tematy
Iness Rychlik
22.03.2020
Iness Rychlik
Piękno w fotografii jest dla mnie umiejętnością pobudzenia wyobraźni odbiorcy, a nie jej rychłego zaspokojenia. Staram się tworzyć przemyślane prace, na których tak trudne motywy jak nagość oraz ból, w dodatku często połączone ze sobą, nie przekraczają granicy dobrego smaku.
Mariska Karto