Sarah Lee
Jestem fotografką, która szczególnie kocha wszystko to, co znajduje się na wodzie i pod wodą. Mieszkam w miasteczku przycupniętym na górze, w odległości około 20 minut od wybrzeża Kona na hawajskiej Wielkiej Wyspie. Ocean i surfowanie od dziesięciu lat stanowią ważny element mojego życia. Lubię niezobowiązujące klimaty, chętnie płynę z prądem. Większość moich zdjęć to fotografia brandowa, sportowa i przygodowa, jednak chętnie wygospodarowuję trochę czasu na zdjęcia zwykłych ludzi robiących to, co kochają. Moją ambicją jest tworzyć obrazy, które ukazują piękno w tym, co mnie otacza. Liczę, że ktoś, kto ogląda moje zdjęcia, doświadczy, jak wspaniałą sprawą jest życie na naszej planecie i wchodzenie w głębokie interakcje z jej transcendencją.
Od czego zaczęła się twoja miłość do fotografii?
„Przez lata uprawiałam sporty związane z wodą: wyścigi, water polo, maratony pływackie, surfing na Hawajach. Tak zrodziła się moja miłość do wodnej fotografii. Spędzając całe godziny w wodzie, zauważyłam, że moją uwagę przyciągają ruch i wdzięk pozostałych zawodników. Taniec światła na ich ciałach zachęcił mnie, by uwieczniać te obrazy.
Z kolei fotografię podwodną uwielbiam za brak kontroli. Jest w tym coś magicznego: znajdujesz się pod powierzchnią, a warunki nieustannie się zmieniają: światło, przejrzystość wody, prądy itd. Wymaga to nieustannego skupienia i gotowości do adaptacji. Dla mnie to również forma gry. Kadrowanie pod wodą jest oczywiście trudne, aczkolwiek ja traktuję to jako wyzwanie. Wyobraźcie sobie, że poszukując odpowiedniego ujęcia, możesz się przesuwać we wszystkich kierunkach, a nawet obrócić do góry nogami. Dzięki temu czasem znalezienie odpowiedniego kąta bywa pod wodą prostsze i szybsze, bo nie przeszkadza ci grawitacja”.