Rob MacInnis
Towarzyszy mi nieustannie przemożna myśl, która pierwszy raz uderzyła mnie w dzieciństwie. Pewnego październikowego wieczoru odpoczywaliśmy na leżakach na rodzinnej działce nad cieśniną Northumberland. W którymś momencie kuzynka zaczęła snuć rozważania o niemożliwych światach w niebie, które nad sobą widzieliśmy. Wdychając chłodne morskie powietrze, poczułem, że mój umysł oszalał. Podczas krótkiej chwili milczenia zadałem sobie pytanie: „Jak by to było, gdyby wszechświat nigdy nie istniał?”. Próbowałem to sobie wyobrazić, bezskutecznie. Ta dziwna, choć w przyjemny sposób niemożliwa, myśl wraca do mnie równie często, jak często próbuję opanować ulotną sztukę gwizdania. „Czy gwizdanie mogłoby być portalem do innego wszechświata?” – takim pytaniem można by opisać moje podejście do własnych dzieł/projektów/rozproszeń/wzruszeń. Gdy z całej siły rzucam kamieniem w morze, rezultat zawsze jest żałosny, śmieszny. Przypomina te nieuniknione porażki, kiedy próbujemy sprawdzić granice naszej rzeczywistości. Kamienie wpadają do wody gdzieś między mną a wodospadem na końcu oceanu – zacierając granicę między tym, co prawdziwe, a tym, co wyobrażone.
Wiele lat później, gdy patronem mojego przekornego serca został John Cage, wyobrażałem sobie, że te niepowodzenia nie muszą być moim udziałem. Każde ograniczenie wyznaczało zarazem przestrzeń poza swoją granicą. Gdy mój mądrzejszy starszy brat pokazał mi, że nie da się patrzeć na napisane słowo i nie przeczytać go, potraktowałem to jak wyzwanie, a nie jak regułę. Zastanawiałem się, czy potrafię spojrzeć zwierzęciu prosto w oczy, nie wyobrażając sobie z góry, o czym w danej chwili myśli.
Zacząłem tworzyć wielkie, niespokojne, błyszczące bańki mydlane, antyfotografie zwierząt. Gdy człowiek przyglądał im się we właściwym świetle, dało się dojrzeć zawarte w nich dopracowane ludzkie ciała i zdolność fotografii do znajdowania uzasadnień dla swych nadużyć. Lorrie Morre powiedziała: „Nigdy nie zrozumiem fotografii. Tej śliskiej, morderczej taksydermii”. Jestem nieśmiały i stąd fotografowani ludzie zawsze mnie przerażali. A najgorsze, co groziło mi ze strony zwierząt, to że zrobią mi kupę na buty.
Zgłębiając granice, zastanawiałem się, czy gdyby puścić odpowiednio dużo białego światła na czerń, to ona by zniknęła. Czy może otrzymalibyśmy jakieś zaprzeczenie bieli i czerni, coś nowego, czy może jakiś pośredni, bezzębny kompromis? Czy kiedykolwiek uda mi się zobaczyć zwierzę? Lub chociaż zrozumieć, co to w ogóle znaczy zobaczyć? Chciałem złapać się na niewidzeniu zwierząt. Gdybym sprawił, że wyglądałyby jak my, wyłącznie za pomocą celnego oka, powtarzalnego i indywidualnego podejścia oraz masy sztuczek fotograficznych – jaki obraz by powstał? Gdybym nadmuchał bańkę mydlaną, idealnie błyszczącą i atrakcyjną, gładką niczym lustro w najlepszym teleskopie, czy odbijałaby nas w sposób doskonały, pełniej niż dotychczas? Czy prawdą jest, że możemy zobaczyć tylko nasze własne wytwory i nic poza tym?
To dziwaczne uczucie: mówić ludziom, że nigdy nie widziałem tych zwierząt, a tylko o nich myślałem. Że widzą tego osła, upozowanego na zawodową modelkę, tylko dlatego, że wszystko wewnątrz zdjęcia jest halucynacją. Próba sprawienia, że zwierzęta znikną, jest niemal tak trudna jak wyobrażenie sobie przeciwieństwa wszechświata, ale warta podjęcia wysiłku.
Metryczka fotografa:
Mój rocznik: 1977
Freelancer / zatrudniony:niezależny artysta
Najważniejsza nagroda: Stypendium prezydenckie w Rhode Island School of Design
Najważniejsza wystawa: „Prince Edward Island” – stała instalacja przedstawiająca moje prace w Edmonton w kanadyjskiej prowincji Alberta
Najważniejsza publikacja: „New York Times”
Fotografia jest: narzędziem, którym tworzymy fantazje.
Mój pierwszy aparat: był mały, nie pamiętam nazwy. Miał format niewielkiej książki, a rolki filmu do niego wyglądały jak plastikowe zabawkowe samochodziki.
Mój obecny aparat: Canon 5dsr i Hasselblad 500C
W fotografii omijam: to, co udaje obiektywizm.
W fotografii szukam: tego, co wskazuje prawdę, zarazem przewrotnie się do tego nie przyznając.
Ulubione słowo: sesquipedalian
Ulubione zajęcie: jazda na rowerze
Ulubiona zakazana przyjemność: gry wideo
Praca, której nigdy nie chciałbyś wykonywać: polityk
Poczucie humoru czy powaga?: bardzo mało powagi
Zniechęca mnie: pewność siebie.
Nakręca mnie: nieznane.
W świecie szukam: współczucia.
Co doradziłbyś początkującym fotografom: Nie twórzcie sztuki dla nikogo oprócz siebie samych