Piotr Pietryga
Urodzony w 1987 roku w Wałbrzychu. Zwolennik pracy w ciemni, klasycznej fotografii czarno-białej i metod szlachetnych. Specjalizuje się w technice mokrego kolodionu. Zajmuje się głównie portretem, aktem i fotografią uliczną. Pomysłodawca i organizator Plenerów Fotograficznych w Michałowicach. Ma na swoim koncie kilkanaście wystaw indywidualnych i zbiorowych, jak i publikacje w prasie polskiej i zagranicznej.
Za swoje prace wykonane techniką kolodionu otrzymał Grand Prix ostatniego Biennale REMIS, skupiającego się głównie na XIX-wiecznych technikach fotograficznych. Z wykształcenia magister farmacji i student medycyny.
Piotr właśnie znalazł się w finale konkursu Hasselblad Masters Award 2016. Zachęcamy do głosowania. Instrukcję można znaleźć na profilu społecznościowym autora.

Zgodnie z sugestiami z ankiet postaramy się (o ile to będzie możliwe) napisać coś więcej o kolejnych autorach i ich zdjęciach – już dziś możecie poczytać historię każdego zdjęcia i zapoznać się z metryczką fotografa!
Metryczka fotografa:
Mój rocznik: 1987
Specjalizacje życiowe: posiadanie wiedzy często bezużytecznej
Strony www: www.piotrpietryga.com www.facebook.com/piotrpietryga
Freelancer
Najważniejsza nagroda: Grand Prix (za moje ambrotypy) w Bienalle REMIS – dla fotografów używających technik szlachetnych
Najważniejsza wystawa: „Srebro – mokry kolodion” w Pauzie
Najważniejsza publikacja: Artykuł o mnie w niemieckim Photo Klassik
Fotografia jest: czymś, co miało dopełniać moje życie, ale często wręcz w nim dominuje
Mój pierwszy aparat: małpka canon a60, naprawdę. Wciąż na swojej stronie WWW mam zdjęcia nim robione
Mój obecny aparat: Nikon d600, Bronica s2a, Globica i Mentor Studio. Swojego ukochanego i wysłużonego Pentacon Six odstawiłem rok temu na półkę, to na nim uczyłem się fotografii analogowej.
W fotografii omijam: sztampę, kicz i robienie „zdjęć legitymacyjnych”
W fotografii szukam: wyzwań, świeżości, filmowego klimatu w zdjęciach
Ulubione słowo: fenomenalny
Najmniej lubiane słowo: „pieniążki”, a słowa: „ale klimat”
Ulubione zajęcie: fotografia?
Praca, której nigdy nie chciałbyś wykonywać: żadna praca nie hańbi. Jednak nie chciałbym pracować w monotonnym zawodzie.
Proces tworzenia czy rezultat?: Rezultat, lubię oglądać gotowe zdjęcia, zwłaszcza na papierze
Poczucie humoru czy powaga?: Zależy, jak dobrze ktoś mnie zna. Na początku wydaję się poważnym gościem, gdy mnie się lepiej pozna, można z łatwością zauważyć dystans do wszystkiego i poczucie humoru.
Zniechęca mnie: trudności w osiągnięciu celu
Nakręca mnie: sukcesy innych
W świecie szukam: trudne pytanie, staram się „łapać wiele srok za ogon”
Co doradziłbyś początkującym fotografom: Przede wszystkim nauczyć się prewizualizacji – mieć gotową fotografię w głowie, zanim podniesie się aparat. To znacznie ułatwia tworzenie zdjęć.

Dwóch mężczyzn i pies
Wenecja, maj 2009To zdjęcie wykonałem dwuobiektywową Yashicą Mat 124 G na przeterminowanym o 20 lat negatywie FOTON. Teraz nigdy nie pojechałbym w podróż wyłącznie z tak niepewnymi filmami, wtedy do swojej fotografii podchodziłem bardziej nonszalancko. Opłacało się jednak zaryzykować, faktura obrazu jest nie do powtórzenia. Zobaczyłem tych konwersujących mężczyzn w uliczce i czułem, że coś za chwilę się wydarzy. Pamiętam, że gdy oczekiwałem kilkanaście sekund na ten moment, moja towarzyszka podróży zaczęła narzekać, że nie tak miała wyglądać podróż do Wenecji. Poprosiłem ją o jeszcze kilka sekund i wtedy nastał ten moment. Z perspektywy czasu cieszę się, że jej wtedy nie posłuchałem. Co ciekawe, tytuł jest mylący – na zdjęciu jest trzech mężczyzn. Wystarczy się przyjrzeć. Gdyby ten decydujący moment nastał sekundę wcześniej lub później, trzeci mężczyzna popsułby kadr. Tyle splotów zdarzeń w jednym ujęciu, w tylu momentach to zdjęcie mogło nie wyjść, a udało się i pomimo tylu lat ciągle jest jednym z moich ulubionych. Dlatego kocham fotografię uliczną.

Dwa światy
Michałowice (koło Jeleniej Góry), lipiec 2013Pentacon Six, Volna 90/2.8, Ilford fp4+
To zdjęcie zrobiłem w górskim strumieniu w Karkonoszach. Pomysł na ujęcie powstał w trakcie sesji. Akurat w tym miejscu woda się zatrzymuje, dzięki czemu mogłem uzyskać to odbicie. Na sesji miałem też pożyczonego Contaxa 645 z planarem 80/2, który jest ponad dwudziestokrotnie droższy od Pentacona Six, a zdjęcia nim robione zupełnie mi się nie podobały. Może to zasługa kwadratu? Specyficzności rosyjskiej optyki? Albo po prostu przyzwyczajenia do Pentacona? W każdym razie nie zawsze klasa aparatu decyduje o efekcie. Lubię odbijać to zdjęcie jako ambrotyp moją metodą Collodion Print, lustrzane odbicie jest jeszcze lepiej zaznaczone dzięki błyszczeniu się srebra na powierzchni ambrotypu.

Puszka Pandory
Wrocław, luty 2011Pentacon Six, Biometar 120/2.8, Ilford hp5+, modelka oświetlona dwiema lampami reporterskimi z parasolkami.
To zdjęcie jest częścią dużego projektu: wykonania zdjęć inspirowanych pięcioma filmami z prądu niemieckiego ekspresjonizmu z lat 20. Na warsztat wziąłem Metropolis (1927), Gabinet doktora Caligari (1920), Zmęczoną śmierć (1920), Puszkę Pandory (1920) i Nosferatu. Symfonię grozy (1922). W kilka dni powstało ponad pięćdziesiąt fotografii, nie wszystkie były publikowane w internecie. Niektóre były po prostu moją interpretacją fabuły filmu, inne są wręcz kopiami kadrów. Akurat to zdjęcie jest inspirowane postacią Lulu z filmu Puszka Pandory z 1927 roku. To jedna z pierwszych femmes fatales w historii kina. Niektórzy mi zarzucają, że pomysł zerżnąłem z filmu Malena Tornatore. Nieprawda – zerżnąłem go ze starego plakatu z Polą Negri. Tornatore pewnie też to zrobił.

Miasto cieni
Porto, październik 2014Nikon d600, Sigma 24–70/2.8
To zdjęcie jest jednym z moich pierwszych „streetów” sfotografowanych po przyjeździe na roczne stypendium do Porto. W tle jest symbol Porto – Wieża Kleryków. Zdjęcie pokazuje też, w jakim stanie znajduje się wiele budynków w tym mieście: kryzys w Portugalii jest bardziej widoczny niż w Polsce. Porto to wyjątkowo inspirujące miasto do fotografii ulicznej, prawie z każdego spaceru z aparatem przynoszę do domu jakieś ciekawe zdjęcie. Równie ciekawa jest Lizbona, ale ją już obfotografowano ze wszystkich stron.

In Blue
Szafszawan, Maroko, maj 2015Rolleiflex 3,5, Kodak Portra 160
Autorka sukni: Angelika Wysoczarska-Kors
Pomysł na podróż do Maroka i wykonanie tego zdjęcia powstał po obejrzeniu zdjęć Szafszawanu w internecie. Oglądałem je wraz z widoczną na zdjęciu moją dziewczyną i muzą. Któreś z nas powiedziało na głos: „W tym miejscu idealnie pasowałoby zdjęcie w czerwonej sukni”. W ten sposób miesiąc później byliśmy na promie do Maroka. Żeby nie robić sensacji, wykonaliśmy to zdjęcie wcześnie rano w jednym z bocznych zaułków. Swoją drogą żadne fotografie nie oddają atmosfery tego miasta. Wszystko jest tak niesamowicie niebieskie, że aż niebo wydaje się szare.

Nikon d600, Nikkor 35/1.8 G
Most Ludwika I i nadbrzeże Duero jest jednym z moich ulubionych miejsc na mapie Porto. Zależało mi na tym, by to zdjęcie miało włoski klimat.

Sailor Tales
Michałowice (koło Jeleniej Góry), kwiecień 2015Nikon d600, Nikkor 85/1.4 D
Idea tego zdjęcia powstała, gdy znalazłem na targu staroci w Brukseli ten strój marynarza. Marokański sprzedawca zarzekał się, że to mundur admirała francuskiej floty… Cena początkowa – 50 euro, stargowałem 15 euro. Zostało mi tylko kupić fajkę od handlarza stojącego obok. Gdy strój był już mój, miałem wyrzuty sumienia, że znów wydaję pieniądze na jakieś bzdety związane z fotografią, a zdjęcie wcale nie musi mi się udać. Jak widać, było warto, ponieważ dzięki tej fotografii zostałem zakwalifikowany do finału konkursu Hasselblad Masters Award 2016. Oświetlenie było wyjątkowo proste: za źródło światła posłużyło mi małe okienko na poddaszu niebieskiego pokoju.

Canale Grande
Wenecja, maj 2009Nikon FE, Sigma 24–70/2.8, Fomapan 100
Ambrotyp na czarnym szkle 17×23 cm
Zdjęcie to było jednym z wielu, jakie zrobiono Wielkiemu Kanałowi.
Postanowiłem tchnąć w temat nowe życie, odbijając zdjęcie na ambrotypie za pomocą mojej autorskiej metody Collodion Print (transfer plików cyfrowych i negatywów na emulsję kolodionową). Nadało to dramatyzmu i klimatu starej fotografii.

Ćma
Poznań, marzec 2012Globica, Carl Zeiss Tessar 210/4.5
Ambrotyp na czarnym szkle 13×18 cm
Zawsze uważałem, że każdy z nas posiada dwie twarze. Tę, którą widzimy na co dzień na fotografiach czy w lustrze, i tę demoniczną – twarz kolodionową To zdjęcie jest tego idealnym przykładem: modelka na reszcie swoich zdjęć wygląda inaczej. Jest to spowodowane między innymi tym, że emulsja kolodionowa jest uczulona głównie na ultrafiolet. Dlatego też, by przekonać się, jak wyglądałoby się na kolodionie, nie trzeba stawać przed ambrotypistą, wystarczy wybrać się do solarium (lampy UV) i spojrzeć w lustro. Niebieskie oczy zawsze wychodzą „wilczo”, ponieważ emulsja jest też silnie uczulona na niebieski – przez to wychodzą one jaśniej i są bardziej świdrujące.

Autoportret z Muzą
Michałowice (koło Jeleniej Góry), maj 2014Bronica S2a, Zenzanon 80/2.4, Ilford Hp5+
Ten autoportret wykonałem podczas jednego z Plenerów Fotograficznych w Michałowicach. Jestem na nim ze swoją dziewczyną, która jest też obecna na wielu moich fotografiach. Chyba nie muszę pisać, jak bardzo ważna jest dla mnie ta fotografia.
Strony internetowe:
Powiązane tematy
Tatiana Małyszewa

Denis Buchel

Grzegorz Jarmocewicz
