Patty Carroll
Moja kariera fotograficzna rozpoczęła się od pocałunku w ciemni w college’u. Nasza grupa pracowała lustrzanką, potem wywoływaliśmy kliszę w kompletnej ciemności. Kolega z grupy został moim chłopakiem i był nim do końca roku akademickiego, natomiast miłość do fotografii przetrwała do dziś. Uzyskałam dyplom magistra sztuki w Instytucie Designu na Illinois Institute of Technology. Od czterdziestu lat uczę fotografii na wszystkich poziomach. Z początku wszystko działo się w czerni i bieli, ale gdy tylko w moim zasięgu znalazły się kolory, a później fotografia cyfrowa, z radością skorzystałam z tych opcji. Z analogowego Hasselblada 500C przerzuciłam się na Haselblada H5D i dużą drukarkę Epsona. Zostałam nawet certyfikowaną ekspertką Adobe w dziedzinie Photoshopa, a później certyfikowaną instruktorką Adobe. Na razie nie zaczęłam korzystać z dobrodziejstw sztucznej inteligencji, lecz zdaję sobie sprawę, że jest to następny etap na drodze do alternatywnych rzeczywistości.
Wcześniej dużo fotografowałam na zewnątrz, obecnie pracuję wyłącznie w studiu. Moje wczesne prace przedstawiały pełne nasyconych kolorów nocne sceny z miejsc rozrywki i tajemnicy – scenerie, które wyglądały niczym plany filmowe. Zawsze inferesowały mnie miejsca, w których rzeczywistość zderza się z fikcją. Jako że w fotografii tak naprawdę chodzi o uwiecznianie rzeczywistich ludzi, miejsc i rzeczy, ostatecznie poszłam w tym kierunku i zaczęłam stwarzać w swoim studiu „prawdziwe” momenty.
Moja seria „Anonymous Women” ma swój początek w Londynie, gdzie mieszkałam przez parę lat. Jako że brytyjskie społeczeństwo jest bardziej tradycyjne niż amerykańskie, w którym się wychowałam, w Anglii stale zwracano się do mnie „Mrs. Jones”, a nie nazwiskiem panieńskim „Patty Carroll”, którym posługuję się jako fotografka. Oczywiście, jestem szczęśliwą żoną Tony’ego Jonesa, jednakże fakt, że patrzy się na mnie wyłącznie jako na żonę swojego męża, doprowadził mnie do swoistego kryzysu tożsamości. Tak narodził się cykl, w którym umieszczałam domowe przedmioty na głowie chętnie współpracującej modelki. Po powrocie do rodzinnego Chicago kontynuowałam projekt – tym razem ukrywałam kobiety za zasłonami i wtapiałam je w tło. Z czasem zaczęłam dodawać rekwizyty; przedmioty codziennego użytku odgrywały coraz ważniejszą rolę, a sceny stały się bardziej narracyjne. Co ciekawe, pomysł na tę serię był też po części reakcją na możliwości, które dawał Photoshop. Każdy kadr aranżowaliśmy na małej „scenie” w moim studiu, o szerokości i wysokości 2,5 metra, mającej po bokach ścianki o wymiarach 2,5 na 1,2 metra. Obecnie zamiast pozującej kobiety korzystam z manekina. Przygotowania do każdego zdjęcia trwają całymi tygodniami, podczas których wspólnie z moją asystentką polujemy na odpowiednie obiekty do umieszczenia w kadrze. Często samodzielnie szyję stroje, w które ubierzemy figurę kobiety, ręcznie robimy rekwizyty, które kreują iluzję rzeczywistości. Cały proces jest czasochłonny i wyczerpujący, bo oświetlenie i ustawienie elementów na scenie wymagają wielokrotnych korekt, aż każdy kolor i każdy detal są na swoim miejscu, tworząc idealną, starannie wypracowaną iluzję.
Początkową inspiracją dla cyklu „Anonymous Women” był mój dyskomfort i pytanie o to, czym jest i gdzie znajduje się „dom”; co właściwie znaczy to słowo. Niemałą rolę odegrało też dorastanie na przedmieściach, gdzie pielęgnuje się iluzję idealnego domostwa. W dzieciństwie trwałam w przekonaniu, że wszyscy mają idealne życie, idealną mamę, ubranie, zajęcia i przyjaciół – co było przecież mitem. Poza tym moja mama miała złośliwe poczucie humoru, potrafiła się śmiać z okropnych sytuacji i rzucić nieco blasku na kłopoty. Odziedziczyłam po niej tę cechę, co – mam nadzieję – widać w moich kadrach, gdzie kobiety bywają przytłoczone historiami. Ponadto wiele tytułów to dosłowne tłumaczenia idiomów, co przydaje śmieszności poszczególnym elementom.
Każdy obraz to satyryczna krytyka kobiecych oczekiwań względem idealnego domu. Inspiruję się zachodnim konsumpcjonizmem i wagą, jaką przywiązujemy do tego, co materialne, lecz liczę, że moje postaci mogą reprezentować kobiety z różnych środowisk, sytuacji i kultur.
Podczas tworzenia tego cyklu nauczyłam się, jak adaptować technologię do komunikatu, który chcę przekazać. Z początku dostosowywałam komunikat do możliwości technicznych, jakimi dysponowałam. Obecnie wiem, że dzięki umiejętnościom i pomysłowości mogę stosować technikę w niekonwencjonalny sposób. Pracując jako nauczycielka, pomagałam ludziom odnaleźć ich własny głos i opowiedzieć światu to, co chcieli, łącząc to z wiedzą techniczną. Mam nadzieję, że moje zdjęcia też spełniają taką funkcję.
Cooking the Goose, 2017
Dished Out, 2018
Driven to Drink, 2022
Fun and Games, 2022
Panther, 2020
Party’s Over, 2021
Plantlady, 2020
Red Red Wine, 2021
Rogue Gallery, 2021
Selfie, 2023
Striped Books, 2018
Underdog, 2023
Strony internetowe:
Powiązane tematy
Paweł Skraba
18.06.2024
Paweł Skraba
W fotografii najbardziej pociąga mnie nieprzewidywalność. Choćbym zaplanował wszystko od A do Z, najlepsze zdjęcie i tak zawsze będzie dziełem przypadku, uwiecznieniem chwili, której nie można było przewidzieć. Jak łyżwa, która rozcina ścięgna w kolanie łyżwiarza. Jak wachlarz emocji na twarzy Ewy Swobody, gdy wygrywa bieg o 0,001 sekundy.

Mateusz Gzik

Roman Robroek
10.11.2022
Roman Robroek
Z wykorzystaniem wyłącznie światła zastanego Roman umie stworzyć bardzo realistyczne i pogłębione obrazy. Portretuje zarówno we wnętrzach, jak i w plenerze w otoczeniu charakterystycznym dla uwiecznianych obiektów – nie aranżuje planu zdjęciowego. Jest poszukiwaczem przygód.
