Monika Gawinowska
Moje fotografie nie są odwzorowaniem rzeczywistości, która nas otacza.
To świat mojej wyobraźni – obrazy, które chciałabym zobaczyć w filmie lub przeczytać o nich w ulubionej książce. Traktuję je jak pewną historię bez początku i końca, jak pamiętnik, w którym zamiast tekstu zatrzymuje się kadr.
Świadomie wybrałam obraz monochromatyczny, daje mi poczucie ładu, uspokaja od wszechobecnego blichtru i chaosu. Mieszkam w zatłoczonym turystycznym mieście, dlatego najczęściej fotografuję w chwilach, kiedy większość ludzi zaszywa się w domu, głównie o świcie. Lubię miejskie ulice, kiedy dopiero zaczynają się budzić do życia. Wtedy właśnie są najspokojniejsze, opustoszałe i piękne. Podczas bardzo wczesnych poranków, gęstych mgieł, ulew czy śnieżnych zamieci przestają być tętniącym życiem tworem, zatopionym w pośpiechu. W nieco wyludnionym, onirycznym miejskim pejzażu fascynuje mnie człowiek, jego współistnienie z naturą, osamotnienie i codzienna podróż przez dzień. Już od czasów szkoły podstawowej stroniłam od hałasu i zgiełku, eksplorując opuszczone zakamarki miast. Dziś w sposób naturalny to kontynuuję, z aparatem w plecaku.
Z wykształcenia jestem filologiem języka węgierskiego i już na studiach inspirowały mnie prace węgierskiego fotografa Brassaïa, mogę je oglądać bez końca. Odnajduję w nich senny nastrój miasta, który jest mi bardzo bliski. Zamglone nocne pejzaże i ciemne postaci budzą niepokój, jak bardzo dobry film grozy. Gdy byłam nastolatką, fascynowały mnie czarno-białe kadry w ulubionych filmach – polskiego kina lat 50., surrealistyczne obrazy Buñuela czy Hitchcocka. Miały ogromny wpływ na to, co fotografuję obecnie, na sposób postrzegania świata i codzienności.
Fotografuję zarówno aparatem cyfrowym, jak i analogowym. Najważniejsze są dla mnie emocje i nastrój, skupiam się głównie na atmosferze chwili. Zawsze noszę przy sobie mały analogowy aparat, który mieści się w torebce. Kiedy mam więcej czasu, wybieram się na spacer z aparatem średnioformatowym. Fotografuję też aparatem cyfrowym i telefonem.
W fotografii najważniejsza jest dla mnie praca wyobraźni. Ukazanie rzeczy pozornie zwykłych w sposób tajemniczy i odrealniony. Czasem wręcz surrealistyczny.