Marcin Zaborowski
Marcin Zaborowski jest fotografem dokumentalnym. Od 2009 roku współpracuje z magazynem „National Geographic Polska”. Jego prace publikowane były w „El País”, „The Guardian”, „National Geographic Polska” i „doc! photo magazine”. Na antenie Polskiego Radia Szczecin relacjonował podróż do Tybetu oraz Indii, gdzie fotografował Dalajlamę XIV. Marcin jest laureatem Grand Press Photo (2014). Jest autorem indywidualnych wystaw fotograficznych „The Monk”, „Tibet”, „The Unregistered” i „Newcomers”. Obecnie pracuje nad długoterminowym projektem dokumentalnym o prześladowanej mniejszości muzułmańskiej z południowej Azji (znanej jako Rohingja).
„Newcomers” to kolejna odsłona projektu dokumentalnego „Rohingyas”, który autor rozpoczął w 2013 roku. Projekt jest zapisem historii bohaterów i losów prześladowanej społeczności Rohingja, w okrutny sposób wykluczonej ze społeczeństwa.
Metryczka fotografa:
Imię i nazwisko: Marcin Zaborowski
Mój rocznik: 1978
Specjalizacje życiowe: informatyk z wykształcenia, fotograf z pasji
Strona autorska WWW: www.marcinzaborowski.com
Freelancer / zrzeszony w: wolny strzelec
Najważniejsza nagroda: świetna rodzina i przyjaciele – najlepsi recenzenci!
Najważniejsza wystawa: w tej chwili ta ostatnia – „Newcomers”
Najważniejsza publikacja: zawsze ta pierwsza – „Wikingowie” w „National Geographic Polska”
Fotografia jest: lustrem naszych doświadczeń
Mój pierwszy aparat: super kompakt co umieszczał datę na zdjęciu (to był szał, lata 90.)
Mój obecny aparat: Canon 5D Mark II
W fotografii omijam: brak empatii
W fotografii szukam: relacji z bohaterami
Proces tworzenia czy rezultat? proces tworzenia
Poczucie humoru czy powaga? poczucie humoru
Zniechęca mnie: powtarzalność
Nakręca mnie: zadania „na wczoraj” i „nie do załatwienia”
Początkującym fotografom doradziłbym: dużo dystansu i pokory, a przede wszystkim – determinacji

27 października 2017 roku, szpital Sadar, Koks Badźar, Bangladesz.
Na podłodze szpitala Sadar w Koks Badźar leży Muhammad Yunus (22). Nie może chodzić. Jedynym ruchem, jaki wykonuje, jest przekręcanie głowy raz w jedną, raz w drugą stronę. Przez całą dobę czuwa przy nim matka – Bodujar Yunus. Muhammad jest arakańskim
muzułmaninem ze społeczności Rohingja. Urodził się w Birmie, mieszkał razem z matką we wsi Shilkhali. Jego ojciec zmarł trzy lata temu. W trakcie odwetu sił birmańskich Muhammad został ciężko ranny. Nie mogąc uciekać o własnych siłach, znalazł pomoc u sąsiadów, którzy przenieśli go całą drogę z Birmy do Bangladeszu w hamaku. Nie wie, ile osób zginęło, ale jak twierdzi, wszyscy mieszkańcy opuścili wioskę, w której żyli. Od 25 sierpnia 2017 roku historia Muhammada „powtórzyła się” 630 tysięcy razy.

28 października 2017 roku, droga Shah Porir Dwip – Teknaf, Bangladesz.
Grupa uchodźców stoi przy namiocie punktu kontrolnego straży granicznej, gdzie wydawane są przepustki do pobliskiego punktu tranzytowego. O tym, kto następny będzie mógł podejść do strażników, decyduje mężczyzna z kijem. Pilnuje tu porządku. Punkt znajduje się na zniszczonej drodze z wyspy Shah Porir Dwip do Teknaf i jest docelowym miejscem, do którego docierają uchodźcy. Straż graniczna musi rozpoznać, kto jest nowo przybyłym uchodźcą, a kto mieszkańcem Bangladeszu od lat. Uchodźcy, którzy dotarli tu już dawno, próbują wykorzystać sytuację i otrzymać przepustkę, wiedzą bowiem, że nowo przybyli otrzymują pomoc od organizacji z całego świata.

28 października 2017 roku, droga Shah Porir Dwip – Teknaf, Bangladesz.
Decyzje strażników dotyczące tego, kto jest nowo przybyłym, a kto nie, są często niewłaściwe. Kobieta z dzieckiem przez kilka godzin czekała, aż strażnik uwierzy w jej historię. To kolejny dramat dla Rohingjów, którzy od początku drogi z Birmy do Bangladeszu starają się trzymać razem, a którzy w tym miejscu często są rozdzielani. Łatwiej jest przetrwać, pomagając sobie nawzajem.

28 października 2017 roku, punkt tranzytowy w pobliżu Teknaf, Bangladesz.
W punkcie tranzytowym uchodźcy są wstępnie badani. Otrzymują też niezbędne rzeczy, które pomogą im przeżyć w obozie kilka pierwszych dni: żywność, wodę, naczynia, słomianą matę na podłogę. Po godzinach oczekiwania są umieszczani na ciężarówkach, którymi dowozi się ich do obozu dla uchodźców. Tutaj Rohingjowie starają się trzymać razem, w dobrze znanym sobie gronie, najczęściej z mieszkańcami z tej samej wioski. Niestety, na tym etapie zdarzają się także przypadki, kiedy grupy są rozdzielane. Jest to dla Rohingjów bardzo trudnym doświadczeniem.

1 listopada 2017 roku, obóz Balukhali, Bangladesz.
Grupa mężczyzn w obozie dla uchodźców Balukhali czeka na przydział żywności organizowany w tym miejscu przez Światowy Program Żywnościowy (WFP). Głodni i zdeterminowani pilnują swojego miejsca. Raz po raz dochodzi tu do kłótni, które starają się łagodzić wolontariusze. WFP jest jedną z kilkudziesięciu organizacji pozarządowych organizujących systemową pomoc w obozach dla uchodźców na różnych płaszczyznach potrzeb: żywność, opieka lekarska, budowa sanitariatów, pomoc psychologiczna.

1 listopada 2017 roku, obóz Balukhali, Bangladesz.
Widok na obóz Balukhali (tzw. extension site), który obecnie połączył się z obozem Kutupalong. Na nieprzyjaznym, pagórkowatym terenie wyrosło coś na kształt miasta, które zamieszkuje dziś prawie 500 tysięcy osób. Zagęszczenie jest tu bardzo duże – na jednego uchodźcę przypada jedynie 4,5 m². Jednocześnie do obozu wciąż przybywa 15–17 tysięcy nowych uchodźców miesięcznie. Rohingjowie nie mogą opuszczać obozów, nie mają statusu uchodźcy, a ich nowo narodzone dzieci w Bangladeszu nie otrzymają obywatelstwa. Większość z nich spędzi w obozach pozostałe lata życia. Niektórzy będą szukali wyjścia z patowej sytuacji, decydując się na ryzykowny wyjazd do Arabii Saudyjskiej (gdzie mieszka około 200 tysięcy Rohingjów), Malezji (150 tysięcy), Pakistanu (350 tysięcy) czy Indii (40 tysięcy). Niestety, dla wielu z nich będzie to początek kolejnego dramatu.

29 października 2017 roku, szpital Sadar, Koks Badźar, Bangladesz.
Guja Ba urodziła się 15 dni temu w obozie Thangkhali. Leży razem z matką na podłodze szpitala Sadar w Koks Badźar, czekając na pomoc – zachorowała i została skierowana do lekarza. Urodziła się w Bangladeszu, jednak nadal pozostaje bezpaństwowcem. Jej rodzice, Jannat Tara (19) wraz z mężem Rohimem Ullahem (25), mieszkali w Birmie w wiosce Naitung Dong. W trakcie odwetu siły birmańskie spaliły ich dom i cały dobytek. Nie mając niczego, zdecydowali się uciec do Bangladeszu, ratując jedyne, co im pozostało – życie.

26 października 2017 roku, szpital Sadar, Koks Badźar, Bangladesz.
W trakcie odwetu w dom Muhammada (na pierwszym zdjęciu) uderzył pocisk moździerzowy. To wznieciło pożar, w którym ucierpiał młody mężczyzna – oparzenia III stopnia od pasa w dół spowodowały rozległe obrażenia w postaci martwicy skóry, tkanek i nerwów. Po kilku tygodniach leczenia w szpitalu Sadar, Muhammad został przetransportowany do szpitala w Ćottogram. Tam czeka go długa rekonwalescencja. Niestety, praktycznie każdy spośród 630 tysięcy uchodźców Rohingja przybył do Bangladeszu z ogromnym bagażem traumatycznych przeżyć i poważnych fizycznych obrażeń.
Strony internetowe:
Powiązane tematy
Uli Kunz

Jędrzej Nowicki

Andrzej Błoński

Mimmi Moretti
07.02.2018
Mimmi Moretti
24 kwietnia 2013 r. na terenie kompleksu Rana Plaza w Bangladeszu zdarzyła się katastrofa budowlana, w której 1127 osób zginęło pod gruzami, a kolejne 2,5 tysiąca zostało rannych.ące się w przyzakładowych przedszkolach. Moje zdjęcie ma formę fałszywej reklamy fikcyjnej marki odzieżowej „Rana Plaza Couture”.
