Jan Persson
Robię portrety, zdjęcia modowe i akty. Pracuję głównie w swoim studio, zawsze w czerni i bieli. W początkach kariery znajdowałem się pod wpływem takich twórców jak Richard Avedon, Irwing Penn, David Bailey, Paolo Roversi i Peter Lindbergh.
Moja typowa sesja wygląda następująco. Najczęściej spotykam się z modelką na neutralnym gruncie, na przykład na stacji metra. Modelka szybko dowiaduje się o mnie więcej, a dzięki obecności ludzi może czuć się bezpiecznie. Następnie udajemy się do studia.
Na miejscu zwykle proponuję kawę czy herbatę i trochę rozmawiamy. Zawsze ciekawie jest dowiedzieć się czegoś o modelce jako o osobie. Dzięki temu zdjęcia są potem lepsze. Uważam, że cały ten proces jest bardzo istotny: najpierw osiągamy głębsze porozumienie, później tworzymy rozluźnioną, bezpieczną sytuację. David Bailey mawiał: rozmawiam przez trzy kwadranse i fotografuję przez kwadrans.
Podczas samego fotografowania staram się wciągnąć modelkę w proces twórczy. Patrzymy na zdjęcia, które już powstały, i zastanawiamy się, co można zrobić lepiej. Nie mam w ogóle potrzeby narzucania swojego zdania, chętnie omawiam z modelką jej pomysły.
Z kwestii technicznych, od których zależy rezultat, istotne jest oczywiście światło. Używam zarówno sztucznego, jak i naturalnego. Ważny jest wybór właściwej kombinacji czasu i przysłony. Ogólnie jednak nie jestem specjalnie zafascynowany stroną techniczną. W tym roku zacząłem używać starych obiektywów z ręcznym nastawianiem ostrości. Jest to nieco trudniejsze, ale podobają mi się osiągane efekty.
Jako początkujący fotograf usłyszałem taką radę: kupuj książki, nie sprzęt. Oznacza to: szukaj mistrzów, którzy mogą cię zainspirować.