Jamie Heiden
Dzięki charakterystycznej kolorystyce i ciekawej strukturze jej fotografie bliskie są surrealistycznym obrazom malarskim. Mają w sobie coś niepokojącego, intrygującego. Hipnotyzują odbiorcę, wciągając go w grę wielopoziomowych znaczeń.
Jej fotografia jest codziennym poszukiwaniem baśni. Dawno, dawno temu, w odległej krainie… a może tuż obok na ulicy albo wczoraj? To tylko początek historii, która jest swego rodzaju mieszanką dnia codziennego z baśnią. Historii, która rozpoczyna się od zdjęcia i podąża wraz z wyobraźnią autorki.
Jamie Haiden jest przede wszystkim fotografką. Robienie zdjęć daje jej najwięcej satysfakcji; kiedy zasiada przed komputerem, zaczyna ponowne odkrywanie historii uchwyconej na zdjęciu. Równie ważną rolę odgrywają tytuły fotografii, które stanowią ich integralną część.
Jamie mieszka w Wisconsin, razem z mężem i dwójką dzieci, a razem z
nimi: dwa konie, dwie gęsi, pies, dwa koty, szesnaście kurcząt i cała masa porządków do wykonania. Właśnie w takim środowisku Jamie poszukuje swoich codziennych baśni.
Wieczorne porządki
Podąrzając za tłumem
Wracam do domu
Powstało z małych opowieści
Jeszcze jeden
Minus sześć stopni
Sąsiadka królowa
Ujeżdżając wiatr
Strony internetowe:
Powiązane tematy
Dariusz Klimczak
Komentarze
Zapisałem się przede wszystkim przez te zdjęcia(?). To jest to co siedzi mi w głowie od lat.
Sądzą jednak z powyższego wpisu nie uda mi się dowiedzieć jak w ogóle zacząć robić takie efekty.
No cóż - będę musiał sam poeksperymentować.
Ale i tak nie żałuję zapisu - to jest naprawdę ciekawa strona.
Nie rozumiem czym Wy się zachwycacie ewa-futerska, ako2010. Dla mnie te fotografie kilkudniowego maluszka są po pierwsze sztuczne, a po drugie widzę na nich umęczone malusieńkie dziecko, zamknięte w jakieś wełniane pojemniki, a na jednym zdjęciu jakby zasypane po głowę piachem. A nawet jak to maleństwo jest golaskiem, to widać jak fotograf na siłę ustawia te maleńkie kosteczki i ciałko przed obiektyw, aby zdjęcie wyglądało tak jak fotograf sobie wymyślił, nie koniecznie musi to być takie dobre dla tego małego człowieczka. Na tych fotografiach widzę umęczone maleństwo, nie ma w tych zdjęciach żadnego, luzu, swobody, naturalności i swoistego piękna maluteńkiego dziecka. Bo przecież niemowlak sam w sobie jest piękny, bez sztucznego modelowania jego dziecięcej sylwetki.
Mój a podejrzewam, że i poprzedni komentarz dotyczył bajkowych zdjęć(?) Jamie Heiden.
Co zaś do zdjęć niemowląt : choć niektóre zdjęcia są słodkie, to jednak za bardzo mi przypominają klimatem reklamy np. żywności - wszystko piękne, dorodne i .... sztuczne.
Ale bynajmniej nie chcę deprecjonować osiągnięć autorki zdjęć. Po prostu : nie to ładne co ładne, tylko to co się komu podoba:)