Gregg Segal
Archeologia instant. Kultura jedzenia i jego marnowania
Od dziecka zastanawiałem się, czemu produkujemy tyle śmieci. Częściowo problem ten wynika z faktu, że zabawki i inne wyroby, które obecnie kupujemy, nie są tworzone z myślą o tym, żeby przetrwały tyle czasu co te dawniejsze. Istnieje technologia pozwalająca zbudować lodówkę, która będzie ci chłodzić piwo przez najbliższe 400 lat, ale sklepy z AGD oczywiście szybko by zbankrutowały, gdyby miały w ofercie taki sprzęt. Producenci muszą ci sprzedawać co parę lat kolejną lodówkę, mikrofalówkę, samochód czy smartfona, bo inaczej nie utrzymają wystarczających obrotów. Wzrost gospodarczy jest więc równoznaczny z marnotrawstwem.
A jednak… czy można winić wyłącznie model gospodarki? Czy jesteśmy tylko ofiarami? Czy może jest w tym też nasza wina, że wracamy ze spożywczaka z naręczem plastikowych siatek pełnych jedzenia w opakowaniach, które trafiają prosto do kosza (na odpady segregowane, żeby uspokoić nasze sumienie)? Łatwo jest być leniwym i biernym oraz podążać za własnymi materialnymi pragnieniami, równocześnie mając pretensję do chciwych korporacji. Tylko że nie na tym polega odpowiedzialność i musimy zmienić nasze przyzwyczajenia, jeśli chcemy zostawić przyszłym pokoleniom świat nadający się do życia.
Poprosiłem rodzinę, znajomych, sąsiadów i inne osoby, z którymi mam kontakt, by przez tydzień nie wyrzucali swoich odpadów, tylko je gromadzili, a potem pozwolili się sfotografować na ich tle. Jak sobie pościeliliśmy, tak się wyśpimy. Ja również. Sfotografowałem także swoją własną rodzinę, bo chciałem, by mój syn zrozumiał, że jesteśmy częścią tego problemu.
Plener do zdjęć zorganizowałem na podwórku swojego domu w Altadenie w Kalifornii. Woda, las, plaża, słońce – żadna naturalna sceneria nie jest bezpieczna, jeśli chodzi o śmieci. Część osób zarzuca mi, że niesłusznie zaliczam do śmieci również odpady podlegające recyklingowi. Cóż, niestety większość tych materiałów, o których myślimy, że można je przetworzyć, nigdy nie zostaje powtórnie wykorzystana. Do oceanów trafia 8 milionów ton plastiku rocznie. Wiele miast porzuciło programy odzysku surowców, bo to drogie i nieefektywne. Jednak głównym powodem, który skłonił mnie do uwzględnienia odpadów segregowanych, był fakt, że one nas też definiują. Wspólnym wątkiem tych portretów są śmieci generowane przez przemysł spożywczy. Większość z nas nie wytwarza samodzielnie swojego jedzenia, mało kto też przygotowuje posiłki z podstawowych produktów. Jesteśmy zależni od przemysłu, a to przekłada się na skokowy wzrost ilości śmieci.
Zacząłem się zastanawiać, jak wpłynęła na naszą dietę ta rewolucja w sposobie przygotowywania i konsumowania żywności. Dotarło do mnie, że nie zastanawiamy się nad tym, co jest w naszym jedzeniu, bo to nie my je szykujemy. Oddaliśmy w cudze ręce jeden z najważniejszych składników życia, coś, co spajało nasze rodziny i tworzyło naszą kulturę. Zbyt często wybieramy posiłek, który jest gotowy do spożycia, tani i sycący, lecz niezbyt pożywny.
Pomyślałem, że gdyby przez tydzień prowadzić dziennik wszystkiego, co jemy i pijemy, to zaczęlibyśmy zwracać baczniejszą uwagę na naszą dietę i na kwestie zdrowotne, a w rezultacie wzięlibyśmy odpowiedzialność za to, co spożywamy. Warto w to włączyć dzieci, bo przyzwyczajenia kształtują się w młodości. Kto w wieku 9–10 lat nie nabierze odpowiednich nawyków, temu będzie znacznie trudniej, gdy podrośnie. Ponieważ kształt naszych relacji z jedzeniem jest skutkiem globalizacji, mój projekt jest ogólnoświatowy. Działam od Bombaju i Kuala Lumpur do Hamburga, Nicei i Sycylii. Od Dakaru przez Brazylię do Dubaju. Zrozumiałem, że teraz jesteśmy w tym decydującym punkcie, z którego sprawy mogą się potoczyć w jedną lub w drugą stronę. Dzieci właśnie przestawiają się z domowych potraw na kompletnie przetworzone paczkowane jedzenie i przekąski, z których zresztą wiele jest stylizowanych w ten sposób, żeby podobały się właśnie dzieciakom.
Namówiono mnie jednak, bym znalazł miejsca i społeczności, w których slow food nigdy nie ustąpi śmieciowemu jedzeniu, gdzie domowa kuchnia stanowi fundament rodziny i kultury, gdzie miłość i duma są wyczuwalne w zapachach potraw i przypraw. Gdy twoja dieta składa się z dań przygotowywanych własnoręcznie, wówczas w twoim koszu prawie nie ma opakowań po żywności. A to jest miłe nie tylko dla oka, lecz i dla środowiska. Im więcej żywności szykujemy z podstawowych produktów, tym mniej tworzymy śmieci.
Chleb powszedni
7 dni śmieci
Jest takie stare przysłowie: „Ręka, która miesza w garnku, rządzi światem”. Jeśli ta ręka mieszająca w garnku jest bardziej nastawiona na zysk niż na nasz dobrostan i na dobro planety, to znaczy, że już czas, byśmy domagali się zdrowszych rozwiązań i – w miarę możliwości – sami zabrali się do mieszania.