Dennis Frates
Spędzałem długie godziny na przeglądaniu magazynów „National Geographic”, „Sierra Club” i „Audubon”. Zamieszczane w nich fotografie, zdjęcie za zdjęciem odbierały mi z wrażenia dech w piersiach i wzmacniały moje przekonanie, że tej jakości prace nie leżą w zasięgu możliwości przeciętnego śmiertelnika.
Kiedy miałem czternaście lat, za pieniądza zarobione na rozwożeniu gazet i oszczędzane przez długi czas kupiłem pierwszy aparat fotograficzny. Przepełniony młodzieńczym zapałem, fotografowałem przyrodę i rozmaite przedmioty i zjawiska, które pojawiały się w moim małym świecie. Niestety, byłem potwornie niezadowolony z rezultatów. A skoro nie potrafiłem olśniewać ludzi tak, jak robili to fotograficy „National Geographic”, przestałem widzieć w tym jakikolwiek sens. Poddałem się, schowałem aparat do szafy i przerzuciłem się na łowienie ryb.
W czasie studiów pochłonęły mnie architektura krajobrazu i ekologia. Uzyskałem tytuł magistra w obu tych kierunkach.
Później, blisko 25 lat temu, poczułem potrzebę odświeżenia swoich relacji ze światem fotografii. Bardzo dokładnie pamiętam ten moment. Łowiłem akurat ryby w rzece Madison w Montanie. Podczas przerwy w łapaniu 50-centymetrowych pstrągów nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, spłynęła na mnie myśl: „Kiedy wrócę z tej wyprawy do domu, zajmę się profesjonalną fotografią”. Wiem, to brzmi jak stare i oklepane stwierdzenie, że „spłynęło na mnie objawienie”, ale naprawdę niczego nie wymyślam.
Zawsze zależało mi na wypełnianiu emocjami i uczuciami zarówno swojego życia, jak i życia innych osób. Dzięki fotografii stawało się to możliwe. Teraz, kiedy mam w swoim dorobku ogromną liczbę prac, moje zdjęcia trafiają na łamy „National Geographic”, „Sierra Club” i „Audubon”. Zwróciły i zwracają uwagę licznych wydawców, animatorów sztuki i organizatorów na całym świecie. Cieszę się, że umiem pomagać swoim klientom w osiąganiu jak najlepszych rezultatów. Nie mogę powiedzieć, że wiem już wszystko i dotarłem do kresu swojej podróży, ale na pewno mogę przyznać, że czuję niesamowitą radość na myśl o tym, że moje prace mają wpływ na życie innych.
Powiązane tematy
Mariusz Smiejek

Paul Bride

Adam Ławnik
