Daniel Tchetchik
Byłem bardzo młody, kiedy zainteresowałem się fotografią, więc to raczej ona wybrała mnie, a nie na odwrót. Zanim dostałem pierwszy aparat, najważniejsze chwile fotografowałem w swojej pamięci, nie ustając w próbach zatrzymania czasu. Stało się to sposobem na poznawanie świata i życia. Zawsze towarzyszyła temu muzyka i chęć przecierania nowych szlaków zamiast podążania utartymi ścieżkami.
Studiowanie światła, twarzy, ekspresji, odbić, chwil, pogody, analizowanie snów, upijanie się i zapisywanie każdego okruszka pomysłu, który może być zaczątkiem nowego projektu – to moja praca. Nie mam swojej recepty na sukces, ale na pewno wymaga on ciężkiej pracy i wytrwałości.
Sunburn
Minęło już wiele lat, od kiedy spaceruję po rozgrzanych piaskach i asfaltowych drogach Ziemi. Nigdy nie potrafiłem stwierdzić, gdzie dokładnie znajduje się jej początek, a gdzie koniec, ponieważ każdy wierzy w granice, które sam ustanawia.
Upał rządzi się swoimi prawami. Nikogo nie dyskryminuje, wszystkich atakuje złośliwym wiatrem, tworzy własne granice, których nie da się zobaczyć, ale można je bardzo silnie odczuć.
Kiedy byłem dzieckiem, latem bardzo często bawiłem się w wypalanie promieniami słonecznymi dziur i rozmaitych kształtów w gazetach. Odległość pomiędzy szkłem powiększającym i papierem determinowała wielkość wypalonej dziury. Im mniejszy otwór, tym wyższa temperatura, a po kilku sekundach upragniony dym.
Teraz, wiele lat później, za szkło powiększające służy mi aparat. W każdej sytuacji, z którą zderzałem się przy tworzeniu Sunburn, szukałem idealnej odległości od fotografowanego obiektu. Takiej, by udało się wypalić na zdjęciach bogactwo zamkniętych w nich opowieści.
Metryczka fotografa:
Mój rocznik: 1975
Ksywka: Chech
Specjalizacje życiowe: obserwowanie
Zrzeszony wfotograf w gazecie „Haarec”, redaktor bloga fotograficznego
Najważniejsza nagroda: sesja fotograficzna roku – Local Testimony [Lokalne świadectwo]
Najważniejsza wystawa: Nie uważam, żeby wystawy były szczególnie ważne. Większe znaczenie ma dla mnie praca sama w sobie. Wydaje mi się, że moja pierwsza wystawa, „Fading Grounds” w Muzeum w Ramat Gan, była najczystsza, najbardziej dziewicza.
Najważniejsza publikacja: Sunburn (wyd. Kehrer Verlag)
Fotografia jest: językiem
Mój pierwszy aparat: Fotografowałem, jeszcze zanim miałem aparat, służyła mi do tego pamięć.
Mój obecny aparat: Mam ich wiele, ale X-Pan lubię najbardziej.
W fotografii omijam: rekiny
W fotografii szukam: muzyki
Ulubione słowo: rdza
Najmniej lubiane słowo: Nie przepadam za wyrażeniem „W chwili gdy…”. Jeśli jednak koniecznie ma to być jedno słowo, jest nim „lubić”.
Używane przekleństwo: bitch
Ulubione zajęcie: surfowanie
Ulubiona zakazana przyjemność: słabe piosenki pop
Praca, której nigdy nie chciałbyś wykonywać: jakakolwiek praca biurowa
Proces tworzenia czy rezultat?: proces tworzenia i rezultat
Poczucie humoru czy powaga?: humor i powaga
Zniechęca mnie: okrucieństwo
Nakręca mnie: ekstremalne warunki pogodowe
W świecie szukam: piękna w ciemności i powolnym rozkładzie
Co doradziłbyś początkującym fotografom: Nigdy, przenigdy się nie poddawajcie.
Powiązane tematy
Laurent Baheux

Nino Cannizzaro

Hengki Koentjoro
