Britt Marie Bye
Fotografka mieszkająca w Oslo i Harstad w Norwegii. Reprezentowana przez galerię Ramfjord z Oslo.
Z jej prac przebijają nostalgia i melancholia towarzyszące rozłące oraz dystans do teraźniejszości. W tych fotograficznych opowieściach wyraźnie obecny jest motyw porzucenia – widoczny w obrazach samotnych, opuszczonych domów i pod postacią pozowanych portretów zbiorowych wykonanych właśnie w takich wnętrzach. W celu zachowania oryginalnej prostoty swoich obiektów Britt korzysta tylko ze światła zastanego i nie stosuje postprodukcji.
„Za pomocą swoich fotografii staram się zamrozić i przechować te domy – dla tych, którzy je zbudowali, dla tych, którzy w nich mieszkali, i dla tych, którzy je przeżyją”.
Jak zaczęłaś fotografować?
Kilka lat temu poważna infekcja uszkodziła mój układ odpornościowy i nagle zaczęłam być uczulona na wiele rzeczy, z którymi codziennie się stykamy. Przebywanie w tłumie i w ogóle wśród ludzi stało się trudne, niemal niemożliwe. Podczas leczenia miałam okazję do kontaktu z piękną przyrodą Skandynawii, znalazłam miejsce, gdzie mogłam odetchnąć pełną piersią i zapomnieć o kłopotach zdrowotnych.
Podczas jednej z wycieczek po lesie natknęłam się na małą zagrodę. Stała sobie, taka opuszczona i zapomniana. Weszłam przez furtkę i zobaczyłam, że dom, choć od dawna niezamieszkany, wciąż żyje. Były w nim książki, ubrania, meble, sprzęty kuchenne, a na łóżkach pościel. Wróciłam tam z aparatem i zaczęłam to wszystko fotografować, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego ktoś porzucił to miejsce. Wyobrażałam sobie wszystkie warianty historii rodziny, która najpierw szukała schronienia pod tym dachem, a potem się wyprowadziła.
Skoro znalazłam tę jedną zagrodę, zaczęłam szukać następnych; uczyniłam z tego cel moich leśnych wędrówek. Okazało się, że takich miejsc jest zadziwiająco dużo – gospodarstw, domów, chat i zagród. Wszystkie od lat opuszczone, wszystkie mające własną historię.
Dziś, po paru latach, choroba już mi tak nie dokucza i przestałam wieść żywot leśnej pustelniczki. Mimo to wciąż wynajduję i uwieczniam opuszczone domostwa Skandynawii. Były mi azylem w ciężkich czasach, czuję więc wewnętrzny imperatyw, by o nich opowiedzieć, by sprowadzić je do teraźniejszości, choć pozostawiono je w przeszłości.
Co jest według ciebie najważniejszą sprawą, o której należy myśleć podczas fotografowania?
Światło, bez wątpienia! Jak na fotografkę mam niewiele gadżetów. Nie używam lamp błyskowych, tylko światła zastanego. W razie konieczności korzystam ze statywu. Staram się, kiedy to tylko możliwe, fotografować przy świetle dziennym. Często wracam w jedno miejsce kilka razy, by uchwycić najodpowiedniejszy nastrój. Ogromny wpływ na moją twórczość mają malarze, zwłaszcza zaś ich sposób posługiwania się światłem i kontrastem. Owszem, celowo nadaję swoim zdjęciom ton melancholii i nostalgii, a to dlatego, że pragnę, by obrazy odzwierciedlały moje własne uczucia. Nie zależy mi na ostrości, staram się unikać zbyt jasnego światła, zbyt mocnego kontrastu i zbyt żywych kolorów.
Oczywiście ważne jest też otoczenie. Główny motyw może być sam w sobie piękny, ale – na przykład – sposób, w jaki dom wtapia się w krajobraz, zawsze jest przedmiotem uważnego namysłu i to również staram się dokumentować.
Strony internetowe:
Powiązane tematy
MD Tanveer Hassan Rohan
24.03.2019
MD Tanveer Hassan Rohan
Jako główny cel postawił sobie uchwycić chwile z życia i nadać im znaczenie poprzez zatrzymanie ich w czasie. Kocha podróże, dzięki którym odwiedza wciąż nowe miejsca i poznaje nowych ludzi, a także korzysta z możliwości, by czerpać inspirację z zapierającego dech piękna Ziemi.

Marc Leppin

Laurent Chehere
