Sprawdzanie
Szeroki Kadr
Poradnik: Sposoby fotografowania | Ludzie | Po godzinach | 28.05.2011 | Średnio zaawansowani | Kolor tła:

Różne twarze portretu

Arek Kempka

Poznaj różne oblicza fotografii portretowej.

Dodaj do schowka

Wstęp

Od zarania dziejów to ludzie najbardziej inspirowali artystów. Najsłynniejszy obraz świata, do obejrzenia w paryskim Luwrze, to właśnie portret pewnej damy o niezwykle tajemniczym uśmiechu. Portret w przeróżnej postaci towarzyszy nam od wieków – wykuty w kamieniu, wyrzeźbiony w drewnie, ulepiony z gliny, rysowany i malowany różnymi technikami.

Dziś nie jest inaczej, zmieniła się tylko technika, nie nosimy malowanych miniaturek ukochanych osób, tylko fotografie, a ostatnio raczej cyfrową wersję w pamięci telefonów komórkowych.

Napisanie artykułu na temat portretu to niełatwe zadanie – został już opisany w niezliczonej liczbie opasłych książek. Nie będę nawet usiłował zawrzeć wszystkiego na kilku stronach. Proszę więc o wyrozumiałość, jeśli ktoś uzna, że zbyt pobieżnie potraktowałem lub też pominąłem to czy inne zagadnienie.

Postaram się przybliżyć czytelnikom ten temat, a na koniec opiszę realizację ciążowej sesji portretowej.

Człowiek jaki jest, każdy widzi

Owszem, może i widzi, ale każdy postrzega inaczej. Tradycyjnie w sztuce starano się przedstawiać wszystko jak najbardziej zbliżone do otaczającej natury (pomijając oczywiście wyjątki w stylu Hieronima Boscha). Artyści najczęściej próbowali jak najdokładniej oddać proporcje modela, kierunek i rodzaj światła, kolory. Tak było mniej więcej do drugiej połowy XIX wieku, kiedy to awangardowe nurty w sztuce pokazały świat i ludzi widzianych zupełnie inaczej – dobrym przykładem są np. prace Pabla Picassa.

Niektórzy artyści stosowali różne środki zmieniające percepcję (czego oczywiście nie polecam). Nasz rodzimy Witkacy miał nawet zdywersyfikowany cennik swoich prac w zależności od rodzaju „okularów”, jakich używał podczas tworzenia. Swoją drogą ciekawe, jak skomentowałby dzisiejszą sztukę fotografii Oskar Wilde? To on swego czasu powiedział: „Większość współczesnych portrecistów skazana jest na całkowite zapomnienie. Nigdy nie malują tego, co widzą. Malują to, co widzi publiczność, a ta nigdy nic nie widzi”.

Małe wielkiego początki

Choć niewątpliwie portreciści posługujący się aparatami czerpali inspirację z wcześniejszych dzieł, to fotografia, nie tylko jako sztuka, szybciej przeszła ewolucję. Chodzi mi nie tylko o postęp technologiczny i większe możliwości, ale także o trendy. Zresztą jedno z drugim wydaje się dość mocno związane.

Początki fotografii były dość trudne i nie rysowały się zbyt kolorowo, raczej monochromatycznie. Jednak rozwój techniki (nawet jeszcze tej tradycyjnej, nie cyfrowej) pozwolił w końcu masom cieszyć się zdjęciami pełnymi barw. Wielkie i niewygodne aparaty zastąpiły mniejsze małoobrazkowe lustrzanki, dalmierzowce i kompakty. To dlatego dziś mało kto zamawia rodzinną podobiznę u malarza artysty. Jeszcze bardziej nieliczni współcześni chcą uwiecznienia w kamieniu – taka moda i skromniejsze metraże dzisiejszych „pałaców”. Jeszcze zdarzają się konserwatyści ozdabiający mieszkania „prawdziwymi” fotografiami przedstawiającymi najbliższych, jednak kiedy już ramki elektroniczne większych formatów będą ogólnie dostępne, to kto wie, czy fotografia na dobre nie przeniesie się w świat opisany kodem binarnym.

Artyści nieznani

Stosunkowo młoda dziedzina, jaką jest fotografia, początkowo służyła do wiernego utrwalania na materiale światłoczułym otaczającej nas rzeczywistości. Jako przykład niech posłuży zdjęcie zamieszczone poniżej. Pochodzi z książki Petera Doyle’a Miasto Cieni: Fotografie Policji w Sydney 1912–1948. Oprócz stylowości, odręcznych napisów i całkiem przyzwoitej kondycji szklanego negatywu, z którego wywołano odbitkę, smaczku dodaje fakt, że jest to zdjęcie z kartoteki zatrzymanych przestępców. Przedstawia kobietę Eugenię Falleni działającą jako Harry Crawford.

Proszę zwrócić uwagę na zakres dynamiki zdjęcia przedstawiającego Nancy Cowman. Jedyne źródło światła to szklany dach celi. Oczy z przeszywającym spojrzeniem są dobrze widoczne pomimo głęboko osadzonego kapelusza, rzucającego cień na górną część twarzy. Efekt nieosiągalny dla cyfrowych aparatów bez doświetlenia lub dodatkowej ekspozycji.

Zdjęcia pochodzą z serii liczącej 2500 „specjalnych fotografii” Departamentu Policji Nowej Walii, datowanych pomiędzy 1910 a 1930 rokiem. Wydaje się, że osoby te miały dużą swobodę w pozowaniu. Ustawiały się do obiektywu wedle uznania, mogły być uwiecznione nawet z nakryciami głowy. Fotografowano, z wykorzystaniem światła zastanego, zupełnie naturalnie, bez jakichkolwiek upiększeń.

Kto nie widział wystawy, która gościła w Warszawie kilka lat temu, temu polecam wyżej wymieniony w album z bardzo interesującymi zdjęciami z epoki.

Znani autorzy

Ze względu na ograniczoną objętość artykułu nie sposób nawet wymienić wszystkich fotografów, którzy przyczynili się do podniesienia fotografii portretowej do rangi sztuki. Zdjęcia wielu z nich do dzisiaj są prawdziwymi inspiracjami fotograficznymi. Naśladowcy starają się zgłębić sekrety wykorzystania światła, nauczyć się podobnego patrzenia, skopiować kadry. Przedstawię dosłownie kilku:

Helmut Newton

to niemiecki fotograf znany w świecie mody. Tworzył także niepowtarzalne fotografie portretowe znanych postaci show-biznesu. Jego charakterystyczny styl jest łatwo rozpoznawalny: ostre oświetlenie, wysoki kontrast, głębokie cienie czarno-białych zdjęć. Uważany za jednego z nielicznych, którzy z powodzeniem mogą fotografować ludzi w pełnym słońcu.

Elliott Erwitt

jest mistrzem fotografii reportażowej (skupiającej się oczywiście na człowieku), wiele z jego zdjęć ma wartość historyczną. Jednocześnie jest autorem świetnych migawek z przymrużeniem oka. Pomysłowe, ironiczne, podejrzane w odpowiednim momencie.

Annie Leibovitz

znana jest z kosztownych produkcji fotograficznych i portretowania topowych gwiazd. Zaczynała jako fotograf magazynu The Rolling Stone, co otworzyło jej drogę do możnych świata show-biznesu. Inscenizowane z wielkim rozmachem portrety artystów, muzyków i ludzi ekranu stały się znakiem rozpoznawczym fotografki.

Portrety celebrytów to w gruncie rzeczy śliski temat. Można mieć popularne twarze w portfolio, ale same zdjęcia mogą być zupełnie nieciekawe. Sztuką jest pokazanie gwiazd tak, aby nikt nie twierdził, że gdyby nie aktor/aktorka, zdjęcie nie zwróciłoby niczyjej uwagi.
Gorąco namawiam do zapoznania się z pracami wyżej wymienionych oraz innych, równie utalentowanych fotografów.

Portret niejedno ma imię

Może określę w końcu, co rozumiem pod tym terminem. Portret można generalnie zdefiniować jako przedstawienie postaci. I nie musi to być tylko forma klasyczna, przypominająca obraz, tzn. pozowana. Choć nie przepadam za szufladkowaniem, wypadałoby dla porządku nieco sklasyfikować rodzaje portretu. Zaznaczam, że jest to subiektywna lista, każdy może mieć swoją z trochę innym podziałem.

Ja wyodrębniam następujące rodzaje portretów: amatorski, profesjonalny, artystyczny, komercyjny, reportażowy, naturalny, pozowany.

Powyższe kategorie mogą się przenikać, np. możemy mieć zdjęcie portretowe artystyczne zarówno amatorskie, jak i zawodowe. Ale już portret reportażowy i pozowany nie pasują zbytnio do siebie. Teoria fotografii uwzględnia jako jeden z gatunków także portret psychologiczny. Uważam jednak, że jest to po prostu połączenie dwóch: naturalnego i pozowanego. Już wyjaśniam, o co mi chodzi. Portretowana osoba wygląda naturalnie, czyli: jest bez makijażu, charakteryzacji, kostiumu, w nierozpraszającym otoczeniu, a patrzy i ustawia się tak, jak widzi to fotograf, aby najlepiej ukazać cechy jej osobowości.

Portret komercyjny jest tworzony głównie przez zawodowców. Nie chodzi tu tylko o umiejętności i doświadczenie, ale także o możliwości sprzętowe i postprodukcyjne. Jeśli fotografujemy znanego polityka przed kampanią lub supermodelkę dla „Vouge’a”, to wymagania klienta są bardzo wysokie, a ocena naszej pracy dość surowa (i oparta na czytelnych kryteriach). Czytelnicy być może pamiętają z moich poprzednich artykułów, dotyczących fotografii reklamowej, jak ważna jest w tym fachu dbałość o najdrobniejsze szczegóły, zarówno w trakcie sesji, jak i w procesie postprodukcji. Liczy się także swoboda oraz elastyczność w operowaniu światłem, co jest możliwe tylko w bogato wyposażonym studiu.

Lepsze wrogiem dobrego

Portret na potrzeby reklamy jest zwykle piękny, ale ma mało wspólnego z prawdą. Gwiazdy estrady i ekranu coraz częściej nie są oficjalnie pokazywane takimi, jakie są w rzeczywistości. Komputerowe zabiegi wygładzające i odmładzające dają niekiedy dość radykalne rezultaty – i to we wszystkich rodzajach publikacji. Niedawno widziałem zdjęcia George’a Clooneya z premiery lub pobytu w Cannes (nie pamiętam dokładnie) przed wygładzeniem zmarszczek i po tym zabiegu. Moim zdaniem efekt niepotrzebny i z pewnością przesadzony. Poniżej zdjęcie Madonny przerobione na „reklamę” najlepszego kremu na zmarszczki i renowację skóry, czyli Photoshopa.

Komputerowy lifting nie ominął nawet naszego najbardziej znanego sportowca Adama Małysza w reklamie Lotto. Nieliczne reklamy kosmetyków, które manifestują brak komputerowej ingerencji w urodę modelki, pozostają bardziej ciekawostką niż zapowiedzią zmian w branży.

Sama zasada upiększania modeli po wykonaniu zdjęcia nie jest nowa. W czasach formatu 8×10 cali robiono to ołówkiem i pędzelkiem bezpośrednio na negatywie. W czasach średniego i małego formatu skórę wygładzano aerografem na wywołanych zdjęciach – stąd anglojęzyczny termin określający takie zdjęcia: airbrushed. W dobie komputerów prawie wszystko jest możliwe. Czasem, widząc różnicę między fotografiami „przed” i „po”, można się zastanawiać, czy to jeszcze portret fotograficzny, czy już bardziej ilustracja, dla której punktem wyjścia było zdjęcie.

Fani sławnych osób mogą być wdzięczni za paparazzich. Gdyby nie ich zdjęcia, zainteresowani nie wiedzieliby, jak ich ulubieńcy prezentują się na co dzień, na zakupach, na wakacjach. Bez względu na ocenę jest to forma reportażu, choć czasem przyjmuje formę podglądactwa. Niemniej jednak sama kategoria jest ważna.

O sztuce słów jeszcze kilka

Zrealizować się artystycznie może każdy – przynajmniej w teorii. Samo pojęcie fotografii artystycznej jest wystarczająco szerokie, aby w zasadzie każde zdjęcie można było do niej zaklasyfikować (bardziej lub mniej na siłę).

Jeśli fotki kończą w szufladzie, to nie ma wielkiego znaczenia, czy podobałyby się szerszemu gronu publiczności. Jednak trzeba nie lada talentu, wyobraźni i doświadczenia, aby istnieć na trudnym rynku portretu artystycznego. Znakomitym przykładem wypracowania własnego charakterystycznego stylu są prace Krzysztofa Gierałtowskiego, który przez długie lata zajmował się wyłącznie fotografią monochromatyczną. Tworzył portrety pełne ekspresji, bardzo kontrastowe. Charakterystyczne zbliżenia twarzy pozwalają widzowi zbadać najdrobniejsze szczegóły, detale mimiki, jakby zajrzeć postaci w oczy, choć samych oczu czasem nie było widać. Wszystkie jego portrety sprawiają wrażenie wysoce subiektywnych i bardzo osobistych wizji. Czasami osoba jest tylko zasugerowana, niemalże nierozpoznawalna lub niewidoczna.

Portret postmodernistyczny

Tendencja do upiększania fotografowanych osób trzyma się mocno w świecie mody, reklamy, show-biznesu i polityki. Niekiedy mam nawet wrażenie, że się wręcz nasila. Tak czy owak, główne nurty fotografii komercyjnej wciąż kierują się jedną zasadą: na zdjęciu wszystko ma robić lepsze wrażenie niż w rzeczywistości.

Pojawiają się „nowe” sposoby na prezentację postaci, także w branży fotografii komercyjnej. „Nowe”, czyli wykorzystujące coraz większe możliwości obróbki komputerowej obrazu. Mało kto bawi się w poszukiwania innych metod na utrwalanie obrazu. Mam tu na myśli fotografów, nie firmy produkujące sprzęt (o tym za chwilę). Tylko bardzo zapaleni hobbyści, którym nie wystarcza technologia cyfrowa, uprawiają jeszcze np. fotografię otworkową czy dagerotypię. Pozostali uzyskują podobne efekty w Photoshopie. Zresztą powstała nowa klasa adeptów fotografii, powtarzających jak mantrę: „to się zrobi w Photoshopie”. Moje zdanie na ten temat pozostaje niezmienne: solidny fotograf to, co się da, zawsze osiąga na planie, przed obiektywem. Oznacza to realistyczne efekty i mniej pracy w cyfrowej ciemni, czyli ślęczenia przed ekranem komputera.

Czas na zmiany

Wracając do nowych trendów, to dla przykładu można wymienić prace Andrzeja Dragana. Estetyka spopularyzowana przez tego fotografa polega głównie na przerysowanym, przesadnie wyostrzonym przedstawieniu postaci w kolorystyce odbiegającej od naturalnej. Widzimy wszystkie niedoskonałości skóry, każdą zmarszczkę. Jest to niemalże karykatura, brudna i makabryczna. Dla niektórych szokujące estetycznie, niełatwe w odbiorze, ale te obrazy z pewnością zwracają uwagę – zwłaszcza w reklamie, na zasadzie kontrastu z dominującymi wymuskanymi ujęciami.

Samo ukazywanie świata odartego z piękna nie jest wynalazkiem XXI wieku. Turpizm pojawił się (początkowo w literaturze) mniej więcej w połowie ubiegłego stulecia. W dzisiejszej jego fotograficznej odmianie współczesna jest tylko zaawansowana technologia, co oczywiście w żaden sposób nie zmniejsza wartości takich prac. Dziś fotografowie mają nowe narzędzia dające ogromną kontrolę nad efektem końcowym (komputer z odpowiednim oprogramowaniem) i kreatywnie je wykorzystują. Jeśli chodzi o zabiegi czysto fotograficzne, najbardziej zauważalny jest szeroki kąt. Obiektywy o krótkich ogniskowych przeżywają prawdziwy renesans. Moda na fotografowanie ludzi w ten sposób jest dziś bardziej widoczna niż kiedykolwiek. Do przerysowań związanych ze stosowaniem bardzo krótkich ogniskowych dochodzi potem obróbka komputerowa, która zazwyczaj oznacza użycie cyfrowych filtrów w skrajnych niemalże ustawieniach.

Wracając do tematu nowych technologii – producenci nie zasypiają gruszek w popiele i starają się promować aparaty i obiektywy 3D. Nie tak intensywnie jak produkty dla rynku wideo, ale konsekwentnie. Być może całkiem niedługo będziemy oglądać trójwymiarowe zdjęcia na superpłaskich ekranach, z których najbliżsi będą „wyskakiwać” na oglądających…

A następny krok? Oprócz trójwymiarowości – więcej komputerów kreujących rzeczywistość na ekranie. Pewnie kiedyś pokażemy komputerowi kilka zdjęć Humphreya Bogarta, a oprogramowanie stworzy nam wirtualnego modela o cechach tego aktora. Będziemy go mogli dowolnie ustawiać i oświetlać w scenografii, jaka nam tylko przyjdzie do głowy. A potem pstryk! – i wysyłamy dzieło w sieć. Technicznie jest to możliwe już teraz, ale na razie koszty są bardzo wysokie, a proces tak pracochłonny (czytaj: zaawansowany programistycznie), że nie jest dostępny dla każdego.

Wróćmy jednak do rzeczywistości i zastanówmy się krótko, czym najlepiej fotografować.

Portret realny – czyli korzystamy z tego, co mamy

Jaki sprzęt? Wszystko zależy od wizji, którą pragniemy zrealizować. Z pewnością nie należy ulegać złudzeniu, że droższy aparat sam będzie robił lepsze zdjęcia.

Fotografia portretowa, zwłaszcza klasyczna, czyli pozowana, nie jest aż tak wymagająca, jeśli chodzi o szybkość autofokusa czy liczbę megapikseli. Można posługiwać się zupełnie zwyczajnym kompaktem (choć musimy wtedy uważać na dużą głębię ostrości związaną z małymi wymiarami matrycy światłoczułej). Za oświetlenie też nie musi nam służyć najbardziej zaawansowany generator i zestaw lamp z kompletem softboxów. Pewnie, że taka kombinacja się przydaje, ale nie jest koniecznością. Z powodzeniem egzamin zdadzą prostsze lampy, w tym także domowe z mocniejszymi żarówkami.

Do portretu reportażowego przyda się lustrzanka lub aparat kompaktowy z dużą matrycą i wymienną optyką, ponieważ w tym gatunku liczy się szybkość reakcji aparatu, a zwykłe kompakty typu „wszystko w jednym” wciąż pod tym względem kuleją. Jeśli chcemy mieć możliwość wykonania zdjęcia z zaskoczenia, sprzęt nie może nas spowalniać. Poza tym w tego rodzaju portrecie najczęściej wykorzystuje się światło zastane, którego często brakuje. Możliwość bezstresowego fotografowania przy wysokiej czułości jest niezwykle istotna, a zapewniają ją tylko aparaty z dużymi matrycami (oczywiście chodzi o fizyczne wymiary, a nie liczbę megapikseli). Warto o tym pamiętać.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy tym rodzaju fotografii. To tańsza i pozornie łatwiejsza dziedzina portretu, bo nie potrzeba w niej tyle sprzętu oświetleniowego co w studio. Jednak żeby zdjęcie wyglądało naturalnie, trzeba się czasem trochę napocić i umiejętnie wykorzystać światło zastane. Warto obserwować otoczenie – skąd, co i jak świeci. Jak zmodyfikować światło do naszych potrzeb? Gdzie najkorzystniej ustawić modela? Jeśli chcemy sfotografować kogoś np. w pełnym słońcu, to żeby osoba nie musiała mrużyć oczu oraz aby wyeliminować ostre cienie, dobrze jest mieć pod ręką jakiś dyfuzor, choćby białą parasolkę. Jeśli fotografujemy w pomieszczeniu z oknem, pomocny będzie ekran odbijający dla rozjaśnienia ciemniejszych partii kadru. Może to być nawet większa biała kartka.

Tak naprawdę prawie zawsze trzeba mniej lub bardziej manipulować światłem – nawet gdy nie używamy lamp. Jeśli jeszcze chcemy, aby postać nabrała większej trójwymiarowości, umieśćmy ją na ciemniejszym tle. Tą ostatnią metodą, choć oczywiście nie bez pomocy lamp, posłużyłem się podczas jednej ze swoich ostatnich sesji. Przedstawię teraz kulisy jej realizacji – efekty widać na zdjęciach poniżej.

Kiedy, jak i dlaczego?

Kiedy? W ciążowej fotografii portretowej chodzi zazwyczaj o to, żeby uchwycić najładniejszy kształt brzucha, dlatego nie należy czekać do końca ostatniego trymestru. Choć wtedy krągłość będzie największa, to często brzuch bardzo nisko opada tuż przed porodem, a całe ciało zatrzymuje wodę i puchnie. Poza tym sesja w dziewiątym miesiącu może być zbyt wyczerpująca dla przyszłej mamy, a nawet może ją przerwać akcja porodowa. Wystarczy, że poczekamy do momentu, w którym kształt brzucha jest jednoznacznie rozpoznawalny.

Jak? Im prościej, tym lepiej. Zdjęcia tego typu powinny każdej mamie przywołać miłe wspomnienie przygotowań do powitania swojego dziecka, a nie kojarzyć się z długą i męczącą sesją. Dlatego pomysł na zdjęcia powinien być jasno sprecyzowany przed rozpoczęciem fotografowania.

Pamiętajmy, że jedno dobrze uchwycone ujęcie przewyższy swoją wartością album pełen wydumanych, nienaturalnych póz, pozbawionych ładunku emocjonalnego kadrów, których widziałem już tysiące. Świadomi mojej profesji znajomi i rodzina pokazują mi je czasem, kończąc przeglądanie pełnym nadziei pytaniem: „I jak?”. A mnie nie pozostaje nic innego jak odpowiedzieć uprzejmie: „Bardzo ładnie i ciekawie”. Myślę jednak przy tym: „Dlaczego sam nie zrobiłeś zdjęcia żonie czekającej z rękami na brzuchu na ruch dziecka i wolałeś, by półnaga, owinięta jakąś szmatką wdzięczyła się przed innym facetem? A dlaczego w ogóle robić takie zdjęcia?”. Odpowiedzi udzielę nieco dalej. Przejdźmy do opisu sesji.

Fotografa portret niezupełnie własny

Czemu niezupełnie własny? Bo własna jest żona, która wdzięcznie i cierpliwie pozowała mi pomimo ciążącego brzucha. Jak zapewne niejeden pasjonat fotografii i przyszły tatuś także i ja zapragnąłem uwiecznić ukochaną w stanie błogosławionym. Nie chciałem, by sprawdziło się przysłowie o szewcu, który bez butów chodzi.

Zaplanowałem proste oświetlenie. Jak widać na szkicu, trzy lampy wystarczyły, by uzyskać miękkie światło delikatnie „opływające” modelkę. Pierwsza lampa świecąca przez dyfuzor (od góry i z prawej strony aparatu) doświetlała twarz oraz łagodziła cienie. Delikatna kontra ustawiona z prawej strony przy tle pozwoliła uplastycznić całą sylwetkę, tworząc bliki na materiale sukienki i ciele. Aby jak najlepiej wyeksponować kontur postaci ubranej na czarno, fotografowanej na ciemnym tle, dodałem na tło podświetlenie, które jednocześnie dało efekt winietowania.

Tło niekoniecznie musi być czarne, podobny efekt uzyskamy za pomocą tła szarego umieszczonego trochę dalej, tak aby pozostałe lampy nie wpływały zbytnio na jego doświetlenie. Światło to można też odciąć zastawką, którą również zastosowałem. Pozostało jedynie dostawić blendę dla złagodzenia kontrastu i oświetlenie gotowe. Nie będę się rozpisywał nad obróbką graficzną, wszak żona w każdym momencie może przeczytać ten artykuł, a dobra atmosfera w domu jest nie do przecenienia…

Do albumu lub na ścianę

Artykuł przygotowałem teraz, choć mój syn Filip już od kilku miesięcy jest na świecie. Przyznam, że od momentu jego narodzin stałem się bardziej sentymentalny i zacząłem ozdabiać ściany rodzinnymi fotografiami. Zbieram się też, by przygotować wreszcie album, który w przyszłości będę mógł przeglądać z żoną i potomkiem. Warto gromadzić takie pamiątki, robiąc bliskim zdjęcia, żeby uniknąć sytuacji, gdy jedyne pamiątkowe portrety człowieka to te na owalnych porcelanowych płytkach wiadomo gdzie. Mam nadzieję, że w czasach wszechobecnych aparatów cyfrowych będzie to mało prawdopodobne.

Masz propozycję na temat poradnika?: Napisz do nas
Oceń :

Zobacz podobne poradniki

rozwiń

Komentarze

pasi

pasi 2011-05-30 22:28:43

Bardzo profesjonlany, a zarazem napisany dobrym językiem artykuł. Z tekstu bije ogromna wiedza. Brawo!

Szereny

Bardzo ciekawy artykuł. Zaciekawiły mnie szczególnie przykłady prac p. A. Dragana. Jest to kolejna insporacja. Tym razem, jednak zostawiona "na później". Tekst przede wszystkim uczy pokory. Jakoś tak... Do własnych umiejętności (bądź ich braku), podejścia do portretów, choć końcówka daje nadzieję, że jednak nie jest to taka czarna magia i przy odpowiedniej dozie pracy, może zacząć wychodzić coś faktycznie dobrego.
Ciekawi też, dlaczego na starych fotografiach, przytoczonych na początku tekstu z kartotek policyjnych, nie ma cieni pod oczami (nawet pod kapeluszem). Trzeba będzie pogrzebać i podpytać wujka Google w tym temacie. Dlaczego stara technika daje to, czego nowa nie może?

Balka

Balka 2011-06-06 15:00:32

Co do cieni pod oczami to myślę, że jest to zasłyga większej rozpiętości tonalnej analogowego materiału światło czułego.

Delo

Delo 2011-06-08 02:30:35

Bardzo fajny - rzeczowy, artykol - sklania mnie w kierunku fotografii analogowej.

Renia

Renia 2011-08-28 17:11:05

Czytalam z zaciekawieniem i wskazówki autora postaram się wykorzystać w dalszej mojej pracy nad portretem.Dziękuję

andregol

Ostatnie zdanie o obróbce graficznej - niezastąpione. Tak mnie pozytywnie nastroiło. 
Odnośnie artykułu, czuję niedosyt.

Sławek

Sławek 2012-04-13 03:53:00

A co ze słynnym portrecistą Richardem Avedonem?

andy_mav

Wkradł sie błąd na stronie drugiej "niezasypiają gruszek w popiele" autorowi chodziło raczej o zasypywanie.

Redakcja Szerokiego Kadru


2012.08.07 19:09   andy_mav:


Wkradł sie błąd na stronie drugiej "niezasypiają gruszek w popiele" autorowi chodziło raczej o zasypywanie.




Dziękujemy za wnikliwe czytanie naszych artykułów i zgłaszanie ewentualnych błędów. W tym wypadku jednak zastosoawlismy poprawną formę powiedzenia.

zygzak

Dla chcących potrenować lub zrobić naprawdę dobre portrety zapraszam do studia fotograficznego ZYGZAK STUDIO w Warszawie.
Tu można dopiero zobaczyć co znaczy dobry portret zwłaszcza jak skorzysta się z miejscowej wizażystki.
Studio fotograficzne do wynajęcia Warszawa http://zygzak-studio.pl

seszek

zygzakDla chcących potrenować lub zrobić naprawdę dobre portrety zapraszam do studia fotograficznego ZYGZAK STUDIO w Warszawie.
Tu można dopiero zobaczyć co znaczy dobry portret zwłaszcza jak skorzysta się z miejscowej wizażystki.
Studio fotograficzne do wynajęcia Warszawa http://zygzak-studio.pl


Strona internetowa w budowie ha ha ha . Chyba nieco przestrzeliłeś.

graft

graft 2021-03-27 16:41:01

strzał co miiał co chciał - malutki incydent @ a portreto jak piłsudski odcień miarodajny?

Dodaj komentarz

Ponieważ nie jesteś zalogowany, Twój wpis będzie musiał zostać zaakceptowany przez moderatora.

Dodaj swój post

kuzar

Fragment ciała2024-03-26 10:13:43 kuzar

Dziękuję z całego serca za to szczególne wyróżnienie, jest dla mnie bardzo ważne. Jestem…

yveta

Fragment ciała2024-03-21 17:05:40 yveta

Dziękuję serdecznie za wyróżnienie. Podziwiam Twoje prace i bardzo się ciesze ze mój pomysł…

stefan

Jan Ulicki2024-03-15 15:45:50 stefan

Po co zwiększać tak bardzo nasycenie? Z dobrych, a nawet bardzo dobrych kadrów wychodzi…

Skibek

Fragment ciała2024-03-07 16:55:13 Skibek

Łoooo, Paaaanie! Dobre prace w tym miesiącu. Coś czuję, że juror będzie miał ciężki orzech…