Sprawdzanie
Szeroki Kadr
Poradnik: Po godzinach | 10.03.2011 | Średnio zaawansowani | Kolor tła:

Pastisz, czyli żarty w fotografii

Arek Kempka

Naucz się twórczo wykorzystywać swoje inspiracje
Dodaj do schowka

Wstęp

Fotografia otacza nas niemal wszędzie – w prasie, na bilbordach, w internecie, w MMS-ach. Żyjemy w świecie obrazów. Niektóre zatrzymują nas na chwilę, inne mijamy bez cienia emocji. Jednymi z moich ulubionych zdjęć są takie, które potrafią mnie rozbawić, sprawić, by moje myśli oderwały się od prozy życia. I nie chodzi mi tu o ujęcia głupich min, lecz o te, z których przebija poczucie humoru fotografa. Autorzy takich zdjęć potrafią w inteligentny sposób odwołać się do znanych dzieł, motywów lub konwencji i bawić się skojarzeniami. Fotograf puszcza do widza oko, ukazując mu znajomą postać albo sytuację, ale nie dosłownie tak samo – nie tworzy kopii. Uwypukla pewne charakterystyczne elementy, niektóre podmienia, ale tak, by całość była łatwo rozpoznawalna. Wymaga to bogatej wyobraźni i dużo umiejętności, często wyczucia i smaku. Taka twórczość nierzadko może być sztuką samą w sobie. W artykule tym postaram się opisać ten gatunek fotografii oraz odsłonię kulisy sesji zdjęciowej, podczas której testowałem jedną ze średnioformatowych lustrzanek cyfrowych.

Czas to życie

Pastisz, bo o nim tu mowa, jest z definicji utworem naśladującym, nienoszącym jednakże cech fałszerstwa; tworzonym częściej dla pochwały niż krytyki – różni się więc w tym względzie od karykatury.

Ponieważ pastisz ma zabarwienie humorystyczne, granice pomiędzy nim a parodią bywają bardzo płynne. Forma ta jest bardzo często wykorzystywana w komediach. Sceny lub postacie ze znanych filmów pojawiają się ku uciesze widowni. Niektóre obrazy, jak na przykład Straszny film, niemalże w całości opierają się na zlepku parodystycznych cytatów.

Reklama, która nierzadko odwołuje się do stereotypów, jest kolejną dziedziną posiłkującą się znanymi motywami albo wręcz konkretnymi utworami, zdjęciami i bohaterami.

Na zamieszczonym obok zdjęciu można zobaczyć aktorkę Maggie Q (fotografia na plakacie inspirowanym znanym motywem z filmu American Beauty, wspomagającą stowarzyszenie PETA). Prosty zabieg zamiany płatków róż na czerwone papryczki, odpowiednie hasło – i otrzymujemy poster propagujący wegetarianizm.

Kolejny pastisz zaprezentowany poniżej to znakomity przykład wykorzystania stylu reklam jednej z czołowych marek tytoniowych w kampanii antynikotynowej. Te same elementy (krajobraz, postacie, kolorystyka, czcionka sloganu) tworzą zupełnie inne przesłanie niż w oryginale. Choć czarny humor tej reklamy bawi, to hasło „Bierne palenie zabija” budzi refleksję. Jednak najczęściej, zwłaszcza w fotografii, pastisz jest po prostu zabawą.

Agencja Ogilvy & Mather India dla Cancer Patients Aid Association Agencja Ogilvy & Mather India dla Cancer Patients Aid Association

Bądź mą muzą

Nie ma chyba na świecie twórcy, któremu nigdy nie zabrakło natchnienia. Sam, kiedy jeszcze znajdowałem czas na niekomercyjną fotografię, nieraz nie mogłem znaleźć tematu do zdjęć. Jak na ironię, obecnie wiele pomysłów czeka w szufladzie na realizację i czasem pojawia się myśl, że mogą się nie doczekać.

Zauważyłem, że bardzo wdzięczną inspiracją są obrazy starych mistrzów. Widziałem już niezliczone pastisze Mony Lisy, Dziewczyny z perłą czy Damy z gronostajem, i to niejednokrotnie w męskich wydaniach. Polscy artyści nie pozostają w tyle, np. w Gdańsku miała miejsce wystawa pod tytułem „Pastisz. Mona Lisa z wąsami”, na której studenci i absolwenci gdańskiego Studium Fotografii Artystycznej zaprezentowali swoje prace. Obok można zobaczyć jedną z wystawionych tam fotografii, Dama z termoforem.

Pastisz wydaje się niewyczerpanym źródłem. Niektórzy na przykład sięgają po klocki LEGO, aby tworzyć własne wersje legendarnych zdjęć, kadrów filmowych czy też obrazów. Jeden z włoskich fotografów chętnie udzielił nam zgody na zamieszczenie jednej z jego prac. Internet aż pęka w szwach od takich realizacji, a ja uśmiałem się do łez, oglądając niektóre z nich. Nierzadko jednak takie naśladownictwo przybiera jeszcze inną formę.

fot. Piotr Strzelczyk fot. Piotr Strzelczyk
fot. Marco Pece, www.udronotto.it fot. Marco Pece, www.udronotto.it

Być jak gwiazda

Obecnie chyba największym źródłem takich zapożyczeń jest film. Któż nie chciałby zostać gwiazdą choć na chwilę? Często fotografowie otrzymują zlecenie sportretowania osoby w taki sposób, aby przypominała postać filmową. Niezliczone kobiety (i sporo mężczyzn) odtwarzały role Marilyn Monroe w rozwianej sukience ze Słomianego wdowca i Audrey Hepburn ze Śniadania u Tiffany’ego. Nawet dość znane osoby jak Lindsay Lohan czy Paris Hilton niejednokrotnie pozowały do takich zdjęć. Przyznam, że sam chętnie wcieliłbym się w rolę Harrisona Forda z Indiany Jonesa lub Seana Connery’ego jako Jamesa Bonda, gdybym był choć odrobinę do któregoś z nich podobny.

Nierzadko wzorcem do pastiszu staje sama fotografia. Chyba najlepszym przykładem jest praca Charlesa Ebbetsa z 1932 roku pod tytułem Men on Beam at Rockefeller Center znana także jako Lunch na dachu drapacza chmur. Motyw ze zdjęcia robotników siedzących wysoko na szkielecie wysokościowca był wielokrotnie wykorzystywany. Mieliśmy wersję z dziećmi, z aktorami z serialu Przyjaciele. Były także reklamy marki z branży motoryzacyjnej – z pustą belką i sugestią że wszyscy właśnie korzystają z rabatu na samochód. Także i tego zdjęcia nie ominęła aranżacja z klocków LEGO.

Czas na żarty

Fotografia z przymrużeniem oka – taki właśnie cel przyświecał mi podczas sesji testującej kolejne dziecko niemieckiej firmy Leica, modelu S2. Ponieważ był to niezobowiązujący projekt, nie można było do tematu podchodzić śmiertelnie poważnie. Zdecydowałem się na szersze odniesienie, może i w ten sposób efekt jest mniej wyrazisty, ale za to bardziej uniwersalny. Główną inspiracją były basenowe scenki ze starych amerykańskich filmów, ze wszystkimi obowiązkowymi elementami: słońcem, nieskazitelnie błękitną wodą, pięknymi i gładkimi ciałami modeli wraz z nieodłącznymi atrybutami letniego wypoczynku – lodami i kolorowymi drinkami.

Czy każdy właśnie tak powinien odbierać te obrazy? Niekoniecznie, zdjęcia te nie muszą kojarzyć się jednoznacznie, każdy może interpretować je inaczej. Niektórzy znajdą tu nawiązanie do klasycznych zdjęć w konwencji pin-up girl, dla innych to Barbie i Ken. Mnie cieszy sam fakt, że zdjęcia po prostu się podobają.

Muszę jednak przyznać, że nie byłem obiektywny przez cały proces powstawania zdjęć, od pomysłu do samej postprodukcji. Model miał przedstawiać wyidealizowaną wizję wypoczynku w skąpanym słońcem basenie, z drinkiem ze słomką dla leniwych. Jednak jako mężczyzna chciałem, aby dziewczyna wyglądała raczej zalotnie i prowokująco. Proszę jednak wszystkie panie o wyrozumiałość dla tej odrobiny męskiego szowinizmu. Niech moim usprawiedliwieniem będzie fakt, że brak urlopu mocno dawał mi się ostatnio we znaki. Choć zdjęcia wyglądają na dość proste, wymagały pracochłonnych przygotowań.

Zbieramy zespół

Ponieważ fotografią zajmuję się zawodowo od kilkunastu lat, nie mam większego problemu z dobraniem wypróbowanej ekipy. Wszystkim innym doradzam pilnie gromadzić kontakty do wizażystów, stylistów i fryzjerów. Moim zdaniem najwięcej uwagi powinno się poświęcić castingowi. Dobór modeli to nie zawsze prosta sprawa, bardzo łatwo popełnić błędy, które zniweczą nasz trud. Najwygodniej oczywiście zatrudnić do poszukiwań profesjonalistów z dyrektorem castingu na czele. Niestety nawet produkcje filmowe nie zawsze dysponują wystarczająco wysokim budżetem.

Szukając modeli do podobnej sesji, pamiętajcie, że tak naprawdę zatrudniacie aktora, a nie ładną buzię. Nie wystarczy ładna buzia – niezbędna jest umiejętność pozowania, odegrania potrzebnej scenki. Początkujący modele często nie potrafią kontrolować ciała i mimiki w wystarczającym stopniu. Jeżeli będziecie zmuszeni pracować z kimś niedoświadczonym, poproście, aby wcześniej poćwiczył, np. przed lustrem, i umówcie się na zdjęcia próbne.

Na szczęście podczas omawianej sesji nie zaszła taka potrzeba, po niezbyt długich poszukiwaniach wybrałem Rafała i Monikę, którzy należą do grona czołowych polskich fotomodeli. Mimo to nie obyło się bez wcześniejszego spotkania w celu przymiarek i omówienia sesji. Było to konieczne, gdyż w dniu sesji mogłoby się na przykład okazać, że kostiumy kąpielowe są za ciasne lub ciała modeli są zbyt blade, a wizażystka nie jest przygotowana do ich pomalowania. Poza obsadą głównych ról potrzebowałem jeszcze kilku drobiazgów.

Jak się nie ma, co się lubi

Pomysł może i ciekawy, ale skąd słońce i basen w środku zimy? Lot do ciepłych krajów, z powodu braku sponsora, trzeba było wykluczyć. Może choć jakiś kryty basen? To też kosztowna opcja, no i ta wilgotność powietrza… Pozostała więc budowa zbiornika w studiu, gdzie, prawdę mówiąc, najprościej kontrolować wszystkie parametry.

W celu jak największego uwiarygodnienia naszego „basenu” użyliśmy akwarium o wymiarach sto dwadzieścia na sto sześćdziesiąt i wysokości trzydziestu centymetrów. Nie jest to wielkość nawet zbliżona do małego, przydomowego basenu, ale wystarczyła na potrzeby sesji. Jednak z uwagi na niewielkie wymiary zbiornika konieczne okazało się podzielenie sesji na etapy: pierwszy to fotografowanie osób, a drugi to ujęcia samej wody potrzebnej w procesie postprodukcji.

Akwarium zostało umieszczone asekuracyjnie na płytach styropianowych i bezpośrednio na piankach w kolorze turkusowym. Przy zdjęciach z wodą dobrze jest się zabezpieczyć przed wypadkiem – gdyby zbiornik pękł, całe studio zostałoby zalane. Dlatego wszystkie urządzenia elektryczne umieściliśmy na podwyższeniach, tak aby woda nie mogła do nich dotrzeć. Nad „basenem” rozpostarliśmy „niebo” o szerokości prawie trzech metrów, czyli papierowe tło firmy FOBA w kolorze określonym jako Blue Jay. Bez tego małego oszustwa scenka mogłaby wyglądać zbyt nienaturalnie, gdyż wykonując zdjęcia na zewnątrz w pogodny dzień, zawsze otrzymujemy delikatne odbicie nieba lub lekkie zaniebieszczenia w cieniach. Zanim przejdę do oświetlenia, jeszcze kilka słów o rekwizytach.

My się zimy nie boimy

Nie wspomniałem jeszcze, że zimowa pora nie sprzyjała poszukiwaniom strojów kąpielowych i materaców plażowych. Bez narażenia się na śmieszność nie mieliśmy czego szukać w sklepach ze sprzętem sportowym. Na szczęście outlety i sprzedawcy na Allegro nie przejmują się porą roku, więc udało się pokonać i tę przeszkodę. Podczas gromadzenia rekwizytów warto kupić lub wypożyczyć kilka sztuk więcej w różnych kolorach, nie będzie wtedy problemu, jeśli na sesji okaże się, że dana kolorystyka się nie sprawdza. Wyposażeni w nadmuchiwane fotele i materace oraz stroje i ozdoby dla modelki byliśmy już prawie gotowi do zdjęć.

Aby wszystko odbyło się profesjonalnie, poprosiliśmy o pomoc wizażystkę z asystentką, które zajęły się makijażem bohaterów sesji. Opalenizna z solarium utrzymuje się zbyt długo, dlatego nie wchodziła w grę. Zastosowaliśmy więc wodoodporny preparat firmy Ben Nye, który łatwo usunąć pod prysznicem za pomocą dowolnego płynu lub żelu do kąpieli. W ten sposób pięknie opaleni modele zostali poddani krótkim zabiegom fryzjerskim i mogli już kolejno wskakiwać do basenu. Podczas tych zabiegów nikt jednak w studiu nie próżnował.

Relaks do bólu

Mimo że wyglądają na relaksujące, pozycje, w których modele mieli być fotografowani, nie należały do zbyt komfortowych. Po godzinie w niewygodnej pozycji nawet najlepszy model nie zagra dostatecznie dobrze osoby odprężonej. Dla uzyskania najlepszych efektów zawsze staram się skrócić czas eksploatowania osoby fotografowanej. Dlatego podczas sesji w miarę możliwości często robię przerwy.

Poza tym dobrze jest pamiętać, że grawitacja nie oszczędza nawet pięknych i wysportowanych ciał i pod koniec dnia wyglądają one znacznie gorzej niż przed południem. Z tej właśnie przyczyny już poprzedniego dnia rozstawiliśmy z ekipą cały plan, a w czasie gdy wizażystka zajmowała się opalenizną głównych bohaterów, wykonaliśmy zdjęcia próbne z udziałem asystenta i asystentki. Można wtedy było wstępnie dopracować kompozycję i oświetlenie.

Osobom niezgadzającym się z powyższą strategią doradzam przeprowadzenie testu: wykonajcie swój portret w lustrze przed południem i kolejny wieczorem. Jeżeli pierwsza fotografia zostanie wykonana po dobrze przespanej nocy, a nie imprezie do rana, zauważycie znaczącą zmianę.

Wracając do sesji – wcześniejsze próby pozwoliły też rozwiązać problemy z odpływaniem dmuchanych rekwizytów, bo natychmiast przekonaliśmy się, że pogoń za obracającym się na kole modelem byłaby absurdem i należy je przed zdjęciami unieruchomić.

Słoneczko nasze, pokaż buzię

Moim celem nie było idealne odtworzenie słonecznego dnia, lecz raczej wyobrażenia o nim. W pogodny dzień cienie są o wiele głębsze, a ich krawędzie ostrzejsze, ale tak oświetlone postacie nie wyglądają zbyt atrakcyjnie. Dlatego w filmie i fotografii, wykonując zdjęcia w pełnym słońcu, często używa się rozmaitych dyfuzorów. Jak można zauważyć na schemacie, oświetlenie nie było skomplikowane. Głównym światłem modelującym była umieszczona na żurawiu lampa z czaszą typu beauty dish (światło portretowe) z dyfuzorem. Dla uzyskania niebieskiej poświaty dwie lampy z wąskimi softboxami błyskały w rozwieszone tło. Czwartym źródłem światła była lampa z softboxem umieszczonym w rogu akwarium skierowana na modela, która miała za zadanie zwiększenie plastyki obrazu.

Przy zdjęciu z modelką zmodyfikowałem lekko oświetlenie, tak aby lepiej doświetlić twarz. W tym celu przesunąłem lampę portretową w stronę aparatu, a softbox z rogu akwarium – przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, aby nie świecił w kontrze. Dla wygładzenia cieni i wyrównania oświetlenia postaci naprzeciwko tła znajdowała się duża biała blenda odbijająca światło.

Należało jeszcze dobrać najciekawsze ujęcie. Zdecydowałem się na spojrzenie lekko z góry z oczywistych powodów – pragnąłem znaleźć naturalny punkt widzenia, a takim byłoby spojrzenie kogoś stojącego na brzegu basenu. Poza tym wtedy najlepiej widać wodę otaczającą fotografowaną osobę, a to doskonale zamyka kadr. Nie wszystko jednak poszło tak prosto, jak na to liczyłem.

Nie bez przeszkód

Ktoś kiedyś powiedział, że gdyby wszystko wychodziło nam zawsze za pierwszym razem, byłoby nas na ziemi ze sto miliardów, a może i więcej. Mając na względzie, że nie wszystko udaje się od razu, lubię na bieżąco korygować kadr, oświetlenie i ustawienie modela. Postępy zwykle śledzę na monitorze, dzięki podpięciu aparatu do komputera. Podczas tej sesji aparat również został podłączony do komputera i za pomocą pluginu do Lightrooma zdjęcia były przesyłane do natychmiastowego podglądu na ekranie. Jednak „natychmiastowy” to określenie nieco na wyrost. Leica S2 (czyli aparat, który wtedy testowałem) komunikuje się z komputerem przewodowo poprzez USB 2.0, które w połączeniu z pluginem do Lightrooma okazuje się niezbyt szczęśliwą kombinacją. W porównaniu z łączem FireWire i oprogramowaniem Phase One, na którym często pracuję, prędkość transmisji pozostawiała wiele do życzenia.

Choć sam aparat jest dość prosty w obsłudze, to interfejsu oprogramowania na komputerze nie nazwałbym intuicyjnym. Samo podłączenie sprzętu zajęło sporo czasu, co dowodzi, że choć Leica to rewelacyjny aparat, jednak podczas ważnej sesji najlepiej pracować ze sprzętem wypróbowanym. Gdybym realizował zlecenie komercyjne z klientem na planie, zapadłbym się pod ziemię ze wstydu. Na szczęście nie było takiej konieczności i po wszystkich opisanych wcześniej przygotowaniach i perypetiach mogłem rozpocząć przyciskanie spustu migawki.

By się zbliżyć

Na wykonanych zdjęciach można dostrzec lekki efekt przerysowania. Jako że charakter tej pracy miał być lekki i niezobowiązujący, nie chciałem sięgać po obiektyw standardowy. Ciekawszy efekt dało zastosowanie optyki o szerszym kącie widzenia. Jednak czy całą zasługę należy oddać sprzętowi? Otóż nie. Część przerysowań została dodana w procesie obróbki komputerowej.

Dlaczego zastosowałem taką metodę? Oko ludzkie w połączeniu z mózgiem jest narzędziem znacznie przewyższającym najlepsze nawet obiektywy i aparaty. Obraz, który widzimy, dzięki temu subiektywnemu odbiorowi staje się wolny od zniekształceń typowych dla optyki. Oko niejako koryguje rzeczywisty obraz. Dlatego właśnie zdecydowałem się na wzmocnienie tej perspektywy równie subiektywną metodą.

Na zdjęciach powiększone zostały części ciała znajdujące się najbliżej aparatu oraz oczy modeli. Do tego zabiegu wykorzystałem narzędzia Photoshopa służące do transformacji, zwane Warp oraz filtr Liquify. Pierwszym z nich działałem na całym obrazie, a drugiego użyłem jedynie do powiększenia oczu. Poprzez zmianę wielkości podkreślona została też rola takich rekwizytów jak kieliszek, słomka i lód trzymany przez modelkę. Niejeden pewnie nazwie to oszustwem, manipulacją niegodną fotografa. A ja odpowiem – co z tego? Już taki ze mnie kłamczuch i nie zamierzam się zmieniać. Aby dało się odczuć efekt kiczu wszechobecny w amerykańskim kinie, zmiany te nie ominęły również kolorów.

Użycie narzędzia Liquify

Jak w przedszkolu

Niemal każdy przedszkolak świetnie się bawi z kredkami w dłoni i książeczkami do kolorowania na stole przed sobą. Może nie aż tak wesoła, ale dość podobna, jest praca grafika, który pracuje nad kolorystyką niektórych fragmentów zdjęcia.

Dlaczego najlepsze zostawiam na deser i pracą nad kolorystyką kończę obróbkę? Często bardzo selektywnie traktuję niektóre fragmenty zdjęcia i nie mówię tu o stosowaniu narzędzia Selective Color. Zakładam maski na wybrane partie zdjęcia, jednak aby to zrobić, trzeba wcześniej zakończyć wszystkie geometryczne korekty, takie jak powiększenia czy przesunięcia elementów. W przeciwnym razie każda zmiana pociągnie za sobą konieczność poprawy masek. Do ich tworzenia stosuję między innymi bardzo przydatne narzędzie Color Range, które znajduje się w zakładce Select na górnym pasku menu Photoshopa. Za pomocą tej funkcji niezwykle łatwo zaznaczyć obszar o podobnej kolorystyce, a w porównaniu z magiczną różdżką (Magic Wand) narzędzie to zaznacza go dość „płynnie”. Z takiego zaznaczenia łatwo utworzyć maskę – wystarczy kliknąć na jej ikonę znajdującą się na dole okna z warstwami. Taką maskę poddaję jeszcze dalszej korekcji. Nie będę się rozpisywał o tworzeniu i pracy na maskach, gdyż omawiałem to we wcześniejszych artykułach z serii „Fotografia reklamowa”, np. w tekście Dlaczego tu tak ciemno, czyli kształt i przezroczystości w niskim kluczu. Każdemu, kto nie używał tego narzędzia, polecam poznać jego możliwości, gdyż korekcja kolorów to tylko jedno z licznych zastosowań tej funkcji. Wracając do sesji – czy po podciągnięciu kolorów pracę nad zdjęciem można zakończyć?

Zmiany, zmiany, zmiany

Wspominałem już chyba we wcześniejszych artykułach, że podczas obróbki w Photoshopie czasem ciężko się zatrzymać. Mimo że dalsze manipulacje zdjęciem niczego nie wnoszą, grafik gna naprzód siłą rozpędu. Zdarza się, że po spędzeniu wielu godzin (a czasem nawet dni) przy jednej pracy traci dystans. Bywa, że zaczyna się zbytnio przywiązywać do swojego dzieła. Czasem, nawet mimo uwag osób postronnych, nie jest w stanie „przeciąć pępowiny”. Dlatego świetnym zwyczajem jest zapisywanie kolejnych wersji pliku, tak aby zawsze móc wrócić do wcześniejszej. Warto też czasem zasięgać opinii innych i jeśli piąty raz usłyszycie, że nie ma co poprawiać, to może warto skończyć robotę. Tak właśnie było w wypadku zdjęć basenowych – dałem się przekonać. Wy oceńcie, czy słusznie.

Możecie mi wierzyć, że zawsze da się coś zmienić, poprawić. Jednak o wiele lepiej zabrać się za kolejną pracę i w ten sposób zdobyć nowe doświadczenia.

Gorąco zachęcam do eksperymentowania i zabawę w pastisz. Z pewnością będzie to nie tylko ćwiczenie warsztatu fotografa, ale przede wszystkim rozwinie wyobraźnię i kreatywność. Poza tym tak stylizowane zdjęcia znajomych czy rodziny będą wspaniałą i wyjątkową pamiątką. Życzę przyjemnej zabawy i udanych zdjęć.

Masz propozycję na temat poradnika?: Napisz do nas
Oceń :

Zobacz podobne poradniki

rozwiń

Komentarze

Kuba Ś.

Kuba Ś. 2011-04-02 22:38:25

ciekawy artykuł, jednak same zdjęcia są dla mnie... koszmarne! I o to chyba chodziło: fotografia ma wyzwalać emocje, tematem był kicz i został osiągnięty efek zamierzony :)
Przeczytałem o tajnikach warsztatowych z dużym zainteresowaniem, dzięki
pozdr
K

siedemczwartych

mam pytanie trochę może nie na temat, ale nie ma gdzie go zamieścic.
Rozumiem, że Szeroki Kadr nie ma profitów z promowania PS...?
Proszę poproście kogoś, kto dobrze zna GIMPa by zamieścić warsztat obróbki w tym programie.
Osobiście nigdy profesjnalnie nie właczyłem PS... z wielu powodów a jednym z nich jest posiadanie dobrze wyposażonej w dodatki najnowszej wersji GIMPa.
Nie wiem czy autorzy wszelkich poradników obróbki zdjeć zamykając sie wyłącznie na PS mają swiadmośc, że poza niezamierzonym popieraniem piractwa (raczej 99% "amatorów i pewnie 50% "zawodowców" dysponuje pirackimi wersjami) również ograniczają odbiorców przekazywanej wiedzy.
Może trochę z braku własnej wiedzy, może z lenistwa, przyzwyczajenia i obawy przed nowym? A mże i z panująceg mylnego przekonania, że jak coś jest za darmo to nie jest dobre.
Żeby być "profesjonalistą" trzeba mieć i znac PS.... hmmm :) zabawnie brzmi.
Prosty przykład... kiedy wyszła nakładka do LR do wywolywania RAW z D3s??? W UFRaw (dodatek do GIMPa wywołujący rawy) bez aktualizacji (z minimalnie ograniczonymi funkcjami; brak wszystkich danych w exif) potrafił wywołać rawa z D3s.
Jest jeszcze kilka funkcji, którymi GIMP przewyższa PS i dlatego uważam, że warto o tym prgramie pisać.
Naturalnie nie twierdzę, że to jedyny i słuszny program... ale jestem przekonany, że jest doskonałą alternatywą dla PS.buje
Myślę, że jeśli adobe nie lobbuje na tym portalu to warto pomysleć o pokazaniu zalet i wad GIMPa.

Z pozdrowieniami
Stefan

admin

admin 2011-04-22 04:39:04


2011.04.19 20:35   siedemczwartych:

mam pytanie trochę może nie na temat, ale nie ma gdzie go zamieścic.
Rozumiem, że Szeroki Kadr nie ma profitów z promowania PS...?
Proszę poproście kogoś, kto dobrze zna GIMPa by zamieścić warsztat obróbki w tym programie.
Osobiście nigdy profesjnalnie nie właczyłem PS... z wielu powodów a jednym z nich jest posiadanie dobrze wyposażonej w dodatki najnowszej wersji GIMPa.
Nie wiem czy autorzy wszelkich poradników obróbki zdjeć zamykając sie wyłącznie na PS mają swiadmośc, że poza niezamierzonym popieraniem piractwa (raczej 99% "amatorów i pewnie 50% "zawodowców" dysponuje pirackimi wersjami) również ograniczają odbiorców przekazywanej wiedzy.
Może trochę z braku własnej wiedzy, może z lenistwa, przyzwyczajenia i obawy przed nowym? A mże i z panująceg mylnego przekonania, że jak coś jest za darmo to nie jest dobre.
Żeby być "profesjonalistą" trzeba mieć i znac PS.... hmmm :) zabawnie brzmi.
Prosty przykład... kiedy wyszła nakładka do LR do wywolywania RAW z D3s??? W UFRaw (dodatek do GIMPa wywołujący rawy) bez aktualizacji (z minimalnie ograniczonymi funkcjami; brak wszystkich danych w exif) potrafił wywołać rawa z D3s.
Jest jeszcze kilka funkcji, którymi GIMP przewyższa PS i dlatego uważam, że warto o tym prgramie pisać.
Naturalnie nie twierdzę, że to jedyny i słuszny program... ale jestem przekonany, że jest doskonałą alternatywą dla PS.buje
Myślę, że jeśli adobe nie lobbuje na tym portalu to warto pomysleć o pokazaniu zalet i wad GIMPa


Szeroki Kadr nie "promuje" programów Photoshop i Lightroom, piszemy jednak o nich najczęściej dlatego, że są one de facto standardem. Zdajemy sobie sprawę, że nie są to jedyne programy na rynku, dlatego opisywaliśmy już inne - m.in. ACDSee Photo Manager do katalogowania zdjęć (http://www.szerokikadr.pl/poradnik/artykul/katalogowanie_i_archiwizacja_zdjec_czesc_3) czy pakiet oprogramowania samego Nikona (http://www.szerokikadr.pl/poradnik/artykul/katalogowanie_i_archiwizacja_zdjec_czesc_5).

Nie jesteśmy w stanie na pewno zadowolić wszystkich - biorąc pod uwagę ilość dostępnego sprzętu, akcesoriów i oprogramowania, musimy w artykułach wykorzystywać konkretne przykłady, pomijając wiele alternatyw, niemożliwe jest np. każdorazowe opisywanie "a tak należy zrobić to w Gimpie".

Opisując sposoby pracy z programami, staramy się jednak pisać o samej logice - funkcje w programach są często podobne, więc myślę, że również użytkownicy Gimpa są w stanie skorzystać ze wskazówek, przy których jako przykładu używamy Photoshopa.

Istnieje również znacznie tańsza wersja Photoshopa, która na pewno dla wielu użytkowników będzie wystarczająca - chodzi oczywiście o Photoshop Elements.

Niemniej, sugestię odnośnie Gimpa zanotowaliśmy, nie mogę niczego obiecać, ale może kiedyś pojawi się materiał na temat obróbki zdjęć za jego pomocą.

Shrink

Świetny artykuł. Choć temat jest zabawny, wymagał ogromnej pracy. Wszystko zostało dokładnie wyjaśnione, co na pewno może się przydać innym.
Na zdjęciu z dziewczyną jakoś od razu zwróciłem uwagę na to, że chyba nie mogła by siedzieć w tym miejscu materaca bez wywrócenia się do wody, co wywołało pewien zgrzyt w odbiorze zdjęcia ;)

Dodaj komentarz

Ponieważ nie jesteś zalogowany, Twój wpis będzie musiał zostać zaakceptowany przez moderatora.

Dodaj swój post

kuzar

Fragment ciała2024-03-26 10:13:43 kuzar

Dziękuję z całego serca za to szczególne wyróżnienie, jest dla mnie bardzo ważne. Jestem…

yveta

Fragment ciała2024-03-21 17:05:40 yveta

Dziękuję serdecznie za wyróżnienie. Podziwiam Twoje prace i bardzo się ciesze ze mój pomysł…

stefan

Jan Ulicki2024-03-15 15:45:50 stefan

Po co zwiększać tak bardzo nasycenie? Z dobrych, a nawet bardzo dobrych kadrów wychodzi…

Skibek

Fragment ciała2024-03-07 16:55:13 Skibek

Łoooo, Paaaanie! Dobre prace w tym miesiącu. Coś czuję, że juror będzie miał ciężki orzech…