Sprawdzanie
Szeroki Kadr
Poradnik: Sposoby fotografowania | Ludzie | Po godzinach | Jak zrobiłem to zdjecie | 08.04.2012 | Średnio zaawansowani | Kolor tła:

Jak zrobiłem to zdjęcie – Krzysztof Gierałtowski, czyli zawsze może być lepiej albo co najmniej inaczej

Krzysztof Gierałtowski

W cyklu „Jak zrobiłem to zdjęcie” oddajemy głos fotografom, którzy opowiadają o kulisach powstania jednej ze swoich prac. Postanowiliśmy zwrócić uwagę czytelników na ujęcia nietypowe, niekoniecznie największe hity bohaterów artykułu. W zależności od preferowanego gatunku każdy fotograf skupia się na innych aspektach powstawania obrazu. W drugiej części rozmawiamy z Krzysztofem Gierałtowskim o książce „Ludzie i czas / Portret bez twarzy”, która ukaże się nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoria.

Dodaj do schowka

Wstęp

Polska przyroda to fascynująca i piękna księga, której kilka kart przyciąga mnie rokrocznie jak magnes. Dotyczy to między innymi pewnej, na pierwszy rzut oka niepozornej, grupki ptaków zwanych rybitwami. W naszym kraju żyje ich sześć gatunków. Nie wywołują u potencjalnego obserwatora należnego zainteresowania. A powinny. Stoją za tym dwie przyczyny. Pierwsza to fakt, że nie rzucają się w oczy, są niewielkie i niestety należą do nielicznych czy wręcz skrajnie nielicznych. Druga przyczyna jest bardziej nietypowa – rybitwy są mylone z mewami. Te zaś, jako liczne, hałaśliwe i bytujące na wysypiskach ludzkich odpadów, nie wywołują skojarzeń z majestatem dzikiej przyrody. Rybitwy natomiast są jego uosobieniem, i to w pełnej wdzięku formie.

Jestem portrecistą, dlatego zarówno z zamiłowania, jak i zawodowo kolekcjonuję ludzi. Staram się fotografować indywidualności, które w Polsce obrodziły - niekoniecznie takie, z którymi się zgadzam, ale niemal zawsze to ludzie, którzy czegoś dokonali. Zawsze staram się przedstawić ich portrety zgodne z moim wyobrażeniem o tej osobie. Nawet podczas pracy na zlecenie nie kieruję się zasadą, że „klient ma zawsze rację”. Nie jestem stały w uczuciach i nierzadko zmieniam koncepcję, wybierając na wystawy i do albumów różne wersje skończonych - zdawałoby się - portretów. O kilku takich przykładach opowiem dziś więcej.

Książka, którą właśnie przygotowuję dla wydawnictwa słowo/obraz terytoria, nosi przewrotny podtytuł Portret bez twarzy i ma być spojrzeniem na moją twórczość m.in. przez pryzmat strategii fotograficznych - zarówno jeśli chodzi o pracę z modelem, własną wyobraźnią, jak i późniejsze - zdawałoby się mniej kluczowe - etapy związane z edycją i obróbką obrazu. Książka ta opowie i pokaże zdjęciami moją trwającą od lat ucieczkę od portretu antropometrycznego i psychologicznego na rzecz niekompletnego, przesłoniętego, pociętego, utopionego w czerniach, a nawet prezentującego tylko sylwetkę albo ręce portretowanego.

Książkę Portret bez twarzy kończy rozdział „Zmiany”. Pokażę w nim kilkanaście moich znanych portretów, które z biegiem lat przechodziły dość poważne, nomen omen, zmiany. To z tego rozdziału pochodzą omówione niżej obrazy.

Ważyk w piekle

W połowie lat 70. portretowałem Adama Ważyka - poetę awangardowego, którego zgubiła sympatia do komunizmu. Nie odkupił win nawet wydanym w latach 50. Poematem dla dorosłych, w którym zdecydowanie krytykował komunizm na przykładzie budowy Nowej Huty. W ten sposób na własne życzenie wykluczył się z układu władzy. Z jednej strony, ciągnęły się za nim lwowskie przewiny wojenne i łódzkie rządy powojenne, których wiele osób nigdy mu nie wybaczyło. Z drugiej strony, Poematem... naraził się władzy i partii. Ważyk interesował mnie jako człowiek odrzucony przez wszystkich, wyalienowany - niejako strącony do czyśćca. Wyobraziłem go sobie w piekle odtrącenia i postanowiłem w taki sposób pokazać na fotografii.

Adam Ważyk – poeta. © Krzysztof Gierałtowski

Zacząłem od zwykłego portretu w jego mieszkaniu - stanowi on podstawę późniejszych modyfikacji. Następnie wyciąłem Ważyka z odbitki (właśnie tak - wyciąłem nożyczkami do paznokci, nie stosowaliśmy wtedy komputerów) i zreprodukowałem kolejną odbitkę. W ten sposób uzyskałem postać poety na jednorodnym białym tle. Niezadowolony z białego tła próbowałem zaświetlać odbitkę w kuwecie z wywoływaczem. Jedna z powstałych w ten sposób odbitek trafiła do wydanego w 1998 roku przez WAiF albumu Krzysztof Gierałtowski. Portrety. Jednak wciąż nie byłem usatysfakcjonowany stopniem „piekielności” tego obrazu. Dlatego próbowałem dalej. Podczas przygotowywania materiału na wystawę Obraz jako znak (2005 r.) wpadłem na jeszcze jeden pomysł. Otóż naświetloną i wywołaną (ale nieutrwaloną!) odbitkę osuszałem w ciemni, a następnie za pomocą kroplomierzy spryskiwałem w różnych miejscach niewielkimi ilościami wywoływacza i błyskałem światłem. Była to dość precyzyjna robota i nie skończyło się na jednej próbie, ale w końcu udało mi się osiągnąć pożądany efekt. Miałem portret przedstawiający Adama Ważyka w piekle odrzucenia i zapomnienia.

Trzy oblicza Karskiego

Mój portret Jana Karskiego, świadka Holokaustu, miał aż trzy całkowicie różne wcielenia i każde z nich było prezentowane szerokiej publiczności (w różnej formie: na wystawach, w albumach). Pierwsza wersja wydawała się oczywistym wyborem - ukazuje Karskiego naznaczonego łuną Holokaustu. Pokazałem ten obraz w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku w 1999 r. na wystawie zatytułowanej Próby w kolorze.

Drugie zdjęcie - a wszystkie negatywy pochodzą z tej samej sesji - ukazuje Karskiego w zupełnie inny sposób. Tym razem nie skupiam się na człowieku postrzeganym przez pryzmat okoliczności, jego losów, lecz kreuję jego wizerunek zgodnie ze swoim wyobrażeniem o tym, jaką jest osobą. W tej wersji pokazałem Karskiego jako dystyngowanego dżentelmena patrzącego w dal nad naszymi głowami, człowieka zajętego sprawami wagi światowej, męża stanu spoglądającego ponad sprawami dnia codziennego.

Trzeci portret przygotowałem już po śmierci Karskiego. Celowo wybrałem ujęcie jakby nieudane, godne odrzucenia, z przymykającymi się oczyma. Chodziło mi o osiągnięcie efektu swoistej maski pośmiertnej, która choć w części odda ogrom tego, co ten człowiek przeżył.

Jan Karski – emisariusz. © Krzysztof Gierałtowski

Zmienny Kaczmarski, zmienny Gierałtowski

Na koniec przykład losu innego portretu - a właściwie dwóch zdjęć.

Bardzo lubiłem Jacka Kaczmarskiego - poetę, barda Solidarności. Kiedy fotografowałem go w 1998 r. dla „Twojego Stylu”, postanowiłem odejść od wizerunku emigranta walczącego z systemem. Chciałem go zdjąć z piedestału i pokazać z zupełnie innej strony. Stąd pomysł na ukazanie go z lekkim przymrużeniem oka, jako zielononogiego Jasia Wędrowniczka (wszak los zawiódł go w najdalsze zakątki świata, nawet do Australii). Tak powstał pierwszy z prezentowanych tu portretów. Byłem z niego zadowolony.

Jednak pewnego dnia, kiedy zobaczyłem w telewizji jak Kaczmarski kłania się lokajsko Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, który przyznawał mu właśnie jakąś blaszkę, poczułem, jakby „w moim sercu spadł z pieca na łeb”, że to już inny człowiek. Zmiana odczucia musiała zmienić portret.

Nie możemy tu mówić o ewolucji i długotrwałym dochodzeniu do ostatecznej wersji (chodź w moim wypadku nie ma czegoś takiego jak „ostateczna” wersja). To raczej rewolucja. Ponieważ nie było możliwości wykonania nowych zdjęć, musiałem pracować na materiale, który już miałem.

W zdjęciach z sesji znalazłem odrzut na którym na skutek częściowego wysunięcia szybra w magazynku mojego hasselblada wpadające światło „zjadło” czubek głowy Kaczmarskiego i podłożyłem w tle wrogą czerwień.

Przykłady fotografii opisanych w niniejszym tekście dobrze ilustrują moje podejście do sztuki portretu i fotografii w ogóle. Zachęcam czytelników do wejścia na podobną ścieżkę. Nie warto spoczywać na laurach, ponieważ często to, co wydawało się skończone, można ulepszyć. Czasami wystarczy niewielka zmiana, a kiedy indziej nagle doznajemy szoku i decydujemy się na przeprowadzenie rewolucji. Bycie niespokojnym duchem zmniejsza co prawda przewidywalność rezultatów, ale chroni przed samozadowoleniem, które prowadzi do duchowej śmierci. A ja bardzo lubię żyć.

O autorze

Krzysztof Gierałtowski - fotograf, mistrz od trudnych portretów. Gierałtowski przeszedł od fotografii w przemyśle i na budowach socjalizmu poprzez fotografię mody dla miesięcznika „Ty i Ja” do trwającej od 40 lat fascynacji portretem - pierwotnie psychologicznym czarno-białym, a od 15 lat subiektywnym kolorowym. Zbiór stu tysięcy negatywów składa się na kolekcję portretów polskiej inteligencji: „Polacy, portrety współczesne”. Zdjęcia wybrane z kolekcji są prezentowane na wystawach indywidualnych i zbiorowych oraz znajdują miejsce w renomowanych zbiorach. Krzysztof Gierałtowski prowadzi wykłady i ćwiczenia z zakresu tworzenia portretu, a przez rok wykładał w łódzkiej filmówce, z której wcześniej został relegowany jako mało zdolny. Jest członkiem ZPAF, ZAiKS i członkiem korespondentem Niemieckiego Towarzystwa Fotograficznego (DGPh). Minister Kultury nadał mu Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

Ryszard Kapuściński napisał o nim: Gierałtowski nie portretuje ludzi z książki telefonicznej. Jest wybitnym portrecistą wybitnych Polaków. Jest jednym z nielicznych w Polsce, a także jednym z nielicznych w świecie, który poświęcił się portretowi tak świadomie i z taką konsekwencją. Człowiek jest jego pasją wyłączną. I to nie człowiek w stosunku do innych ludzi, ale w stosunku do samego siebie, sam w sobie ciekawy i ważny. Tak potraktowany, tak wyodrębniony, ten człowiek osobny wypełnia cały obraz.

Obejrzyj wywiad z Krzysztofem Gierałtowskim w naszym dziale „Fotograf miesiąca”.
Strona autora: www.gieraltowski.pl

Masz propozycję na temat poradnika?: Napisz do nas
Oceń :

Zobacz podobne poradniki

rozwiń

Komentarze

Robert Ruszczyk

Robert Ruszczyk 2012-04-08 22:09:01

Zachwyciła mnie kiedyś historia powstania portretu ks. Tishnera na tle okna, o kształcie krzyża. Może nie pamętałbym o tym, gdyby mnie samego nie spotkało coś podobnie tragicznego, co wówczas wydarzyło się już po wykonaniu potretu, przez p. Krzysztofa Gierałtowskiego. Pasja potrafi być także wyniszczająca. Warto o tym pamiętać...

MCzyzewski

Bardzo zabawny portret Jacka Kaczmarskiego.
Zmontowany uzywajac Photoszopu.
Dawniej portrety slubne czy komunijne retuszowano recznie domalowujac panom wlosy na lysijnie a paniom zmarczki ...
A teraz wszystie portrety sa retuszowane uzywajac softwarow typu http://www.portraitprofessional.com/fr/
Czyli nic sie nie zmienia.

arekolek

"Gierałtowski nie portretuje ludzi z książki telefonicznej"

Wow, no żeby Kapuściński się nie zesrał przypadkiem :D O czym to ma świadczyć, o wyższości? To chyba nie od tego zależy(?)

koczkodan

Może to świadczyć o wybredności. O dobieraniu do zdjęć "perełek", nie pierwszej lepszej dziewczyny na ulicy, nie przechodnia - to nie ten typ fotografii - a kogoś, kto swoją działalnością już zdążył się odznaczyć, ma jakiś charakter przyjęty ogólnie przez społeczeństwo, ktoś kogo można ukazać albo przez pryzmat tej ogólnej opinii albo wydobywać z tej osoby nowe oblicza, nieznane twarze. Uwydatniać poszczególne cechy, czasem - demitologizować a przez to wzbudzać zainteresowanie, zaskakiwać nie tylko odbiorców ale, jak sądzę, również samych fotografowanych.

Lorkina

Kawałek nie najlepszej historii Polski i zmienność ludzi pokazana w bardzo ciekawych portretach.

Dodaj komentarz

Ponieważ nie jesteś zalogowany, Twój wpis będzie musiał zostać zaakceptowany przez moderatora.

Dodaj swój post

kania-ruda

Daleka obserwacja2024-04-07 22:20:06 kania-ruda

Wiele świetnych, nie wiadomo które wybrać, ale Lotta i te wiatraki w burzy piaskowej robią duże…

jacek

Karolina Jonderko2024-04-05 08:36:08 jacek

Fotografować można wszystko , od porodu do pogrzebu. Każdy etap wymaga od wykonującego zdjęcia…

kuba_okonski_photography

Daleka obserwacja2024-03-30 16:55:56 kuba_okonski_photography

Krajobraz Tatr z Skomielnej Białej…

kuzar

Fragment ciała2024-03-26 10:13:43 kuzar

Dziękuję z całego serca za to szczególne wyróżnienie, jest dla mnie bardzo ważne. Jestem…